poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 48.


Moja nienarodzona jeszcze córka obudziła się wcześniej niż ja i chyba chciała, żebym o tym wiedziała, bo zaczęła się okropnie kręcić mi w brzuchu, co spowodowało lekki ból i moje przebudzenie. Położyłam rękę na brzuch, gdzie napotkałam dłoń śpiącego obok Nathana. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się na widok jego śpiącej mordki. Poprawiłam się delikatnie, żeby go nie budzić i leżąc na boku oparłam głowę na ręce przyglądając się jak spokojnie wygląda podczas snu. Uczucie jakie mnie teraz owładnęło było tak niesamowite, że miałam ochotę wstać i skakać jak najwyżej potrafię. Byłam szczęśliwa. I pierwszy raz w życiu mogłam powiedzieć, że w pełni. Miałam wszystko, czego pragnęłam. Dziecko, kochającego mężczyznę obok i cudownych przyjaciół, z którymi tworzyliśmy rodzinę. 
- Dzień dobry - odezwał się Nathan nie otwierając jeszcze oczu, ale uśmiechając się szeroko
- Dzień dobry - odpowiedziałam z takim samym uśmiechem, po czym nachyliłam się i pocałowałam w policzek
- I właśnie zrobiłaś pierwszy zły ruch - otworzył oczy, a ja spojrzałam na niego nie rozumiejąc co ma na myśli. Podniósł się lekko i przybliżył do mnie całując delikatnie w usta - Tak powinnaś się ze mną od dzisiaj witać - uśmiechnął się i pogłaskał po policzku
- Wybacz, to się więcej nie powtórzy - zaśmiałam się
- Mam nadzieję - odpowiedział mrugając do mnie zaspanym okiem i położył płasko przysuwając do siebie cały czas tuląc. Położyłam głowę na jego ramieniu i patrzyłam cały czas na jego twarz lustrując każdy jej fragment po kolei.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytał kierując swój wzrok na mnie
- Zastanawiam się gdzie byłeś, kiedy cię nie było w moim życiu - uśmiechnęłam się
- Czekałem cały czas na ciebie - pocałował mnie w czoło - A teraz już nigdy nie pozwolę ci odejść
- Mam nadzieję - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej - Nathan... Możemy pogadać? - zapytałam po chwili
- Jasne. Tylko mówię ci od razu, że jestem pewien tego, że chcę z tobą być, wychowywać twoje dziecko i być z wami obrzydliwie szczęśliwy - zastrzegł. Spojrzałam znów w jego tęczówki i się uśmiechnęłam
- Na pewno?
- A czy ja wyglądam na niepewnego? - uniósł brew do góry
- No może trochę... - zaśmiałam się - Po prostu nie chcę, żeby...
- Oj daj spokój! - przerwał mi przewracając oczami - Mogę mieć do ciebie jedną jedyną prośbę?
- Co tylko chcesz
- Nigdy więcej mnie nie pytaj czy jestem pewien, dobrze? Kocham cię i jestem przeszczęśliwy mogąc być z tobą. I JESTEM PEWIEN - powiedział dosadnie - że jesteś tą jedyną, z którą pragnę być do końca życia i będę, choćby nie wiem co. Dlatego już się ode mnie nie uwolnisz
- Ale jesteś pewien? - zaśmiałam się, a on wysłał mi piorunujące spojrzenie, żeby po chwili zaśmiać się razem ze mną - Kocham cię, Nathan - powiedziałam po chwili
- Ja ciebie też - uśmiechnął się i pocałował czule w usta i w tym samym momencie zadzwonił budzik.
- Musimy wstawać na poprawiny - powiedziałam i odsunęłam lekko od niego
- A nie możemy jeszcze trochę poleżeeeeć - przytrzymał mnie mocno tuląc
- Nie, leniuchu - zaśmiałam się - Za to jutro nie wychodzimy z łóżka do co najmniej południa
- Nie wychodzimy z łóżka, mówisz? - pomachał brwiami, za co zdzieliłam go delikatnie po ramieniu ze śmiechem
- Głupek. Chodź - powiedziałam i wyswobodziłam z jego ramion - Ciekawe jak reszta dotarła do domu
- A która godzina jest w ogóle?
- Dziesiąta - uśmiechnęłam się
- To lepiej ich nawet nie budź, bo cię pozabijają - zaśmiał się
- O tym samym pomyślałam - odpowiedziałam i poszłam do swojej łazienki się trochę ogarnąć. Umyłam zęby, ogarnęłam trochę i przebrałam się póki co w dres. Zanim zeszłam na dół pozaglądałam cicho do pokoi czy reszta śpi.
- Czy ty wiesz o tym, że oni jeszcze nie wrócili? - zapytałam Nathana jak byłam już w kuchni i przywitałam się z Brunem, który czekał wiernie przy misce aż ktoś nasypie mu jedzenia.
- Żartujesz? - spojrzał na mnie a ja pokręciłam głową - No to ładnie - zaśmiał się i wrócił do robienia sobie kawy, a mi herbaty. Pogłaskałam jeszcze chwilę psa i w końcu wyjęłam z szafki jego jedzenie i nasypałam mu do miski.
- Co byś chciał zjeść? - zapytałam Nathana otwierając lodówkę
- To ja ciebie pytam. Ty siedzisz, ja robię
- Na pewno - prychnęłam - Co powiesz na jajecznicę?
- Z chęcią ci zrobię - pojawił się obok mnie z szerokim uśmiechem i złapał za dłonie kierując do stołu. - Pani usiądzie - odsunął krzesełko i się ukłonił
- Nathaaaaaaan - jęknęłam i opadłam na mebel - Wiesz, że ja nie lubię bezczynnie siedzieć w kuchni
- Wiem, skarbie - cmoknął mnie w usta i podszedł do lodówki wyjąć jajka.
- To mogę zrobić COKOLWIEK?
- Hmm.... - zamyślił się - Niech ci będzie, że możesz posmarować chleb masłem
- Dziękuję - wyszczerzyłam się i zrobiłam to o czym powiedział. Pół godziny później byliśmy po śniadaniu i każdy poszedł do siebie ubrać się na poprawiny. Najpierw lekko się umalowałam, włosy spięłam w wysokiego kucyka i na koniec założyłam ubranie.
- Nadia? - do pokoju wszedł Nathan kiedy właśnie zakładałam kolczyki. Był w bokserkach i białej bokserce - Jak ja... - przerwał i spojrzał na mnie wyszczerzony - Prześlicznie wyglądasz - podszedł do mnie i złapał w talii
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i pocałowałam w usta - A ty jeszcze nie gotowy? - uniosłam brew do góry
- Oj no bo ja nie wiem jak się ubiera na poprawiny... - jęknął - Znowu garnitur mam przyodziać?
- Daj spokój, po co masz się znów gotować? Ubierz się na luzie, żeby było ci wygodnie - uśmiechnęłam się
- To mogę założyć dres - pomachał brwiami
- Głupek - zaśmiałam się - Chodź - złapałam go za rękę i zaprowadziłam do jego pokoju. Otworzyłam szafę i poszperałam trochę po czym pokazałam wybrane ciuchy
- Będzie ci w tym wygodnie? - zapytałam
- Najwygodniej - pocałował mnie rzucając wybrany przeze mnie strój na łóżko i przygarniając blisko do siebie. Za każdym razem nasz pocałunek był inny, ale zawsze tak samo namiętny i pociągający od czego przez całe moje ciało przechodził impuls zostawiający cudowne dreszcze i ukłucie w okolicach żołądka. Chwile później Nathan przerwał pocałunek kończąc go szerokim uśmiechem.
- Nie wiem kiedy nacieszę się tym, że mogę cię całować
- Czuję, że nie prędko - cmoknęłam go szybko w usta i odsunęłam od niego - Przebieraj się, a ja zadzwonię po taksówkę.
- A nie pojedziemy twoim?
- Skarbie - spojrzałam na niego - Prawie całą noc piłeś i uważasz, że wszystko już z ciebie wyparowało? - uniosłam brew do góry i pokręciłam głową - Poza tym jedziemy na poprawiny, gdzie znów będziesz pił - puściłam mu oczko i nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z pokoju. Wróciłam do siebie, chwyciłam torebkę i telefon wykręcając numer na infolinię. Zeszłam na dół i tam czekałam na mojego chłopaka.
- To jedziemy? - zapytał, kiedy wszedł do salonu
- Jasne - uśmiechnęłam się na jego widok i aż mi dech zaparło. Wstałam i podeszłam do niego. Zdjęłam mu okulary i wpatrzyłam w jego tęczówki - Wiesz, że jesteś strasznie przystojny?
- A no kiedyś, ktoś chyba mi mówił. Szczególnie fanki - wyszczerzył się, a ja wpiłam mu się w usta zarzucając ręce za głowę i przyciągając do siebie. Na namiętną odpowiedź z jego strony nie musiałam długo czekać i po chwili całowaliśmy się z pożądaniem i coraz odważniej. Za odważnie niż byłam gotowa i w końcu odsunęłam się od niego łapiąc powietrze i oddychając ciężko.
- To jedziemy? - zapytałam patrząc na niego nieśmiało
- Daj mi chwilę - opadł na sofę nie spuszczając ze mnie wzroku i założył nogę na nogę, a ja z rozszerzonymi ustami podrapałam się po głowie - Możemy iść - wstał szybko i złapał mnie za rękę - Jesteś niemożliwa - powiedział jeszcze cicho kręcąc głową z niedowierzaniem, a ja wybuchnęłam śmiechem.

Po wejściu na salę stanęłam jak osłupiała razem z Nathanem. Cała nasza ekipa dalej siedziała przy stole i kontynuowali zabawę.
- Oni tak cały czas? - zapytałam Kasi, która podeszła się przywitać
- No praktycznie tak - zaśmiała się - Pomogli nam trochę już ogarnąć salę jak widzisz - pokazała ręką na pomieszczenie. Faktycznie nie zwróciłam uwagi, że poznikały dekoracje i stoły były inaczej ustawione. - I wrócili do picia. Razem z moim mężem - pokręciła głową
- Ja się dziwię, że oni stoją jeszcze na nogach - odezwał się Nathan trzymając cały czas moją dłoń
- Sporo tańczyli, więc część procentów wypocili - puściła mu oczko - W ogóle wczoraj nie było kiedy, kochani nawet nie wiecie jak się cieszę - uśmiechnęła się szeroko patrząc na nasze splecione dłonie. Też się uśmiechnęłam i spojrzałam na Nathana
- Ja też się cieszę - odpowiedziałam za co dostałam buziaka w czoło od bruneta
- Ślicznie razem wyglądacie - uścisnęła nas
- Dziękujemy - odpowiedzieliśmy zgodnie i ruszyliśmy do reszty.
- No siemanko ! - wyszczerzył się Tom
- Wykorzystaliście wolną chatę? - pomachał brwiami Max
- Jurek, nie każdy jest takim erotomanem jak Ty - spojrzałam na niego prowokująco
- No nie gadaj, że na marne specjalnie nie wróciliśmy do domu?!
- Jakie specjalnie?
- A myślisz, że dlaczego tu zostaliśmy? - odezwała się Iza tak samo wyszczerzona jak reszta
- Was do reszty pogięło?
- Słuchaj, w końcu się zeszliście, to przydałoby się to przypieczętować, więc chcieliśmy wam to ułatwić - wybełkotał Jay
- Wybaczcie, skarby, ale o takich sprawach będę sama decydować, więc skoro nikt was nie prosił, nie trzeba się było trudzić - uśmiechnęłam się i zasiadłam za stole ze śmiejącym się pod nosem Nathanem
- A ciebie co bawi? - spojrzałam na niego
- Nie, nic nic... - uniósł ręce w obronnym geście, a wszyscy razem ze mną wybuchnęli śmiechem. Pomogłam Kasi pozamiatać podłogi i ogarnąć trochę stoły do końca i kiedy właśnie kończyłyśmy schodziła się reszta gości, która miała siłę na poprawiny. W tym pojawił się też Marcin oczywiście ze swoją dziewczyną, która wysłała mi piorunujące spojrzenie, na które jej odpowiedziałam identycznym.
Moja Wantedowa rodzina naprawdę nieźle się trzymała, bo cały czas piła i miała jeszcze siłę na to, żeby trochę potańczyć, więc mieliśmy kolejne małe wesele w mniejszym trochę gronie. Problem jedynie był w tym, że na dworze było strasznie gorąco, a klimatyzacja na sali się trochę popsuła i działał jeden klimatyzator. Po kilku przetańczonych piosenkach z Parkerem postanowiłam wyjść na dwór i stanąć w cieniu pooddychać świeżym powietrzem. Nathan tańczył właśnie z Kels, więc nie zaprzątałam mu głowy i zeszłam na dół, po czym wyszłam z budynku i usiadłam na ławce pod drzewami oddychając głęboko i chłodząc się trochę. Siedziałam sama może z minutę, kiedy zobaczyłam Marcina wychodzącego z sali i idącego w moją stronę. Nie byłam pewna czy zmierza do mnie, czy gdzieś indziej, więc zaczekałam i kiedy upewniłam się, że jego celem jest ta sama ławka, na której siedziałam wstałam i go minęłam.
- Poczekaj - złapał mnie za rękę, którą od razu wyrwałam
- Daj mi spokój - powiedziałam i szłam dalej
- Chciałem pogadać - stanął przede mną i zatarasował mi drogę
- Ja nie mam o czym z tobą rozmawiać, Marcin
- Wiem o dziecku - powiedział, a ja spojrzałam na niego lekko spanikowana
- No chyba widziałeś już wcześniej, że jestem w ciąży? Ameryki nie odkryłeś - odwróciłam wzrok i chciałam go wyminąć, ale znów zatarasował mi sobą drogę
- Ale nie wiedziałem, że jest moje
- Bo nie jest! - krzyknęłam
- Patrycja mi powiedziała
- CO?! - wytrzeszczyłam na niego oczy
- W kłótni, ale powiedziała, że to moje dziecko...
- To nie jest twoje dziecko!
- To czyje?
- MOJE - powiedziałam dosadnie - Tylko i wyłącznie. A ty się odpieprz od niego, ode mnie i mojego życia. Nie istniejesz dla nas, rozumiesz?
- Ale jeśli to jest moje dziecko, to chce mieć z nim kontakt
- To nie będziesz miał - spojrzałam na niego twardo i walczyłam, żeby łzy w moich oczach zniknęły - BO.TO.NIE.JEST.TWOJE.DZIECKO - wysyczałam
- Będę o nie walczył, nie zabierzesz mi go!
- Śmieszny jesteś - prychnęłam - Już jedno masz i lepiej się nim zajmij. A mojego dziecka ojcem nie jesteś
- Jasne, mówisz tak, żeby mnie spławić, ale ja się nie dam tak łatwo
- Jesteś tępy, głuchy czy aż tak głupi, żeby nie zrozumieć jednego prostego zdania? To nie jest twoje dziecko do cholery - brnęłam dalej, żeby dał mi spokój
- To czyje? - spojrzał na mnie prowokująco i wymienialiśmy się chwile spojrzeniami, kiedy usłyszałam głos zza Marcina
- Moje - spojrzałam na Nathana z założonymi rękoma i ostrym wyrazem twarzy. Od razu zrobiło mi się lżej. Minęłam Marcina i podeszłam do Sykes'a przytulając się do niego i rzucając kpiący uśmiech byłemu.
- To w którym jesteś miesiącu? - nie rezygnował
- To chyba nie jest twoja sprawa - odpowiedział za mnie brunet
- Moja, bo nie mam pewności czy to nie jest moje dziecko
- Nie jest. Ja jestem ojcem. Nie musisz się martwić, więc odpieprz się z łaski swojej
- Bo co?
- Bo nie ręczę za siebie - napiął się, a ja ścisnęłam go mocniej, żeby się uspokoił.
- Nathan...- szepnęłam prosząco, żeby nie robił niczego głupiego, a on skierował swój wzrok na mnie i pocałował w czoło
- Spokojnie - odszepnął
- Jeszcze zobaczymy - powiedział Marcin i odszedł w kierunku budynku, a ja odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się mocniej w Nathana i zaczęłam cicho płakać
- Już spokojnie, nie płacz skarbie - przytulił mnie i głaskał po włosach
- Dziękuję... - spojrzałam na niego - Dziękuję...
- Nie ma za co - uśmiechnął się słodko i otarł łzy z policzków po czym pocałował czule w usta. - Jestem z tobą i będę o was walczył - dodał po chwili
- Kocham cię - uśmiechnęłam się delikatnie
- Ja ciebie też - odpowiedział i zamknął znów na chwilę w ramionach. Po kilku minutach wróciliśmy znów na salę.








No hej Skarbeczki <3
Dzisiejszy rozdział krótszy od poprzedniego, bo chyba pobiłam wszelkie rekordy długości, więc czas pododawać trochę krótszych :D
Cieszę sie, że poprzedni jednak przypadł Wam do gustu <3
Dodam, że 'czajniczek' ściągnięty z lipcowego ślubu mojej przyjaciółki ;))
Jak tam święta? Zadowolone z prezentów? ;) Mimo, że nie lubię świąt, to muszę przyznać, że te nie były takie złe :D Tym bardziej, że dostałam wyproszony prezent ^^


Przed nami jeszcze Sylwester i nowy rok! Dlatego życzę Wam, aby ten rok był lepszy od pechowej 13, żebyście zrealizowały wszystkie cele, które sobie postawicie i samych szczęśliwych i cudownych chwil! :) No i oczywiście udanej zabawy Sylestrowej! :) :***
Buziakuję i do zobaczenia w nowym roku! :)

ŚCISKAM! :**

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 47.



- Dobra, powiedz mi teraz czy wszystko mamy ogarnięte? - zapytałam Kasi dwa dni przed ślubem, kiedy robiłam jej paznokcie
- Fryzjer w sobotę o 10, sale ustrajamy jutro. Mama z tatą ustrajają Kościół... Sukienkę mam... Dzwoniłam do kucharek, powiedziały, że wszystko mają. Jutro Dj i orkiestra ma przywieźć swój sprzęt... Jezu nie wiem czy coś jeszcze
- A dekoracje na sale macie już na sali?
- Tak...
- No dobra, to pomyślmy co jeszcze... Masz niebieską podwiązkę, masz pożyczoną biżuterię, nowe rajstopy i stare wsuwki do włosów... Więc wydaje mi się, że wszystko najważniejsze jest. Najgorzej będzie jutro i w sobotę rano
- Nie pocieszasz mnie
- Oj, nie ruszaj się, bo wyjdzie krzywo! - zaśmiałam się - Będzie dobrze 
- Mam nadzieję, bo już zaczynam się denerwować
- Mogę się tylko domyślać - uśmiechnęłam się - Zostały dwa dni i będzie po wszystkim. Zostanie zabawa - puściłam jej oczko. Godzinę później podziwiałyśmy jej paznokcie.
- Skromnie i delikatnie jak chciałaś
- Są piękne, dziękuję - ucieszyła się i dostałam buziaka w policzek - Dobra, będziemy się zbierać, żeby wyspać się porządnie przed jutrzejszym ustrajaniem sali... - wstała i patrząc na paznokcie wyszła z pokoju. Zeszłyśmy do salonu, gdzie chłopcy grali na konsoli
- Kochanie, jedziemy - powiedziała do Daniela
- Już zrobione? - wstał i podszedł do Kasi - Nooo piękne, piękne - zaśmiał się i ją pocałował
- Pokaaaaż - dziewczyny ustawiły się wokół niej i podziwiały. Chwile później pożegnałyśmy się z parą młodą, a ja poszłam zrobić sobie herbaty. Z kubkiem w ręku wróciłam do pokoju pomyśleć jak paznokcie pomalować sobie. Dobrałam sobie kolory i dodatki, kiedy do pokoju wparowała damska część znajdująca się w domu
- Niee... - powiedziałam przeczuwając co się kroi
- Taaaak! - wyszczerzyła się Iza i zasiadła na przeciwko mnie przy moim stoliku do robienia paznokci. Położyła rękę na poduszce - Twórz 
- I że niby Wam wszystkim... - nie skończyłam tylko spojrzałam po dziewczynach, które energicznie machały głowami - To już sobie poszłam wcześniej spać... - mruknęłam pod nosem i wzięłam się do roboty. Grubo po 12 Nareesha, Kels, Iza i Sylwia miały to, co chciały. Mimo zmęczenia zrobiłam paznokcie jeszcze sobie i była prawie 3, kiedy położyłam się w końcu spać.

Obudziłam się o 10, razem z resztą zjedliśmy szybkie śniadanie i pojechaliśmy na sale, żeby pomóc ją dekorować. Nikomu nie pozwoliłam się opieprzać i dowodziłam nimi razem z Kasią, bo w większości nie mogłyśmy zrobić za wiele ze względu na nasze ciąże. Jakies kilka godzin pozniej podeszlam do przyjaciolki, ktora usiadla i obserwowala wszystkich jak pracuja.
- Co tam, mamuska? - usmiechnelam sie do niej a ona zrobila to samo
- Padam. W ogole w nocy spac nie moglam - ziewnela leniwie
- To smigaj do domu, a my tu wszystko dokonczymy
- No co ty, nie moge was tak samych z tym zostawic
- Kochanie, powiedzmy sobie szczerze, za duzo nie pomozesz, ja zreszta tez. Zostawisz mi swoje instrukcje i ja wszystkiego dopilnuje a ty lec odpoczywaj przed jutrem, bo czeka cie ciezki dzien
- Na pewno? - spojrzala na mnie
- Jasne - objelam ja - Zbieraj Daniela i jedzcie do domu
- Jestes cudowna - przytulila mnie
- Wiem, wiem - mrugnelam i poszlam troche porzadzic. Wieczorem kiedy wrocilismy do domu zmeczona szybko wzielam kapiel i polozylam sie od razu spac, bo rano czekala mnie wczesna pobudka i prawie cala doba na nogach.

Zerwalam sie z lozka po 8 i biegiem zjadlam szybkie sniadanie, przyszykowalam sobie sukienke, buty i inne drobiazgi, zeby moc szybko sie ubrac po powrocie od fryzjera. 9.40 podjechal po mnie Daniel z Kasia i pojechalismy do salonu, w ktorym mieli zrobic mnie i panne mloda na bostwo.
- Jak tam? - zapytalam w samochodzie - Stres jest?
- Masakryczny - powiedziala Kasia patrzac przed siebie
- A u mnie jakos nie - odezwal sie Daniel - Jedynie co to mam obawy, czy moja narzeczona nie ucieknie sprzed oltarza - usmiechnal sie czule do mojej przyjaciolki i zlapal jej dlon
- Oj wiesz, ze nie uciekne - zasmiala sie lekko
- Bedziecie mieli cudowny slub - usmiechnelam sie i dodalam jej otuchy sciskajac za ramie
- Mam nadzieje - odpowiedziala z lekko uniesionymi kacikami ust. Dojechalismy do Marzeny - naszej znajomej fryzjerki, ktora czekala juz na nas ze swoja asystentka. Zeby bylo szybciej, Kasią zajeła sie Marzena, a mna Edyta. Wysluchaly cierpliwie naszych pragnien i sugestii co do naszych fryzur i zaczely dzialac. Zajelo im to tylko 2 godziny, a efekt byl piorunujacy. Bylam bardzo zadowolona z mojej fryzury, a moja panna mloda wygladala po prostu bosko. Po zaplaceniu i podziekowaniu pojechalysmy najpierw do mnie, gdzie wzielam przygotowane wczesniej rzeczy do ubrania.
- A ty gdzie? - zlapal mnie w korytarzu Nathan
- No przeciez jade do Kasi przyszykować ją, a potem siebie i jeszcze blogoslawienstwo. Spotkamy sie przed Kosciolem - usmiechnelam sie do niego i minelam zeby zejsc na dol - A! - odwrocilam sie gwaltownie i brunet wyladowal na mnie, bo szedl tuz za mna, po czym usmiechnal sie slodko
- Tez chcialem wlasnie powiedziec, ze sie nie przywitalismy - polozyl mi rece na biodrach przyciagajac lekko do siebie i musnal delikatnie moje usta
- Wlasciwie - odsunelam sie od niego z usmiechem - Chcialam cie poprosic, zebys powiedzial Izie, ze macie byc przed Kosciolem pol godziny przed rozpoczeciem. Ona wie, gdzie co i jak. - puscilam mu oczko i zaczelam schodzic po schodach. - Ale przywitanie bylo bardzo mile! - krzyknelam jeszcze ze smiechem i wyszlam z domu kierujac sie do zaparkowanego samochodu.
- Co tak dlugo? - zapytala Kasia
- A bo Nathana po drodze spotkalam
- Mhhmmmm... - powiedziala wymownie smiejac sie pod nosem - Rozumiem, rozumiem
- Spadaj - zasmialam sie tylko - Lepiej mi powiedz czy nie zmienilas zdania co do makijazu
- Nie, probny, ktory mi zrobilas byl cudny - mrugnela do mnie
- Ciesze sie
- Tort! Dzwoniles do Jarka czy odebral? - krzyknela nagle
- Jej... teraz juz wiem co bedzie po slubie... - mruknal ze smiechem
- Oj, Miiis - tez zachichotala - Serio pytam
- Kochanie, ktos musi tu miec glowe na karku. I moze faktycznie jestes szyja, ktora ta glowa kreci, ale to ja tu jestem od myslenia i pamietania o wszystkim - wyslal jej buziaka
- Zawsze wiedzialam, ze jestes cudowny - zasmiala sie i poglaskala po glowie.

Kolejne dwie godziny pozniej i Kasia i ja bylysmy juz umalowane i ubrane.
- Wygladasz przecudownie! - usmiechnelam sie do niej - Najpiekniejsza panna mloda jaka w zyciu widzialam. Daniel padnie jak Cie zobaczy zaraz
- Dziekuje - usmiechnela sie promiennie i widac bylo, ze tez jest zadowolona z efektu koncowego.
- W tej sukni wygladasz tak bosko i niewinnie, ze jeszcze mozna byloby pomyslec, ze taka niewinna jestes - zasmialam sie i ja przytulilam - Naprawde uroczo wygladasz - obejrzalam ja znow od gory do dolu
- Przeciez ja jestem niewinna - zasmiala sie
- A dzieci z nieba spadaja, co? - spojrzalam wymownie na jej brzuch
- Oj tam oj tam - machnela rekami - Ale musze Ci powiedziec, ze moja swiadkowa wygląda tak samo cudnie jak ja - mrugnela
- O nie, nie, nie Kochana. Dzisiaj Ty blyszczysz, a ja jestem tylko tlem. Ty wygladasz cudnie, a ja tylko dobrze - zasmialam sie
- Wcale nie !
- mhm, taaa. Gotowa? - trzeba isc na blogoslawienstwo
- Chyba tak - westchnela, a usmiech nie schodzil jej z twarzy. Otworzylam drzwi i zeszlam pierwsza po schodach na dol, gdzie czekal Pan mlody z rodzicami obojga i ze swoim swiadkiem.
- No to czas podziwiac Panne mloda! - usmiechnelam sie i uslyszelismy stukot obcasow na drewnianych schodkach. Kiedy stanela juz na dole, mama Kasi miala lzy w oczach i patrzyla czule na swoja corke, ktora naprawde wygladala cudownie. Daniel patrzyl na Nia jak zahipnotyzowany i chyba nie potrafil z wrazenia wykrzesic nawet slowa. Podszedl do niej, chwycil jej dlon i przylozyl do ust.
- Wygladasz przeslicznie - powiedzial patrzac jej prosto w oczy - Jestem ogromnym szczesciarzem
- A ja szczesciara - wyszeptala. Wygladali tak slodko, ze zal bylo przerywac ich czule komplementy wzgledem siebie.
- Chyba jestem bardziej zdenerwowani niz oni - powiedzial do mnie cicho tata Kasi - Oddaje innemu mezczyznie pierwsza corke - usmiechnal sie lekko nie spuszczajac wzroku z dwojga zakochanych
- Ale nie byle jakiego - powiedzialam - Wiec nie musi sie pan martwic
- No wlasnie wiem, ze nie byle jakiego. Dlatego sie stresuje - spojrzalam na niego zdezorientowana
- Bo przez to jest wazniejszy ode mnie - puscil mi oczko i sie usmiechnal, na co odpowiedzialam tym samym. To bylo urocze i zazdroscilam Kasi, ze w tak waznym dniu jej tata moze jej towarzyszyc. Ja jak kiedys bede wychodzic za maz, nie bede miala przy sobie zadnego z rodzicow...

Po blogoslawienstwie ze swiadkiem i przyszlymi malzonkami wsiedlismi do samochodu zeby w koncu pojechac do Kosciola.
- Macie dowody? - zapytal Daniel
- Tak - odpowiedzielismy zgodnie i ruszylismy z piskiem opon.
- Spokojnie, mamy czas - zasmialam sie
- Nie moglem sie powstrzymac - wyszczerzyl sie do mnie w lusterku. Bylismy 15 minut przed czasem, bo Ksiedza jeszcze nie bylo w Kancelarii zeby podpisac dokumenty. Ale za to mielismy czas zeby sie odstresowac. Punkt 16.30 Ksiadz przybyl w codziennym ubraniu z koloratka przy szyi i zaprosil nas do srodka. Podpisalismy wszystko, co trzeba, ustalilismy male szczegoly i znow bylismy pod Kosciolem, gdzie zbierali sie juz goscie. Przybyli rowniez wszyscy moi  domownicy, ktorzy zachwycali sie widokiem Panny mlodej.

Kiedy wszyscy goscie weszli juz do srodka my, czyli para mloda, swiadkowie i mala siostrzyczka Kasi czekalismy przed Kosciolem na ksiedza, ktory po nas przyjdzie. 
- Slicznie wygladasz - powiedzialam po raz kolejny mojej przyjaciolce
- Dziekuje - promiennie sie usmiechnela - Ale sie stresuje...
- Wszystko bedzie cudownie, Skarbie - Daniel mocniej scisnal ja za reke 
- Martwie sie, zebym nie urodzila, bo brzuch mi sie juz sporo opuscil... Ale oby msze przetrwac
- Bedzie dobrze, kochanie. Nic sie nie martw - staralam sie ja uspokoic
- Najwyzej bedziesz szybciej mowila przysiege malzenska jak ci wody odejda, zeby jak najszybciej pojechac do szpitala a ja bede mial pewnosc, ze w ostatniej chwili sie nie rozmyslisz i nie uciekniesz sprzed oltarza - powiedzial Daniel i wszyscy sie zasmialismy. Probowal odstresowac swoja przyszla zone i idealnie mu to wychodzilo. Widzielismy juz ksiedza idacego w nasza strone. Podeszlam do malej Klary
- Pamietasz, co masz robic skarbie? - ukleknelam przed nia i sie usmiechnelam
- Tak. Mam isc za ksiedzem a potem dac ci obraczki. I pojsc do mamy
- Brawo, sloneczko. 
- Denerwuje sie... - powiedziala slodko
- Nie ma czym, bo nikt lepiej by tego nie zrobil jak ty, wiesz? Jestem z ciebie dumna, ze masz tak odpowiedzialne zadanie. Bez ciebie Kasia nie moglaby byc zona Daniela wiesz?
- Dlaczego? - spojrzala na mnie swoimi blekitnymi oczkami
- Bo kto by wtedy zaniosl im obraczki do oltarza? - usmiechnelam sie
- No nikt...
- No wlasnie, a bez obraczek nie daliby rady
- Masz racje - usmiechnela sie - A teraz idz na swoje miejsce bo ksiadz idzie - odwrocila sie i stanela przodem do oltarza sciskajac mocno poduszke z obraczkami. Usmiechnelam sie szeroko na jej powazne podejscie do swojego zadania. Poglaskalam ja jeszcze po glowie, usmiechnelam sie do Kasi i stanelam za nia czekajac az ksiadz do nas dojdzie.
- Mozemy zaczynac? - usmiechnal sie do Kasi i Daniela. Oni spojrzeli na siebie i razem pokiwali glowami na tak. Duchowny ruszyl srodkiem kosciola, za nim mala usmiechnieta czterolatka. Para mloda szla wolnym krokiem tuz za nia i ja z drugim swiadkiem na koncu. Towarzyszyl nam marsz weselny, a ja staralam sie nie patrzec dookola zeby tylko nie ujrzec osoby, ktora moglaby podnieść moje nerwy, czyli Marcina. Moj wzrok skupil sie na drugiej lawce po prawej stronie kosciola. Stalo tam 5 przystojniakow, a w szczegolnosci ten jeden, ktory nie spuszczal ze mnie wzroku i ktorego widok w garniturze zabranial mi oddychac. Od jego usmiechu rozlala sie fala goracego ciepla wyplywajacego prosto z mojego serca.
Po dojsciu do oltarza podeszlam do Klary, ktora dumna z siebie, ale i zestresowana oddala mi poduszke z obraczkami po czym poleciala z szerokim usmiechem do swojej mamy. Przekazalam  ja Ksiedzu i stanelam za Kasia przy swoim krzeselku. Duchowny wyglosil swoja mowe, ktora ze wzgledu na niektorych gosci byla tlumaczona na jezyk angielski przez drugiego Ksiedza.
- Wiadomo jak to jest na poczatkach. Czule wyznawanie milosci, slodkie okreslenia jak misiaczku, koteczku, czajniczku... - usmiechnal sie pod nosem a po Kosciele rozlegl sie cichy smiech - A potem juz nie zawsze jest tak uroczo jak bylo wczesniej. I nie ma czajniczkow, sa imiona, czasem i gorsze okreslenia. Jednakze Wam moi drodzy - spojrzal na Kasie i Daniela - zycze aby cale zycie szlo w ciaglej milosci i zgodnosci jak przykazal nam Stworca. Powstanmy zatem do przysiegi malzenskiej - powiedzial wciaz usmiechniety do wszystkich zebranych. Przewaznie podczas tych kilku wypowiedzianych zdan, para mloda jest albo zestresowana i się jąka, mowi automatycznie w stresie, badz placze wzruszona. Jednakze Kasia z Danielem pokazali swoj caly temperament i... smiali sie! Ksiadz wykazal cala mase cierpliwosci i dobrego humoru, kiedy niektore kwestie musialy byc powtarzane drugi raz.
- Cale szczescie dobrnelismy do konca - zasmial sie - Moze Pan pocalowac panne mloda - powiedzial i Daniel czule ucalowal swoja juz od tej pory zone. Udalismy sie na bok podpisac dokumenty i 20 minuy pozniej Para mloda zostala obsypana ryzem po wyjsciu z Kosciola. Stanelismy z boku zeby nie tarasowac wejscia i my jako swiadkowie pierwsi skladalismy im zyczenia.
- Kochani - spojrzalam na nich szeroko usmiechnietych, juz odstresowanych i szczesliwych - Macie juz wszystko tak naprawde, bo macie siebie i Malutka w drodze, wiec pozostaje mi zyczyc Wam wiecznego czajniczkowania - przytoczylam slowa Ksiedza - Samych szczesliwych chwil, zeby te zle Was omijaly szerokim lukiem. Wymarzonej piatki malych dzieciaczkow, wiecznego usmiechu i na najblizsza chwile szczesliwego rozwiazania - usmiechnelam sie i wreczylam im koperte, w ktorej byly bilety na dwutygodniowy wyjazd do Hiszpanii, zeby mogli odpoczac. Koperta zaraz znow ze smiechem zostala zwrocona w moje rece gdyz jakos swiadkowie my zajmowalismy sie prezentami kiedy Kasia z Danielem zbierala zyczenia od gosci. Kiedy zblizyla sie dobrze znana gromadka usmiechnelam sie szeroko.
- No czeeeeeesc - wyszczerzyl sie Parker - Przeslicznie wygladasz! - zwrocil sie do Kasi
- Jestem zazdrosna, ale musze mu przyznac racje - zasmiala sie Kels - wygladasz cudownie
- Oj dziekuje
- Czuje sie niedowartosciowany - zazartowal Daniel
- Wiesz juz po ptakach, ale niezly z ciebie przystojniak - puscila mu oczko blondynka
- Kelsey! - zbulwersowal sie ze smiechem Tom. Pozniej wyglosili swoje zyczenia a na moje rece zostal przekazany prezent - robot domowy, ktory sam sprzata. Nastepni w kolejce byli Siva z Nareesha, ktorzy rowniez nieoszczedzili slodkich slow i dali pakunek, w ktorym byly spacjalnie dla Kasi zaprojektowane buty przez Mulatke.
- No coz, zeby nie byc banalnym zycze Wam by Wasze dzieci daly Wam niezle popalic - wyszczerzyl sie Jay
- Dzieki Jay, to bardzo... mile - zasmiala sie Kasia
- A nie ma za co, drobiazg - tez zachichotal - A tak na serio, to swietnie do siebie pasujecie i obyscie byli juz zawsze tak szczesliwi jak w tej chwili - usmiechnal sie i ich ucalowal - A to dla ciebie - zwrocil sie do mnie i przekazal koperte
- O dzieki Loczek - zasmialam sie z jego "zartu".
- Kochanaaa... - rozczulila sie Iza - Slicznie wygladasz
- Dziekuje - usmiechnela sie
- Kochani moi, razem z tym tutaj obok - pokazala na Maxa - zyczymy Wam duzo milosci, duzo szczescia, spelnienia marzen i jeszcze wiecej odpoczynku przed narodzniem malenstwa
- I duzo seksu - szepnal wyszczerzony George
- Max - Iza ze smiechem klepnela go w ramie
- No co? Dzieci sie same nie zrobia!
- Dziekujemy bardzo - odpowiedzial ze smiechem Daniel i odebral kolejny podarunek, ktorym byla konsola do gier. Wyglada to bardziej jak prezent tylko dla Pana mlodego, ale ciezko byloby mi powiedziec, kto bardziej lubi marnowac przy tym godziny - on czy ona. Przy kolejnej osobie, ktora stojac w garniuturze kilka metrow ode mnie spowodowala, ze moje wnetrznosci podskoczyly do gardla usmiechnelam sie tak szeroko na ile pozwolily mi moje policzki. Puscil mi oczko z tak samo uniesionymi kacikami ust jak moje po czym zwrocil sie do Kasi i Daniela.
- Czego tu Wam zyczyc jak juz wszystko macie. Milosc jest, szczescie jest, dzieciatko w drodze...Pozostaje tylko zebyscie trwali w tej milosci do konca zycia i wspierali sie zawsze w trudnych sytuacjach. I wszystkiego co najlepsze - dodal na koniec i ucalowal ich po czym patrzac na mnie ucieszonym wzrokiem wreczyl prezent, ktorym była lustrzanka. Znow puscil mi oczko i odszedl na bok do reszty. Chwile pozniej kiedy zauwazylam w malejacej juz kolejce Marcina skorzystalam z chwili kiedy goscie sie zmieniali i nachylilam sie do Kasi
- Pojde powoli znosic prezenty do samochodu. Jarek da sobie rade - spojrzalam jeszcze na nia wymownie, zeby zrozumiala
- Jasne, dzieki kochana - usmiechnela sie dodajac mi otuchy i jak najszybciej, zeby sie z nim minac zabralam kilka bukietow kwiatow i zanioslam do samochodu. Odczekalam chwile i wrocilam majac nadzieje, ze jego juz nie bedzie przy Nowozencach. Cale szczescie juz odeszli, wiec zamienilam sie ze swiadkiem i to on nosil prezenty a ja je odbierlam od reszty gosci, ktora czekala jeszcze na swoja kolej zlozenia zyczen.

Godzine pozniej bylismy juz na sali i wznosilismy pierwszy toast za Mloda Pare. Nie obylo sie bez gromkich braw oraz slynnego na polskich weselach okrzyku "gorzko". Plan byl taki, ze najpierw zasiadamy do stolu na pierwszy cieply posilek, wszyscy pelnoletni wypijaja wspolnie pierwsza kolejke wodki, a potem mlodzi podchodza do pierwszego tanca, po ktorym zaczyna sie zabawa na parkiecie. Po toaście podeszłam do fortepianu, a obok mnie z mikrofonem pojawił się Nathan.
- Pięknie zagrasz, ćwiczyliśmy to codziennie - dodał mi otuchy z uśmiechem
- Mam nadzieję, że się nie pomylę - odetchnęłam głęboko i dałam znak wodzirejowi, że jestem gotowa.
- Drodzy Państwo zapraszam na parkiet na pierwszy taniec młodej pary! - powiedział i wszyscy ustawili się na parkiecie dookoła Kasi i Daniela, którzy stali w środku. Ułożyłam palce na klawiszach i po uśmiechnięciu się do Nathana zaczęłam grać pierwsze nuty piosenki. Po chwili brunet zaczął śpiewać pierwsze słowa. Za każdym razem, kiedy go słyszałam dostawałam dreszczy, które dawały mi natchnienie do grania. Moje palce bez zastanowienia odnajdywały klawisze, więc przymknęłam oczy wsłuchując się w głos Nathana. Poczułam jak przysiadł się obok, więc otworzyłam oczy i spojrzałam na niego mającego mikrofon przy ustach. Uśmiechnęłam się do niego i zwróciłam wzrok na klawisze. Po ostatnich nutach, ludzie zaczęli bić brawo dla pary młodej, a my z brunetem do nich dołączyliśmy. Dj zapuścił muzykę i wszyscy zaczęli tańczyć. Zostałam porwana przez Daniela i wirowałam z nim na parkiecie.
- Jak tam? - uśmiechnęłam się do niego - Po stresie?
- W końcu! - przewrócił oczami i mną zakręcił - Jestem szczęśliwy! - powiedział wyszczerzony
- Cieszę się - odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem i dalej tańczyłam. Po piosence zostałam odbita przez Tom'a i z nim wirowałam wygłupiając się. Jakieś kilkanaście minut później zeszłam z parkietu, żeby odpocząć. To samo zrobiła Kasia. Usiadłyśmy przy stole obok siebie.
- Jak tam? - zadałam jej to samo pytanie, co wcześniej jej mężowi
- Dobrze - uśmiechnęła się - W końcu po stresie i w ogóle - napiła się soku - Jestem szczęśliwa!
- To samo powiedział mi Daniel - zaśmiałam się
- Mój mąż? - pomachała brwiami
- Dokładnie, będę się musiała przyzwyczaić do tego określenia - puściłam jej oczko i sama napiłam się wody.
- No heeeej - podeszła do nas Dagmara - Jak tam świeżo upieczona żoneczko?
- Świetnie - uśmiechnęła się
- A gdzie twój narzeczony? - zapytałam - Chciałabym go w końcu poznać!
- Przy stole gada z Łysym - pokazała w tamtą stronę
- Nieeeezły! - spojrzałam na nią machając brwiami
- I mój! - wyszczerzyła się
- Jak się czujesz? - podeszła do nas mama Kasi
- Dobrze - odpowiedziała
- Chodź, to was poznam - powiedziała do mnie Daga i poszłyśmy do stołu, gdzie siedziała.
- Już jestem - zwróciła się do ciemnego blondyna - To jest właśnie Nadia, o której ci mówiłam - spojrzała na mnie - A to jest mój Patryk
- Miło mi cię poznać - podałam mu dłoń i się uśmiechnęłam. Odpowiedział mi tym samym
- Mi ciebie również - powiedział - Daga dużo mi o tobie mówiła
- Ja też co nieco o tobie słyszałam - zaśmiałam się
- Nadia! - usłyszałam za sobą i się odwróciłam
- Ewka! Boże od liceum cię nie widziałam! - przytuliłam ją - Co tam u ciebie?
- Szmat czasu. Dobrze, studiuje zaocznie, pracuję w sklepie obuwniczym - uśmiechnęła się - A ty jak tam?
- A ja w lutym do Londynu wyjechałam
- Coś słyszałam... Do ciotki, tak?
- Dokładnie - uśmiechnęłam się
- I jak ci się tam żyje?
- Dobrze, mieszkam ze świetnymi ludźmi i naprawdę tam odżyłam
- No właśnie widzę - spojrzała na mój brzuch, a ja mimowolnie się za niego złapałam - Który miesiąc?
- Szósty
- To miesiąc później niż Kasia rodzisz, na kiedy masz termin?
- I to dokładny miesiąc, bo termin mam 20 października, a Kaśka 20 września
- Żeście się zgrały - zaśmiała się - Z jego tatusiem tu jesteś? - zapytała z uśmiechem.
- Marcin jest ojcem - powiedziałam wcześniej niż pomyślałam
- Ale wy już chyba nie jesteście razem?
- No nie
- O kurcze... Radzisz sobie? - zapytała z troską
- Pewnie - powiedziałam i wymusiłam uśmiech. Obok pojawił się Nathan i złapał mnie za rękę ciągnąc na parkiet - Pogadamy jeszcze! - powiedziałam do Ewy i poszłam za brunetem. - Uratowałeś mnie - powiedziałam do niego
- Przed czym?
- Koleżanka pytała o ojca mojego dziecka - odpowiedziałam wpadając w wir tańca - Wypsnęło mi się, że Marcin nim jest i nie chciałam o tym gadać, więc idealnie wyczułeś moment - uśmiechnęłam się do niego
- W ogóle jestem idealny - pomachał brwiami
- O doprawdy? - zaśmiałam się - Ten kto ci tak powiedział, brutalnie cię oszukał
- Serio? - zapytał, a ja pokiwałam głową - To muszę mu dopieprzyć - zaśmiał się
- Nath, samemu sobie dopieprzysz? - spojrzałam na niego z uniesioną brwią
- Przejrzałaś mnie - puścił mi oczko
- Nie pierwszy raz - zaśmiałam się. Przetańczyliśmy kilka piosenek i zaczął się jeden z konkursów prowadzonych przez wodzireja. Potrzebował 5 par, więc chwyciłam Nathana za rękę i pociągnęłam na środek.
- No to mamy pierwszą parę, brakuje nam 4! - krzyknął i obok nas pojawiła się para rodzeństwa w wieku około 12 lat. Następnie przyszła Ewa ze swoim partnerem i Daga z Patrykiem. Brakowało jednej pary, więc podbiegłam szybko do Kels i Tom'a i zaciągnęłam ich na parkiet.
- Nie chcieliśmy robić wam konkurencji, ale skoro sama tego chcesz... - wyszczerzył się Parker
- Przegracie! - zaśmiałam się
- No dobra, więc mamy pięć par. Każdy z mężczyzn w parze zapina marynarkę na wszystkie guziki. Zabawa polega na tym, że tańczycie do muzyki, a kiedy ta przestanie grać partnerki odpinają marynarki partnera, odwracają na lewą stronę, zakładają na pana z powrotem, zapinają i zaczynają znów tańczyć. Ostatnia para odpada. Macie chwilę na przemyślenie taktyki i zaczynamy! - powiedział, a ja przetłumaczyłam wszystko Nathanowi i Tomsey.
- Słuchaj, złapiesz końcówki rękawów i będziesz cały czas trzymał. Ja ściągnę z ciebie marynarkę i będzie od razu na lewej stronie. A potem się ją zapnie.
- Będziesz mnie rozbieraaaaać? - pomachał brwiami, a ja wybuchnęłam śmiechem
- Skup się! - powiedziałam
- Gotowi? - zapytał wodzirej, a wszyscy pokiwali głowami - To zaczynamy! - poleciała muzyka, a Nathan chwycił mnie za dłonie i zaczęliśmy tańczyć. Kiedy muzyka ucichła szybko zdjęłam marynarkę z bruneta, a że trzymał za rękawy tak jak zaleciłam od razu była na lewej stronie. Pomogłam mu szybko ją założyć i zapięłam, co nie było już tak łatwe i znów zaczęliśmy tańczyć.
- Ha, byliśmy najszybsi! - powiedziałam
- Nie mogło być inaczej - zaśmiał się. Po chwili dołączyli do nas Daga z Patrykiem, Ewa ze swoim partnerem i... dwunastolatkowie. Tym samym przegrał Tom z Kels
- No nie wierze! Parker jak mogliście przegrać z dziećmi - zaczął się nabijać Nathan
- Oj bo ja mam dziwne guziki... - bronił się i zszedł z parkietu, a w nas wywołało to jeszcze większy śmiech
- No to kolejna runda! - powiedział prowadzący. Wszyscy przekręcili ponownie marynarki na właściwą stronę i zabawa zaczęła się od początku. Tym razem odpadli najmłodsi uczestnicy. Potem Daga z Patrykiem i zostaliśmy my z Ewą i chłopakiem, który był z nią w parze.
- Dobra, teraz się spieszymy i wygrywamy - wyszczerzył się Sykes
- Nie ma innej opcji! - odpowiedziałam też uśmiechnięta i zaczęliśmy tańczyć. Postaraliśmy się i udało nam się wygrać!
- No to mamy zwycięzców! Brawa dla wygranych! - powiedział wodzirej i rozległy się oklaski, a Para młoda wręczyła nam nagrodę, czyli oczywiście butelkę wódki. Goście zaczęli znów wywijać na parkiecie, a my z Nathanem zgodnie podeszliśmy do Tom'a i Kels.
- Jak tam? - zaśmiał się brunet
- Wal się - odpowiedział Parker
- Oj Tooommy, my tu pokojowo z nagrodą pocieszenia dla ciebie - wyszczerzyłam się i postawiłam przed nim butelkę
- Ooo serio? - uśmiechnął się szeroko, a my pokiwaliśmy głowami
- A to dziękuję!
- A to proszę - zaśmiałam się i zasiadłam na wolnym miejscu obok. Nathan zrobił to samo i zabawiliśmy trochę w tym miejscu, pijąc dwie kolejki alkoholu. Pamiętali chyba dobrze o ostatniej popijawie i pili bardzo mało, żeby szybko się nie upić. Ja oczywiście tylko patrzyłam i sączyłam sok. Później poszliśmy potańczyć i z parkietu nie udało mi się zejść przez bitą godzinę, bo tańczyłam z każdym członkiem The Wanted kilka razy, a nawet załapałam się ponownie na Pana Młodego. W końcu od nich uciekłam i usiadłam na swoim miejscu wypijając szklankę soku na raz i wachlując się dłońmi, żeby chociaż trochę się ochłodzić. Dosiadła się do mnie Kasia.
- O matko, padam - zaśmiała się i zrobiła to samo, co ja przed chwilą
- Łączę się w bólu razem z tobą! Ale jest rewelacyjnie! Wszyscy się świetnie bawią
- Widzę właśnie i cieszę się przeogromnie. Dziękuję ci za wszystko! - przytuliła mnie
- Nie ma za co! Od czegoś masz tą świadkową, nie?
- Najlepszą pod słońcem! - uśmiechnęła się. Posiedziałyśmy chwilę i doszła do nas Daga z Ewą i ochłonęłyśmy podczas rozmowy we cztery. Kasia co i rusz rozglądała się po sali patrząc jak się bawią goście.
- Wiecie co ja chyba pójdę pootwierać trochę wina, bo widzę, że się kończą te otwarte
- Siedź, ja pójdę - zaoferowałam i wstałam od razu - Gdzie jest otwieracz?
- Dziękuję - uśmiechnęła się i podała mi wspomniany przedmiot
- Nie ma sprawy - puściłam jej oczko i udałam się do początku stołów. Nie zauważyłam, że siedział tam Marcin ze swoją dziewczyną...
- Cześć - powiedział do mnie uśmiechnięty przytulając ją. Spojrzałam tylko na niego pobłażliwie, otworzyłam butelkę wina i odeszłam dalej. Aż się we mnie zagotowało od tego jak mógł być aż tak bezczelny. W życiu by nie powiedziała, że on taki jest. Jeszcze kilka miesięcy był całkowicie inny. Ciepły, czuły, przemiły... Grał takiego idealnie do tego stopnia, że miałam wrażenie, że ten Marcin, którego widzę teraz jest całkiem innym człowiekiem. Nawet inaczej wygląda. Nie jest tak przystojny za jakiego go uważałam. Może to dlatego, że nic już do niego nie czuje ma na to wpływ? Rozmyślałam o tym wszystkim i nie zauważyłam, że muzyka przycichła. Otwierałam kolejną butelkę wina, kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki dobrze znanej mi piosenki. Zamarłam na chwilę, a w momencie, w którym usłyszałam głos Tom'a odwróciłam się gwałtownie. Spojrzałam w kierunku gdzie znajdowała się orkiestra i zamiast muzyków stało tam pięciu przystojniaków. Każdy miał obok siebie instrument, na którym grał. Nathan siedział przy pianinie i z uśmiechem patrzył w moją stronę. A mi aż zakręciło się w głowie od jego widoku i ich głosów. Chłonęłam każde słowo po kolei i dostałam aż dreszczy. W pewnym momencie Nathan zamienił się z jednym z muzyków i zaczął z mikrofonem w ręce iść w moją stronę. Stałam twardo w miejscu i nie byłam w stanie nawet minimalnie się ruszyć. Stanął na przeciwko mnie i chwycił moją dłoń. Wiedziałam doskonale dlaczego to robią i dlaczego akurat ta piosenka. To przy tej piosence pogodziłam się z Nathanem... Do oczu powoli zaczęły napływać mi łzy i uśmiechnęłam się do chłopaka, który pogłaskał mnie po policzku również z uniesionymi kącikami ust. Włożył mikrofon do kieszeni spodni i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.
- Wiesz, że cię kocham? - zapytał lustrując całą moją twarz z ręką na policzku i dopiero po chwili zatrzymał swój wzrok na moich oczach. Pokiwałam głową.
- Wiesz, że nie mogę bez ciebie żyć? - nie przestając się uśmiechać znów ruszyłam głową
- A wiesz, że właśnie się denerwuję? - uniósł brew do góry, a ja się zaśmiałam. Spoważniał lekko i westchnął cicho. - Kocham cię, Nadia. Nikogo nigdy tak nie kochałem i pragnę być przy tobie w każdej chwili twojego życia. Waszego życia - poprawił się szybko - Zrobię dla ciebie wszystko, co tylko będziesz chciała, tylko daj mi szansę. Uchylę ci nieba jeśli poprosisz, podniosę ziemię, nie wiem... - zamyślił się - Załatwię ci bilet na księżyc - powiedział i się zaśmiał - Naprawdę wszystko. Daj mi tylko szansę - powtórzył znów i otarł łzę spływającą po moim policzku.
- Daję ci więcej, Nathan - odezwałam się w końcu - Daję ci moje serce. Też cię kocham - uśmiechnęłam się. Brunet spojrzał na mnie odpowiadając tym samym gestem i dotknął czule moich ust swoimi, a po chwili delikatnie pogłębił ten pocałunek. Poczułam pulsujące ciepło na policzkach, które spłynęło przez gardło do piersi kojąc serce aż w końcu zatrzymało się w brzuchu, a po ciele rozlała się fala przyjemnych dreszczy. Znów go smakowałam. Powoli i delikatnie z uczuciem jakie się z nas wylewało. Nie istniało nic dookoła, byliśmy tylko my i muzyka lecąca w tle. Czułam się jakby z każdym muśnięciem naszych języków moje ciało wystrzeliwało miliony promieni szczęścia i miłości. W końcu przerwaliśmy pocałunek opierając głowy o swoje czoła uśmiechając się szeroko do siebie. Nathan pocałował mnie jeszcze czule i odsunął kawałek ode mnie.
- Dziękuję za szansę, kochanie - powiedział po polsku, a mnie wcięło. Wybałuszyłam na niego zdziwiona oczy i nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyjął mikrofon z kieszeni i zaczął śpiewać z chłopakami słowa piosenki. Mimo, że śpiewali razem, ja słyszałam głownie jego głos, który pochłaniał mnie całkowicie. Nie spuszczając ze mnie wzroku skończył piosenkę, po której wszyscy zaczęli klaskać.
- Nathan! Ale... jak?
- Nie tylko ty jesteś Polką - mrugnął do mnie i trzymając mnie za rękę poszedł oddać mikrofon i od razu "rzucili" się na nas chłopaki, którzy dalej stali przy orkiestrze.
- Udało się! - krzyknął Jay
- Mądra dziewczynka! - zaśmiał się Tom i mnie przytulił
- Brawo Nath - Max poklepał Nathana po plecach i puścił mi oczko
- Gratuluję - uśmiechnął się Siva
- Zaplanowaliście to wszystko, cwaniaczki!
- Ktoś musi zadbać o twoje szczęście, skoro sama nie potrafisz - odpowiedział mi Tom szczerząc się i odszedł razem z innymi
- Bezczelny - zaśmiałam się
- Nawet nie wiesz jaki jestem teraz szczęśliwy - Sykes zmienił temat i objął mnie ramieniem prowadząc do naszych miejsc przy stole obok młodej pary.
- Wiem. Tak samo jak ja - uśmiechnęłam się. Zrobił to samo i pocałował mnie w skroń. Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy kolejny ciepły posiłek, po którym znów wróciliśmy na parkiet z tym, że teraz Nathan nie oddawał mnie nikomu innemu i cały czas ze mną tańczył. Co jakiś czas schodziliśmy z resztą żeby się napić. Teraz już nie pili tak wolno i wypijali czasami dwie kolejki naraz.
- Ej! Wy specjalnie wcześniej nie piliście dużo! - ogarnęłam
- W takim stanie jak ostatnio nie zagralibyśmy zbyt dobrze - powiedział Tom już lekko się jąkając.
- Poza tym teraz mamy co opijać - wyszczerzył się Max i wziął kieliszek do góry - Zdrowie Nadii i Nathana!
- Zdrowie! - krzyknęli i wypili kolejkę, a ja z uśmiechem na ustach napiłam się soku.
- Wracamy na parkiet! - zarządził Jay i pociągnął za sobą Sylwię.
- Ja zaraz wracam, idę tylko do łazienki - powiedziałam
- Iść z tobą?
- Nath... - uśmiechnęłam się do niego - Dam sobie radę
- Na pewno? - zapytał, a ja pokręciłam głową ze śmiechem i dałam mu buziaka
- Przekonałaś mnie - wyszczerzył się
- No ja myślę - puściłam mu oczko - Lepiej sobie zatańcz z panną młodą - pokazałam mu na Kasię
- Się robi - wstał i poszedł do mojej przyjaciółki, a ja udałam się w stronę łazienek z uśmiechem na ustach. Byłam tak szczęśliwa, że nawet widok Marcina, którego minęłam pod toaletami nie spowodował tego, że zniknął. Weszłam do jednej z kabin, załatwiłam szybko swoją potrzebę i podeszłam do umywalek, gdzie stała dziewczyna mojego byłego. Nie zwracałam na nią uwagi i myłam swoje dłonie, a ona poprawiała makijaż.
- Jeśli myślisz, że Marcin wybierze ciebie, to się grubo mylisz - odezwała się patrząc na mnie w lusterku
- Słucham? - spojrzałam na nią z uniesioną brwią i zdziwieniem na twarzy
- To co słyszysz. Na dziecko go nie złapiesz, bo jedno ma już ze mną. A to, że niechcący zrobił je i tobie to już twój problem
- Skąd to wiesz? - zapytałam
- Usłyszałam jak o tym mówiłaś Ewce. On jest mój i nigdy cię nie wybierze, jeśli ma mnie - spojrzałam na nią i tylko prychnęłam z kpiącym śmiechem pod nosem. Wytarłam ręce w ręcznik papierowy i ją minęłam z zamiarem wyjścia z łazienki.
- Zawsze byłaś dla niego nikim. Właściwie to powinnam ci podziękować, bo dzięki tobie bardziej do mnie lgnął. Kochamy się jeszcze bardziej niż wcześniej
- Posłuchaj - odwróciłam się w jej stronę - Ja mam go w dupie. Tak samo jak ciebie, wasze sprawy, wasze dziecko i waszą chorą miłość. Mam swoje życie, swoje problemy i swoje dziecko, które jest MOJE - zaakcentowałam ostatnie słowo - I nie mam zamiaru chcieć od Marcina jakichkolwiek deklaracji co do niego. On w ogóle o nim wie?
- Nie - odpowiedziała szybko
- Ode mnie się nie dowie. Nawet tego nie chcę. Więc jeżeli mogę mieć do ciebie jedną prośbę, to zachowaj to dla siebie. Obie na tym skorzystamy. Ty będziesz spokojna, że nie będzie chciał zajmować się swoim drugim dzieckiem, a ja będę mogła zająć się swoim życiem. Stoi?
- Stoi - odpowiedziała z jadem w głosie
- I świetnie - otworzyłam drzwi i wyszłam z łazienki. Wróciłam na sale i podeszłam do Nathana, który właśnie dziękował Kasi za taniec. Wtuliłam się w niego i wszystkie nerwy sprzed chwili od razu odeszły.
- Cieszę się, że cię mam - podniosłam głowę do góry opierając brodę na jego klatce i wysłałam mu uśmiech
- Ja też się cieszę - pogłaskał mnie po głowie - Coś się stało?
- Później. Teraz tańczymy - chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam ciału oddać się rytmowi muzyki.

- Kultura mówi, że panie mają pierwszeństwo, więc od pań zaczniemy. Zapraszam wszystkie panienki na środek parkietu! - powiedział wodzirej po rozpoczęciu oczepin. Dwie minuty później wszystkie byłyśmy ustawione w kółeczku wokół Kasi, która siedziała na krzesełku w środku. Dj puścił jakąś piosenkę
- No to idziemy w kółku, a Panna młoda z zamkniętymi oczami rzuca welon w dowolne miejsce, kiedy muzyka przestanie grać! - odezwał się wodzirej, a my wszystkie poszłyśmy za jego poleceniem. Jak tylko zrobiło się cicho Kasia rzuciła welon i... wylądował jej na głowie, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Panna młoda chyba zapomniała, że jest już mężatką... - skomentował wodzirej i znów usłyszeliśmy chichot gości weselnych. - Drugie podejście! - znów usłyszeliśmy muzykę, więc powtórzyłyśmy wszystko od początku. Tym razem welon wylądował na ziemi, bo nie wpadł na nikogo konkretnego, a żadna nie chciała go złapać. W końcu za trzecim podejściem udało się, bo Kasia rzuciła welonem prosto w ręce Kelsey, wyłaniając tym samym pannę, która najszybciej wyjdzie za maż. Zaczęliśmy bić brawo i zamieniliśmy się z kawalerami. Teraz oni chodzili wokół Pana młodego i czatowali na muszkę. Daniel rzucił ją przed siebie, kiedy muzyka ucichła, a Tom od razu się na nią rzucił i złapał w ręce.
- MAM! - krzyknął dumny z siebie. Tak jak jego dziewczyna otrzymał gromkie brawa i jako para, która najszybciej wyjdzie za mąż zatańczyli taniec mając na sobie złapane atrybuty. Wodzirej poprowadził jeszcze kilka śmiesznych zabaw, podczas których była cała masa śmiechu i zabawy. Na koniec oczepin został wprowadzony przepiękny tort weselny, którego kawałek każdy skosztował. Smakował tak samo jak wyglądał - był pyszny. Na koniec Para młoda podziękowała rodzicom za wszystko co dla nich zrobili i za pomoc w organizacji ślubu i wesela, co także tyczyło się świadków, czyli mnie i Jarka. Później znów był czas na zabawę, więc dj zapuścił muzykę i goście bawili się tańcząc na parkiecie, co jakiś czas znikając i uzupełniając zapas alkoholu we krwi. Tańczyłam właśnie z Tom'em, kiedy piosenka się skończyła, a mi było cholernie gorąco.
- Idę się przewietrzyć na dwór - powiedziałam do niego
- To idę z tobą! zabełkotał - Zapale sobie
- To chodź - złapałam go pod ramię. Wyszliśmy na zewnątrz i usiadłam na ławce, a Parker obok mnie, wyjął paczkę papierosów i próbował wyjąc z niej jednego fajka, co szło mu dość opornie.
- Daj - zaśmiałam się i wyciągnęłam mu jednego wkładając do buzi
- Dziękuje! - uśmiechnął się szeroko, przez co papieros wypadł mu z ust - Ups! - zachichotał i się po niego schylił. Podmuchał, obejrzał dookoła czy jest czysty, wzruszył ramionami i znów wsadził do buzi. Wyjął zapalniczkę i próbował ją zapalić. Zaczęłam się z niego śmiać i znów mu zabrałam przedmiot i pomogłam zapalić
- Nie dziękuj i się nie szczerz, bo sobie podpalisz spodnie - powiedziałam, na co kiwnął energicznie głową i się zaciągnął. Wydmuchał dym i spojrzał na mnie rozbieganym wzrokiem
- Tom, ty jesteś pijany jak cholera!
- Dokładnie! - wyszczerzył się - Ale jest świetnie! Nie?
- No pewnie - cały czas się nabijałam z jego pijackiej gadki i opóźnionych ruchów
- Pacz! - powiedział i zaczął szukać czegoś w marynarce trzymając papierosa w ustach
- Tom, wypal najpierw albo połóż gdzieś tego fajka
- Okeeeeeeeej - przestał szukać i odłożył papierosa na koniec ławki dalej od siebie i znów wrócił do przeszukiwania kieszeni. Wyjął małe pudełeczko i otworzył pokazując pierścionek zaręczynowy.
- O boże, Tom! Jest śliczny! - podziwiałam
- Brylant! - uniósł palec do góry - Oświadczę się jej!
- No ale nie teraz chyba?
- No teraz! Kocham ją! - krzyknął uśmiechając się szeroko
- Tom... Błagam cię... Jesteś uchlany jak prosię i chcesz ją w takim stanie prosić o rękę?
- Chciałem wcześniej, ale nie miałem odwagi... Ale teraz mam! - napiął się zadowolony
- To będziesz miał i następnym razem. Chyba Kels zasługuje na wszystko, co najlepsze?
- Na wszystko!
- I kochasz ją jak nikogo innego?
- Nikogo! - pokręcił głową mało się nie wywalając
- I zrobisz dla niej wszystko?
- WSZYSTKOOOO! - znów krzyknął
- No to oświadczysz się jej tak, jak na to zasługuje i nie będziesz pijany
- Nie będę! - wykrzywił się - Będę trzeeeeeźwiuuuutki - przeciągał i zaśmiał się sam z siebie
- To ja tego popilnuję - powiedziałam nie oddając mu pudełeczka.
- Dobra! Ale nie pokazuj jej! - przeraził się nagle
- Nigdy w życiu. Nikomu nie pokażę
- Dobrze... Bo jakby zobaczyła... - złapał się za głowe - To by było po ptakach - rozłożył ręce
- Nie mogę z tobą - zaczęłam się śmiać
- Ale ty nie musisz - zamyślił się
- Chodź, głupku - złapałam go za rękę i zaprowadziłam na salę, gdzie oddałam blondynce. Znalazłam mojego chłopaka przy stole, więc usiadłam obok niego, dałam mu całusa i schowałam pierścionek Tom'a do swojej torebki.
- Co tam, moja kobieto? - złapał mnie za rękę i pocałował ją z uśmiechem
- Nic, mój mężczyzno - uśmiechnęłam się
- Gdzie byłaś?
- Z Tom'em na dworze się przewietrzyć, a co? Tęskniłeś? - wyszczerzyłam się
- No pewnie! - powiedział pewnie, na co się zaśmiałam
- To już nie musisz - odpowiedziałam po chwili i nałożyłam sobie sałatki na talerz, a on położył rękę na oparciu mojego krzesła i głaskał mnie po ręce.
- Fajnie razem wyglądają, co? - zagadnął mnie
- Kto? - spojrzałam w kierunku, w którym patrzył - Max i Iza?
- No, cały czas się ze sobą bawią. Myślę, że to w niej Max się zakochał - powiedział, a ja uśmiechnęłam się pod nosem nie odpowiadając. Nathan to zauważył.
- Ty coś wiesz! - usiadł prosto patrząc na mnie
- Nieeee - przeciągnęłam i wzięłam widelec do ust
- Wiesz!
- Ale co?
- Właśnie nie wiem!
- Nic nie wiem - zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie podejrzliwie z przebiegłym uśmiechem na ustach
- Gadaj
- Co?
- Gadaaaaaj!
- Nie!
- Ha! Powiedziałaś nie, więc coś wiesz! Mów!
- Oj nie mogę, Naaath
- Mi nie powiesz? - uśmiechnął się słodko, a mi aż dech zaparło. Zbliżył się i musnął moje usta - No swojemu chłopakowi? - uśmiechnął się jeszcze szerzej mówiąc to
- To jest emocjonalne sterowanie czyimiś uczuciami! - wytknęłam mu
- No proszę cię...
- Nie mo...- zaczęłam, ale mi przerwał namiętnym pocałunkiem, który zakończył kilka chwil później.
- Jesteś niemożliwy!
- Ale i cudowny - zaśmiał się
- Nie da się ukryć - westchnęłam i pokręciłam głową
- Miśki! Nie ma siedzenia, tańczymyyy! - Kasia zaciągnęłam mnie nas na parkiet, a ja w duchu jej dziękowałam, że uratowała mnie od wypeplania Nathanowi o Izie i Maxie.

Koło 4 nie miałam już siły tańczyć, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a oczy ledwo trzymałam otwarte. Będąc w szóstym miesiącu ciąży nie jest łatwo bawić się do samego rana, więc doskonale rozumiałam Kasię, która godzinę temu poszła do wynajętego tu pokoju trochę się zdrzemnąć. Znalazłam Daniela i zapytałam czy potrzebuje pomocy
- Nie, wszystko ogarniam, goście zresztą już się powoli wysypują. Możesz spokojnie już wracać do domu i się położyć - uśmiechnął się
- Na pewno? - spojrzałam na niego przepraszająco
- No pewnie - przytulił mnie - Dziękuję ci za wszystko, co dla nas zrobiłaś i za całą pomoc. Naprawdę dużo ci zawdzięczamy
- Daj spokój, nie ma sprawy. Cieszę się z waszego szczęścia i to mi wszystko rekompensuje - uśmiechnęłam się - Jak tylko wstanę to wracam na poprawiny
- Zapraszamy, odeśpij sobie spokojnie i jeszcze raz dzięki
- Nie ma sprawy, baw się jeszcze dobrze!
- Dzięki - pocałował mnie w policzek i poszedł do gości, a ja z Nathanem wróciłam do domu zostawiając resztę współlokatorów dobrze się jeszcze bawiących.
- Na pewno nie chcesz zostać? Ja mogę wrócić sama - zapytałam bruneta, kiedy czekaliśmy na taksówkę po salą
- No daj spokój - uśmiechnął się i przytulił do siebie - Jesteśmy teraz razem, więc razem wracamy - pocałował mnie w czubek głowy
- Dziękuję
- Za co?
- Za wszystko - spojrzałam na niego - Za to, że jesteś - znów się uśmiechnął i pocałował, tym razem w usta.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę mogąc cię przytulać, całować i mieć przy sobie, ile tylko chcę
- Domyślam się - mrugnęłam do niego i znów się w niego wtuliłam. Podjechała taksówka, więc w nią wsiedliśmy i 20 minut później byliśmy już w domu. Wzięłam szybką kąpiel zmywając z siebie zmęczenie i w piżamie wróciłam do pustego pokoju. Wzięłam ze sobą telefon, w którym ustawiłam budzik i poszłam do mojego pokoju, w którym tymczasowo mieszkał Nathan. Brał właśnie prysznic, więc położyłam komórkę na szafce nocnej, a sama wsunęłam się pod kołdrę oczekując na bruneta. Jednak zanim doczekałam jego przyjścia, odpłynęłam...





Heeeeej! :*
Wieeeem, że długo trwało zanim napiszę ten rozdział. Ale nie chciałam dodawać go całkowicie na odwal, żeby był. Wyszedł mega długi. Chciałyście w jednym - proszę bardzo ;) Starałam się go skracać w pewnych momentach, żebyście nie spędziły całych świąt na czytaniu jednego rozdziału ^^
Ogólnie rzecz biorąc - nie jestem zadowolona do końca z tego rozdziału, ale do opinii pozostawiam Wam. 

Pytałyście, kiedy Nadia i Nathan będą razem. Odpowiedź: W 47 ROZDZIALE! :D Cieszycie się? xD
Bo ja bardzo :P To był jeden z momentów tego opowiadania, których zarys mam w głowie od samiuśkiego początku opowiadania i nie chciałam, żeby był "zwykły". Może nie jest to dokładnie tak jak niejednokrotnie sobie o tym myślałam, ale nic nie jest idealne :)

Dobra, rozpisałam się o nie wiadomo czym :P Jak tam przygotowania do Świąt? Pracujecie, lenicie się czy może bawicie? :P Ja zapierdzielam jak ostatni wół i powiem Wam jedno - ciężko być jedyną kobietą w domu... Jedna wielka masakra ;) W ogóle nie ma to jak przygotowywać święta i starać się, żeby wszystko wyszło przyzwoicie, kiedy się ich nie lubi i najchętniej by się przetransportowało do 27 grudnia. Jedyną rzeczą jaka lubię podczas tych świąt, to (niee, wcale nie prezenty!) przystrajanie choinki i mieszkania. ;) U Was jaki zwyczaj z choinkami? Kiedy ubieracie? U mnie zawsze obowiązkowo w Wigilię z samego rana :)

No nic, ja nie lubię świąt, ale Wam życzę duuuuużo ciepła rodzinnego, pogodnych i radosnych świąt. Całą furę prezentów pod choinką, które się nie będą tam mieścić. Smacznego żarełka z jakimiś magicznymi kaloriami, które uciekną z tych pyszności w siną dal i nigdy nie wrócą :) Życzę Wam także tego, żeby jakimś cudem zesłanym z nieba, w końcu w święta spadł śnieg. Spełnienia najskrytszych marzeń i zrealizowania wszystkich zaplanowanych celów w najbliższym 2014 roku! :) Nie upijcie się za bardzo w Sylwestra! :P <33


Buziakuję Was bardzo i jak zwykle mooooocno

ŚCISKAM! :*** <3

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 46.


Dwa dni pozniej w dalszym ciagu goraczkowo szukalam jakiegos miejsca na wesele. Wykonalam chyba milion telefonow w przerozne miejsca, ale wszedzie ten jeden szczegolny termin byl zajety. Chyba powinnam oswajac sie po woli z mysla, ze wesele bedzie w moim domu. Dalam sobie czas do piatku, jesli nic nie znajde zaczynam przygotowania tu. Umowilam sie z Kasia dzisiaj na przymiarke sukni slubnej. Jezeli wszystko bedzie idealnie, to juz zabiera ja od krawcowej. 
- No i swietnie... Najpierw sala teraz to... Nie wierze, ze az tak bardzo urosl mi brzuch! Ela, blagam cie, powiedz ze dasz rade to zrobic do slubu!
- Kurcze, moze byc ciezko, ale bynajmniej posiedze po nocach troche... - podrapala sie po glowie i pomierzyla troche zeby wiedziec ile materialu musi dobrac - Ale nie daje gwarancji, że to będzie wyglądało tak jak zaplanowalysmy... - skrzywila sie lekko
- Jak to? - spojrzala na nia przerazona
- Postaram sie, zeby bylo idealnie, ale to spory kawal materialu...
- Cholera, dlaczego nie wzielysmy pod uwage mojego brzucha... - jeknela Kasia
- Spokojnie, co to za panika? Ela sie postara zeby bylo jak najlepiej... - spojrzalam na krawcowa wymownie zeby potwierdzila
- Dokladnie - powiedziala, za co wyslalam jej usmiech
- Wiec bedzie - dokonczylam swoja wypowiedz - Zdejmuj to cudo i lecimy 
- Ja juz chce zeby bylo po wszystkim... - mruknela i wziela rece do gory, zeby Ela mogla odpiac i zdjac z niej suknie. Ubrala sie w swoje ubranie, wyszlysmy z salonu i udalysmy sie w strone tramwajow. 
- Skarbeczku ty moj - wzielam ja pod reke - Ty sie mi tu nie stresuj, bo mojej malej siostrzenicy dobrze to nie robi - usmiechnelam sie - Nie wiesz, ze wszystko zawsze idzie pod gorke? Ale wszystko bedzie cudownie, zobaczysz 
- Mam nadzieje, bo inaczej chyba padne na srodku i zaczne skamlec jak zbity pies!
- Chcialabym to zobaczyc - zasmialam sie, a ona razem ze mna. Pojechalysmy do Kasi na szybka herbate i smignelam do domu. Kiedy wyszlam z kolejki bylo kolo 14 i myslalam, co tu szybkiego przygotowac na obiad. Ogromne bylo moje zdziwienie kiedy po wejsciu do kuchni ujrzalam Nathana z Maxem w kolorowych fartuszkach pichcacych cos tak zaciekle, ze nawet nie zauwazyli mojego pojawienia sie.
- Ekhm... - chrząknęłam 
- Ooooo, no heeej - wyszczerzył się Nath i podszedł pocałować mnie w policzek
- Cześć, mała - Max też się przywitał
- Widzę, że mam wolne od gotowania
- Masz teraz ważniejsze rzeczy na głowie - Sykes puścił mi oczko
- Ooo, kochani - uśmiechnęłam się - A co robicie? - zajrzałam do garnków
- Gulasz - napiął się George dumny z siebie
- Pieścisz moje uszy - poklepałam go po ramieniu - To ja idę do siebie szukać sali
- Jeszcze nie znalazłaś?
- Nie... - wykrzywiłam się i westchnęłam
- Będzie dobrze - pocieszył mnie Nathan
- Musi ! - powiedziałam pewnie i poszłam na górę. Odpaliłam laptopa i szukałam kolejnych miejsc. Niektóre były oddalone o wiele dalej niż powinny, ale mimo to dzwoniłam i tam. Po 20 wykonanym połączeniu rzuciłam telefon na łóżku jęcząc po nosem. Użalałam się nad sobą, kiedy sprzęt zaczął wibrować i dzwonić.
- No hej wujek - odebrałam z westchnięciem
- Co to za ton? Spodziewałem się cieplejszego przywitania od chrześnicy - zaśmiał się
- Oj przepraszam - też zachichotałam - Po prostu mam dużo na głowie i dlatego. No co tam?
- No właśnie słyszałem od Sylwii, że sali szukasz na wesele?
- Taaak. Przyjaciółka miała zarezerwowaną, ale spłonęła i nie ma gdzie zorganizować swojej imprezy, a że jestem świadkiem to wzięłam to na siebie, ale półtora tygodnia przed ślubem ciężko coś znaleźć...
- Domyślam się... I właśnie dlatego dzwonie. Mój kolega kupił nie dawno niemałą salę bankietową...
- O jezu! - wyrwało mi się - Uwielbiam cię!
- Daj mi skończyć - zaśmiał się - Co prawda nie ma jeszcze jej do końca wykończonej... Ale zgodził się Wam ją udostępnić
- Aaaaaa! - krzyknęłam - Serio?!
- No przecież nie żartowałbym w takiej napiętej kwestii
- Jesteś najlepszym chrzestnym na świecie! - ucieszyłam się
- No ja myślę, że w zamian odwiedzisz nas w końcu, co?
- Odwiedzę na pewno! Przepraszam, ale tyle się dzieje, że nie miałam kiedy... - zrobiło mi się głupio
- Rozumiem, Słoneczko. To napiszę ci jego numer smsem i się dogadajcie
- Dobra, dziękuję ci bardzo. Uratowałeś mi tyłek
- Od tego jestem, trzymaj się ciepło i czekamy na twoją osobę u nas
- Jutro jesteście w domu?
- Po 18
- To wpadnę - uśmiechnęłam się
- Cieszę się, zaraz wysyłam sms, pa
- Cześć, wujaszku! - pisnęłam ucieszona i się rozłączyłam - TAAAAAAAAAAAAAAK ! - krzyknęłam głośno i zbiegłam na dół podzielić się tą nowiną z resztą.

Ustaliłam szczegóły z kolegą wujka a następnego dnia tak jak obiecałam razem z Sylwią odwiedziłam jej rodziców. Pogadałam też z dziewczynami i umówiłam się z nimi na panieński Kasi. Przyszła Panna młoda spodziewała się go w sobotę, bo tak się dogadałyśmy, ale nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zmieniła. Zadzwoniłam do Jarka - świadka Daniela i zapytałam czy pasuje mu moja zmiana. Zgodził się z dużym entuzjazmem, więc dokładnie zaplanowaliśmy bieg wydarzeń. Przygotowałam chłopaków, żeby szykowali się w piątek na kawalerski i że znikają mi z domu. Z dziewczynami przygotowałam odpowiednio salon. Było pełno balonów, odpowiednich transparentów i detali odpowiednich do okazji. Nie obyło się bez odpowiednich słomek do napojów i tortu.
- Dobra dziewczyny, to ja idę dzwonić do Kasi - wyszczerzyłam się do wszystkich panienek i poszłam do kuchni. Wybrałam numer przyjaciółki i czekałam aż odbierze
- No co tam kochana?
- Kasia! - wysapałam
- Co się dzieje?
- Nie wiem... - jęknęłam - Mam jakieś skurcze i nie wiem, co się dzieje...
- Jezu, chyba nie rodzisz jeszcze? To za wcześnie!
- Chyba nie, ale nie wiem, boli mnie...
- Do szpitala musisz jechać!
- Nie to chyba nie jest aż tak groźne... Ale nie wiem, co mam robić... Ał... - kolejne udawane jęknięcie
- Nadia, musisz zadzwonić po karetkę!
- Boję się... Możesz do mnie przyjechać?
- Daniel pojechał gdzieś z Jarkiem... Wezmę taksówkę i jadę! Postaram się jak najszybciej
- Dzięki... - powiedziałam cicho
- Z taksówki zadzwonię po karetkę
- NIE! - krzyknęłam - Ja zadzwonię
- Dobra, niedługo będę! - powiedziała i się rozłączyła.
- Zaraz będzie - wkroczyłam zadowolona do salonu - Chyba powinnam zostać aktorką - zaśmiałam się
- Nabrała się? - zapytała Kels
- No ba! - usiadłam koło nich na kanapie. Przyszykowałyśmy się odpowiednio. Każda założyła swoje biało-różowe królicze uszy oczekując na Kasię. 20 minut później usłyszałyśmy warkot samochodu pod domem, więc zgasiłyśmy światła i czekałyśmy aż panna młoda wejdzie do środka. Specjalnie zostawiłam otwartą furtkę, żeby nie musiała dzwonić domofonem. Otworzyła drzwi
- Nadia?! - krzyknęła zdezorientowana. Włączyłam oświetlenie i rzuciłyśmy się na nią
- Niespodziaaaankaaa! - krzyknęłyśmy ze śmiechem, a ja założyłam jej welon na głowę. W końcu musi się jakoś odróżniać od króliczków.
- Boże! Czy ty chcesz zebym wcześniej urodziła?! - spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem
- Oj, Skarbie - zaśmiałam się i ją przytuliłam - Wieczór panieński musi być pełen wrażeń, tak?
- Nienormalna jesteś - przewróciła oczami, ale się zaśmiała - Wszystkie jesteście!
- Za coś musisz nas kochać - Iza puściła jej oczko
- Dobra, nie stójmy tak w progu, zaaaapraszamyyy - wyszczerzyłam się do niej i pokazałam ręką drzwi do salonu
- Wow... Postarałyście się - uśmiechnęła się po wejściu
- Dla ciebie wszystko, nasza przyszła panno młoda - objęłam ją ramieniem - No to co, kochane? Zaczynamy imprezkę?
- Taaaaak! - krzyknęły wszystkie ze śmiechem.

Dwie godziny pozniej w swietnych humorach po roznego rodzaju zabawach przyszedl czas na tort, wiec poszlam do kuchni razem z Daga. Ja wzielam tort a ona naszego dzisiejszego szampana.
- No to kochana - usmiechnelam sie do Kasi - Jako ze juz za tydzien wyjdziesz nam za maz, dzisiaj jest ostatnia szansa na sprobowanie innego faceta - postawilam przed nia ciacho
- Mowilam Wam juz, ze jestescie nienormalne? - zapytala ze smiechem
- Milion razy!
- No to kolejny wam nie zaszkodzi. Ale facecik wyglada apetycznie - wyszczerzyla sie
- I jakos trzeba to oblac, a ze bezalkoholowo... To mamy piccolo! - usmiechnela sie Daga i wyjela zza plecow trzy butelki truskawkowego "trunku"
- O matko nie pilam tego od podstawowki! - ucieszyla sie
- Ja tez - puscilam jej oczko - Ale do rzeczy - odpalilam swieczke na torcie - Zyczymy ci aby twoje malzenstwo caly czas rozkwitalo, nigdy nie popadlo w rutyne...
- Lacznie z zyciem seksualnym - wtracila Iza na co sie zasmialysmy
- Obfitej nocy poslubnej - pomachala brwiami Daga
- Wymarzonej gromadki dzieci - odezwala sie Monika
- Zeby tesciowa wam sie nie wtracala w zycie - dodala Karolina
- Duuuuuuzo milosci - usmiechnela sie Nareesha
- I szczesliwych dni - Kels
- Oraz ze Cie nie opusci az do smierci ! - zakonczyla Sylwia i ze smiechem Kasia zdmuchnela swieczke po czym wznioslysmy toast za panne mloda. Pozniej zjadlysmy po kawalku torta.
- Mm... ten facecik jest niezly. Zna sie na rzeczy - odezwala sie bohaterka imprezy, na co wybuchnelysmy smiechem
- Dobrze, ze Daniel tego nie slyszy - powiedzialam
- On tez jest niezly - pomachala brwiami
- Nie wnikam ! Dobra, pora na kolejny test przyszlej zony! - wstalam i podeszlam do komody. Wyjelam z niej krawat, ktory wczesniej pozyczylam od Tom'a i podalam Kasi. - Zobaczymy czy bedziesz potrafila zawiazac mezowi krawat, jak sam sobie z nim nie poradzi
- Ale Daniel umie sam!
- Jak bedzie upojony alkoholem, to uwierz mi, ze nie bedzie umial. No dalej! - wcisnelam jej go w reke
- O matko - jeknela pod nosem z usmiechem. Pomeczyla sie troche i co prawda krzywo i ledwo sie przesuwal, ale sie udalo. Zaczelysmy bic brawo.
- No szostki bym Ci nie dala, ale na pewno poradzilas sobie lepiej niz pijany facet - zasmiala sie Daga
- To z pewnoscia - dolaczyla Iza - A teraz... wyjela dziurawa skarpetke - Nadia, dawaj nic i igle. Czas zacerowac mezowi dziurawa skarpeteczke - rzucila ja Kasi na kolana
- A nie lepiej kupic nowej?
- A jak bedzie potrzebna na juz? Z kazda ewentualnoscia trzeba sie liczyc
- Ale Karola...
- Zadna Karola! - przerwalam - Masz nitke i igle i jedziesz! - wyszczerzylam sie
- No dobra - pokrecila glowa i wziela sie za robote jak oddana zona.
- Nie wiem jak to bedzie wygladalo i nie chce nic mowic... ale nie szyje sie z lewej strony? - zasmialam sie
- Jak mu bedzie potrzebna na juz to nie zrobi mu to roznicy - wystawila jezyk
- Racja! - zacerowala dziure i dumna z siebie zaprezentowala
- Tadaaam!
- No jestem dumna! - zasmiala sie Monika
- A dziekuje, nie lada wyczyn - zachichotala
- No to mysle... - rozejrzalam sie po dziewczynach i siegnelam za siebie - ze zaslugujesz... - zrobilam pauze - Na dyplom idealnej zony! - krzyknelysmy razem i wreczylysmy jej wlasnorecznie zrobiony dyplom z naszymi podpisami jako "swiadkami egzaminu".
- Oooo Daniel bedzie dumny!
- A sprobowalby nie - puscilam jej oczko. - No to co? Czas na prezenty? - wyszczerzyłam się do dziewczyn
- Jakie prezenty?
- No proszę cię ! - prychnęłam i puściłam jej oczko. Podeszłam do komody i "wyczarowałam" z niej kilka pakunków, na które złożyłyśmy się z resztą panienek.
- No nie poważne jesteście? Na co to? - zaśmiała się
- A może tak jakieś dziękuję? Czy coś? - powiedziałam ze śmiechem i podałam jej pakunki - W końcu musisz być odpowiednio przyszykowana na noc poślubną - puściłam jej oczko - Więc patrz jakie cudeńka od nas dostałaś, żeby ta noc była inna od wszystkich
- Dziękuję! - krzyknęła i przytuliła mnie z pocałowaniem w policzek i to samo spotkało resztę. Później otworzyła największy pakunek, z której wyjęła bieliznę na noc poślubną.
- Woooow, śliczna! - wyszczerzyła się - Danielowi się spodoba
- Specjalnie dobrana tak, że i teraz i po urodzeniu będzie dobra - uśmiechnęła się Iza - Otwieraj dalej - zaleciła
- Okeeeeej - zaśmiała się - TO akurat bardziej dla mojego męża, ale dziękuję
- Dla odrobiny słodkości - powiedziała Daga. Kasia otworzyła resztę ciekawych gadżetów, a dalszą część wieczora i pół nocy spędziłyśmy na babskim gadaniu i oglądaniu damskich, płaczliwych filmów. Mężczyźni wrócili nad samym ranem w takim stanie, że szkoda gadać. Obudzili nas swoim głośnym śpiewaniem i krzykami.
- Ej, ej! - krzyknęłam po zejściu na dół - Może tak ogarniecie łaskawie te swoje jadaczki, bo jest dopiero 7, a my usnęłyśmy koło 4 - ziewnęłam głośno na koniec
- Ciiiiii - przyłożył palec do ust Tom i zaczął się śmiać.
- No czeeeeeeeeeeeeeść! - krzyknął wyszczerzony Jay
- Głuchy jesteś?! - krzyknął Max i walnął go w tył głowy - Cicho bądź!
- Co się drzesz?! - odezwał się Nathan też niezbyt cicho
- Boże, banda idiotów... - podsumowałam po polsku pod nosem
- Słuchaj ! Słyszałem! - zbulwersował się Tom
- Ooo, doprawdy? Ale co? - zaśmiałam się
- Właściwie to nie wiem... - zamyślił się
- Tak myślałam - poczochrałam go głowie - A teraz idziecie DO ŁÓŻEK, grzecznie i CICHO!
- Jakie łóżko? My będziemy dalej pić! - Jay wyjął zza siebie dwie butelki wódki
- Jeszcze wam mało?! - wybałuszyłam na nich oczy
- No pewnie! - klasnął w dłonie Daniel - W końcu mój kawalerski, nie?
- Ciekawe, co na to twoja przyszła żona - założyłam ręce na piersi
- Lepiej żebym wariował teraz niż po ślubie - otoczył mnie ramieniem
- Może i racja - zaśmiałam się - Tak w ogóle - podeszłam do trzech nieznanych mi chłopaków - Jestem Nadia
- Rączki całuję, jestem Rafał - uśmiechnął się blondyn i pocałował mnie w dłoń
- Dawid - powiedział krótko brunet w dredach i uśmiechnął się podając mi rękę
- A ja Kamil - puścił mi oczko i pocałował w policzek ostatni
- Miło mi - powiedziałam z uśmiechem - Dobra, róbcie co chcecie, tylko błagam - zastrzegłam - CICHO
- Ty się nam nie denerwuj za bardzo - przytulił mnie Nathan i pocałował w policzek
- Nath... - wychrypiałam wstrzymując oddech - Wybacz, ale zapach alkoholu z twoich ust mi nie służy - zaśmiałam się
- No dzięki... - udal obrazonego na co zasmialam sie glosno i poklepalam po ramieniu - Badzcie grzeczni - dodalam jeszcze na koniec do wszystkich i wrocilam do lozka, na ktorym sie polozylam i ponownie zasnelam.

Kilka dni pozniej umowilam sie z Kels, Nareesha i Iza na zakupy zeby w koncu znalezc sukienke na wesele.
- Ja naprawde nie wiem jak ty moglas z tak wazna kwestia czekac do samego konca! - marudzila Iza
- Tlumaczylam ci, ze nie mialam wyjscia, bo Malutka mi ciagle rosnie
- Ehe... - mruknela tylko i zaparkowala samochod. Wyszlysmy i skierowalysmy sie do galerii.
- Zaczynamy tu - Moja ciotka weszla do pierwszego sklepu i zaczela szperac po wieszakach. My zrobilysmy to samo. Kazda jak cos znalazla to pokazywala i wspolnie ocenialysmy czy nadaje sie, zebym ja chociaz przymierzyla. W tym i w kilku nastepnych sklepach nic mi sie nie spodobalo.
- Przymierz - powiedziala Iza dajac mi jedna kiecke
- Nie podoba mi sie - mruknelam i szukalam czegos innego
- Jak tak bedziesz kazda omijala to nic nie znajdziesz a masz noz na gardle!
- Iza, nie bede brala czegos tylko dlatego, ze musze... Chce wygladac dobrze - przewrocila oczami i poszla na drugi koniec sklepu.
- A ta? - Kels pokazala mi jedna
- Ta przymierze - usmiechnelam sie do niej i wzielam wieszak z ubraniem. Znalazlam jeszcze jakies dwie i poszlysmy do przymierzalni. Zamknelam sie w malym pomieszczeniu i zakladalam pierwsza kiecke, kiedy dziewczyny staly na zewnatrz i rozmawialy.
- Zazdroszcze Kasi w sumie - odezwala sie Kels - Tez byn mogla juz wyjsc za maz - usmiechnelam sie pod nosem
- Z Tomem? - zasmiala sie Iza - Jeszcze sobie poczekasz
- Chyba z 10 lat zanim mi sie oswiadczy... Kocham go, ale moglby juz troche dorosnac
- "To sie jeszcze zdziwisz" - pomyslalam i otworzylam drzwi przymierzalni pokazac sie dziewczynom. Zgodnie stwierdzilysmy, ze szukamy dalej. Zajelo nam cztery godziny zanim w koncu w oko rzucila mi sie idealna sukienka.
- Biore! - krzyknelam z entuzjazjem a dziewczyny odetchnely z ulga.









No witam, witaaam :) ;**
Jestem z rodzialem i pytaniem do Was ;) Chodzi o to, ze CHYBA od nastepnego rozdzialu zaczynam ze slubem ;) ale nie mam jeszcze pewnosci czy moja chora glowa czegos po drodze nie wymysli :p W kazdym razie moge sie troche rozpisac, aczkolwiek nie jest to do konca powiedziane i pytam Was czy ewentualnie wolicie jeden dlugi rozdzial czy rozdzielenie go na dwie czescie? ;) Chce, zebyscie byly w pelni usatysfakcjonowane, wiec licze na Wasze odpowiedzi :)

Widze, ze nikt nie lubi zimy i sniegu, oooo :D ja uwielbiam i ten snieg co spadl bardzo mnie ucieszyl, bo spacer po starowce w rocznice byl bardziej magiczny ^^
Swieta juz tuz, tuz a ja jeszcze nie mam wszystkich prezentow ;P jak co roku zreszta ;) a Wy gotowe na swieta? ;) Do nastepnego Miski ;***

SCISKAM ! ;**

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 45.


- Ooo... ja to jednak wiedziałam, że nie bez powodu wybrałam cię na swoją świadkową! Jesteś genialna! - ucieszyła się
- Serio podoba ci się ten pomysł?
- No pewnie! A masz jakąś konkretną piosenkę na myśli?
- Jeszcze nie... Ale razem coś znajdziemy! 
- No dobra
- A i jeszcze jedno, pogodziłam się z Dagą - uśmiechnęłam się
- Serio?! Cieszę się strasznie
- Serio, serio. Poszłam do niej zanim wróciłam do domu i jestem umówiona z nią jutro na nocne pogaduchy
- No proszę - zaśmiała się - Beze mnie?!
- A chcesz wpaść?
- Nie no co ty, żartowałam. Spędźcie czas we dwie
- Serio, to świetny pomysł! Daga na pewno się zgodzi
- No dobra... Tylko najpierw z nią obgadaj, co?
- Jasne, to jutro zadzwonię - uśmiechnęłam się
- To czekam, do usłyszenia, Misia!
- Pa, Kochana! - powiedziałam uradowana i się rozłączyłam. Nathan patrzył na mnie z ciekawością. No tak, gadałam po polsku, więc nic nie rozumiał.
- Będę grała na fortepianie piosenkę do pierwszego tańca Kasi i Daniela - uśmiechnęłam się do niego
- O.. A dopiero co nie chciałaś mi zagrać!
- No wieeeeem - zaśmiałam się - Ale to będzie coś wyjątkowego
- To granie dla mnie nie jest wyjątkowe? - oburzył się
- Naaaath, pewnie że jest - przytuliłam go - Wiesz co miałam na myśli
- Wiem, ale wiedziałem, że będziesz chciała mnie pocieszyć - szepnął mi do ucha ze śmiechem
- Ty podstępny... - urwałam i klepnęłam go w ramię odsuwając od niego 
- Podstępny, co? - wyszczerzył się
- Podstępny szczurze! - dokończyłam
- Czy ja wyglądam jak szczur, przepraszam bardzo?!
- Nie, ale to pierwsze, co przyszło mi do głowy - zaśmiałam się
- Całe twoje szczęście - pogroził mi palcem 
- Chodź, bo herbata ostygnie
- Właśnie! - wtrącił Tom siedzący na kanapie i skaczący po kanałach. Usiedliśmy koło niego i zapatrzyliśmy w ekran...

Następnego dnia dogadałam się z Dagą, która z ogromną chęcią zgodziła się, żeby dołączyła do nas Kasia. Umówiłyśmy się na 19, więc miałam caaały dzień. Chłopaki nalegali na zwiedzenie dzisiaj chociaż kawałka stolicy, a że nie czułam się zbyt dobrze, pojechali beze mnie, ale za to z Izą i Sylwią. Nathan chciał zostać ze mną, ale wmówiłam mu, że jestem umówiona wcześniej z Kasią na obgadanie jeszcze kilku spraw ze ślubem. Nie chciałam, żeby rezygnował ze zwiedzania tylko i wyłącznie dla mnie. Z oporami się zgodził i koło 10 byłam już sama w domu. Mialam wiec czas dla samej siebie. Postanowilam w koncu zebrac sie i uporzadkowac rzeczy mamy. Nie ma jej juz prawie dwa lata, wiec czas najwyzszy spakowac chociaz jej ubrania z szafy. Nie mialam zamiaru ich wyrzucac ani oddawac, nie bylam na to jeszcze gotowa. Sam fakt, ze musze oproznic mebel z jej ciuchow byl dla mnie bolesny, ale musi nadejsc w koncu czas pogodzenia sie z przeszloscia, z tym co sie stalo i uswiadomienie sobie, ze mama juz wiecej nie podejdzie do tej szafy i nie bedzie jej przegladala conajmniej 30 minut zeby skompletowac stroj jak to zawsze robila. Z kazdym kolejnym wyciaganym ubraniem moje serce coraz bardziej pekalo. Z kazdym jednym mialam jakies wspomnienia, w kazdym widzialam mame tak wyraznie jakby stala tu przede mna i przymierzala bluzki pytajac czy nie jest juz za stara na taki mlodziezowy look. Usmiechnelam sie pod nosem ocierajac jedna z lez na te wspomnienie. Dla mnie zawsze byla mloda. Mloda i piekna. Powtarzalam jej to nie raz, ale zawsze machala reka smiejac sie, ze ja tylko pocieszam, a jej zmarszczki mowia jaka jest prawda. Zawsze sie zastanawialam jak ona to robi, ze co by zlego sie w jej zyciu nie dzialo zawsze byla radosna i usmiechnieta. Teraz sobie zdalam sprawe dlaczego. Byla taka jak ja - nie okazywala zlych emocji przy innych. Zamykala sie na bol i cierpienie w samotnosci... Nie wiem dlaczego uswiadomilam to sobie akurat teraz, ale zabolalo mnie to, bo pewnie nie raz bylo jej zle, a ja nawet o tym nie wiedzialam i nie moglam jej pomoc... Schowalam ostatni sweter do wielkiej torby i na dnie szafy zostaly tylko dwa wielkie pudla. Tych natomiast psychicznie nie bylam w stanie nawet otowrzyc. Za bardzo sie balam, ze beda tam bardziej osobiste rzeczy, po ktorych nie bedzie mi juz tak latwo sie na te chwile pozbierac. Zamknelam wiec szafe zostawiajac zawartosc pudel na inny, odpowiedni czas. Torbe zostawilam kolo szafy, aby pozniej ktos pomogl mi ja wtachac na strych. Zanim wyszlam z sypialni weszlam do lazienki zmyc z twarzy zaschniete lzy. Kiedy schodzilam po schodach rozdzwieczal domofon. Spojrzalam na zegarek - po 17. Dziewczyny mialy byc o 19... Ciekawa kto to moze byc najpierw szybko wyjrzalam przez okno w przedpokoju. Kasia! Nie podnoszac sluchawki przyciskiem otworzylam furtke. Po chwili przyjaciolka wbiegala juz po moich schodach.
- Jestem zalamana! - wylkala i sie wtulila
- Jezu, co sie stalo?! - przerazilam sie. Odpowiedzial mi cichy szloch
- Cos z malutka? - pokrecila glowa a ja odetchnelam z ulga - Z Danielem? - kolejne zaprzeczenie - Z rodzina?
- Nie... - szepnela cicho
- Uf.. czyli o to co najwazniejsze moge byc spokojna - poglaskalam ja po plecach - Chodz zrobie nam herbatki i porozmawiamy spokojnie - zlapalam ja za reke i pociagnelam w strone kuchni, lecz ona nie dala mi zrobic nawet kroku.
- Nie bedzie wesela
- CO?! - krzyknelam
- Dzwonili do nas z sali weselnej, ktora wynajelismy, ze wczoraj mieli pozar i wszystko spalone - powiedziala zalamana
- Spokojnie, nie panikujmy - odpowiedzialam zdenerwowana - Poszukamy czegos innego
- Nadia! Nie znajdziemy niczego z terminem za niecale dwa tygodnie! Poza tym nawet nie mamy za co, bo tam zaplacilismy juz polowe, a zwroca nam dopiero jak dostana kase od ubezpieczyciela - rozplakala sie na dobre
- Sadzilam, ze mniej watpisz w swoja swiadkowa! To wesele sie odbedzie chocbym miala stanac na glowie! I nie mazac mi sie tu, tylko dzialac! - powiedzialam i pociagnelam ja do kuchni. Polecialam po laptopa i odpalilam przegladarke szukajac jakis sal weselnych. Spisalysmy liste i polowe obdzwaniala Kasia, polowe ja.
- I co? - zapytalam jej po ostatnim telefonie
- Dupa, wszedzie juz maja zaplanowane wesela...
- U mnie to samo... - powiedzialam cicho - Dobra, obdzwonie znajomych czy o czyms nie slyszeli a Ty zadzwon do Daniela i zapytaj czy udalo mu sie cos zalatwic - poglaskalam ja po ramieniu na pocieszenie. Kilka telefonow pozniej wstawilam wode na herbate
- Skarbie, nie placz - mowilam do niej - Ja naprawde nie spoczne dopoki czegos nie zalatwie. Nie mysl o tym i zostaw to mnie. Zorganizuje ci takie wesele, ze padniesz
- Ale Nadia... - zalkala - Jakim cudem? Sama widzisz jak ciezko jest znalezc jakies miejsce z tak krotkim wyprzedzeniem
- To jak nic nie znajde to wesele odbedzie sie tu
- Daj spokoj, to nie ma szans
- Mowie serio - spojrzalam na nia - Slyszysz? - usiadlam na przeciwko niej i zlapalam za reke zeby skierowala na mnie swoj wzrok - Nie dam spieprzyc najwazniejszego dnia w twoim zyciu i zrobie wszystko, zeby byl najpiekniejszy - usmiechnelam sie zeby dodac jej otuchy
- Ale...
- Zadnych ale ! Kochanie, ja naprawde sie postaram, mozesz mi wierzyc
- Ja wiem, ze moge... Tylko ciezko mi to pojac jak dwa tygodnie przed slubem nie mam sali...
- Powiedzialam, ze jak jej nie znajdziemy to wesele bedzie tu, w moim domu
- Naprawde?
- No pewnie - przytulilam ja - Wiec prosze mi tu juz nie plakac i o tym nie myslec. Teraz problem z sala to juz tylko moj problem, tak? - odsunelam ja od siebie i spojrzalam w jej oczy
- Nie moge tak zwalac na ciebie
- TAK?! - przerwalam jej, a ona westchnela
- Tak... - przekrecila oczami i zasmiala sie lekko
- No i to mi sie podoba - pocalowalam ja w policzek - A teraz prosze leciec do lazienki obmyc te niepotrzebne lzy, a ja naloze nam moze lody, hm?
- Na klopoty lody?
- Dokladnie - wyszczerzylam sie - Zostalo mi nawet troche twoich pistacjowych - puscilam jej oczko wstajac od stolu
- Mniam - zasmiala sie i poszla do lazienki.

Kiedy po 19 przyszla Dagmara po zlym nastroju Kasi nie bylo sladu. Co prawda nie mialam pojecia jakim cudem znajde jakas sale na jej wesele albo jak ewentualnie pomieszcze w domu jej gosci weselnych, ale wiedzialam ze nie moge jej zostawic z tym problemem i po prostu musialam  to wziac na siebie. Rozwalilysmy sie w salonie z lodami, sokami, czekoladami i innymi pysznosciami z muzyka lecaca w tle i cieszylysmy sie swoim towarzystwem jak za dawnych dobrych czasow.
- A pamietacie jak zaslonilysmy Kasi oczy jej bluza na korytarzu w liceum a ona bezwstydnie zmacala jakiegos chlopaka myslac, ze to ktoras z nas? - zasmiala sie Dagmara
- Hahahahaha - wybuchnelam smiechem - to bylo przegenialne. W zyciu nie zapomne jego przerazonej miny
- Ej doooobra... - sama zainteresowana tez miala polewke z siebie - To wasza wina, bo mnie na niego prowadzilyscie
- Ale nie sadzilysmy, ze bedziesz az tak bezpruderyjna na srodku korytarza - klepnelam ja w ramie
- Bezpruderyjna?!
- No a kto go macal po tylku?
- Oj cicho - zasmiala sie, a my razem z nia
- Ty to zawsze lubilas macac, co? - pomachala brwiami Daga i poklepala ja po ramieniu, a mi cos mignelo w oczach i zlapalam ja za dlon
- Ej! - krzyknelam - Czy to jest....? - spojrzalam na nia pytajaco
- Pierscionek - odpowiedziala z przebieglym usmieszkiem
- Nigdy nie nosilas pierscionkow - spojrzalam na nia z uniesiona brwia
- Ale zareczynowy to mus - zasmiala sie
- Aaaaaa! - krzyknelam - Serio?!
- No jak widac - puscila mi oczko
- O matulu! Gratuluje ! - uscisnelam ja - Nie spodziewalam sie !
- Ze znajde kiedys w koncu faceta?
- Nie, gluptasie. Ze jakikolwiek sprawi, ze zmienisz zdanie co do malzenstwa! Zawsze mowilas, ze nigdy nie wezmiesz slubu o dzieciach nie wspominajac...
- No coz... - usmiechnela sie - Mozna powiedziec, ze wyroslam z tych postanowien
- Ale sie ciesze... Widac, ze jestes szczesliwa
- I to jak cholera ! - zasmialysmy sie
- Nalezalo ci sie poznac w koncu kogos wyjatkowego. Musze koniecznie poznac tego przystojniaka co cie usidlil - usmiechnelam sie
- Poznasz, poznasz - puscila mi oczko i napila sie soku - Na pewno na weselu, a moze nawet wczesniej jak bedzie okazja
- Obowiazkowo!
- A jak z toba i Nathanem? - zapytala Kasia i siegnela po kawalek czekolady
- Hmm... - zamyslilam sie - W sumie cudownie - usmiechnelam sie
- Jestescie razem?
- Nieee... - zaprzeczylam
- No to co?
- W sumie to nie wiem jakbym miala nazwac nasza relacje... Gleboka przyjazn czekajaca na rozwoj sytuacji?
- Gleboka powiadasz? - Daga pomachala brwiami ze smiechem za co dostala poduszka
- Nie tak gleboka! - zasmialam sie - W moim stanie do glebokosci daleko!
- Przeciez seks w ciazy to nic zlego, a wrecz przeciwnie - rozochocila sie Kasia
- Oho... Widze, ze zycie seksualne twoje i Daniela rozkwita!
- A zebys wiedziala - wyszczerzyla sie - Jest lepiej niz jak bylo przed ciaza
- Dobra zmienmy temat, bo wkraczamy w te rejony gdzie zachodzilysmy po conajmniej dwoch butelkach alkoholu - zasmialam sie - Jestem zdecydowanie za trzezwa!
- Oj juz nie zgrywaj takiej swietoszki, Kochanie - Kasia zaczela chichotac - Nie powiesz mi, ze nie myslisz o seksie?
- No wlasnie ! - wsparla ja Daga i przybily sobie piatki ze smiechem - Tym bardziej, ze jestes na glodzie - wytknela
- Oj zejdzcie ze mnie, okeeeej? - zasmialam sie zakrylam poduszka, ktora po chwili zostala mi brutalnie zabrana
- My na ciebie nie wchodzilysmy, skarbie! - pomachala brwiami Kasia - Ale wiem kto z checia by to zrobil !
- Glupek ! - klepnelam ja
- Haha, nie masz jak sie wybronic!
- Mam ! - pokazalam jej jezyk
- Nie masz! - wyszczerzyla sie pewna siebie - Myslisz o seksie i nie wmowisz mi, ze nie!
- O matko, a kto normalny nie mysli?! - wypalilam w koncu i zaczelam sie smiac
- I tu cie mamy! - zaczely rechotac
- Jestescie nienormalne! - zdzielilam je poduszkami - I nie wyzyte! - dodalam
- No z naszego towarzystwa najbardziej niewyzyta jestes ty - oddala mi Kasia
- Jezu - jeknelam ze smiechem
- A co tu tak wesolo? - do salonu wpadli obcokrajowcy z moja ciotka i kuzynka
- A rozmawiamy o...
- Seksie - przerwala mi Kasia i zaczela sie smiac z Dagmara
- GLUPOTACH - dokonczylam i zdzielilam je znow poduszka ze smiechem
- Ciekawie widze - pomachal brwiami Nath i pocalowal mnie w policzek blisko kacika ust po czym usmiechnal sie czule - Jak sie czujesz?
- Swietnie - odwzajemnilam usmiech - Poznajcie Dage w ogole - powiedzialam do wszystkich i kazdy podszedl sie przedstawic, procz Izy i Sylwii, ktore ja znaly i przywitaly sie tylko.
- Jak sie podobala Warszawa? Nic specjalnego, co? - zapytalam
- Dlaczego? Ladne miasto - Kels usiadla i chwycila zelke
- Dla mnie nic specjalnego, powinniscie zobaczyc Wroclaw albo Krakow, to dopiero sa ladne miasta
- Nooo Wroclaw jest piekny - Kasia sie usmiechnela
- Nie wiem, co wam sie nie podoba w Warszawie - odezwala sie Iza - Moim zdaniem ma swoj klimat
- Tym bardziej, ze praktycznie w calosci zostala odbudowana po wojnie - dodala Sylwia
- No dobra, nie mowie, ze jest brzydka, bo ma piekne miejsca - bronilam sie - Ale fakt jest taki, ze wole inne polskie miasta i tyle. Gdzie byliscie w ogole?
- Standardowo, czyli Palac kultury, Starowka, Zamek Krolewski i Wisla
- Byliscie na szcycie Palacu?
- No pewnie, Tom z Maxem sie uparli, ze chca wjechac
- No i dobrze, bo na gorze fajnie bylo - usmiechnal sie Parker - Mamy zdjecia - puscil mi oczko
- Prosze... To ja mieszkam tyle lat blisko stolicy, przy Palacu bylam miliony razy, a na szczycie ani razu, a Wam wystarczyl jeden dzien - zasmialam sie
- Trzeba bylo jechac z nami - powiedzial Jay
- Nie mialam sily i zle sie czulam rano, jakbys zapomnial
- No taaa
- Szkoda, ze cie nie bylo z nami, Slonce - Tom mnie przytilil
- ooo jaki kochany - poczochralam go po wlosach z usmiechem - Jedliscie cos mam nadzieje? Bo nic nie przygotowywalam
- A myslisz, ze oni wytrzymaliby caly dzien bez jedzenia? - przewrocila oczami Iza
- Fakt - rozesmialam sie - Dobra, to wy robta co chceta, a my sie zmywamy do mnie - powiedzialam i wstalam chwytajac do rak co dalam rade. Reszte wziely Kasia z Daga
- Ej! Dziewczyny - zwrocilam sie do Izy, Sylwii, Kels i Naree - nie chcecie do nas dolaczyc? Zrobimy sobie ladies night - usmiechnelam sie
- Mnie nie musisz dwa razy namawiac - stanela przy mnie Iza obejmujac ramieniem
- Mnie tez - ucieszyla sie Sylwia
- A wy?
- Pytanie! - prychnela Kels i chwycila Nareeshe pod ramie kierujac sie na gore.
- To pa chlopcy! - wyszczerzylam sie i poszlysmy wszystkie do sypialni mojej mamy. Nie wiem, ile czasu siedziałyśmy rechotając jak głupie, ale kiedy w końcu padłam, to spałam jak zabita i nie przeszkadzała mi nawet muzyka i śmiechy dziewczyn, które dalej świetnie się bawiły.









Hejo, heeeejoooo! :) :*
Jestem z czymś takim o dupie maryni właściwie ;)
Aleee, od następnego trochę przyspieszymy akcję, bo czas na weselicho ! :) Może zaczniemy je za jakieś dwa rozdziały? ;) Bądź jeden? :D Jeszcze sama nie wiem, co moja głowa mi wymyśli po drodze ;P

Nie wiem też kiedy uda mi się naskrobać kolejny rozdział, bo do piątku mam plany umycia okien, wyprania firanek i ogólnie powolnego szykowania się do porządków świątecznych (tak wiem, wcześnie zaczynam :P), w sobotę widzę się z Alicee <3, a w niedzieleeee mam 4 rocznicę związku, taaakże same rozumiecie :>> Może jakoś uda mi się na początku tygodnia pojawić z nowym rozdziałem ;)

W każdym bądź razie, cieszę się że jesteście i coraz bardziej to pokazujecie! :)
Ściskam Was bardzo jak zawsze i łączę z Wami światłowodami! :***

Ps. Mój psiak nie może doczekać się porządnego śniegu razem ze mną, a Wy? ;))