sobota, 15 marca 2014

Rozdział 59.

Okazało się, że Nathan przyjechał dzisiaj, a następnego dnia wieczorem już miał powrotny samolot do LA. Nareesha leciała razem z nim, bo udało jej się zarezerwować bilet na ten sam lot.
- Czyli rozumiem, że za prędko nie wrócicie? - zapytałam smutno następnego dnia rano Nathana kiedy jeszcze leżeliśmy  łóżku
- No niestety - westchnął i przytulił mnie mocniej do siebie - Na początku września na pewno już będziemy, ale czy wcześniej się uda, to nie wiadomo...
- I znów na tyle czasu mnie zostawisz? - oczy mi się zaszkliły z żalu
- Wiesz, że wolałbym zostać tu z tobą...- powiedział i pocałował w czubek głowy
- Wiem... - westchnęłam
- Nie wiem kiedy Kels wróci z Nareeshą, ale tak pomyślałem... Bo zostaniesz sama z Sylwią tutaj, więc może...
- Lepiej żebyśmy na ten czas wróciły do Polski? - zapytałam wcinając mu się w słowo
- Mhm...
- Myślałam o tym. Z Kasią bym więcej czasu spędziła, Sylwia z rodzicami... A potem byśmy wróciły jak wy byście już tu byli. Chociaż ja bym chciała zostać do co najmniej 10 września tam, żeby być na rocznicy śmierci mamy. Żeby nie latać tak dużo tymi samolotami tam i z powrotem...
- No to jak nam się uda wcześniej w LA wszystko załatwić czy już nawet na początku września, to przylecę od razu do ciebie do Polski, hm?
- A mógłbyś tak zrobić? - spojrzałam na niego
- No pewnie - uśmiechnął się
- Tylko co z Brunem? Nie będę go stresować znowu lotem...
- No tak... - zamyślił się - Może do Gloucester go wyślemy?
- I będę zwalać takiego bydlaka na głowę twojej mamy? No coś ty..
- No przecież jej to nie będzie przeszkadzać - uśmiechnął się - Ona kocha zwierzęta
- A twoja kotka? Nie będzie chyba zadowolona, że jakiś pies jej się zadomawia w jej rewirach
- Zaakceptuje go, nic się nie martw. O ile Bruno nie zje Tii na śniadanie...
- No coś ty - zaśmiałam się - On tylko gabarytowo wygląda na groźnego. A koty uwielbia
- W takim razie sprawa z Brunem wyjaśniona. Później zadzwonimy do mamy razem i ustalimy jak go do siebie zabiorą
- I to nie będzie na pewno problem?
- Na sto procent - uśmiechnął się
- To się zgadzam - odwzajemniłam gest i pocałowałam go w usta, a następnie nacieszyliśmy się jeszcze swoją bliskością póki pozwalał nam na to czas...

Tydzień później razem z Sylwią byłyśmy już w swoim rodzinnym domu w Polsce. Najpierw przed wylotem byłam z wizytą u Dr Bluckburn, która nie miała przeciwwskazań, żebym odbyła lot, bo Ann ma się w porządku i nie pcha się jeszcze na świat. A potem przyjechała Karen z James'em po mojego psa, żeby zabrać go do Gloucester. Tak jak mówił Nathan zrobili to z ogromną radością i nie był to żaden problem.
Każdy dzień był odliczany i odhaczany do 4  września, w którym Nathan miał w końcu przylecieć do mnie ze Stanów. Skończył nagrywać teledysk z Arianą, o którą w dalszym ciągu byłam zazdrosna, ale starałam się nie trafiać na żadne nowinki na temat ich rzekomego romansu, który media nagłaśniały. Ufałam Nathanowi i na tym się skupiałam. Tym bardziej, że teraz miałam przy sobie Kasię z Danielem, Dagę i oczywiście Sylwię, która w dalszym ciągu pilnowała, żebym nic nie robiła. Kiedy w końcu nadszedł ten dzień wstałam z samego rana w znakomitym humorze i od razu po zerwaniu się z łózka uśmiech zagościł na mojej twarzy. Według planu Nathan na warszawskim Okęciu miał wylądować o 12,45. Dlatego z Sylwią umówiłam się, że o 10 wyjedziemy żeby na spokojnie dojechać do Warszawy i go oczekiwać. Kiedy byłam już gotowa i ubrana, zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie kuzynka i ruszyłyśmy w drogę moim samochodem. Sylwia oczywiście prowadziła, bo ja za kierownicę dalej nie jestem w stanie usiąść. Całe szczęście, że wyjechałyśmy z zapasem czasowym, bo na trasie do Warszawy był jakiś wypadek przez co straciłyśmy 40 minut na staniu w korkach. Kiedy weszłyśmy na lotnisko i odpowiedni terminal samolot Nathana był już po lądowaniu i brunet zapewne czekał na swój bagaż.
- Jakoś dużo ludzi przy wyjściu co? - zapytała Sylwia
- Aż nazbyt dużo... - mruknęłam i razem podeszłyśmy do tłumu
- O boże, nie wierzę, że on przylatuje do Polski! - usłyszałam pisk jednej z dziewczyn
- Ja też nie - odpisnęła druga - Szkoda, że sam bez reszty chłopaków. Oddałabym wszystko żeby zobaczyć jeszcze Maxa albo Toma! - dodała a mi oczy wyszły z orbity. ONE CZEKAJĄ NA NATHANA ! Złapałam Sylwię za rękę i odciągnęłam od tego tłumu.
- O mój boże - jęknęłam
- Co się stało?
- Nie słyszałaś?!
- Czego?
- One czekają na Nathana!
- Pierdzielisz? - wytrzeszczyła oczy i spojrzała na tłum - Skąd wiedzą?
- Nie mam pojęcia...
- Dobra, ty się lepiej nie denerwuj, dobra? Siadaj - posadziła mnie na ławce - Siedź tu, a ja... Ja go tam znajdę gdzieś w tym tłumie jak wyjdzie, ok?
- Ok - westchnęłam i starałam się uspokoić i tak jak mówiła Sylwia nie denerwować, a ona sama wbiła się w tłum rozentuzjazmowanych nastolatek. Chwilę później dało się słyszeć głośne krzyki i piski, więc domyśliłam się, że Nathan w końcu się pojawił. Serce zabiło mi szybciej i aż wstałam z wrażenia, że go w końcu zobaczę po takim czasie. Pewnie byłam tak samo szczęśliwa jak te dziewczyny, która z pasją wykrzykiwały jego imię. Patrzyłam, w którym kierunku dziewczyny wyciągały ręce i kierowały swój wzrok i wiedziałam, że własnie tam znajduje się mój chłopak. Starałam się go ujrzeć, chociaż jego fragment, ale tłum mi przeszkadzał. I po kilku chwilach w końcu zobaczyłam jak się wyłania w towarzystwie Sylwii, która pokazywała mu gdzie jestem. Nasz wzrok się spotkał i na jego ustach zagościł szeroki, ciepły uśmiech, który zarezerwowany był tylko dla mnie. Zostawił fanki i szybkim krokiem ruszył w moim kierunku. Gdybym mogła, to bym do niego podbiegła i rzuciła mu się w ramiona, ale nie byłam w stanie ze względu na Ann, ale hamowało mnie również to, że dookoła było pełno fanek i ludzi robiących zdjęcia. Media ucichły po tym jak ukazały się nasze zdjęcia w tym sklepie z artykułami dziecięcymi i nie skupiali się póki co na nas i skończyły się spekulacje, że to jest Nathana dziecko. Kiedy brunet stanął w końcu na przeciwko mnie chyba wiedział o czym myślę.
- Chyba mi nie powiesz, że nie mogę się nawet z tobą porządnie przywitać? - zaczął z zadziornym uśmiechem
- A jesteś gotowy ukazać nasz związek światu?
- Ja już dawno byłem. A Ty? - powiedział pewnie dodając mi tym tonem odwagi. Uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w niego ciesząc się, że znów mam go koło siebie. Walić wszystko co było dookoła. Walić media i ludzi, którzy nas zjadą od góry do dołu. Mam dość ukrywania się.
- Tęskniłam... - powiedziałam i spojrzałam w jego oczy
- Nie tak jak ja... Ślicznie wyglądasz
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił po czym pocałował mnie z uczuciem.
- Nie chciałabym wam przeszkadzać, ale fanki zjedzą was zaraz wzrokiem - szepnęła Sylwia, więc oderwaliśmy się od siebie szeroko uśmiechnięci
- No to może do nich jeszcze wrócisz, hm? Za mało czasu im poświęciłeś
- Zrozumieją - złapał mnie za rękę, a w drugą złapał rączkę od walizki - Teraz chcę się nacieszyć tobą
- Ale...
- Żadne ale - przerwał mi - Idziemy - cmoknął mnie w usta i poprowadził w stronę wyjścia...

 Dokładnie w drugą rocznicę śmierci mamy, czyli 10 września wstałam rano, żeby pójść przed mszą za mamę na cmentarz. Nathan zaoferował się, że przejdzie się ze mną, więc sam zrobił śniadanie, a ja poszłam się ubrać. Wczoraj przyleciała Iza specjalnie na rocznicę razem z Max'em, na których widok cały dzień miałam uśmiech na ustach. Msza była w Kościele w pobliżu cmentarza o 10.30, więc godzinę wcześniej wyszliśmy z domu i powoli udaliśmy się na grób mojej mamy. Minęliśmy główną bramę i kiedy weszliśmy w odpowiednią alejkę ujrzałam, że przy nagrobku ktoś stoi.
- Nathan ktoś tam jest - zatrzymałam się starając się wypatrzeć kimś jest owa osoba
- Dzisiaj rocznica, więc pewnie ktoś znajomy też chciał przed mszą jeszcze się z nią zobaczyć - uśmiechnął się
- Ale ja go nie znam... - powiedziałam, kiedy udało mi się dojrzeć jego twarz. Nathan tez spojrzał w tamtym kierunku i po chwili mężczyzna spojrzał w naszą stronę i nas zauważył.
- Anthony... - powiedział cicho Sykes
- Kto? - spojrzałam na niego
- Nadia. To jest twój tata - przeniósł wzrok na mnie
- Co? - zapytałam głupio jakby nie doszło do mnie to co powiedział po czym znów przeniosłam wzrok na obcego mi mężczyznę. - O boże on tu idzie. Powstrzymaj go, błagam cię. Nie chcę go widzieć - jęknęłam i aż zrobiło mi się słabo.
- Spokojnie. Usiądź - posadził mnie na małej, obdrapanej ławeczce po czym poszedł w kierunku mojego ojca...

PERSPEKTYWA NATHANA

- Anthony - zacząłem, kiedy zbliżyłem się do niego - Witaj
- Nathan? Co ty tu robisz? - zapytał i dopiero później dodał - Witaj - i podał mi dłoń, którą uścisnąłem
- Jak zauważyłeś jestem tu z twoją córką
- Jesteście razem?
- Tak - odpowiedziałem krótko - Posłuchaj, ona jest w ciąży. Nie chcę żeby się denerwowała, a twoja obecność nie wpływa na nią zbyt dobrze. Wiem, że może chciałbyś inaczej, ale... ona nie jest gotowa na spotkanie z tobą.
- Nienawidzi mnie, prawda? - spojrzał za moje ramię, więc poszedłem za jego wzrokiem. Nadia siedziała na ławce, na której ją zostawiłem ze wzrokiem wbitym w ziemię.
- Myślę, że nie do końca nienawidzi. Bardziej ma do ciebie ogromny żal. Ale to jest sprawa między wami i może kiedyś ją sobie wyjaśnicie, a teraz jeśli pozwolisz... Nie chcę jej na długo zostawiać samej, poza tym zaraz msza, więc jeśli mógłbyś się oddalić na jakiś czas...
- Jasne, rozumiem... - westchnął cicho i spuścił wzrok - Msza jest za Annę, tak? - zapytał, a ja potwierdziłem kiwnięciem głowy - W tym kościele? - pokazał gestem głowy
- Tak, ale nie wiem czy Nadia by chciała...
- Będę z tyłu. Nie zauważy mnie - przerwał mi
- Nie zabronię ci wejścia do kościoła, ale proszę nie rób niczego, co mogłoby ją zdenerwować. Musi się oszczędzać, bo jest w 8 miesiącu ciąży
- Obiecuję ci to.
- Dziękuję - odpowiedziałem i już chciałem odejść, ale jeszcze się odezwał
- Nathan?
- Tak? - spojrzałem znów na niego
- Opiekuj się nią. Opiekuj się moją córką - powiedział, a w jego oczach dostrzegłem przeraźliwy smutek
- Robię to cały czas
- Dobrze, że ma chociaż ciebie - westchnął - Do zobaczenia - wystawił znów dłoń tym razem na pożegnanie. Uścisnąłem ją i podszedłem do Nadii.

PERSPEKTYWA NADII

 Kiedy Nathan poszedł wbiłam wzrok w ziemię nie mając ochoty, a także odwagi spojrzeć w kierunku jego i mojego ojca. Bałam się, że mój wzrok się skrzyżuje z jego. Nie chciałam tego. Nie chciałam go widzieć, czuć jego obecności niedaleko ani słyszeć jego głosu, który rozbrzmiał dość niedaleko. Nie słyszałam konkretnych słów, jedynie dochodził do mnie mały szept, z którego mogłam wyróżnić dwa głosy. O dziwo dwa dobrze znane mi głosy. Jeden należał do Nathana, a drugi w moich myślach i pamięci do Toma. Aż chciałam skierować wzrok w kierunku, z którego dochodziły dźwięki, ale wiedziałam, że nie ujrzę tam mojego brata i to mnie powstrzymało. Siedziałam tak chwilę szurając butami o ziemię, żeby chociaż minimalnie zagłuszyć ten głos. W końcu ucichł i obok mnie pojawił się Nathan. Ale nie podniosłam jeszcze głowy. Chciałam być pewna, że go nie zobaczę.
- Poszedł już? - Sykes chwilę nie odpowiadał, więc domyśliłam się, że się ogląda
- Tak - powiedział w końcu, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego - Wszystko w porządku? - zapytał
- Chyba tak - westchnęłam smutno i wstałam, po czym się do niego przytuliłam - Czemu on tu przyjechał? Czemu akurat dzisiaj? - zapytałam cicho i starałam się opanować łzy
- Nie wiem, skarbie - głaskał mnie po włosach - Ale dla niego to też nie jest łatwe
- Nie obchodzi mnie to Nathan - odsunęłam się od niego - Ma to na własne życzenie
- Wiem o tym. Nie denerwuj się, proszę cię - pogłaskał mnie po policzku
- Staram się...
- Idziemy? - zapytał
- Tak - złapałam go za rękę i podeszłam do nagrobka, który dzień wcześniej porządnie uprzątnęłam razem z Izą. Teraz leżał na nim jeden znicz więcej. Duży w kształcie serca ze świeżo zapalonym wkładem. Wiedziałam, że to mój ojciec go zostawił i szczerze mówiąc miałam ogromną ochotę go chwycić i rzucić w pobliskie drzewo. Nie wiem, co mnie powstrzymało, ale cały czas, który tam spędziliśmy wpatrywałam się w płomień, który nieśmiało tlił się sprawiając, że czerwień tego serca była bardziej intensywna.
Po mszy, na której pojawiło się wielu dawnych znajomych mojej mamy, a także Sylwia z rodzicami i Kasia z Danielem znów wróciliśmy razem na cmentarz, żeby spędzić jeszcze chwilę razem. Wielu pytało mnie jak się trzymam, zagadywało o moje dziecko i tyle miłych słów na temat tego jak dobrze wyglądam nie usłyszałam na raz od bardzo dawna. Potem razem z Nathanem zabraliśmy się z Kasią i jej mężem, bo postanowiliśmy spędzić ten dzień razem i u nich. Za dwa dni planowaliśmy wylot do Londynu, więc chcieliśmy się po prostu nacieszyć jeszcze sobą. Iza z Maxem z tego faktu postanowili wykorzystać wolny dom dla siebie, skoro nie było nas i Sylwii, która z kolei nocowała u swoich rodziców. Po drodze do naszych świeżych małżonków wstąpiliśmy jeszcze do restauracji na jakiś dobry obiad, żeby nie marnować czasu przy garach i po 16 byliśmy już w ich mieszkaniu na warszawskim Bemowie. Chłopaki rozsiedli się w salonie z piwem w ręku, a Kasia pokazała mi pokoik dla mojej imienniczki, który skończyli robić zaraz po przyjeździe z Hiszpanii.
- Śliczny! Widzę, że jednak postawiłaś na swoim i nie ma białych mebelków - zaśmiałam się
- No nie ma. Teściowie się upierali, ale w końcu im wbiliśmy do głowy, że to nasza decyzja - uśmiechnęła się
- I dobrze - objęłam ją ramieniem - Już nie mogę się doczekać aż nasze córki będą na świecie i się poznają
- Ja też... - uśmiechnęła się szeroko - Ale jeśli będą rozrabiały jak my kiedy byłyśmy w liceum, to ja chyba oszaleję - zaśmiała się
- Wypluj te słowa! - zawtórowałam i śmiejąc się poszłyśmy do chłopaków, gdzie Nathan siedział przyssany do butelki od piwa, a Daniel rozmawiał przez telefon. Usiadłam obok mojego chłopaka i wtuliłam się w niego
- Jak zwykle! - krzyknął Daniel i rzucił telefonem na stolik
- Co się stało? - zapytała Kasia
- Sebastian jak zwykle! Miał odebrać rodziców z lotniska, ale zapomniał i nie ma go w Warszawie. Muszę po nich jechać.
- A nie mogą taksówką przyjechać?
- I tak muszę jechać, bo u nas zostawili samochód i klucze do mieszkania, więc na to samo wyjdzie jak po nich pojadę ich samochodem, a potem mnie odwiozą... - mruknął - A zdążyłem piwo sobie otworzyć - jęknął
- Nie martw się. Wypije za ciebie - zaśmiał się Nathan i przysunął do siebie jego świeżo otwartą butelkę
- Dzięki, stary - zaśmiał się - Zaraz wracam - pocałował Kasię i wyszedł z domu zostawiając nas.
- No to kochana. Kota nie ma... - pomachałam brwiami
- A mysz i tak nie poharcuje - wystawiła bardziej swój brzuch na co się zaśmialiśmy razem. Kiedy nie było Daniela druga przyszła mama pokazała mi i Nathanowi zdjęcia z Hiszpanii, których było całe mnóstwo i opowiedziała jak tam było. Nasłuchaliśmy się tylu rzeczy, że aż jej pozazdrościłam i nabrałam sama ochoty na wyjazd do Hiszpanii
- Należał wam się taki wyjazd - uśmiechnęłam się
- Oj tak... Nawet nie wiesz jak wypoczęliśmy - odwzajemniła gest po czym złapała się za brzuch i jęknęła
- Co się stało? - od razu byłam koło niej
- Chyba się zaczęło... - jęknęła
 - O boże - spanikowałam - Już dzwonie po Daniela! - krzyknęłam i rzuciłam się w stronę telefonu, wybrałam numer i słuchałam sygnału modląc się żeby mąż mojej przyjaciółki go odebrał.
- No błagam... - powiedziałam do siebie po kolejnym nieudanym połączeniu. W końcu nagrałam mu się na automatyczna sekretarkę, ze Kasia rodzi i schowałam telefon do torebki zarzucając ją sobie przez ramie
- Daniel nie odbiera, gdzie masz torbę z rzeczami do szpitala? - zapytałam klękając przed nią
- W pokoiku Nadii - wyjęczała - Wody mi już odeszły!
- Nathan pomóż jej wstać i zaprowadź do garażu - mój chłopak rzucił mi tylko krótkie spojrzenie i nic nie mówiąc pomógł Kasi wstać, a ja poleciałam do pokoju po torbę. Wzięłam ją szybko i po drodze zbierając kluczyki do samochodu Daniela doszłam do mojego chłopaka i przyjaciółki, którzy byli już przy drzwiach.
- Kasia liczysz co ile masz mniej więcej skurcze?
- Co 5-6 minut...
- Dobra, mamy czas, spokojnie... - starałam się uspokoić i samą siebie - Oddychaj cały czas - powiedziałam i zamknęłam mieszkanie. Weszliśmy do windy i zjechaliśmy w podziemia, gdzie znajdował się garaż. Pobiegłam najszybciej na ile dałam rade do samochodu, wrzuciłam torbę do bagażnika i wróciłam się do rodzącej przyjaciółki podtrzymywanej przez Nathana. Wzięłam ją pod rękę z drugiej strony i doczłapaliśmy się do auta. Kasia weszła na tył i ułożyła się tak żeby było jej w miarę wygodnie.
- Daj kluczyki - powiedział do mnie Nath
- Oszalałeś? Piłeś przecież ! A tu jeszcze inny ruch niż u was...
- A ty jesteś zdenerwowana... Skarbie, poza tym boisz się wsiadać za kierownice...
- Nath wieeem... - jęknęłam trzęsącym się głosem - Ale nie mam wyjścia, wsiadaj, dam rade
- Na pewno?
- Musze, wsiadaj - powiedziałam, a on mnie pocałował szybko
- Dasz rade... - dodał mi jeszcze otuchy i obiegł samochód siadając na miejscu pasażera. Ja wsiadłam za kierownice. Trzęsącymi się dłońmi wsadziłam kluczyki do stacyjki i zapięłam pasy. Ustawiłam wszystkie lusterka i siedzenie. Kiedy przyszedł moment przekręcenia kluczyka, po prostu zamarłam w bezruchu...
- Skarbie... Dasz rade, jestem z tobą... - powiedział brunet i złapał za moja rękę trzymającą kluczyk. Przeniosłam powoli wzrok na niego i spojrzałam w jego oczy, które patrzyły na mnie z taką miłością, że wszystkie moje lęki gdzieś uleciały. Jękniecie Kasi siedzącej z tyłu zmusiły mnie do reakcji. Wcisnęłam sprzęgło, przekręciłam kluczyk, wrzuciłam bieg i wyjechałam z parkingu. Ruszyliśmy warszawska ulica w stronę szpitala. Mimo ze tak dawno nie prowadziłam nie wyszłam z wprawy, przypomniało mi się jak bardzo lubiłam kiedyś jeździć samochodem...
- Nadia... już co 3 minuty... - wyjęczała Kasia
- Już dojeżdżamy! - powiedziałam i wjechałam na parking szpitala. Zaparkowałam pod samym wejściem.
- Nathan, biegnij do środka i poproś kogoś o pomoc, jakiś wózek czy cokolwiek innego, a my wyjdziemy z samochodu - chłopak nawet się nie zastanawiając wybiegł z samochodu, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież on nie mówi po polsku... Miałam nadzieję, że jednak sobie jakoś poradzi. Otworzyłam tylne drzwi samochodu i pomogłam wyjść Kasi z auta. Gdy udało jej się to zrobić była przy nas już pielęgniarka z wózkiem i Nathan stojący obok. Przyjaciółka usiadła na wózku, a Nathan wyjął torbę z bagażnika ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Ruszyliśmy do wejścia szpitala.
- Nadia, dzwoń do Daniela cały czas. I zadzwoń do moich rodziców...  -wyjęczała Kasia
- Dobra, wszystko będzie dobrze, oddychaj.. - dotknęłam jej ramienia
- On musi tu być, mieliśmy rodzić razem... - wyłkała
- Zdąży, będę dzwonić cały czas, obiecuję ci, że zdąży - pocieszałam ją
- Państwo muszą tu już zostać - powiedziała pielęgniarka - My idziemy na porodówkę
- Trzymaj się, Kochanie - powiedziałam jeszcze do przyjaciółki, która na odchodne wysłała mi smutne spojrzenie. Wiedziałam, że było jej źle i bała się samotnego porodu, bo od początku ciąży planowali z Danielem rodzić razem. Potrzebowała jego wsparcia jak nigdy wcześniej. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do chłopaka. Znów nie odebrał, więc wykręciłam numer do mamy Kasi i powiadomiłam ją, że się zaczęło. Potem kolejny raz dzwoniłam do Daniela aż w końcu po chyba milionie połączeń odebrał
- Daniel do cholery! Kasia rodzi! - krzyknęłam zdenerwowana, ale z lekką ulgą
- O cholera, gdzie jesteście?
- W szpitalu, ona już jest na porodówce! Masz mało czasu, ruszaj się!
- Już jadę! - krzyknął spanikowany i się rozłączył. Modliłam się w duchu, żeby był tu jak najszybciej i żeby nic mu się nie stało. Nathan cały czas obejmował mnie ramieniem i głaskał po ręce
- Będzie dobrze, Skarbie - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Wtuliłam się w niego cała roztrzęsiona
- Musi być... Tylko boje się, żeby Daniel zdążył... Wiem, ile dla Kasi znaczył wspólny poród...
- Zdąży, a teraz staraj się uspokoić
- Próbuję, ale to nie takie łatwe... - jęknęłam i wstałam trochę rozchodzić nerwy. Dłuższą chwilę później przyszli rodzice i siostra Kasi witając się z nami
- Urodziła?
- Jeszcze nie... Czekamy na Daniela
- To nie ma go z nią? - przeraziła się mama Kasi
- Jak zaczęła rodzić, to jego akurat nie było w domu. Pojechał odebrać rodziców z lotniska... Nie mogłam się do niego dodzwonić i dopiero kilkanaście minut temu dowiedział się, że jesteśmy już w szpitalu...
- Jezu, ja muszę do niej wejść... - spanikowała
- Nie trzeba, już idzie! - pokazałam na koniec korytarza - Całe szczęście ! - krzyknęłam do niego
- Już jestem - zatrzymał się zasapany, a zaraz za nim jego rodzice
- Wchodź do środka! - powiedziałam i pokazałam mu drzwi. Nie oglądając się na nic wszedł przez nie i zamknął je od drugiej strony. Dopiero teraz tak naprawdę odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że teraz już wszystko będzie dobrze, bo Daniel jest przy Kasi. Usiadłam ciężko na ławce i zdążyłam tylko pomyśleć, że teraz wszystko pójdzie jak powinno, kiedy poczułam silny skurcz w brzuchu. Jęknęłam i skuliłam się łapiąc za niego
- Co się stało? - przestraszył się Nathan i objął mnie ramieniem
- Nath... - spojrzałam na niego spanikowana i poczułam jak odeszły mi wody - Ja rodzę...





Siemaneczko moje Misiaczki! :D

Rozdział 59 i zaczął się poród! Wohooo :D Jesteście tak samo podekscytowane jak ja? :D
Aż jestem ciekawa jak mi to wszystko wyjdzie. Trochę się oczytałam, trochę nasłuchałam, więc możecie być pewne, że będzie to wiarygodne na podstawie tego, co udało mi się dowiedzieć, także pozostaje tylko mi to napisać :) Oby wyszło tak, jak widzę to w mojej nieogarniętej głowie :P

Ten rozdział powstawał tyloma partiami jak chyba jeszcze żaden wcześniej. Wenę miałam najczęsciej wtedy, kiedy nie miałam możliwości pisania. A kiedy zasiadłam przy komputerze w głowie była pustka i natworzyłam tylko kilka zdań. A dzisiaj, jak zwykle po nocy (ktoś jeszcze zdziwiony?) w końcu udało mi się go sklecić w całość ;) Teraz będę miała więcej czasu na pisanie wieczorami, bo po 18 nie wychodzę sama z domu. Ogólnie nie wesoło w moim mieście dla wszystkich kobiet, bo grasuje nam gwałciciel i strach po ciemku iść ulicą... Moją znajomą zaatakował ulicę od mojego domu po godzinie 21! Ale jakimś cudem udało jej się wyszarpać i mu uciekła... Inna dziewczyna nie miała tyle szczęście i z pociętą twarzą, zgwałcona wylądowała w śmietniku... :( Także nie zapuszczajcie się w moje rewiry drogie Panie! 

Tak z innej beczki Kochane moje, cieszę się z Waszej aktywności w postaci komentarzy! :) Dziękuję za tą piękną 19! :* I moje Anonimki wróciły! <3 Liczę na Waszą dalszą frekwencję i widzimy się niedługo z jedną osóbką więcej ^^ Mała Ann nadchodzi! :D Tyle gróźb, próśb, błagań i czego tam jeszcze, że nie mogłabym nie zrobić porodu razem z Nathanem :D Także będzie to na Wasze i moje życzenie ^^

Trzymajcie się cieplutko! :**

Ps. Zaczęła się trasa chłopaków! :D Jak ja żałuję, że mnie nie będzie na żadnym z koncertów :(

Ps.2 Strange ! Jak ja Cię uwielbiam xD Twój komentarz był... epicki xD Jak zresztą wszystkie Twoje, uwielbiam Cię NICPONIU! :d :* I to raczej wujek, a nie szwagier haha :D Można powiedzieć, że ten Nigeryjczyk (chciałam napisać jego imię, ale sorry zapomniałam, bo jest dziwne xD) to taki opowiadaniowy Max :D Hahaha śmiesznie jakby Max był czarniutki xD Dobra, bo już gadam od rzeczy... :P

ŚCISKAM! :**

17 komentarzy:

  1. haha Nathan się chyba załamie! :D
    Dwa porody jednego dnia:)
    ale tak strasznie się cieszę, że Nathan będzie obecny przy porodzie:)
    I mam nadzieję, że dziecko urodzi się zdrowe i śliczne:)
    dobra kończę komentarz, bo zaczyna mi odbijać i mam ochote tańczycXD
    no ale co się dziwić właśnie odsłuchuje wczorajsze nagrania z koncertu! <3
    weny i pisz szybko następny:******

    OdpowiedzUsuń
  2. O JEEEEEEEEEEEZUSIE XD Zaczęło się ! o rany o rany o rany !
    MUAHAHAHAHHAHAHA NATHAN BĘDZIE PRZY PORODZIE NANNANNANANANANA ♥ Boże, już się bałam, że Daniel nie zdąży, ale na szczęście się udało :) Nie mogę sie doczekac nexta !
    Pisz Kochanie moje szybko !
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! Jaki genialny rozdział
    Obie zaczęły rodzić :P
    Oby Nath nie spanikował :D
    Zapowiada się cudowny next
    Znając ciebie nie zapomnę go przez długi czas
    Wgl ostatnio zaczęłam czytać twoje opowiadanie od początku bo tak bardzo je uwielbiam XDD
    Weny Kochana *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha podwojny porod ^^
    Pozniej beda lezec w jednej sali i Daniel z Nathem beda odwiedzac swoje ukochane. No i dzieci!
    Slodkie slodkie slodkie!!!
    Juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu. A wlasnie! Dzieki za postraszenie ludzi! Nie jade do ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  5. fantastyczny rozdział:)
    fajnie że dziewczyny wróciły na jakiś czas do Polski:)
    no mam nadzieję że ta Ariana już się nie pojawi w tym opowiadaniu:D
    ale się cieszę że wszyscy już wiedzą że Natha jest z Nadią i w dodatku że będzie ojcem:D
    zastanawiam się skąd ojciec Nadii wiedział gdzie przylecieć na grób:)
    może niedługo się pogodzą albo chociaż porozmawiają;p
    no i oczywiście mam nadzieję że nie zrobisz nic złego i Marcin się nie dowie że to jego dziecko niech nadal myśli że Nathan jest jego ojcem i się odwali od Nadii raz na zawsze:D
    tak się trochę przestraszyłam że Daniel nie będzie przy narodzinach z Kasią no ale na szczęście zdążył:)
    no i w końcu Nadia zaczęła rodzić ale się cieszę że Natha będzie z nią przy porodzie tylko żeby biedak tam nie zemdlał:D
    już nie mogę się doczekać następnego rozdziału będzie się działo na pewno:D no i w końcu w jakimś opowiadaniu będę czytać poród:)
    weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, jak zwykle.
    Oj, że też teraz Ann chce się urodzić
    Weny i do nn ;*
    mirandaithewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo *-* Ja mam chyba jakąś depresje teraz! skończyć w takim momencie ;c Pisz mi Kochana raz dwa kolejny, bo ja chyba umrę, jak się nie dowiem co i jak! :D Masakra, dwa porody jednego dnia, Nathan biedny musi nieźle być spanikowany, a co dopiero Nadia, która będzie w końcu rodzić małą Ann! Doczekałam się !:D
    Weny i czekam szybko na nexta Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no ten rozdział jest po prostu BOSKI!!!!
    Czytam czytam i na końcówce zaczynam się wyc :P
    No to się teraz będzie działo :D
    NIeźle dwa porody jednego dnia
    Ale cieszę się ze Nathan jest z nią. Tylko niech nie panikuje! xD
    CUDEŃKO!!!!
    Pisz SZYYYBKO kolejny DŁUUUUUGIII rozdział :P
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ouu, to nie ciekawą masz okolice, nie dziwie ci się, że po 18 nie wychodzisz.
    Też żałuje, że mnie nie będzie na żadnym koncercie. Nie ma innego wyjścia, ONI MUSZĄ PRZYJECHAĆ DO NAS ! :D
    Ostro się dzieje w tym szpitalu, dwie dziewczynki w jeden dzień, to prawie jak bliźniaczki :P
    Oby były zdrowe i piękne .
    U Nadii, pewnie duży stres spowodowało spotkanie z ojcem , poród Kasi i dlatego zaczęła rodzić :)
    Ciekawe czy Nathan zwariuje...
    Weeeny !!! :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże co za rozdział !! fantastyczny 2 porody jednego dnia wow Fajnie że Nathan jest z nią <3 boski rozdział na prawdę pisz szybko NEXTA!!
    WENY !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaaaaaaaaaaaaa!! Jaki rozdział!
    Fajnie, że dziewczyny rodzą "razem".
    Jestem strasznie ciekawa co będzie w następnym rozdziale.
    WENY!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahaha chciałabyś żeby Max był czarniutki? xD
    Heloł ma być taki jaki jest ;D
    W ogóle to mam zamiar i chęć napisać dużo rzeczy od rzeczy haha xD
    Logiczne, nie? ^^
    Widziałam tą część ostatnią wooohooo!
    Poród za porodem, dzieci wychodzą korowodem looool XD
    Człowiek nie czuje, że rymuje c'nie? :D
    I Nadia usiadła za kierownicą :D
    Już dawno to wiedziałam hihuhihu :D
    "Dał mi poprowadzić swój samochód, jechałam 60km/h" - pamiętasz Anusiaku zawrotną swoją prędkość? :D
    Anthonego się nie spodziewałam.. Nie powiedziałaś mi, że będzie! Powinnam teraz zrobić focha! Ostatnio w ogóle mi nic nie mówisz.. Przed siostrzyczką tajemnice?!
    Jestem zła ;o zakradnę się pod Twoją uczelnię kiedyś i nawet w dzień nikt Ci nie pomoże. Taka będę! ^_^
    Ale to może kiedyś, bo Ty wiesz, że się nie umiem na Ciebie gniewać, prawda? No to wyjaśnione ;**
    Czyżbym znowu pisała długi i bezsensowny komentarz? :D
    Nie żebym się przejmowała, bo to przecież normalne :d #unastorodzinne ^^
    Pamiętasz nasz hażtak osobisty? :D #twinspowerwanted rządzi <33
    No i co tu by jeszcze..
    A Małpeczko! Co robimy z naszą bitą śmietaneczką? *-*
    No bo wiesz, kwiecień się zbliża i nie zdążymy ;< nie wiem czy nie darujemy sobie tego.. any ideas?
    No bo kurcze miałyśmy być fajne a znowu nam nie wyjdzie.. ajm soł sad nał..
    Dobra kończę już mój monolog!
    Współczuję Ci, bo skoro przeczytałaś, że Ci współczuję to znaczy, że przeczytałaś cały mój genialny (czujesz sarkazm? nie? to dobrze, bo go nie było :D hihuhihu) komentarz ;D
    Chyba, że przeczytałaś tylko końcówkę, albo tylko na nią zerknęłaś, bo chciałaś wiedzieć, czy nadal Cię kocham ^^
    Wtedy to bym się chyba pogniewała na Ciebie..
    I nie kupię Ci tej bitej śmietany już, noł noł noł ^^
    I czekoladki białej też nie będzie!
    Chyba, że mnie przeprosisz i mi sama taką kupisz to wtedy się mogę podzielić ;d ewentualnie :D
    Także nie przeczytasz dzisiaj, że Cię kocham! Chyba, że zanim skończę swój cudowny komentarz jeszcze zmienię zdanie :D
    A to jest bardzo możliwe ^^
    No bo ja mogę gadać, wróć, pisać ile wlezie xd
    Bo do czech to ja mam za darmo ;d powieki xDDD

    Ogarniam się już Ślicznoto Moja i kończę ;******
    Kocham Cię Miłości Ma ♥♥♥
    I mam nadzieję, że brechtałaś się z mojego 'krótkiego' komentarzyka :))
    Babe xxx

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG <3
    Niesamowity rozdział :)
    Nathan będzie przy porodzie Nadii :D
    To taaaaakie słodkie :*
    Jestem ciekawa jak będzie się zachowywał przy tym :P Oby tylko nie zemdlał :^)
    Dwa porody jednego dnia <3
    Tylko trochę szkoda jej ojca, w końcu chciał się z nią pewnie spotkać :(
    Nie mogę doczekać się następnego <3
    Pozdrawiam i weeeeny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. poprawiłaś mi humor tym rozdziałem, cały czas czytając szczerzyłam się do monitora i suszyłam ząbki xD
    i jeszcze ta ostatnia wypowiedź Nadi "Nathan ja rodzę"
    ale mam z tego polewkę hahahahaha a czy to przypadkiem nie jest o jeden miesiąc za wcześnie ?
    pisaj szybko i bądź ostrożna, bo z takimi *piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii* jak ten co łazi po nocy po ulicach to nic nie wiadomo, wypuścili tego Trynkiewicza i strach na ulicę wyjść :)
    trzymaj się dzielnie i twórz <3

    OdpowiedzUsuń
  15. cześć Skarbie ;* !
    hahahahahaha o panie - podwojny porod xD ?
    kurczęęę tyle stresow ze w sumie sie nie dziwie, ze i na Nadie czas - ze tak to ujme xd
    jeeeej az ja sie stresowalam czy Daniel zdazy czy nie... ale zdazyl ! jeah !
    wgl parsknelam jak Daniel jeknal kiedy dopiero zaczal piwo a tu prosz- trzeba w droge ruszyc, a Nathan jako dobry kompan nie pozwolil zeby piwko sie zmarnowalo. a jek ;D !
    przelamala sie nasza dziewczyna !!! wsiadla za kierownice ! jestem z niej taaaaaka dumna ! i przy okazji nie spowodowala wypadku heheszki ;D wiec teraz bedzie juz dobrze, wierze w to !
    i Nath jaki kochany - jak pieknie zalatwil sprawe z "ojcem" Nadii. bohater <3

    bym baaardzo chetnie jeszcze pokomentowala ale musze sie ogarniac i zmykac na dworzec po swojego mena, ktory do mnie na weekendzik wpada, a Ty masz wieczorami siedziec w domu i zakaz na wyjscia bo masz byc cala i zdrowa !!!!!!

    Całuśnikuję Cię Słoneczko Promienne ;***

    <3 !!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Rany! Cieszę się, że w porę tu zajrzałam, bo nie wybaczyłabym sobie tego, że mogłabym ominąć tak fantastyczny rozdział. Oderwałam się trochę od nauki i jestem.
    Miłe oderwanie. Rozdział cudowny. Boże i to "ja rodzę".
    Emocje sięgnęły zenitu.
    Już nie mogę się doczekać następnego.
    Papatki :* i powodzenia przy pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
  17. O żesz kurde!!!
    a tak hejoo małpko ;) uprzedzam ten komentarz będzie dziwny xd ;D

    RANY BOSKIE! CO ZA EMOCJE normalnie jak w Bondzie! Matko to było jak jakiś film sensacyjny z pościgami ,wybuchami itp to śmeisznie brzmi ale serio tak mi sie to czytało ;) oczywiśćie cudo cudo mega!!
    I dodam ,ze uwielbiam gdy ktoś zainteresuje sie tematem jesli o czyms piszę , cieszy mnie że tak dokładnie to opisujesz kochana i bardzo wiarygodnie bo miło sie czyta jak człowiek się tak jak ty dobrze przyłoży do roboty <3

    Hahaha i nieźle zostałam wkręcona bo ja tu sie spodziewałam porodu Nadi a tu bach nagle Kasia! ;D hahah ale potem i tak niezła jazda byłą i koncowe "Ja rodze" !!przebiło wszystko aż czekałam na taki momencik ;) hihi cóż przed terminem ale raczej nic sie nie stanie oj nie tak bardzo no trochę w sumei to no ale oj tam xd
    Apogeum emocji i wrażeń mi zafundowałaś kochana!

    Kończę bo czas mnie goni spadam już i ogółem przepraszam że mnie nie m nigdzie xd
    Do nn byle SZYBKOOOOOOO! ;);** weny Skrzacie!

    Strange (:

    oj i miło że ci się zpodobał mój komentarz poprzedni heh ;D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)