Rozdział 48.
Moja nienarodzona jeszcze córka obudziła się wcześniej niż ja i chyba chciała, żebym o tym wiedziała, bo zaczęła się okropnie kręcić mi w brzuchu, co spowodowało lekki ból i moje przebudzenie. Położyłam rękę na brzuch, gdzie napotkałam dłoń śpiącego obok Nathana. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się na widok jego śpiącej mordki. Poprawiłam się delikatnie, żeby go nie budzić i leżąc na boku oparłam głowę na ręce przyglądając się jak spokojnie wygląda podczas snu. Uczucie jakie mnie teraz owładnęło było tak niesamowite, że miałam ochotę wstać i skakać jak najwyżej potrafię. Byłam szczęśliwa. I pierwszy raz w życiu mogłam powiedzieć, że w pełni. Miałam wszystko, czego pragnęłam. Dziecko, kochającego mężczyznę obok i cudownych przyjaciół, z którymi tworzyliśmy rodzinę.
- Dzień dobry - odezwał się Nathan nie otwierając jeszcze oczu, ale uśmiechając się szeroko
- Dzień dobry - odpowiedziałam z takim samym uśmiechem, po czym nachyliłam się i pocałowałam w policzek
- I właśnie zrobiłaś pierwszy zły ruch - otworzył oczy, a ja spojrzałam na niego nie rozumiejąc co ma na myśli. Podniósł się lekko i przybliżył do mnie całując delikatnie w usta - Tak powinnaś się ze mną od dzisiaj witać - uśmiechnął się i pogłaskał po policzku
- Wybacz, to się więcej nie powtórzy - zaśmiałam się
- Mam nadzieję - odpowiedział mrugając do mnie zaspanym okiem i położył płasko przysuwając do siebie cały czas tuląc. Położyłam głowę na jego ramieniu i patrzyłam cały czas na jego twarz lustrując każdy jej fragment po kolei.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał kierując swój wzrok na mnie
- Zastanawiam się gdzie byłeś, kiedy cię nie było w moim życiu - uśmiechnęłam się
- Czekałem cały czas na ciebie - pocałował mnie w czoło - A teraz już nigdy nie pozwolę ci odejść
- Mam nadzieję - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej - Nathan... Możemy pogadać? - zapytałam po chwili
- Jasne. Tylko mówię ci od razu, że jestem pewien tego, że chcę z tobą być, wychowywać twoje dziecko i być z wami obrzydliwie szczęśliwy - zastrzegł. Spojrzałam znów w jego tęczówki i się uśmiechnęłam
- Na pewno?
- A czy ja wyglądam na niepewnego? - uniósł brew do góry
- No może trochę... - zaśmiałam się - Po prostu nie chcę, żeby...
- Oj daj spokój! - przerwał mi przewracając oczami - Mogę mieć do ciebie jedną jedyną prośbę?
- Co tylko chcesz
- Nigdy więcej mnie nie pytaj czy jestem pewien, dobrze? Kocham cię i jestem przeszczęśliwy mogąc być z tobą. I JESTEM PEWIEN - powiedział dosadnie - że jesteś tą jedyną, z którą pragnę być do końca życia i będę, choćby nie wiem co. Dlatego już się ode mnie nie uwolnisz
- Ale jesteś pewien? - zaśmiałam się, a on wysłał mi piorunujące spojrzenie, żeby po chwili zaśmiać się razem ze mną - Kocham cię, Nathan - powiedziałam po chwili
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i pocałował czule w usta i w tym samym momencie zadzwonił budzik.
- Musimy wstawać na poprawiny - powiedziałam i odsunęłam lekko od niego
- A nie możemy jeszcze trochę poleżeeeeć - przytrzymał mnie mocno tuląc
- Nie, leniuchu - zaśmiałam się - Za to jutro nie wychodzimy z łóżka do co najmniej południa
- Nie wychodzimy z łóżka, mówisz? - pomachał brwiami, za co zdzieliłam go delikatnie po ramieniu ze śmiechem
- Głupek. Chodź - powiedziałam i wyswobodziłam z jego ramion - Ciekawe jak reszta dotarła do domu
- A która godzina jest w ogóle?
- Dziesiąta - uśmiechnęłam się
- To lepiej ich nawet nie budź, bo cię pozabijają - zaśmiał się
- O tym samym pomyślałam - odpowiedziałam i poszłam do swojej łazienki się trochę ogarnąć. Umyłam zęby, ogarnęłam trochę i przebrałam się póki co w dres. Zanim zeszłam na dół pozaglądałam cicho do pokoi czy reszta śpi.
- Czy ty wiesz o tym, że oni jeszcze nie wrócili? - zapytałam Nathana jak byłam już w kuchni i przywitałam się z Brunem, który czekał wiernie przy misce aż ktoś nasypie mu jedzenia.
- Żartujesz? - spojrzał na mnie a ja pokręciłam głową - No to ładnie - zaśmiał się i wrócił do robienia sobie kawy, a mi herbaty. Pogłaskałam jeszcze chwilę psa i w końcu wyjęłam z szafki jego jedzenie i nasypałam mu do miski.
- Co byś chciał zjeść? - zapytałam Nathana otwierając lodówkę
- To ja ciebie pytam. Ty siedzisz, ja robię
- Na pewno - prychnęłam - Co powiesz na jajecznicę?
- Z chęcią ci zrobię - pojawił się obok mnie z szerokim uśmiechem i złapał za dłonie kierując do stołu. - Pani usiądzie - odsunął krzesełko i się ukłonił
- Nathaaaaaaan - jęknęłam i opadłam na mebel - Wiesz, że ja nie lubię bezczynnie siedzieć w kuchni
- Wiem, skarbie - cmoknął mnie w usta i podszedł do lodówki wyjąć jajka.
- To mogę zrobić COKOLWIEK?
- Hmm.... - zamyślił się - Niech ci będzie, że możesz posmarować chleb masłem
- Dziękuję - wyszczerzyłam się i zrobiłam to o czym powiedział. Pół godziny później byliśmy po śniadaniu i każdy poszedł do siebie ubrać się na poprawiny. Najpierw lekko się umalowałam, włosy spięłam w wysokiego kucyka i na koniec założyłam ubranie.
- Nadia? - do pokoju wszedł Nathan kiedy właśnie zakładałam kolczyki. Był w bokserkach i białej bokserce - Jak ja... - przerwał i spojrzał na mnie wyszczerzony - Prześlicznie wyglądasz - podszedł do mnie i złapał w talii
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i pocałowałam w usta - A ty jeszcze nie gotowy? - uniosłam brew do góry
- Oj no bo ja nie wiem jak się ubiera na poprawiny... - jęknął - Znowu garnitur mam przyodziać?
- Daj spokój, po co masz się znów gotować? Ubierz się na luzie, żeby było ci wygodnie - uśmiechnęłam się
- To mogę założyć dres - pomachał brwiami
- Głupek - zaśmiałam się - Chodź - złapałam go za rękę i zaprowadziłam do jego pokoju. Otworzyłam szafę i poszperałam trochę po czym pokazałam wybrane ciuchy
- Będzie ci w tym wygodnie? - zapytałam
- Najwygodniej - pocałował mnie rzucając wybrany przeze mnie strój na łóżko i przygarniając blisko do siebie. Za każdym razem nasz pocałunek był inny, ale zawsze tak samo namiętny i pociągający od czego przez całe moje ciało przechodził impuls zostawiający cudowne dreszcze i ukłucie w okolicach żołądka. Chwile później Nathan przerwał pocałunek kończąc go szerokim uśmiechem.
- Nie wiem kiedy nacieszę się tym, że mogę cię całować
- Czuję, że nie prędko - cmoknęłam go szybko w usta i odsunęłam od niego - Przebieraj się, a ja zadzwonię po taksówkę.
- A nie pojedziemy twoim?
- Skarbie - spojrzałam na niego - Prawie całą noc piłeś i uważasz, że wszystko już z ciebie wyparowało? - uniosłam brew do góry i pokręciłam głową - Poza tym jedziemy na poprawiny, gdzie znów będziesz pił - puściłam mu oczko i nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z pokoju. Wróciłam do siebie, chwyciłam torebkę i telefon wykręcając numer na infolinię. Zeszłam na dół i tam czekałam na mojego chłopaka.
- To jedziemy? - zapytał, kiedy wszedł do salonu
- Jasne - uśmiechnęłam się na jego widok i aż mi dech zaparło. Wstałam i podeszłam do niego. Zdjęłam mu okulary i wpatrzyłam w jego tęczówki - Wiesz, że jesteś strasznie przystojny?
- A no kiedyś, ktoś chyba mi mówił. Szczególnie fanki - wyszczerzył się, a ja wpiłam mu się w usta zarzucając ręce za głowę i przyciągając do siebie. Na namiętną odpowiedź z jego strony nie musiałam długo czekać i po chwili całowaliśmy się z pożądaniem i coraz odważniej. Za odważnie niż byłam gotowa i w końcu odsunęłam się od niego łapiąc powietrze i oddychając ciężko.
- To jedziemy? - zapytałam patrząc na niego nieśmiało
- Daj mi chwilę - opadł na sofę nie spuszczając ze mnie wzroku i założył nogę na nogę, a ja z rozszerzonymi ustami podrapałam się po głowie - Możemy iść - wstał szybko i złapał mnie za rękę - Jesteś niemożliwa - powiedział jeszcze cicho kręcąc głową z niedowierzaniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po wejściu na salę stanęłam jak osłupiała razem z Nathanem. Cała nasza ekipa dalej siedziała przy stole i kontynuowali zabawę.
- Oni tak cały czas? - zapytałam Kasi, która podeszła się przywitać
- No praktycznie tak - zaśmiała się - Pomogli nam trochę już ogarnąć salę jak widzisz - pokazała ręką na pomieszczenie. Faktycznie nie zwróciłam uwagi, że poznikały dekoracje i stoły były inaczej ustawione. - I wrócili do picia. Razem z moim mężem - pokręciła głową
- Ja się dziwię, że oni stoją jeszcze na nogach - odezwał się Nathan trzymając cały czas moją dłoń
- Sporo tańczyli, więc część procentów wypocili - puściła mu oczko - W ogóle wczoraj nie było kiedy, kochani nawet nie wiecie jak się cieszę - uśmiechnęła się szeroko patrząc na nasze splecione dłonie. Też się uśmiechnęłam i spojrzałam na Nathana
- Ja też się cieszę - odpowiedziałam za co dostałam buziaka w czoło od bruneta
- Ślicznie razem wyglądacie - uścisnęła nas
- Dziękujemy - odpowiedzieliśmy zgodnie i ruszyliśmy do reszty.
- No siemanko ! - wyszczerzył się Tom
- Wykorzystaliście wolną chatę? - pomachał brwiami Max
- Jurek, nie każdy jest takim erotomanem jak Ty - spojrzałam na niego prowokująco
- No nie gadaj, że na marne specjalnie nie wróciliśmy do domu?!
- Jakie specjalnie?
- A myślisz, że dlaczego tu zostaliśmy? - odezwała się Iza tak samo wyszczerzona jak reszta
- Was do reszty pogięło?
- Słuchaj, w końcu się zeszliście, to przydałoby się to przypieczętować, więc chcieliśmy wam to ułatwić - wybełkotał Jay
- Wybaczcie, skarby, ale o takich sprawach będę sama decydować, więc skoro nikt was nie prosił, nie trzeba się było trudzić - uśmiechnęłam się i zasiadłam za stole ze śmiejącym się pod nosem Nathanem
- A ciebie co bawi? - spojrzałam na niego
- Nie, nic nic... - uniósł ręce w obronnym geście, a wszyscy razem ze mną wybuchnęli śmiechem. Pomogłam Kasi pozamiatać podłogi i ogarnąć trochę stoły do końca i kiedy właśnie kończyłyśmy schodziła się reszta gości, która miała siłę na poprawiny. W tym pojawił się też Marcin oczywiście ze swoją dziewczyną, która wysłała mi piorunujące spojrzenie, na które jej odpowiedziałam identycznym.
Moja Wantedowa rodzina naprawdę nieźle się trzymała, bo cały czas piła i miała jeszcze siłę na to, żeby trochę potańczyć, więc mieliśmy kolejne małe wesele w mniejszym trochę gronie. Problem jedynie był w tym, że na dworze było strasznie gorąco, a klimatyzacja na sali się trochę popsuła i działał jeden klimatyzator. Po kilku przetańczonych piosenkach z Parkerem postanowiłam wyjść na dwór i stanąć w cieniu pooddychać świeżym powietrzem. Nathan tańczył właśnie z Kels, więc nie zaprzątałam mu głowy i zeszłam na dół, po czym wyszłam z budynku i usiadłam na ławce pod drzewami oddychając głęboko i chłodząc się trochę. Siedziałam sama może z minutę, kiedy zobaczyłam Marcina wychodzącego z sali i idącego w moją stronę. Nie byłam pewna czy zmierza do mnie, czy gdzieś indziej, więc zaczekałam i kiedy upewniłam się, że jego celem jest ta sama ławka, na której siedziałam wstałam i go minęłam.
- Poczekaj - złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałam
- Daj mi spokój - powiedziałam i szłam dalej
- Chciałem pogadać - stanął przede mną i zatarasował mi drogę
- Ja nie mam o czym z tobą rozmawiać, Marcin
- Wiem o dziecku - powiedział, a ja spojrzałam na niego lekko spanikowana
- No chyba widziałeś już wcześniej, że jestem w ciąży? Ameryki nie odkryłeś - odwróciłam wzrok i chciałam go wyminąć, ale znów zatarasował mi sobą drogę
- Ale nie wiedziałem, że jest moje
- Bo nie jest! - krzyknęłam
- Patrycja mi powiedziała
- CO?! - wytrzeszczyłam na niego oczy
- W kłótni, ale powiedziała, że to moje dziecko...
- To nie jest twoje dziecko!
- To czyje?
- MOJE - powiedziałam dosadnie - Tylko i wyłącznie. A ty się odpieprz od niego, ode mnie i mojego życia. Nie istniejesz dla nas, rozumiesz?
- Ale jeśli to jest moje dziecko, to chce mieć z nim kontakt
- To nie będziesz miał - spojrzałam na niego twardo i walczyłam, żeby łzy w moich oczach zniknęły - BO.TO.NIE.JEST.TWOJE.DZIECKO - wysyczałam
- Będę o nie walczył, nie zabierzesz mi go!
- Śmieszny jesteś - prychnęłam - Już jedno masz i lepiej się nim zajmij. A mojego dziecka ojcem nie jesteś
- Jasne, mówisz tak, żeby mnie spławić, ale ja się nie dam tak łatwo
- Jesteś tępy, głuchy czy aż tak głupi, żeby nie zrozumieć jednego prostego zdania? To nie jest twoje dziecko do cholery - brnęłam dalej, żeby dał mi spokój
- To czyje? - spojrzał na mnie prowokująco i wymienialiśmy się chwile spojrzeniami, kiedy usłyszałam głos zza Marcina
- Moje - spojrzałam na Nathana z założonymi rękoma i ostrym wyrazem twarzy. Od razu zrobiło mi się lżej. Minęłam Marcina i podeszłam do Sykes'a przytulając się do niego i rzucając kpiący uśmiech byłemu.
- To w którym jesteś miesiącu? - nie rezygnował
- To chyba nie jest twoja sprawa - odpowiedział za mnie brunet
- Moja, bo nie mam pewności czy to nie jest moje dziecko
- Nie jest. Ja jestem ojcem. Nie musisz się martwić, więc odpieprz się z łaski swojej
- Bo co?
- Bo nie ręczę za siebie - napiął się, a ja ścisnęłam go mocniej, żeby się uspokoił.
- Nathan...- szepnęłam prosząco, żeby nie robił niczego głupiego, a on skierował swój wzrok na mnie i pocałował w czoło
- Spokojnie - odszepnął
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Marcin i odszedł w kierunku budynku, a ja odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się mocniej w Nathana i zaczęłam cicho płakać
- Już spokojnie, nie płacz skarbie - przytulił mnie i głaskał po włosach
- Dziękuję... - spojrzałam na niego - Dziękuję...
- Nie ma za co - uśmiechnął się słodko i otarł łzy z policzków po czym pocałował czule w usta. - Jestem z tobą i będę o was walczył - dodał po chwili
- Kocham cię - uśmiechnęłam się delikatnie
- Ja ciebie też - odpowiedział i zamknął znów na chwilę w ramionach. Po kilku minutach wróciliśmy znów na salę.
No hej Skarbeczki <3
Dzisiejszy rozdział krótszy od poprzedniego, bo chyba pobiłam wszelkie rekordy długości, więc czas pododawać trochę krótszych :D
Cieszę sie, że poprzedni jednak przypadł Wam do gustu <3
Dodam, że 'czajniczek' ściągnięty z lipcowego ślubu mojej przyjaciółki ;))
Jak tam święta? Zadowolone z prezentów? ;) Mimo, że nie lubię świąt, to muszę przyznać, że te nie były takie złe :D Tym bardziej, że dostałam wyproszony prezent ^^
Przed nami jeszcze Sylwester i nowy rok! Dlatego życzę Wam, aby ten rok był lepszy od pechowej 13, żebyście zrealizowały wszystkie cele, które sobie postawicie i samych szczęśliwych i cudownych chwil! :) No i oczywiście udanej zabawy Sylestrowej! :) :***
Buziakuję i do zobaczenia w nowym roku! :)
ŚCISKAM! :**
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał kierując swój wzrok na mnie
- Zastanawiam się gdzie byłeś, kiedy cię nie było w moim życiu - uśmiechnęłam się
- Czekałem cały czas na ciebie - pocałował mnie w czoło - A teraz już nigdy nie pozwolę ci odejść
- Mam nadzieję - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej - Nathan... Możemy pogadać? - zapytałam po chwili
- Jasne. Tylko mówię ci od razu, że jestem pewien tego, że chcę z tobą być, wychowywać twoje dziecko i być z wami obrzydliwie szczęśliwy - zastrzegł. Spojrzałam znów w jego tęczówki i się uśmiechnęłam
- Na pewno?
- A czy ja wyglądam na niepewnego? - uniósł brew do góry
- No może trochę... - zaśmiałam się - Po prostu nie chcę, żeby...
- Oj daj spokój! - przerwał mi przewracając oczami - Mogę mieć do ciebie jedną jedyną prośbę?
- Co tylko chcesz
- Nigdy więcej mnie nie pytaj czy jestem pewien, dobrze? Kocham cię i jestem przeszczęśliwy mogąc być z tobą. I JESTEM PEWIEN - powiedział dosadnie - że jesteś tą jedyną, z którą pragnę być do końca życia i będę, choćby nie wiem co. Dlatego już się ode mnie nie uwolnisz
- Ale jesteś pewien? - zaśmiałam się, a on wysłał mi piorunujące spojrzenie, żeby po chwili zaśmiać się razem ze mną - Kocham cię, Nathan - powiedziałam po chwili
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i pocałował czule w usta i w tym samym momencie zadzwonił budzik.
- Musimy wstawać na poprawiny - powiedziałam i odsunęłam lekko od niego
- A nie możemy jeszcze trochę poleżeeeeć - przytrzymał mnie mocno tuląc
- Nie, leniuchu - zaśmiałam się - Za to jutro nie wychodzimy z łóżka do co najmniej południa
- Nie wychodzimy z łóżka, mówisz? - pomachał brwiami, za co zdzieliłam go delikatnie po ramieniu ze śmiechem
- Głupek. Chodź - powiedziałam i wyswobodziłam z jego ramion - Ciekawe jak reszta dotarła do domu
- A która godzina jest w ogóle?
- Dziesiąta - uśmiechnęłam się
- To lepiej ich nawet nie budź, bo cię pozabijają - zaśmiał się
- O tym samym pomyślałam - odpowiedziałam i poszłam do swojej łazienki się trochę ogarnąć. Umyłam zęby, ogarnęłam trochę i przebrałam się póki co w dres. Zanim zeszłam na dół pozaglądałam cicho do pokoi czy reszta śpi.
- Czy ty wiesz o tym, że oni jeszcze nie wrócili? - zapytałam Nathana jak byłam już w kuchni i przywitałam się z Brunem, który czekał wiernie przy misce aż ktoś nasypie mu jedzenia.
- Żartujesz? - spojrzał na mnie a ja pokręciłam głową - No to ładnie - zaśmiał się i wrócił do robienia sobie kawy, a mi herbaty. Pogłaskałam jeszcze chwilę psa i w końcu wyjęłam z szafki jego jedzenie i nasypałam mu do miski.
- Co byś chciał zjeść? - zapytałam Nathana otwierając lodówkę
- To ja ciebie pytam. Ty siedzisz, ja robię
- Na pewno - prychnęłam - Co powiesz na jajecznicę?
- Z chęcią ci zrobię - pojawił się obok mnie z szerokim uśmiechem i złapał za dłonie kierując do stołu. - Pani usiądzie - odsunął krzesełko i się ukłonił
- Nathaaaaaaan - jęknęłam i opadłam na mebel - Wiesz, że ja nie lubię bezczynnie siedzieć w kuchni
- Wiem, skarbie - cmoknął mnie w usta i podszedł do lodówki wyjąć jajka.
- To mogę zrobić COKOLWIEK?
- Hmm.... - zamyślił się - Niech ci będzie, że możesz posmarować chleb masłem
- Dziękuję - wyszczerzyłam się i zrobiłam to o czym powiedział. Pół godziny później byliśmy po śniadaniu i każdy poszedł do siebie ubrać się na poprawiny. Najpierw lekko się umalowałam, włosy spięłam w wysokiego kucyka i na koniec założyłam ubranie.
- Nadia? - do pokoju wszedł Nathan kiedy właśnie zakładałam kolczyki. Był w bokserkach i białej bokserce - Jak ja... - przerwał i spojrzał na mnie wyszczerzony - Prześlicznie wyglądasz - podszedł do mnie i złapał w talii
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i pocałowałam w usta - A ty jeszcze nie gotowy? - uniosłam brew do góry
- Oj no bo ja nie wiem jak się ubiera na poprawiny... - jęknął - Znowu garnitur mam przyodziać?
- Daj spokój, po co masz się znów gotować? Ubierz się na luzie, żeby było ci wygodnie - uśmiechnęłam się
- To mogę założyć dres - pomachał brwiami
- Głupek - zaśmiałam się - Chodź - złapałam go za rękę i zaprowadziłam do jego pokoju. Otworzyłam szafę i poszperałam trochę po czym pokazałam wybrane ciuchy
- Będzie ci w tym wygodnie? - zapytałam
- Najwygodniej - pocałował mnie rzucając wybrany przeze mnie strój na łóżko i przygarniając blisko do siebie. Za każdym razem nasz pocałunek był inny, ale zawsze tak samo namiętny i pociągający od czego przez całe moje ciało przechodził impuls zostawiający cudowne dreszcze i ukłucie w okolicach żołądka. Chwile później Nathan przerwał pocałunek kończąc go szerokim uśmiechem.
- Nie wiem kiedy nacieszę się tym, że mogę cię całować
- Czuję, że nie prędko - cmoknęłam go szybko w usta i odsunęłam od niego - Przebieraj się, a ja zadzwonię po taksówkę.
- A nie pojedziemy twoim?
- Skarbie - spojrzałam na niego - Prawie całą noc piłeś i uważasz, że wszystko już z ciebie wyparowało? - uniosłam brew do góry i pokręciłam głową - Poza tym jedziemy na poprawiny, gdzie znów będziesz pił - puściłam mu oczko i nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z pokoju. Wróciłam do siebie, chwyciłam torebkę i telefon wykręcając numer na infolinię. Zeszłam na dół i tam czekałam na mojego chłopaka.
- To jedziemy? - zapytał, kiedy wszedł do salonu
- Jasne - uśmiechnęłam się na jego widok i aż mi dech zaparło. Wstałam i podeszłam do niego. Zdjęłam mu okulary i wpatrzyłam w jego tęczówki - Wiesz, że jesteś strasznie przystojny?
- A no kiedyś, ktoś chyba mi mówił. Szczególnie fanki - wyszczerzył się, a ja wpiłam mu się w usta zarzucając ręce za głowę i przyciągając do siebie. Na namiętną odpowiedź z jego strony nie musiałam długo czekać i po chwili całowaliśmy się z pożądaniem i coraz odważniej. Za odważnie niż byłam gotowa i w końcu odsunęłam się od niego łapiąc powietrze i oddychając ciężko.
- To jedziemy? - zapytałam patrząc na niego nieśmiało
- Daj mi chwilę - opadł na sofę nie spuszczając ze mnie wzroku i założył nogę na nogę, a ja z rozszerzonymi ustami podrapałam się po głowie - Możemy iść - wstał szybko i złapał mnie za rękę - Jesteś niemożliwa - powiedział jeszcze cicho kręcąc głową z niedowierzaniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po wejściu na salę stanęłam jak osłupiała razem z Nathanem. Cała nasza ekipa dalej siedziała przy stole i kontynuowali zabawę.
- Oni tak cały czas? - zapytałam Kasi, która podeszła się przywitać
- No praktycznie tak - zaśmiała się - Pomogli nam trochę już ogarnąć salę jak widzisz - pokazała ręką na pomieszczenie. Faktycznie nie zwróciłam uwagi, że poznikały dekoracje i stoły były inaczej ustawione. - I wrócili do picia. Razem z moim mężem - pokręciła głową
- Ja się dziwię, że oni stoją jeszcze na nogach - odezwał się Nathan trzymając cały czas moją dłoń
- Sporo tańczyli, więc część procentów wypocili - puściła mu oczko - W ogóle wczoraj nie było kiedy, kochani nawet nie wiecie jak się cieszę - uśmiechnęła się szeroko patrząc na nasze splecione dłonie. Też się uśmiechnęłam i spojrzałam na Nathana
- Ja też się cieszę - odpowiedziałam za co dostałam buziaka w czoło od bruneta
- Ślicznie razem wyglądacie - uścisnęła nas
- Dziękujemy - odpowiedzieliśmy zgodnie i ruszyliśmy do reszty.
- No siemanko ! - wyszczerzył się Tom
- Wykorzystaliście wolną chatę? - pomachał brwiami Max
- Jurek, nie każdy jest takim erotomanem jak Ty - spojrzałam na niego prowokująco
- No nie gadaj, że na marne specjalnie nie wróciliśmy do domu?!
- Jakie specjalnie?
- A myślisz, że dlaczego tu zostaliśmy? - odezwała się Iza tak samo wyszczerzona jak reszta
- Was do reszty pogięło?
- Słuchaj, w końcu się zeszliście, to przydałoby się to przypieczętować, więc chcieliśmy wam to ułatwić - wybełkotał Jay
- Wybaczcie, skarby, ale o takich sprawach będę sama decydować, więc skoro nikt was nie prosił, nie trzeba się było trudzić - uśmiechnęłam się i zasiadłam za stole ze śmiejącym się pod nosem Nathanem
- A ciebie co bawi? - spojrzałam na niego
- Nie, nic nic... - uniósł ręce w obronnym geście, a wszyscy razem ze mną wybuchnęli śmiechem. Pomogłam Kasi pozamiatać podłogi i ogarnąć trochę stoły do końca i kiedy właśnie kończyłyśmy schodziła się reszta gości, która miała siłę na poprawiny. W tym pojawił się też Marcin oczywiście ze swoją dziewczyną, która wysłała mi piorunujące spojrzenie, na które jej odpowiedziałam identycznym.
Moja Wantedowa rodzina naprawdę nieźle się trzymała, bo cały czas piła i miała jeszcze siłę na to, żeby trochę potańczyć, więc mieliśmy kolejne małe wesele w mniejszym trochę gronie. Problem jedynie był w tym, że na dworze było strasznie gorąco, a klimatyzacja na sali się trochę popsuła i działał jeden klimatyzator. Po kilku przetańczonych piosenkach z Parkerem postanowiłam wyjść na dwór i stanąć w cieniu pooddychać świeżym powietrzem. Nathan tańczył właśnie z Kels, więc nie zaprzątałam mu głowy i zeszłam na dół, po czym wyszłam z budynku i usiadłam na ławce pod drzewami oddychając głęboko i chłodząc się trochę. Siedziałam sama może z minutę, kiedy zobaczyłam Marcina wychodzącego z sali i idącego w moją stronę. Nie byłam pewna czy zmierza do mnie, czy gdzieś indziej, więc zaczekałam i kiedy upewniłam się, że jego celem jest ta sama ławka, na której siedziałam wstałam i go minęłam.
- Poczekaj - złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałam
- Daj mi spokój - powiedziałam i szłam dalej
- Chciałem pogadać - stanął przede mną i zatarasował mi drogę
- Ja nie mam o czym z tobą rozmawiać, Marcin
- Wiem o dziecku - powiedział, a ja spojrzałam na niego lekko spanikowana
- No chyba widziałeś już wcześniej, że jestem w ciąży? Ameryki nie odkryłeś - odwróciłam wzrok i chciałam go wyminąć, ale znów zatarasował mi sobą drogę
- Ale nie wiedziałem, że jest moje
- Bo nie jest! - krzyknęłam
- Patrycja mi powiedziała
- CO?! - wytrzeszczyłam na niego oczy
- W kłótni, ale powiedziała, że to moje dziecko...
- To nie jest twoje dziecko!
- To czyje?
- MOJE - powiedziałam dosadnie - Tylko i wyłącznie. A ty się odpieprz od niego, ode mnie i mojego życia. Nie istniejesz dla nas, rozumiesz?
- Ale jeśli to jest moje dziecko, to chce mieć z nim kontakt
- To nie będziesz miał - spojrzałam na niego twardo i walczyłam, żeby łzy w moich oczach zniknęły - BO.TO.NIE.JEST.TWOJE.DZIECKO - wysyczałam
- Będę o nie walczył, nie zabierzesz mi go!
- Śmieszny jesteś - prychnęłam - Już jedno masz i lepiej się nim zajmij. A mojego dziecka ojcem nie jesteś
- Jasne, mówisz tak, żeby mnie spławić, ale ja się nie dam tak łatwo
- Jesteś tępy, głuchy czy aż tak głupi, żeby nie zrozumieć jednego prostego zdania? To nie jest twoje dziecko do cholery - brnęłam dalej, żeby dał mi spokój
- To czyje? - spojrzał na mnie prowokująco i wymienialiśmy się chwile spojrzeniami, kiedy usłyszałam głos zza Marcina
- Moje - spojrzałam na Nathana z założonymi rękoma i ostrym wyrazem twarzy. Od razu zrobiło mi się lżej. Minęłam Marcina i podeszłam do Sykes'a przytulając się do niego i rzucając kpiący uśmiech byłemu.
- To w którym jesteś miesiącu? - nie rezygnował
- To chyba nie jest twoja sprawa - odpowiedział za mnie brunet
- Moja, bo nie mam pewności czy to nie jest moje dziecko
- Nie jest. Ja jestem ojcem. Nie musisz się martwić, więc odpieprz się z łaski swojej
- Bo co?
- Bo nie ręczę za siebie - napiął się, a ja ścisnęłam go mocniej, żeby się uspokoił.
- Nathan...- szepnęłam prosząco, żeby nie robił niczego głupiego, a on skierował swój wzrok na mnie i pocałował w czoło
- Spokojnie - odszepnął
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Marcin i odszedł w kierunku budynku, a ja odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się mocniej w Nathana i zaczęłam cicho płakać
- Już spokojnie, nie płacz skarbie - przytulił mnie i głaskał po włosach
- Dziękuję... - spojrzałam na niego - Dziękuję...
- Nie ma za co - uśmiechnął się słodko i otarł łzy z policzków po czym pocałował czule w usta. - Jestem z tobą i będę o was walczył - dodał po chwili
- Kocham cię - uśmiechnęłam się delikatnie
- Ja ciebie też - odpowiedział i zamknął znów na chwilę w ramionach. Po kilku minutach wróciliśmy znów na salę.
No hej Skarbeczki <3
Dzisiejszy rozdział krótszy od poprzedniego, bo chyba pobiłam wszelkie rekordy długości, więc czas pododawać trochę krótszych :D
Cieszę sie, że poprzedni jednak przypadł Wam do gustu <3
Dodam, że 'czajniczek' ściągnięty z lipcowego ślubu mojej przyjaciółki ;))
Jak tam święta? Zadowolone z prezentów? ;) Mimo, że nie lubię świąt, to muszę przyznać, że te nie były takie złe :D Tym bardziej, że dostałam wyproszony prezent ^^
Przed nami jeszcze Sylwester i nowy rok! Dlatego życzę Wam, aby ten rok był lepszy od pechowej 13, żebyście zrealizowały wszystkie cele, które sobie postawicie i samych szczęśliwych i cudownych chwil! :) No i oczywiście udanej zabawy Sylestrowej! :) :***
Buziakuję i do zobaczenia w nowym roku! :)
ŚCISKAM! :**