środa, 29 maja 2013

Rozdział 15.


Wszyscy piliśmy chyba kieliszek za kieliszkiem, ale też sporo tańczyliśmy, więc część procentów udało nam się wypocić.
- Kelsey! - podeszłam do niej od tyłu i krzyknęłam do ucha, żeby mnie usłyszała - Mogę wypożyczyć twojego chłopaka na chwilę?
- Jak będziecie grzeczni, to możesz! - odkrzyknęła i zaczęła się śmiać
- Dziękuję!
- Co?!
- DZIĘKUJĘ! - krzyknęłam głośniej ze śmiechem i pociągnęłam Toma za rękę i wyprowadziłam na zewnątrz
- Czemu Ty mnie zawsze tak tarmosisz? - zapytał z udawaną złością
- A czemu Ty zawsze musisz tak narzekać - zaczęłam się śmiać. On też.
- Już nawet nie pytam, po co mnie tu wyciągnęłaś - przewrócił oczami i wyjął z kieszeni papierosy - Dlaczego właściwie sobie nie kupisz paczki, tylko zawsze mnie wykorzystujesz?
- Bo jak kupię, to będę palić nałogowo, a od kilku jeszcze nikt nie umarł - wyszczerzyłam się chwiejąc się na nogach
- Kobieca logika - pokręcił głową i podpalił mi papierosa
- Uhuu, ale fajnie jest, co?
- Uhuu, ale tu ktoś jest pijany, co? - tym razem on się wyszczerzył
- Ty mnie jeszcze pijanej nie widziałeś, Tomuś - pijacki śmiech
- Przynajmniej humorek ci dopisuje - śmiał się ze mnie
- A i owszem! Nathan jest taaaaaki słooodki nie uważasz?
- Nie wiem, nie próbowałem go - zaciągnął się papierosem
- A ja owszem i stwierdzam, że jest! O taaaak bardzo! - pokazałam gest rękoma i mało się nie wywróciłam. na szczęście Tom mnie przytrzymał
- Tobie już dzisiaj chyba starczy picia, co? Poza tym, jak to ty owszem? Całowaliście się? - zapytał ucieszony
- Mmmmm.... - wymruczałam tylko wspominając pocałunek z Nathanem
- No proszę! Jutro mi wszystko opowiesz, jak już będziesz trzeźwa
- Ja teraz jestem trzeźwa!
- No to jak się wyśpisz - zaśmiał się
- A no chyba, że tak - wyszczerzyłam się i zaciągnęłam papierosem
- O, o wilku mowa. Nathan! - zawołał Tom, machając do bruneta wychodzącego z klubu. Spojrzałam w tamtym kierunku. Szedł chwiejnym krokiem i uśmiechem na ustach. W tej grzywcze uniesionej do góry wyglądał mega seksownie.
- Też przyszedłeś ode mnie wyżydzić fajka - zasmiał się Tom
- No oczywiście - wyszczerzył się i wziął od Parkera papierosa, po czym go zapalił i się zaciągnął
- Nie wiedziałam, że palisz - spojrzałam na Sykes'a
- Ja też nie wiedziałem, że ty palisz - uśmiechnął się do mnie i się zaciągnął.
- Bo nie palę przecież - wyszczerzyłam się
- Dobra, to wy palcie, a ja sie zwijam znaleźć Kelsey - Tom mrugnął do mnie i zniknął.
- Tak nie palisz, jak się ze mną nie całowaś, co?
- Oczywiście! Przecież ja się z nikim nie całowałam - powiedziałam z uśmiechem i zgasiłam papierosa. Nathan zrobił, to samo i podszedł do mnie bliżej
- Nie?
- Nie - odpowiedziałam twardo i odsuwałam się od niego z uśmiechem
- To słabą masz pamięć - uśmiechnięty zbliżał się coraz bardziej, aż ja byłam przy murze, a on oparł jedną rękę za moją głową, a drugą pogłaskał po policzku - Chyba ci ją odświeżę... - dodał i mnie pocałował. Myślałam, że znowu upadnę, ale tym razem z wrażenia i rozkoszy. Mogłabym całować go w nieskończoność. Po chwili przerwał.
- I co? Już pamiętasz? - uśmiechnął się i zaczął całować po szyi. Znowu dostałam dreszczy.
- Coś mi lekko świta... - wymruczałam
- Lekko? - zaśmiał się i muskał moje usta swoimi co chwilę i przerywał tylko po to, żeby powiedzieć kolejne słowo. - Może zaraz ci się coś przypomni....
- Może... - powiedziałam i pocałowałam porządnie. Znów mój język ganiał z jego. Z nikim nigdy nie całowało mi się tak dobrze jak z nim. Zgrywał się ze mną tak idealnie, że miałam wrażenie jakby czytał mi w myślach i dzięki temu wiedział kiedy chcę zwolnić, a kiedy znów przyspieszyć naszą małą wojnę toczoną przez usta i języki. Z wielkim trudem oderwałam się od niego, ale zabrakło mi już tchu.
- Już pamiętam - wychrypiałam z uśmiechem
- Uwielbiam twój kolczyk w języku... - głaskał mnie po policzku i się uśmiechał
- Skromnie powiem, że też go lubię - zaśmiałam się - Wracamy? Zaschło mi ustach
- Ciekawe czemu - i on wybuchnął śmiechem - Proszę... - powiedział i puścił przodem
- Dziękuję - dygnęłam i poszłam już otrzeźwiała przez te pocałunki.
Usiadłam na fotelu w klubie i nalałam sobie soku.
- Samego soku, to my dzisiaj nie pijemy ! - zaśmiał się Max i polał mi wódki
- Tak jest, panie barmanie! - zaśmiałam się - Ale sama pić nie będę przecież, pijemy wszyscy! - Łysy polał wszystkim siedzącym przy stole, czyli mi, Nathan'owi, Izie, Steven'owi, Jay'owi i sobie. Pominął tylko biedną  Jess, która jeszcze pić nie mogła. Każdy wziął kieliszek do góry (Jessica sok).
- Kochanie, tobie już starczy - Mój mam nadzieję NIE PRZYSZŁY wujek, zabrał Izie kieliszek z ręki i odstawił z powrotem na stół. Czekałam na reakcję mojej ciotki, ale nie było żadnej! Potulnie siedziała dalej i nic sobie z tego nie zrobiła. O niieeee.... Ja z nią będe musiała pogadać, bo tak nie może być, że ona przy nim traci swoją osobowość.
- Steven, tobie chyba też, co? Nie sądzisz, że skoro twoja kobieta nie pije, to tym bardziej nie powinieneś? - uśmiechnęłam się do niego słodko i tak jak on Izie, ja jemu zabrałam kieliszek. - Ale nie martw się, nie zmarnuje się - dodałam i wypiłam najpierw jego, a potem swój. Popiłam sokiem i usiadłam dumna z siebie. Max się do mnie uśmiechnął, a ja puściłam mu oczko. Spojrzałam na Izę, widziałam, że kąciki jej ust idą lekko do góry.
- Idziemy tańczyć! - zakomunikowałam i pociągnęłam Izę za rękę. Za nami poszła cała reszta. Znaleźliśmy Toma z Kels i Sivę z Nareeshą na parkiecie i wywijaliśmy wszyscy razem. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów ;) Cały czas wszyscy się śmieliśmy oprócz Izy. Tańczyła cały czas ze Steven'em i niby się uśmiechała, ale nie była to moja Iza. Złapałam Max'a za ręce i zaczęłam z nim wywijać i w między czasie rozmawiać.
- Coś jest nie tak z Izą... - powiedziałam
- Zauważyłem... Mam wrażenie, że przez niego...
- Też tak myślę! Nie podoba mi się, że ona się tak do niego dopasowuje... Wyraźnie jej to nie na rękę, więc nie wiem po co się z nim męczy...
- Bo go widocznie kocha... - powiedział i spojrzał mi smutno w oczy
- Max... - uśmiechnęłam się blado do niego - Mam pomysł - dodałam po chwili i się łobuzersko uśmiechnęłam. Puściłam jego ręce, podeszłam do naszej 'zakochanej' pary, krzyknęłam: ODBIJANY i wyrwałam Izie Steven'a. Max od razu zrozumiał i porwał moją ciotkę. Nie przepadałam za chłopakiem, z którym tańczyłam, ale przemęczę się przez te kilka minut. Spojrzałam na Izę. Max cały czas się śmiał i coś do niej mówił, po czym i ona wybuchała śmiechem.
- ooo no proszę, jak się dobrze bawią - wyszczerzyłam się do mojego partnera
- Taa.. - powiedział smętnie pod nosem - Przepraszam, muszę do toalety... - powiedział i poszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. A idź w cholerę! Rozejrzałam się po znajomych twarzach, każdy z kimś tańczył. Max z Izą, Tom z Kels, Siva z Nare, Nathan z Jess, a Jay z jakąś laską. Zaczęłam więc się ruszać sama, a po chwili doszedł do mnie jakiś chłopak. Zaczęliśmy tańczyć, no facet nawet nieźle się ruszał, ale moja głowa i tak skręcała się w stronę bruneta tańczącego z siostrą. Ten to ma ruchy!
- Może wyjdziemy na zewnątrz trochę się przewietrzyć? - zapytał się ten, co ze mną tańczył.
- Nie dzięki, wolę potańczyć - uśmiechnęłam się
- Zaraz wrócimy...- nachylił się do mnie bliżej
- Powiedziałam nie, głuchy jestes? - odsunęłam go od siebie, ale ten coraz bardziej się przybliżał i przytrzymywał
- No daj spokój, widzę, że tego chcesz - powiedział i przyłożył te swoje obślizgłe usta do moich. Starałam się od niego odsunąc, ale skubany był za silny. Nie wiedziałam, co robić, dlatego postanowiłam wykorzystać jedyny pomysł jaki mi świtał w głowie. Udałam, że oddaje pocałunek i gdy nadarzyła się okazja ugryzłam go w język na tyle mocno, żeby go zabolało. Od razu odskoczył i złapał się za usta.
- Popieprzyło cię?! - wydarł się na mnie
- Może się nauczysz, idioto, że jak kobieta mówi nie, to znaczy nie! - powiedziałam i zdzieliłam go jeszcze w pysk. Odwróciłam się i chciałam odejść, ale ten typek złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Wyrywałam mu się, ale on nic sobie z tego nie robił. Darłam się na niego, ale pewnie nawet nic do niego nie dochodziło przez grającą muzykę. Jedyną rzeczą jaka mnie dziwiła był fakt, że nikt nie robił nic widząc, że ten idiota na siłe mnie za sobą ciągnie! Wyprowadził mnie na zewnątrz i zaciągnął za klub. Zaczęłam się bać.
- Zostaw mnie, kretynie! - darłam się na niego i dalej wyrywałam. Ten natomiast przywarł mnie do muru.
- Teraz mi zapłacisz, za to, co zrobiłaś. I lepiej bądź grzeczna, to będę deliktaniejszy - zaśmiał się obleśnie i zaczął całować mnie po twarzy. Do oczu napłynęły mi łzy, dalej nie przestawałam się wyrywać i zaczęłam wołać o pomoc, najgłośniej jak tylko mogłam.
- Zamknij się, suko! - powiedział ten typ i przyłożył dłoń do ust. Ugryzłam go w palca i znów krzyknęłam 'pomocy'. A raczej zaczęłam, bo w połowie mi przerwał uderzając mnie w twarz. Zapiekł mnie policzek, ale nie przestawałam walczyć.
- I tak będziesz moja, więc po co się wyrywasz - zaśmiał się perfidnie dalej mocno mnie trzymając.
- Chciałbyś. Obleśny jesteś - powiedziałam i naplułam mu w twarz. Ten się wkurzył, wytarł się ręką i odciągnął rękę do tyłu, żeby zamachnąć się na drugie uderzenie. Przymknęłam oczy oczekując na policzek. Ale nie poczułam go. Nie czułam też rąk tego typka na moim ciele. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Max'a siedzącego na nim i okładającego go pięściami.
- Max, już przestań...- zero reakcji
- Max, proszę cię zabierz mnie stąd... - zapłakałam. Chłopak wstał, kopnął tamtego na odchodne przytulił mnie i zaprowadził przed klub.
- Zrobił ci coś? - zapytał i spojrzał na mnie
- Uderzył tylko w twarz i się dobierał, więcej nie zdążył zrobić - wybuchnęłam płaczem i wtuliłam się w niego.
- Co za... Nie płacz... Błagam cię nie płacz. Już ten dupek ci nic nie zrobi.
- Dziękuję, Max... Gdyby nie ty, to ja nie wiem, co by ze mną było...
- Już nie gdybaj. Wracamy do środka? - spojrzał na mnie
- Nie chcę już tam wracać, odwieziesz mnie do domu? - zapytałam
- Pewnie, chodź weźmiemy taksówkę - przytulił mnie i poszliśmy do samochodu. Po dotarciu do domu, wzięłam prysznic, żeby zmyć z siebie smród tego typka. Przebrałam się w piżamę i poszłam do kuchni napić się wody.
- Jak się czujesz? - zapytał Max siedzący na krześle
- Już lepiej. Możesz wracać, a ja się już położę
- No daj spokój, nie mam nastroju do balowania szczerze mówiąc...
- Iza i Steven?
- Taa...
- Max?
- Tak?
- Napijesz się ze mną? - pokazałam połówkę butelki wódki, która została w lodówce, po jakiejś ostatniej popijawie.
- Żeby znów zapić smutki? - uśmiechnął się blado wspominając nasze pierwsze wspólne picie, kiedy to wygadał mi się, że jest zakochany w mojej ciotce
- Dokładnie. Chodź do mnie do pokoju, żeby nas rodzice Nath'a nie nakryli - zaśmiałam się, wzięłam wódkę i jakiś sok, a Max szklanki i kieliszki. Poszliśmy na górę i usiedliśmy na łóżku. Mój towarzysz od razu polał i wypiliśmy kolejkę.
- Naprawdę sto razy bardziej wolałabym ciebie za wujka niż tego całego Steven'a...
- Iza niestety woli jego...
- Coś czuję, że nie na długo. On do niej kompletnie nie pasuje... Nie wiem, po co z nim jest.
- Nadia, skoro z nim jest, to znaczy, że go kocha. Albo przynajmniej coś do niego czuje, a ja muszę się z tym pogodzić...
- Uwierz mi, że to długo nie potrwa
- Ale jeśli nawet? To co to zmieni? Ona traktuje mnie tylko jak kumpla, nic więcej...
- A skąd wiesz?
- Widzę przecież
- A nie wiesz, że kobiety czasami nie pokazują swoich prawdziwych uczuć, bo boją się, że ktoś to może wykorzystać, albo że po prostu ta druga strona tego nie odwzajemnia?
- I dlatego wiążą się z kimś innym? - spojrzał pobłażliwym wzrokiem
- Oj dobra tam... Jeszcze nic nie jest przesądzone, Max. Napijmy się - polałam alkoholu.
- Za to, żeby Iza zauważyła, że Steven to palant, a ty jesteś dla niej idealnym ciasteczkiem do schrupania - zaśmiałam się
- Haha za to mogę się napić!
- Zapomniałam! - zerwałam się z łóżka po wypiciu i wzięłam laptopa
- O czym?
- Miałam dzisiaj dostać maila od przyjaciółki jakiej płci będzie jej dzidziuś i zdjęcia usg!
- Oo, ale fajnie! Co obstawiasz?
- Obstawiam, że to będzie chłopak.
- A ja że dziewczynka - zaśmiał się i przysunął bliżej, żeby patrzeć w monitor. Otworzyłam pocztę i wiadomość od Kasi.
'Cześć, jestem Nadia i nie mogę się doczekać aż w końcu się urodzę i poznam moją ciocię, po której moi rodzice dali mi imię :)" a poniżej były zdjęcia maleństwa w brzuszku mojej przyjaciółki. Na moje serce wylała się taka fala ciepłego uczucia, że patrzyłam na tą małą istotkę z szerokim uśmiechem i łzami lecącymi z oczu.
- Alee śliczne! Kurde, tu naprawdę widać dzieciątko! Zobacz tu jest głowka! - zachwycał się Max
- A tu serduszko - powiedziałam rozczulona pokazując mu mały punkcik na monitorze
- I co? Chłopczyk czy dziewczynka?
- Właśnie patrzysz na małą Nadię - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej
- Czyli dziewczynka! Miałem rację - klasnął w dłonie - I jeszcze jakie piękne imię dostała, ho ho
- Po cioci! - wypięłam dumnie pierś - Mam nadzieję, że będzie jej się kiedyś podobało i będzie mądrzejsza ode mnie - zaśmiałam się. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Kasi sms-a, bo na dzwonienie, to raczej nie była dobra pora.
"Jestem najszczęśliwszą ciocią na świecie! Niunia jest prześliczna i nie mogę się doczekać września, kiedy się urodzi! Kocham Was bardzo mocno, Mamusiu! Niech Daniel ucałuje małą Nadulkę ode mnie! Tęsknie! :*"
Odłożyłam telefon i dalej wpatrywałam się w moją malutką imienniczkę.
- No to pijemy za małą Nadię! - powiedział Max i podał mi kieliszek.
- Niech rośnie duża! - zaśmiałam się i wlałam w siebie kolejną porcję alkoholu.






No heeeej, Laski! :D
Jestem, mam nadzieję, że aż tak bardzo się nie niecierpliwiłyście :)
Nie wiem, co myśleć o tym rozdziale, więc do opinii pozostawiam Wam :D
Szalona Ty moja (zmieniłaś nazwę na bloggerze, ale dla mnie już zawsze będziesz szalona ;D), tępo byś szybkie chciała narzucić widzę ^^ Jeszcze na małe Sykesiątka musisz poczekać ;D
Więc za to czekanie rozdział z dedykacją dla Ciebie :)

Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu jeszcze uda mi się coś naskrobać :) Muszę Wam trochę pododawać tych rozdziałów, albo chociaż napisać, bo zbliża się moja już 4 i najgorsza jak do tej pory sesja i to będzie jeden wielki POGROM. Dlatego proszę o wyrozumiałość :)

Ściskam! ;**

środa, 22 maja 2013

Rozdział 14.


Po powrocie do domu wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że lepiej mi w rudym i że faktycznie dodaje mi charakterku. Ku mojej uciesze Nathan nie mógł się na mnie napatrzeć i każde jego spojrzenie kończyło się moim zawstydzeniem i zaczerwienieniem ;) Dogadałam się z Max'em, co do prezentu dla Natha i dołożyłam się do niego. Nawet pojechałam z nim zakupić to małe cudeńko. Najtrudniej nam było z wyborem koloru, ale zdecydowaliśmy się na czerwień, która najbardziej oddawała ducha naszego przyszłego dwudziestolatka.

Wyprawialiśmy mu również imprezę w klubię znajdującym się w samym centrum Londynu. W dniu jego urodzin wszyscy specjalnie wstaliśmy wcześniej, żeby oczekiwać na Nathana w kuchni. Byłam nie wyspana, bo pół nocy z Izą robiłyśmy tort dla niego, a rano sama robiłam śniadanie dla wszystkich. Wszyscy siedzieli zaspani w kuchni oczekując na to, kiedy wstanie nasz jubilat. Po usłyszeniu kroków na schodach, czekaliśmy w napięciu, na jego wejście do kuchni. Kiedy tylko ledwo wyłonił się zza framugi krzyknęliśmy głośno NIESPODZIANKA, a Jay z Tomem i Max'em rzucili się na niego tak, że wszyscy polecieli na ziemie, a na dokładkę dołączył do nich Siva. Zaczęlismy się śmiać, a potem składać mu życzenia. Ja postanowiłam zostać na sam koniec, a najpierw nałożyć wszystkim sniadanie. Gdy właśnie kończyłam, wszyscy byli już przy stole, łącznie z Nathanem. Głupio mi było teraz go odrywać od jedzenia, więc doszłam do wniosku, że złoże mu zyczenia później. W końcu mam na to cały dzień. Na śniadanie postanowiłam zrobić omlety z krewetkami. Obawiałam się, czy każdy je lubi, ale na szczęście wszystkim smakowało. Po posiłku, wszyscy pomogli mi posprzątać w kuchni i udaliśmy się do salonu, żeby wręczyć Nathanowi prezent. Daliśmy wielkie pudło, w którym znajdywały się kolejne - mniejsze. Ostatnie było malutkie, a w nim znajdował się mały, zgrabny kluczyk do jego samochodu. Minęły 3 sekundy zanim zaczaił, co jest jego prezentem xD Zaczął krzyczeć i rzucać się na kazdego w podziękowaniu. Poszliśmy wszyscy do garażu, BabyNath od razu podbiegł do swojego cudeńka.
- Śliczna! to kto pierwszy jedzie na przejażdżkę? - zapytał ucieszony, siedząc już za kierownicą i podziwiając wszystkie bajery, jakie się w środku znajdywały. 
- Ja! - wyrwałam się od razu, bo uznałam, że to będzie dobra okazja do złożenia mu życzeń. Nathan wystawił łokieć za drzwi, spojrzał na mnie 'uwodzicielskim' wzrokiem i niskim głosem powiedział:
- Wsiadaj, Maleńka! - zaczęłam się śmiać i usiadłam obok niego zapinając pasy. W sumie miałam lekkie obawy, co do jazdy z nim, bo prawo jazdy ma od niedawna, ale starałam się o tym nie myśleć ;p Ruszył pewnie i z piskiem opon z wielkim bananem na twarzy. Strasznie mi się podobał taki ucieszony i szczęśliwy. Aż miło było na niego teraz popatrzeć. 
- Jak ci się podoba kolor? - zapytałam
- Najlepszy jaki mógłby być! Kto wybierał?
- Ja z Max'em. Chociaż on był bardziej za białym. 
- Dobrze, że byłaś z nim, zdecydowanie wolę czerwień.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam telefon, bo dostałam sms-a. Spojrzałam na wyświetlacz - Iza.
"Przetrzymaj trochę dłużej Nathana, bo druga niespodzianka będzie za chwilę". Odpisałam tylko ok.
- Nathan, mogliśmy pojechać jeszcze raz tam, gdzie byliśmy ostatnio? - nie wiem po co, ale to była moja jedyna myśl, w jaki sposób go jak najdłużej odwlec od wrócenia się do domu i zabrania kolejnej osoby do wypróbowania samochodu. 
- Jasne, a po co? - no taaaa, a skąd ja mam wiedzieć po co?!
- Hmm... wejdziesz ze mną na London Eye?
- Pewnie, nie ma problemu.  - uśmiechnął się i skręcił, w kierunku centrum. Zaparkował auto i chyba milion razy upewniał się czy aby na pewno je dobrze zamknął. Nawet idąc cały czas się odwracał i upewniał czy dalej stoi gdzie stał.
- Nathan, nikt ci jej nie ukradnie - śmialam się z niego
- Oj, ja ją tylko podziwiam...
- no tak... Teraz każda twoja fanka może być o nią zazdrosna
- Spokojnie, Ty nie musisz być o nią zazdrosna - puścił mi oczko i się wyszczerzył. Ja się tylko uśmiechnęłam i dalej szlam przed siebie. Kupilismy bilety i weszliśmy do nie wiem jak to nazwać, kopuły? :P Było mało zwiedzających, więc byliśmy w niej sami. Usiadłam na ławce znajdującej się w środku, a Nathan usiadł obok mnie. 
- Jak się czujesz jako dwudziestolatek? - zapytałam
- Dopóki sobie tego nie uświadamiam, że jestem aż tak stary, to jest dobrze - zaśmiał się
- To widze, że masz podobnie jak ja miałam rok temu 
- A kiedy właściwie masz dokładnie urodziny?
-  24 lipca - uśmiechnęłam się
- Ooo, tego samego dnia, co Jay!
- Naprawdę? - zdziwiłam się - To już wiem, dlaczego tak lubimy sobie dogryzać 
- Obydwa uparte - zaśmiał się Nathan. 
- A żebyś wiedział - powiedziałam i patrzyłam jak powoli wznosimy się coraz wyżej. 
- Nadia?
- Tak? - spojrzałam na niego. Patrzył mi prosto w oczy i nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, jakie będzie jego pytanie
- Dlaczego zrobiłaś sobie tatuaż?
- Żeby odciąć się od przeszłości. Postanowiłam nie patrzeć na to, co było tylko na to, co jest i co będzie. 
- Podoba mi się Twoje nowe podejście - uśmiechnął się, odwzajemniłam uśmiech i podziwiałam dalej wszystko z góry. Londyn wyglądał niesamowicie z tej perspektywy. Cieszyłam się, że spełniłam kolejne swoje marzenie z Nathanem. Był idealnym towarzyszem i czułam się przy nim bezpiecznie. Wstałam z ławki i podeszłam do szyby, żeby zobaczyć jak wysoko jesteśmy. Napawałam się widokiem i starałam się zapamiętać kazdy jeden element. 
- Nathan! Nie złożyłam ci jeszcze życzeń - ogranęłam się i odwróciłam do niego - Więc życzę ci, żebyś w duchu zawsze był nastolatkiem, spełnienia wszystkich marzeń, dalszego rozwoju kariery z chłopakami, duuużo szczęścia, jeszcze więcej wiernych fanek, znalezienia tej jednej jedynej i prawdziwej miłości oraz żebyś zawsze był taki jaki jesteś - uśmiechnęłam się, pocałowałam w policzek i przytuliłam lekko. 
- Dziękuję - uścisnął mnie i kołysał na boki - A mogę miec jedno życzenie? - spojrzałam na niego 
- No dawaj, ale tylko jedno! - zaśmiałam się
- Mogę cię pocałować? - spojrzał mi w oczy z uśmiechem
- Obiecałeś, że tego wiecej nie zrobisz - szepnęłam, a on zbliżał się coraz bardziej swoją twarzą do mojej
- Ale dzisiaj mam urodziny - odszepnął i głaskał mój nos swoim - Tylko ten jeden raz - poczułam jego dłoń na policzku. Głaskał mnie po nim, dotknął ucha, potem szyi... Odruchowo przymknęłam oczy. To było tak przyjemne uczucie, że rozpływałam się stojąc obok niego. Czułam jego oddech na swoich ustach. Wiedziałam, że teraz oddam mu pocałunek. Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, żeby jego wargi dotknęły moich. 
- Proszę... - szepnął i poczułam jak delikatnie musnął moje usta
- Dobrze... - ledwo co słowa wyszły z mojego gardła, a Nathan przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował. Na początku powoli i delikatnie, a potem coraz zachłanniej i namiętniej. Nasze usta i języki idealnie ze sobą współgrały jakby były sobie od dawna przeznaczone i teraz skakały ze szczęścia, że się w końcu odnalazły. Nathan lekko przygryzł moją dolną wargę i skończył pocałunek.
- Nadia, ja wiem, że może nie jestem tym, którego kochasz i chciałas tu pocałować, ale...
- Cii... - przerwałam mu i tym razem ja przejęłam inicjatywę. Całowałam go nie tylko ustami, ale całą sobą. Oddawałam mu siebie i czułam ciepło rozlewające się w moim wnętrzu, gdy to robiłam. Byłam szczęśliwa. Nie wiem, co chciał powiedzieć, ale wiem, że się mylił. Może nie całkowicie, ale w większej części. Tak, zakochiwałam się w nim i nie bałam się tego uczucia. Mimo, że nie wiedziałam, co Nathan czuje do mnie, ja byłam szczęśliwa, że to on zajmuje miejsce Marcina w moim sercu. I to było najwazniejsze. Tym razem ja skończyłam pocałunek.
- Wszystkiego najlepszego, Nathan - powiedziałam z uśmiechem patrząc mu prosto w oczy. Odwzajemnił uśmiech, podziękował i cmoknąl ostatni raz moje usta. Nasza podróż London Eye dobiegła końca, więc wyszliśmy i w milczeniu, ale z uśmiechami na ustach udaliśmy się do samochodu. 

Pędziliśmy cały czas się śmiejąc. Ukradkiem napisałam sms-a do Izy, że będziemy w przeciągu 5 minut.
Kiedy dojechaliśmy do domu, Nathan niczego się nie spodziewając wszedł do domu, a tam zaraz rzuciła się na niego Jess z rodzicami - jego drugi prezent.
- Wszystkiego najlepszego, Nathan! - mówili jedno przez drugie i tulili się. Dawno się nie widzieli, a Nath już od jakiegoś czasu mówił, że z chęcią by ich odwiedził, ale nie miał kiedy. Specjalnie powiedzieli mu, że nie dadza rady przyjechać na jego urodziny, żeby miał niespodziankę. 
- Jesteście niemożliwi! Przecież mówiliście, że nie dacie rady przyjechać... - powiedział uradowany
- Specjalnie, Synku. Czy przegapiliśmy kiedyś twoje urodziny? - zapytała z uśmiechem jego mama i po chwili spojrzała na mnie.
- A ty zapewne jesteś Nadia?
- Zgadza się, miło mi poznać - uśmiechnęłam się i podałysmy sobie dłonie, a zaraz potem z Natha tatą i siostrą. Zostawiłam ich w salonie i poszłam do kuchni, żeby zacząć przygotowywanie obiadu. Skoro to Sykes'a urodziny to postawiłam na spaghetti. Iza ze Steven'em zaoferowali się, że mi pomogą, więc posiłek był gotowy w ciągu 30 minut. Zasiedliśmy ponownie przy stole w jadalni i rozmawiając spędziliśmy miłe popołudnie. Po obiedzie zaśpiewaliśmy brunetowi 'Happy birthday' i skonsumowaliśmy tort, który było żal jubilatowi kroić, bo był w kształcie pianina. ;) Nathan był bardzo szczęsliwy, że jego rodzinie udało się przyjechać. Miło było popatrzeć jak jest z nimi zżyty. Oczywiście jego mama go nie oszczędzila i opowiadała nam różne śmieszne anegdoty z jego dziecięcego życia ^^ Myslałam, że padnę ze śmiechu jak dowiedzieliśmy się, że jak był mały i zjechał na takiej dużej zjeżdżalni do metrowego basenu, to zaczął plakać i krzyczeć, że się topi. 
- A później był na nas obrażony cały dzień, że zamiast go wyciągnąć z tego baseniku, to się z niego śmialiśmy - dodał Nathana tata ze śmiechem
- Ale śmieszne, a jak naprawdę bym się utopił?
- Kochanie, wody miałeś do brzucha tylko, więc byś się nie utopił 
- Ja to pamiętam inaczej... 
- Oj, Nathanku, bo byłeś za malutki, żeby to zapamiętać tak jak było - zasmiała się jego mama - Dobra, dziecieki, o której macie tą imprezę? - powiedziała i spojrzała na zegarek.
- Jaką imprezę? - zdziwił się jubilat
- Twoją urodzinową! No chyba nie myslisz, że odpuścilibyśmy taką okazję do zabawy? - powiedział Max z bananem na twarzy
- A co z wami? Pójdziecie z nami? - zapytał rodziców
- Kochani nie te lata na takie szaleństwa - zaśmiała się mama - Jess z wami pójdzie, a my zostaniemy
- No to ja się nie zgadzam... Nie możemy tu posiedzieć wszyscy razem? 
- Nathan, idź się zabaw i uczcij swoje 20 urodziny. My wyjeżdżamy dopiero w niedziele, więc będziemy mieli jeszcze 3 dni, żeby ze sobą spędzić - uśmiechnęła się ciepło jego mama.
- No dobra, na taki układ mogę iść - powiedział i ja przytulił. Posprzątałam po obiedzie i poszłam na górę, żeby się ogarnąć. Po szybkim prysznicu otworzyłam szafę myśląc jak się ubrać, kiedy do mojego pokoju wparowała Iza
- Przyszłam ci tylko powiedzieć, że jak nie zobaczę cię ubranej w seksowną sukienkę, to osobiście zaciągnę cię tu spowrotem i ubiorę jak piękną dwudziestolatkę. Miłego szykowania! - wysłała mi buziaka i wyszła. Zaczęłam się śmiać. ONA JEST NIEMOŻLIWA. Skoro zaczęłam się zmieniać, to i czas pokazać swoje atuty powiedziałam do siebie z uśmiechem i przygotowałam sobie zestaw do ubioru. Pomalowałam się, a włosy zakręciłam i spięłam na bok. Wyszłam z pokoju i wparowałam do Izy.
- I co, zadowolona jesteś, ciociu? - zaśmiałam się i zapozowałam
- No proszę... Nie sądziłam, że mnie posluchasz. Wyglądasz obłędnie! Coś czuje, że będziesz miała dzisiaj branie! 
- Pożyjemy, zobaczymy. Gotowa?
- Tak, już możemy lecieć. - Zeszłyśmy na dół i pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to Max stojący obok Steven'a, patrzący na Izę z wilczym apetytem w oczach. Ta podeszła do swojego chłopaka i zapytała jak wygląda.
- Nie za króka ta sukienka? - zapytał
- No co ty - odpowiedziała moja ciotka i widziałam, że z zawiedzeniem. Co za palant, tak trudno powiedzieć, że ślicznie wygląda? -.- Spojrzałam na Max'a, miał chyba to samo na myśli. Ale też i było mu ciężko patrzeć na Izę tulącą Steven'a, dlatego podeszłam do niego i złapałam pod rękę.
- Max'iu, a ja jak wyglądam? - zapytałam słodkim głosikiem. Max złapał aluzje.
- Kochanie, wyglądasz prześlicznie! - i ucałował mnie w policzek. Mina Steven'a - bezcenna. Chyba zrobiło mu się głupio ;d Dołączył do nas Nathan i zapytał, czy już możemy iśc i wyszedł pierwszy. Kolejno weszliśmy do limuzyny i ruszyliśmy. Siedziałam między Max'em i Tomem, a na przeciwko mnie siedział Sykes. Wziął butelkę szampana, otworzył i wypiliśmy pierwszy kieliszek za jego zdrowie. Było wesołoi bardzo sympatycznie, tylko miałam wrażenie, że Nathana coś martwi. Może wolał zostać z rodzicami w domu? Przyglądałam mu się i mnie na tym złapał. Uśmiechnął się delikatnie i odrwócił wzrok. Gdy dotarliśmy na miejsce, weszliśmy do klubu na nasze miejsca. Mieliśmy wykupione całe pięterko, z którego było widać całą salę, gdzie tańczyli inni ludzie. Rozsiadliśmy się i chłopcy odrazu chwycili za kieliszki. Po kilku głębszych zaśpiewaliśmy ponownie 'happy birthday' i ruszyliśmy na parkiet. Tańczyłam z najpierw z Max'em, potem z Tom'em i z Sivą. Potem zaczęłam wygłupiać się z Jay'em, bo tańcem tego nazwać nie było można xD Gdy poleciał wolny kawałek przy moim boku pojawił się Nathan i od razu położył mi moje ręce na swoich ramionach. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego i wdychałam cudowny zapach jego perfum. 
- Mówił ci ktoś już dzisiaj, że slicznie wyglądasz? - powiedział mi do ucha szeptem i nosem połaskotał mnie w płatek ucha. Po moim ciele rozlały się cudowne dreszcze. 
- Właściwie to tak, ale nikt w taki sposób.
- W jaki?
- W taki, że jestem w stanie w to uwierzyć - uśmiechnęłam się do niego. On uczynił to samo.
- Gdybym sam mógł wybrać sobie prezent, to wybrałbym dzisiaj ciebie - szepnął mi znów do ucha. Spojrzałam mu uwodzicielsko w oczy, przysunęłam się do niego tak, że jeszcze kilka milimetrów i nasze usta znów by się dzisiaj połaczyły i powiedziałam:
- Pan chyba już za dużo wypił, Panie Sykes - po czym się odsunęłam i uśmiechnęłam triumfalnie. Piosenka się skończyła, odsunęłam się od niego i powiedziałam, że idę się czegoś napić, zostawiając go na parkiecie uśmiechniętego. Postanowiłam się dzisiaj upić, żeby uczcić nie tylko urodziny Nathana, ale i moją przemianę i zapomnienie o dawnym życiu, dlatego z drinków przeniosłam się na czystą i zaczęłam zabawę razem z innymi.






Matko, chyba jeszcze żaden rozdział nie zajął mi tyle czasu xD
Moja wena przychodziła i odchodziła na zmianę, ale niestety częściej jej nie było ;P
Mam nadzieję, że teraz pocałunek Wam się podobał, bo był oddany! ;)
Rozdział dla Alicee umilającej mi czas pisania ;D 

Bez przeciągania powiem jeszcze tylko tyle, że następny będzie dopiero w przyszłym tygodniu :)
Czekam na opinię i oczywiście

Ściskam! ;*

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 13.


- No co tam, Młoda? - zapytał Tom podpalając mi papierosa. Zaciągnęłam się,
- A nic, chciałam zapytać, co kupujecie Nathanowi na urodziny
- Nasz mały leniwiec zdał jakoś niedawno prawko, więc składamy się na samochód
- Ooo jaki?
- Mały, sportowy
- Tom, błagam cię... O markę pytam!
- Aa, BMW z4
- Nie przepadam za bmw, ale ta jest całkiem, całkiem. To ile mam się dołożyć, żeby było i ode mnie?
- Całkiem, całkiem - zaśmiał się - Musialabys zapytać Max'a, bo on zbierał fundusze
- No dobra. A tak w ogóle to nie za dobry samochód jak na pierwsze auto?
- Spoko, spoko, Nath dobrze jeździ, da sobie radę
- Może i tak, nie wiem, nie widziałam - uśmiechnęłam się i zaciągnęłam po raz kolejny. 
- I co, już? - zapytał Parker, po chwili ciszy
- Co już?
- Dziewczyno! Ja tu czekam na jakies ploteczki! - zaśmiał się
- Tom, jesteś gorszy niż baba! Jakie 'ploteczki' cię interesują?
- Siostra, prosze cię, właśnie wróciłaś z randki z gorącym Nathanem i nie powiesz mi, że ci się nie podobało
- Hahaha. Po pierwsze to nie była randka - mina Toma mówiąca 'taa jasne' - Po drugie skąd wiesz, że jest gorący? - uśmiech - A po trzecie, nie uważasz, że to moja sprawa? 
- Pierwszego punktu nie będę nawet komentował, co do drugiego, ja wiem wszystko! I trzecie, a nie sądzisz, że jak się komuś coś obiecuje, to się trzeba z tego wywiązać? - uśmiech nr 5
- Aż zaczynam żałować, że dalam ci się wtedy podejść i obiecałam ci wszystko mówić - zaśmiałam się
- Wcale nie dałas mi się podejśc, tylko mój urok osobisty na ciebie zadziałał - wypiął pierś do przodu
- Tak, kochany. Oczywiście, poleciałam na twoje piękne oczka
- Dziękuję, dziękuję - zaśmiał się
- Tom, powiedziałam mu 
- Co?
- Wszystko. Wszystko o Marcinie
- No co ty? Otworzyłaś się znów przed kimś? Słońce, jestem z ciebie dumny!
- Mało tego, ja przy nim płakałam. Rozumiesz, płakałam jak dziecko przy kimś, pierwszy raz od jakiś 12 lat...
- O kochana... To mnie zszokowałaś! Cieszę się. To znaczy, nie że płakałaś, tylko że się zmieniasz - przytulił mnie
- Ja też się cieszę, Tom - uśmiechnęlam się
- A jak ci się podobało na ran... spotkaniu - poprawił się w ostatnim momencie z uśmiechem na ustach
- Ogólnie było bardzo sympatycznie
- Tylko?
- Tylko ja się boje Tom... ja widzę, że Nathan staje się dla mnie kimś więcej niż tylko znajomym, wspólokatorem, czy tam przyjacielem... Ale się boję zaangażować..
- Nadia, coś ci teraz powiem i masz to sobie wziąć głęboko do serca, rozumiesz? - spojrzał na mnie, a ja uciekałam od jego wzroku
- Rozumiesz - naciskał i stanął centralnie przed moją twarzą, żebym na niego spojrzała
- Mhm...
- Nie możesz się bać, rozumiesz? To co było musisz odgrodzić grubą krechą i zostawić. Ja wiem, że to nie jest proste i nie zrobisz tego ot tak. Ale nie możesz też wiecznie myśleć o tym dupku i cały czas patrzeć na innych przez jego pryzmat. Uwierz mi, że naprawdę są jeszcze faceci godni zaufania. Jak teraz się będziesz bała zaangażować, to już nigdy tego nie zrobisz, rozumiesz? A potem będzie za późno i będziesz tego żalować jak cholera. Jesteś młoda, tyle jeszcze przed tobą, a ty zachowujesz się jakby cały życie ci już przeleciało... Co jeśli się zakochasz? Powiesz nie, bo ktoś był kiedyś gnojkiem? I uciekniesz od uczucia? Tym sposobem zostaniesz kiedyś sama, poza tym, odetnij się od niego! Udowodnij sobie, że nie jesteś już od niego zależna... Czas na zmiany - słuchałam każdego słowa, jakie do mnie mówił. Każde było prawdziwe, nie było udawanym staraniem się, żeby mnie pocieszyć. Płynęło prosto z Toma i wiedziałam, że ma rację. Najbardziej doszło do mnie to, że faktycznie jego tu nie ma, a dalej ma na mnie wpływ... Dalej jestem jego marionetką, robiącą to, czego on oczekuje... Zabolało mnie to. Muszę poodcinać sznurki i czas na zmiany. Uśmiechnęłam się szeroko
- Tom, ubóstwiam cię! - rzuciłam się na niego - Mogę cię jutro wypożyczyć na cały dzień?
- Zależy w jakim celu - zaśmiał się
- Wiedziałam, że się zgodzisz! - powiedziałam, ucałowałam i pobiegłam do siebie na górę zostawiając go samego na balkonie z miną mówiącą, że oszalałam. Weszłam do pokoju i odpaliłam laptopa. Zanim się włączył, sięgnęłam komórkę. Kilkoma ruchami kciukiem, cała 3 letnia galeria zdjęć poszła do kosza. To samo zrobiłam na komputerze. Odetchnęłam z ulgą. Naprawdę zrobiło mi się lżej. To było pierwsze odcięcie się od niego. Głupie zdjęcia, a dały mi takiego powera do działania i do startu życia na nowo, że pobiegłam wziąć gorącą kąpiel i nie mogłam się doczekać następnego dnia!

Obudziłam się i nie patrząc na zegarek od razu udałam się z uśmiechem na ustach do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, podmalowałam się i zeszłam na dół. W domu cisza, nikogo nie słychać. Sprawdziłam godzinę - 6.38. Zaczęłam się śmiać sama do siebie. Ale jestem podekscytowana dzisiejszym dniem! Żeby zabić czas oczekiwania aż Tom wstanie, wzięłam sie za śniadanie. Włączyłam radio i wzięłam się za kanapki. Dużo kanapek. MASĘ kanapek. Nie wiem, czy oni to zjedzą, ale czas zleciał mi szybko i to było najważniejsze. Usłyszałam kroki na schodach, siedząc na krzesełku patrzyłam na drzwi od kuchni z nadzieją, że to Tom, ale szybklo się rozczarowałam, bo do pomieszczenia wszedl ziewający Max.
- Cześć, Mała - powiedział, podszedł do mnie od tyłu, złapał za ramiona i pocałował w czubek głowy
- Heeeej. Jeeeju, kiedy ten śpioch w końcu wstanie!
- Nathan?
- Jaki Nathan? TOM
- A, myślałem, że Nathan...
- Co ty z tym Nathanem od samego rana?
- Skoro byliście wczoraj na randce, to myslałem, że na niego czekasz
- Co wy z tą randką! To było zwykłe pójście na kawę!
- To nie byliście na randce?
- No nie!
- ooo, no to może ze mną pójdziesz, Słońce, co? - powiedział Max i zbliżał się do mnie poruszając brwiami
- Pewnie, Maxiu, z Tobą zawsze!
- A wiesz, że na randkach się całuje? - zaśmiał się
- No pewnie, nie ma innej opcji, marze o całowaniu z Tobą odkąd pierwszy raz cię ujrzałam
- Uuu, kochana! Aż tak na mnie lecisz?
- No pewnie! Nikt nie podoba mi się bardziej od ciebie - zaczęłam się śmiać, a Max razem ze mną. Po chwili znów było słychać, że ktoś schodzi po schodach. Tym razem był to Nathan.
- Hej Wam, ranne ptaszki - uśmiechnąl się i podszedł do lodówki i wyciągnął butelkę wody, nalał sobie trochę do szklanki
- Młody, wiesz że idę z Nadią na randkę? Będziemy się całować! - zaśmiał się Max. Nath się odwrócił, spojrzał na mnie przelotem, powiedział:
- No to powodzenia! - uśmiechnął się i wrócił do siebie. Nie to, żebym czegoś oczekiwała, ale nawet się nie przywitał ze mną tak jak zawsze, czyli buziakiem w policzek. Czy on naprawdę aż tak do serca wziął sobie to, że ja jeszcze myślę o Marcinie? Myślenie przerwał mi Tom wchodzacy do kuchni
- Tom! ile można na ciebie czekać! Gotowy jesteś?
- A mogę zjeść śniadanie chociaż? Napić się kawy? Czy coś?
- Na mieście zjesz, chodź! - powiedziała i pociągnęłam go za rękę. Parker westchnął pod nosem, ale poszedł ze mną do garażu, wsiedliśmy do jego BMW x6 i wyjechaliśmy.
- To gdzie jedziemy?
- Wiesz, gdzie Kelsey chodzi do fryzjera?
- No pewnie. Będziesz zmieniać fryzurę?
- Taki mam plan.
- No dobra, to jedziemy. - po około 10 minutch byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka i Tom od razu przywitał się z właścicielką
- Witaj, Camile!
- Tom! Dawno cię nie widziałam - uśmiechnęla się - Co tam u Kelsey?
- Wszystko w porządku, dzisiaj mam dla ciebie nową klientkę. Camile to jest Nadia, Nadia Camile - podałyśmy sobie dłonie
- Miło mi poznać, słyszałam od Kelsey, że to najlepszy fryzjer w mieście - uśmiechnęłam się
- Zgadza się - odparła 'skromnie' i się zaśmiała - Zapraszam do mego królestwa - pokazała mi fotel, na którym mam usiąść.
- To co robimy? - spojrzała na mnie w lustrze z uśmiechem
- Myślałam o zmianie koloru i może jakiejś zmianie fryzury?
- O, no to widzę, totalna zmiana cię interesuje?
- Dokładnie.
- No dobra, to zaczniemy od koloru, wybierz sobie i będziemy działać - powiedziała i podała mi paletę z róznymi odcieniami
- Tom, trochę nam się zejdzie, więc jakieś 2 godziny masz wolne - uśmiechnęła się do mojego dzisiejszego szofera
- o, no to smigam na śniadanie - zaśmiał się. Fryzjerka wróciła do mnie i zapytała czy już wybrałam.
- Chyba zdecyduję się na ten - pokazałam palcem.
- Świetny wybór! - poszła mieszać farby i po chwili wróciła
- Powiem ci, że jak tylko powiedziałaś, że chcesz zmienić kolor, od razu pomyślałam o takim
- Czyli myślisz, że będzie mi pasował?
- Będzie idealny! Tym bardziej, że masz tak gęste i zdrowe włosy - uśmiechnęla się i zaczęła nakładać mieszankę. Po około godzinie miałam już zmytą farbę i z mokrymi włosami siedziałam ponownie na fotelu myśląc jak się obciąć
- Szczerze mówiąc, trochę mi szkoda je obcinać - powiedziałam i spojrzałam z utęsknieniem na moje długie do połowy pleców włosy.
- Nie dziwię cię się... Więc może po prostu zmienimy Ci grzwykę, podetnę końcówki dla odświeżenia i trochę wycieniuję?
- Myślę, że jak narazie tyle mi starczy - uśmiechnęłam się
- No to do roboty! - Camile zaczęła od podcięcia końcówek. 15 minut później już moglam ogladać efekt całej pracy. Byłam pod ogromnym wrażeniem! Czułam się lepiej w tym kolorze niż w blondzie, mimo że ten drugi miałam całe życie.
- Camile, jesteś niesamowita! Dziękuję!
- Cieszę się, że ci się podoba! O no proszę jak na czas - zaśmiała się widząc wchodzącego do salonu Toma
- Wyrobiłem się? Nadia?!
- A no i jak ci się podoba? - zapytałam mojego brata z wyboru
- Świetnie! Do twarzy ci w tym kolorze, teraz dodaje ci charakterku - zaśmiał się
- Prawda? O tym samym myślałam - powiedziała Camile. Zapłaciłam jej, podziękowałam po raz setny i poszliśmy z Tomem do samochodu.
- Czyli mówisz, że może być? - upewniłam się
- Nathanowi na pewno się spodoba - uśmiechnął się cwaniacko
- Nie o to pytałam!
- Ale o tym myślałaś - zaczerwieniłam się... Juz chyba zbyt dobrze mnie nie zna skubaniec jeden. - To gdzie teraz?
- Tam, gdzie robiłeś swój tatuaż
- CHCESZ ZROBIĆ SOBIE TATUAŻ?!
- Może - wyszczerzyłam się
- Nadia, jestes pewna?
- Ja nigdy niczego nie jestem pewna - uśmiechnęłam się
- No to może odłóz to na potem, jak to przemyślisz?
- Tom, ja zawsze marzyłam o tatuażu. Tylko nie mogłam go zrobić, bo Marcin mi tego zawsze zabraniał. Teraz sie ODCIĘŁAM od niego, sam mi to polecałeś
- Ale nie mówiłem o robieniu tatuażu...
- Wiem, ale dla mnie to jest kolejny krok uświadamiający mi, że jego już w moim życiu nie ma, rozumiesz? W końcu mogę robić to, co chcę bez wyrzutów sumienia. Dlatego jedź.
- No dobra, jak chcesz, ale nie będziesz tego żałować?
- Będę żałować, jak cię pieprznę w głowę za twoje tatusiowe gadanie - zaśmiałam się.
- Ok, ok, już jadę - on również zaczął się śmiać. Kiedy byliśmy już na miejscu, pewnie weszłam do środka, a Tom zaraz za mną. Tutaj również przywitał się z właścicielem, tym razem Bob'em. Ten drugi zapytał, czy mam jakiś plan w głowie, co bym chciała sobie zrobić. Kurde, myślę o tatuażu, a nawet nie wiem, co. Uwielbiam moje ogranięcie... Ale po chwili wpadł mi do głowy pomysł
- 3 słowa, nie duże, między łopatkami. Tylko nie wiem jaką czcionką...
- Coś wymyślimy - uśmiechnął się i całymi wytatuowanymi rękoma podał mi kilka wzorów. Wybrałam jeden i od razu Bob wziął się do roboty. Bałam się pierwszego ukucia, ale o dziwo wcale tak nie bolało, jak to wszyscy mówią. Tatuaż zajął jakieś 2,5 godziny. Zobaczyłam całość i byłam bardzo zadowolona.
- Bob, jesteś genialny! Dziękuję - powiedziałam z wielkim uśmiechem i oglądałam dzieło w lusterku
- No ja myślę - zaśmiał się - i zakleił mi moje cudeńko i już nie moglam na nie popatrzeć. Zalecił smarowanie maścią, którą mi dał, żeby szybciej się zagoiło. Podziekowałam jeszcze raz i wyszliśmy z Tomem z salonu.
- Jestem z ciebie dumny, wiesz? - powiedział Tom
- Przestań, przecież sam masz tatuaż, nic wielkiego
- Nie o samym tatuazu myślę. Jestem dumny, że w końcu zaczęłaś zyć dla siebie - uśmiechnął się
- Dziękuję, Tom. Ale też miałeś w tym swój duży udział - odwzajemniłam uśmiech - Potrzebowałam wsparcia, jakie mi cały czas dawałeś
- Od tego ma się przyjaciół, tak?
- Zgadza się, dlatego w nagrodę zabieram cię na wielki deser lodowy!
- Nie pogardzę, znam świetną lodziarnię, wsiadaj - powiedział i otworzył mi drzwi do samochodu.






Hej, Kochane! ;*
Ten rozdział zajął mi chyba najwięcej czasu, a to z tego względu, że jak napisałam go prawie całego, to mi się skasował i szlag go trafił xD
Ale jest w końcu :) do oceny pozostawiam Wam :)

Dedykuję go S an, bo na jej blogu, kilka rozdziałów temu miała ten sam pomysł, co ja ^^ Pisałam Ci nawet w komentarzu, że jak czytałam wtedy ten Twój rozdział, to się uśmiałam z tego :D

Chciałam Was również zaprosić na bloga http://love-is-all-i-have.blogspot.com/ który jest pisany przez Alicee i Sierr :) 
Jest genialny i nie mogę się od niego oderwać, tym bardziej, że piszą go bardzo utalentowane dwie kobitki :D Więc wchodźcie, czytajcie i komentujcie :D

Mam nadzieję, że do szybkiego napisania, Kochane ;** 

Ściskam! :*

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 12.


Podjechaliśmy taksówką do centrum Londynu, bo Nathan uparł się, że musi mi pokazać najważniejsze elementy tego miasta. Nie mógł pojąć jakim cudem, jeszcze nic nie widziałam przez ponad dwa miesiące odkąd tu jestem. Pokazał mi Big Ben'a i coś o nim mówił, ale szczerze mówiąc go nie słuchałam, bo byłam zapatrzona w coś znajdującego się po drugiej stronie Tamizy.
- Niesamoiwte... - szepnęłam a mój towarzysz w końcu pojął, że go nie słucham
- Widzę, że na nic moje gadanie... Robi wrażenie, co? - patrzył w tym samym kierunku, co ja
- Zawsze marzyłam, żeby zobaczyć London Eye na żywo...
- Chodź, coś ci pokażę - uśmiechnąl się
- Moment, jeszcze chwilkę popatrzę
- Tam też będziesz patrzeć, chodź! - powiedział i złapał mnie za rękę. Szliśmy nic do siebie nie mówiąc, ale ta cisza w ogóle mi nie przeszkadzała. Skupiłam się na ręce Nathana splecionej palcami z moimi. Czułam ogromne ciepło przechodzące z niego na mnie. Chciałam, żeby nie puszczał mnie już w ogóle, lecz po chwili chłopak zabrał swoją dłoń, usiadł i poklepał miejsce obok siebie, dając mi sygnał, żebym uczyniła to samo. Natomiast ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Lustrowałam jego twarz jakbym zobaczyła go pierwszy raz. I takie też miałam wrażenie. Wyglądał jakoś inaczej... Piękniej. Jego twarz, nos, usta, oczy stały się idealne. Czy ja kiedyś mówiłam, że Nathan ma podobne oczy do Marcina? Jak bardzo się myliłam... Te oczy, w które teraz patrzyłam przeplatały się dwoma kolorami, że momemtami trudno było stwierdzić czy są zielone czy niebieskie. Patrzyły na mnie nic ode mnie nie oczekując, biły zaufaniem, którym można je bez obaw obdarzyć. Dlaczego zauważyłam to dopiero teraz?
- Halo, żyjesz?
- Tak.. Zamyśliłam się, przepraszam - powiedziałam i usiadłam obok niego. Spojrzałam przed siebie. Siedzieliśmy dokładanie na wprost London Eye, dzieliła nas tylko rzeka. Niesamowity widok, tym bardziej o zachodzie słońca.
- O czym? - zapytał Nath. A ja się uśmiechnęłam spodziewając się tego pytania
- O Tobie - powiedziałam po polsku
- Co to znaczy?
- Może kiedyś ci powiem - spojrzałam na niego z uśmiechem
- Teraz powiedz - pokiwałam tylko głową na nie
- Powiedz, bo zacznę cię męczyć, zobaczysz. Wyśpiewasz mi wszystko wtedy
- No to próbuj - zaśmiałam się
- Sama tego chciałaś - powiedział i zaczął gilgotać. Tylko nie wiedział jednego, ja NIE MAM gilgotek nigdzie, więc biedny się męczył szukając miejsca, które wywoła we mnie reakcję jakiej by się chciał spodziewać. W końcu zrezygnował i usiadł obrażony patrząc przed siebie z założonymi rękoma.
- No i co? Już koniec tortur? Tak szybko? - naśmiewałam się
- Spadaj, mogłaś uprzedzić, że jesteś na to odporna, teraz nie mam na Ciebie żadnego haka, ale jeszcze coś wymyślę
- No ja nie wątpię! haha - Nath już nic nie odpowiedział, tylko dalej patrzył przed siebie. Ja uczyniłam to samo i podziwiałam widok, który kiedyś był tylko moim marzeniem.
- Wiesz, że miałam 3 marzenia związane z London Eye? - zapytałam, ale mój towarzysz dalej milczał, spojrzałam na niego. Wciąż siedział z zaciętą miną
- Nathan? - cisza
- No nie gadaj, że ty się na mnie obraziłeś?! - dalej cisza
- Hahaha, żartujesz? - twardy skubaniec - Dobra, nie wiem za co, ale przepraszam
- Samo przepraszam nie wystarczy - w końcu się odezwał!
- Haha, no dobra, to co mam zrobic? - pokazał policzek. - Wiedziałam! Niech ci będzie.. - powiedziałam i zbliżyłam się do jego policzka. Chłopak myślał, że się niczego nie domyślę i chwilę przed styknięciem się moich ust z jego policzkiem odwrócił twarz przodem do mnie.
- Przejrzałam cię - uśmiechnęłam się kilka centymetrów przed jego twarzą
- Ale nie do końca - odpowiedział i delikatnie dotknął moich ust swoimi. - Takie przeprosiny mogę przyjąć - uśmiechnął się szeroko dumny z siebie
- Jesteś bardziej przebiegły niż się spodziewałam - uśmiechnęłam się a w głowie non stop przewijał się obraz Nathana delikatnie mnie całującego. Nie mogłam wyjść z podziwu jak bardzo ta delikatność na mnie zadziałała. To było coś zupełnie innego dla mnie niż do tej pory...
- A widzisz, więc udało mi się cię zaskoczyć - zasmiał się - To jakie były te twoje 3 marzenia z London Eye?
- Jedno już spełnione, chciałam je zobaczyć na żywo. A drugie to wejść na nie
- Możemy wejść jak chcesz, wystarczy na drugą stronę pojechać
- Nie dzisiaj - uśmiechnęłam się - Jeszcze będzie na to czas
- A trzecie?
- Co trzecie?
- Marzenie
- A... Być tam kiedyś z kimś, kogo kocham ze wzajemnością i pocałować się na samym szczycie - zamyśliłam się. Kiedyś chciałam, żeby to był Marcin...
- Romantycznie. Marzenia się spełniają, wiesz? - uśmiechnął się
- Mhm, ale nie wszystkie - odwzajemniłam uśmiech
- Nie bądź pesymistką
- Jestem realistką, mój drogi - zaśmiałam się i patrzyłam przed siebie, gdzie słońce już zaszło i stawało się coraz ciemniej. I zimniej.
- Wracamy? - zapytał Nathan
- Jeszcze minutkę - odpowiedziałam i chłonęłam widok, żeby jak najdłużej utrzymał się w mojej pamięci.
- Chodź, bo zamarzniemy. Jeszcze tu przyjdziemy nie raz jak będzie cieplej - podniósł się i podał mi rękę, żeby pomóc mi wstać
- No dobra - powiedziałam niechętnie i ruszyliśmy w drogę powrotną w poszukiwaniu jakiejś wolnej taksówki.
- Wiesz, że za tydzień mam urodziny? - uśmeichnął się szeroko
- No prosze, dobrze że mi powiedziałeś. Teraz będę cię straszyć, że jak nie będziesz grzeczny, to nie dostaniesz prezentu - zaśmiałam się
- Ja zawsze jestem grzeczny
- No tak, tak. Oczywiście. Które urodziny?
- 20... Chciałbym na zawsze zostać nastolatkiem.
- Jak każdy - uśmiechnęłam się. - Też bym chciała mieć te 'naście' lat
- No i chyba jeszcze masz? - zaśmiałam się na to pytanie
- No oczywiście - ironizowałam
- To ile masz lat?
- No naście - śmiech
- Dokładnie powiedz
- A na ile wygladam?
- Na jakieś 17, może 18
- Ooo no to dziękuję. Odmłodziłeś mnie o jakieś 4 może 3 lata - zaśmiałam się. Chłopak się mi uważnie przypatrywał
- Tak, Geniuszu. Dobrze liczysz w tej swojej główce, jestem starsza od ciebie o rok
- Nie powiedziałbym - uśmiechnął się - Czyli jestem na randce ze starszą dziewczyną? Świetnie! - uśmiech nr 5
- No to chyba nie ze mną, bo ja nie jestem na randce, tylko na... - zabrakło mi słowa
- A widzisz, sama nie wiesz jak to inaczej nazwać!
- Na spotkaniu z przyjacielem, o! To idealne określenie
- Spotkanie z przyjacielem, mówisz? - zatrzymał się i złapał za rękę przyciągając do siebie
- Dokładnie tak - odparłam
- A na spotkaniu z przyjacielem robi się to? - zapytał i nie czekając na moją reakcję mnie pocałował. Trzymał usta na moich oczekując, że odwzajemnie jego pocałunek. Ale nie potrafiłam nic zrobić, po prostu zamarłam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Jednocześnie chciałam go oddać, ale z drugiej strony nie potrafiłam, miałam jakąś blokadę w sobie. A to oznaczało dla mnie jedno. Nathan staje się dla mnie kimś ważniejszym. Próbowałam zebrać myśli, kiedy poczułam, że chłopak zrezygnował i zabrał swoje usta z moich. Przyglądał mi się, a ja dalej stałam w tej samej pozycji, nie wiedząc co zrobić ani tym bardziej powiedzieć.
- Przepraszam, przesadziłem... - on pierwszy się odezwał. - Wszystko w porządku?
- Mhm... Możemy iść dalej - powiedziałam i zaczęłam iść przed siebie
- Nadia, zaczekaj - zatrzymał mnie
- Przepraszam, Nathan... Ja po prostu chyba tak nie umiem, mając w głowie jeszcze Marcina...
- Wiem.. Dlatego nie masz za co przepraszać,. Obiecuję, że już więcej tak nie zrobie - uśmiechnął się
- Trzymam cię za słowo - odwzajemniłam uśmiech.

Znaleźliśmy taksówke i pojechaliśmy do domu. Jak tam weszliśmy, to myślałam, że padne na miejscu. CAŁA kuchnia była chyba we wszystkim, co znajdywało się w lodówce. Kawałki sera, szynki, pomidorów, a nawet masła były chyba ma każdej z szafek i ścian. A Jay, Max i Tom tak samo 'czyści' siedzieli sobie przy stole i zaciekle rozmawiali.
- Co tu się stało? - zapytałam
- Jedliśmy kolację i mieliśmy małą bójkę - odpowiedział mi wyszczerzony Max
- MAŁĄ?!
- Oj no dobra, nie taką małą
- To może byście tak to posprzątali, a nie zostawili, żeby pozasychało i nie dało się domyć?
- Jutro przychodzi akurat Yvonne, więc to ogarnie na pewno - Jay
- Ty chyba oszalałeś? To, że jest waszą sprzątaczką, to nie znaczy, że macie jej dokładać roboty. I tak ma zbyt dużo waszego syfu do sprzątania. Jak się chciało bawić, to trzeba swoje zabawki posprzątać, a nie wysłużać innymi. Ja już was nauczę odpowiedzialności za swoje chore wybryki. Do roboty! - powiedziałam stanowczo
- Oho, chłopaki, chyba musimy się wziąć do roboty, bo nasza grzeczna Nadia zaczyna się nam denerwować - zaśmiał się Tom
- A żebyś wiedział! Za godzine ma mi to zniknąc, bo jak nie, to tego pożałujecie
- Oho, już się boję - Jay
- A smakowała ci moja lasagne? - zapytałam kpiąco z uśmieszkiem i wyszłam z kuchni, a zaraz za mną śmiejący się Nath
- A ty co się śmiejesz jak łysy do sera?
- Bo nie widziałem cię jeszcze takiej bojowej
- No to się przyzwyczajaj, bo od teraz tylko taka będę - zaśmiałam się
- Aż strach się bać
- A żebyś wiedział. - przekomarzaliśmy się jeszcze trochę siedząc na kanapie, a ja sprawdzałąm czas, czy godzina już minęla. Równiutko po 60 minutach weszłam do kuchni, a tam już jako tako panował porządek, Jay kończył wkładać naczynia do zmywarki, a Max zaczął zmywać podłogę.
- No, jestem z was dumna, moje dzieciaczki
- Mamo, a dostaniemy nagrodę? - odezwał się Łysy dziecięcym głosikiem
- Zastanowię się - zaśmiałam się - Tom, mogę cię prosić na chwilę?
- Jasne, a co się stało?
- Nic, chciałam sobie pogadać sam na sam - wyszczerzyłam się
- Haha, czyli chcesz zapalić
- Nie jestem aż tak interesowna jak myslisz! Ale przy okazji, czemu nie... - zaśmiałam się
- No w ogóle - Tom pokręcił głową i udał się ze mną na taras.






Heej kochane ;*
Na początek małe sprostowanie ;D moja ciocia nie mieszka w UK ;P 
Źle się musiałam wyrazić ;D Po prostu JEST TAKA SAMA JAK IZA, z opowiadania. 
Ale właściwie możliwe, że będzie wyjeżdżała za jakiś czas na stałe do Anglii, to wtedy będziecie mi mogły zazdrościć ;P

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tym rozdziałem, bo jakiś nijaki mi wyszedł, ale z następnym postaram się jakoś bardziej, obiecuję :)
Widzę, że większość się nie może doczekać wesela ;D Ale niestety jeszcze trochę będziecie musiały poczekać ;d Całuję i do nastepnego!


Ściskam! ;*

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 11.


Rozpłakałam się zapominając, że nie jestem sama. Spojrzałam na przerażonego Nathana, który nie wiedział, co się ze mną dzieje. 
- Przepraszam... - wychrypiałam
- Daj spokój... - powiedział i mnie przytulił. Czułam się znów jakbym miała jakieś 7-9 lat. Zawsze, gdy płakałam, moja mama tuliła mnie mocno do siebie i po kilku chwilach cała przykrość przechodziła. Potem miałam w sobie jakąś blokadę i nie potrafiłam przy kimś płakać. Było mi ciężko pokazywać swoje emocje. Praktycznie nigdy nikt, prócz mojej Kasi, nie widział moich łez od jakiś 12 lat. Dlatego, zszokował mnie fakt, ale i jednocześnie trochę cieszył, że teraz płaczę jak mała dziewczynka przy kimś innym. Cieszył dlatego, że to oznacza, że zaczynam się w końcu zmieniać. 
- Powiesz mi, co się stało? - zapytał Nathan lekko mnie od siebie odrywając i patrząc mi w oczy. Skoro zrobiłam już tak ogromny krok do przodu, jakim był płacz przy nim, postanowiłam zrobić kolejny i wszystko mu powiedzieć. Czas zacząć się otwierać i teraz mam ku temu okazję. 
- Daj mi chwilę i zaraz ci wszystko powiem, ok..? - powiedziałam i poszłam do łazienki opłukać twarz zimną wodą. Zrobiłam głęboki wdech i wróciłam do pokoju. Puściłam playlistę z piosenkami The Wanted, które ostatnio w moim pokoju słychać codziennie. Uspokajały mnie.
- Właśnie się dowiedziałam, że człowiek, przez którego tu jestem będzie na weselu Kasi i będę musiała patrzeć na niego i jego dziewczynę...
- Tą, z którą cię zdradził?
- Nie... Tą, którą zdradzał ze mną.
- Nie rozumiem?
- A chcesz wysłuchać całej historii? - spojrzałam na niego
- Jeżeli będziesz w stanie mi opowiedzieć, to zamieniam się w słuch - dodał mi otuchy lekkim uśmiechem
- Postaram się... - głęboki wdech - Więc może zacznę od początku. 

- Zawsze na swojej drodze spotykałam facetów, którym zależało tylko na jednym. Chcieli mnie tylko przelecieć. Rzadko im się to udawało, więc się zniechęcali i bardzo szybko znikali. Byłam postrzegana tylko przez pryzmat mojego ciała, a nie osobowości i to zawsze bolało mnie najbardziej. W pewnym momencie zaczęłam zakrywać wszystkie swoje atuty. Chowałam nogi, nie pokazywałam dekoltu... W końcu poznałam... Marcina. - po raz pierwszy od prawie 3 miesięcy powiedziałam głośno JEGO imię. Byłam z siebie niesamowicie dumna, że w końcu mi się to udało - Nie chciałam się szybko angażować, bo bałam się kolejnego zawodu, lecz on pokazywał mi, że nie chodzi mu tylko o jedno, bo nie był wobec mnie nachalny. On był jeszcze prawiczkiem, ja już miałam pierwszy raz za sobą. Myślałam sobie wtedy, że może z nim będzie inaczej, bo skoro apetyt rośnie w miarę jedzenia, to on jeszcze nie był aż tak na to nastawiony. I w końcu się zakochałam. Było naprawdę cudownie, pokazywał mi na każdym kroku, że mu na mnie zależy. Kupował kwiaty, chodziliśmy na spacery, poznawaliśmy się. W końcu mu się oddałam i mimo to dalej był ze mną. Później mieliśmy chwilę przerwy, bo on 'chciał sobie wszystko poukładać w głowie', trwało to może z tydzień i znów było jak wcześniej. Nigdy nie poznałam jego przyjaciół, bo mówił, że ich nie ma, bo jest typem samotnika. Za to moich znajomych uwielbiał i to ze wzajemnością. Wszyscy nam mówili, że idealnie do siebie pasujemy. Że jesteśmy idealnie dobrani. Nathan... my się nawet raz nie pokłóciliśmy, rozumiesz? Wszystko było takie perfekcyjne... A ja byłam ślepa, że mnie to nie zaniepokoiło. Nie dało nic do myślenia. Dopiero teraz widzę, że robiłam wszystko pod jego dyktando. Moja przyjaciółka mówiła mi wtedy, że on mnie wykorzystuje, ja nie chciałam tego słuchać. Powiedziałam mu o tym, zdenerwował się i powiedział, żebym się z nią nie spotykała, bo zepsuje to, co jest między nami. A tego nie chciałam najbardziej. Zerwałam kontakty z nią, powiedziałam, że nie chcę się zadawać z kimś, kto nie akceptuje mojego związku. Jaka ja byłam głupia... Chyba tego żałuję najbardziej. Zostawiłam przyjaciółkę, dla faceta... Chciałam iść na studia, ale on stwierdził, że nie ma sensu... Że tylko będziemy mieli dla siebie mniej czasu, że na studia idą ludzie, którzy muszą zdobyć wykształcenie, aby później znaleźć pracę. A ja mam firmę po mamie, pieniędzy, ile tylko chce i że mi to niepotrzebne... Boże, jaka ja byłam żałosna, że się go tak słuchałam. Owinął sobie mnie wokół palca i dobrze o tym wiedział. Starałam się robić wszystko, żeby go uszczęśliwiać. Wiedziałam, że ma problemy finansowe, bynajmniej tak mówił, dlatego nie było dla mnie problemem, żeby mu od czasu do czasu dać jakieś pieniądze. Traktowałam to całkowicie naturalnie. Tak bardzo chciałam się z nim zestarzeć... Codziennie myślałam, kiedy i jak mi się kiedyś oświadczy. Marzyłam o idealnym, skromnym ślubie, wspólnych dzieciach... Wyobrażałam sobie jak będą wyglądały, które geny odziedziczą po mnie, które po nim... Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy to wszystko nastanie. Natomiast on mówił, że nie chce się spieszyć, że jest na to jeszcze za młody, że jakbyśmy teraz wpadli i byłabym w ciąży, to by się załamał... Bolało mnie to, bo dla mnie najważniejsze byłoby to, że bylibyśmy razem i ze wszystkim na pewno byśmy sobie poradzili... Pewnego dnia powiedział, że musi wyjechać na miesiąc, bo udało mu się dostać na praktyki w drugim końcu kraju. Rozmawialiśmy przez telefon, ale nie były to tak częste rozmowy jak zawsze, kiedy długo się nie widzieliśmy. W końcu powiedział, że ma dostęp do internetu i żebym weszła na skype, bo chce mi coś powiedzieć. Poleciałam, jak głupia ciesząc się, że go zobaczę po dwóch tygodniach chociaż na laptopie. Od razu rzucało się w oczy, że jest szczęśliwy. Z tej rozmowy pamiętam jego szeroki uśmiech, który cały czas siedzi mi w głowie... Powiedział, że chce mi przekazać szczęśliwą nowinę. Cieszyłam się widząc go takiego rozpromienionego, ale gdy powiedział zadowolony, że będzie ojcem, mój uśmiech momentalnie zgasł... On będzie ojcem. Ojcem NIE MOJEGO dziecka... Jedyne na co było mnie stać, to rozłączenie się i tępe patrzenie w monitor. Próbowałam pojąć, co się właśnie stało. Po 10 minutach dostałam od niego wiadomość z długim monologiem opisującym, jak najcudowniejsze 3 lata mojego życia wyglądały z jego perspektywy. - łzy zaczęły zbierać mi się już w oczach wspominając to wszystko, lecz nie przestawałam opowiadać
- Napisał mi, że miał już dziewczynę zanim poznał mnie. Byłam jego kochanką. Przez 3 pieprzone lata byłam kochanką, nawet o tym nie wiedząc... Mało tego, ona o wszystkim wiedziała... Sama kazała mu ją sobie znaleźć. Byłam jego zabawką do łóżka i testerką nowych rzeczy, które potem on, te sprawdzone, wykorzystywał na niej. Poza tym ona za seksem nie przepadała, więc on mógł się wyżyć na mnie, a ona miała spokój. Potem stałam się też ich małym źródłem pieniędzy. Dzięki mnie on mógł kupować jej prezenty, na które nie byłoby go normalnie stać... I nawet nie miał w sobie na tyle honoru, żeby powiedzieć mi to wszystko prosto w twarz... I wiesz, co jest najgorsze? Że ja nie wyjechałam z Polski dlatego, żeby o nim zapomnieć, choć w pewnej części, to też był jakiś powód. Tylko dlatego, że wiedziałam, że jeśli on będzie chciał dalej to ciągnąć, to ja bym się na to zgodziła... Byłam w nim tak ślepo zakochana, że bym się zgodziła... Jaka ja byłam żałosna, Nathan... - rozpłakałam się już na dobre ponownie
- Daj spokój... Nie byłaś żałosna, tylko zakochana... - przytulił mnie - Ten palant, wykorzystywał wszystkie twoje słabe punkty... Gdybym go tylko spotkał... Nie wiem, jakim sukinsynem trzeba być, żeby tak przedmiotowo, kogoś potraktować, ale uwierz mi, jeszcze sam kiedyś będzie tego żałował - powiedział i kołysał mną lekko, a ja dałam upust wszystkim emocjom, jakie się we mnie znajdywały. Chciałabym wylać je wszystkie razem z łzami, które się lały i nie chciały przestać.

Wtulałam się w Nathana i słuchałam 'Personal soldier", które właśnie leciało. W pewnym momencie chłopak zaczął śpiewać mi do ucha razem z piosenką
-'Cry, your tears on my shoulder. You don't know what the future holds, so I'll be your personal soldier'- aż mnie przeszły ciarki słuchając go na żywo... Przestałam płakać i słuchałam tylko głosu Nathana wpadającego wprost do mojego ucha. Rozpływałam się, jego głos był lekiem na moje cierpienie. Gdy śpiewał kwestię Sivy 'I'll protect you, girl don't worry' spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem na twarzy. On go odwzajemnił.
- Twój głos na żywo brzmi o wiele lepiej. Musisz mi śpiewać częściej jak będę się załamywać
- Nie ma problemu, z wielką radością, skoro wywołuje to u ciebie taki piękny uśmiech - powiedział i skubnął mnie w policzek - Mówił ci ktoś, że ślicznie układają ci się policzki, jak się uśmiechasz?
- Daj spokój, nie znosiłam nigdy tego! Jak chomik wyglądam! - powiedziałam ze śmiechem i schowałam je pod dłońmi. Chłopak mnie za nie złapał i odciągnął od twarzy.
- Ale za to jaki słodki chomiczek - powiedział i przybliżył się do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy z odległości ok. 10 cm i nie wiedziałam, co zamierza, dlatego zapytałam:
- To co z tą kawą? Bo pogoda nam ucieknie - i wstałam z łózka.
- Za pół godziny na dole? - zapytał Nathan idąc w stronę drzwi
- Ok, powinnam się wyrobić - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się i jeszcze szybko do mnie podszedł, nachylił się nade mną i powiedział szeptem do ucha:
- Słodka jesteś, jak nie wiesz, co zamierzam - spojrzał przelotem w oczy i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaczęłam się śmiać z jego przebiegłości. Pokiwałam głową i zaczęłam myśleć, w co się ubrać. W końcu postawiłam na to. Pomalowałam się też mocniej niż zwykle, nałożyłam cienie na powieki i narysowałam cienkie kreski eyelinerem. Włosy lekko zakręciłam prostownicą i zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam torebkę, schowałam do niej telefon i portfel i zeszłam na dół. Nathana jeszcze nie było, więc powiedziałam Max'owi siedzącemu przed tv, żeby mu przekazał, że czekam przed domem. Rozmyślałam, że jest bardzo ciepło jak na początek kwietnia, kiedy usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na Nathana. Dopiero, gdy spojrzałam jak jest ubrany, zrozumiałam jego reakcję i sama zaczęłam się śmiać.
- No to ładnie, wyglądamy jak klony - powiedział - Może pójdę się przebrać?
- Haha no daj spokój, przynajmniej jest śmiesznie!
- W sumie masz rację, to gdzie idziemy na tą kawę?
- Ty chyba znasz lepiej Londyn, więc oddaję się w twoje ręce.
- No doooobra, sama tego chciałaś - zaśmiał się i zaczęliśmy iść rozmawiając i śmiejąc się nie raz.
- No to jesteśmy, mam nadzieję, że ci się spodoba - powiedział i stanął przed małą kawiarenką. W środku była nie duża, ale bardzo przestronna i jednocześnie przytulna. Usiedliśmy w kącie, myśląc co zamówić.
- Polecam babeczki kajmakowe. Mają je tu rewelacyjne
- Może się skuszę na jedną. A do tego jak zwykle latte.
- Widzę, że nie tylko ja jestem fanem tej kawy. Dobra, to poczekaj chwilę, a ja zaraz wracam z zamówieniem. Po chwili wrócił i postawił na stoliku nasze pyszności.
- Dziękuję, Panu
- Proszę bardzo.
- Skąd znasz tą kawiarnie? - zapytałam
- Jak byłem mały, mój dziadek kiedyś mnie tu zabrał. Jak miałem jakieś 8 lat. Opowiadał mi, że poznał tu moją babcię i zaraził mnie tym miejscem. Ta kawiarnia istnieje już tyle lat, a ciągle ma swój klimat. Człowiek czuje się tu jak u siebie, a nie jak zwykły klient.
- Faktycznie... Niesamowite miejsce - uśmiechnęłam się - Zazdroszczę ci, że masz dziadków. Ja swoich nigdy nie poznałam i zawsze zastanawiałam się jak to jest ich mieć.
- Dlaczego?
- Tata mojej mamy zmarł jak miała jakieś 15 lat. A jej mama z kolei jak była w ciąży ze mną.
- A rodzice taty?
- Nie mam pojęcia.
- Nie mówił ci nigdy?
- Nie... Bo ja go nawet nie znam
- Jak to?
- Wiem o nim tylko tyle, że jest anglikiem. Moja mama mieszkała przez kilka lat w Londynie, poznała mojego ojca. Po kilku miesiącach bycia razem zaszła w ciążę. Wpadli. Ojciec powiedział jej wtedy, że on nie chce tego dziecka i nie będą się już spotykać, bo on już ma rodzinę. Żonę i dziecko. Także ona też dowiedziała się, że była kochanką... Nigdy mi o nim nie opowiadała, pokazała tylko jego zdjęcie. Później postanowiła wrócić do Polski i zadbać o to, żeby nigdy niczego mi nie brakowało. Założyła firmę z bratem. Okazała się strzałem w dziesiątkę i mieli bardzo duże obroty. Po jej śmierci, ja odziedziczyłam w spadku jej udziały, dzięki którym, moje konto jest non stop zasilane.
- Przykro mi z powodu jej śmierci... Dawno zmarła?
- We wrześniu będą 2 lata. Miała wypadek samochodowy, wjechał w nią rozpędzony TIR. Nie miała żadnych szans na przeżycie...
- Przykro mi.. - ścisnął moją dłoń leżącą na stoliku.
- Teraz już sobie z tym radzę, mimo że bardzo za nią tęsknię. Właściwie jedyną rzeczą, za którą mogę podziękować Marcinowi jest to, że dzięki niemu jakoś przetrwałam okres żałoby. Nie wiem, co by ze mną było, gdybym wtedy była sama.
- Co nie zmienia faktu, że i tak jest dupkiem
- No nie zmienia - uśmiechnęłam się lekko. Dopiliśmy kawę i postanowiliśmy się jeszcze przejść na spacer po parku, aby wykorzystać jeszcze ostatnie promienie zachodzącego już powoli słońca.







Witajcie Miśki moje! 
Tak, wiem, nie napisałam nic pod ostatnim rozdziałem, ale to dlatego, że pisałam go w telefonie i się nad nim namęczyłam. Miałam dokończyć następnego dnia, ale jak już weszłam, to nie mogłam zjechać do dołu i nic dopisać, nie wiem czemu ;P Ale chyba jeszcze nie do końca ogarniam mój telefon xD 
A mam słaby dostęp do komputera ostatnio... Dlatego też długo mnie nie było:( Ale na bieżąco starałam się odwiedzać i komentować Wasze twórczości ;D

Miałam też ostatnio sporo na głowie i po prostu brak czasu na dodanie czegokolwiek. Chciałam napisać w majówkę, ale zostałam porwana i oderwana od wszystkiego ;P Więc wybaczcie! 
Mam nadzieję, że teraz uda mi się dodawać częściej w końcu rozdziały :) 

Aaa zapomniałabym! Zostałam nominowana przez Smile. do tego jakiegoś konkursu, ale niestety nie mam na to czasu teraz, ale obiecuję, że jak się ze wszystkim obrobię, to się tam dowiem o co chodzi i dopełnię wszystkich obowiązków z tym związanych :P
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i do następnego Słońca moje Kochane! ;**

Ps. Co do zagadki, myślę, że mogę Wam już powiedzieć ;P Baaardzo blisko była Berry mówiąc, że moja ciocia mieszka w UK. Bo to właśnie ona jest rozwiązaniem zagadki ;D Jest właściwie realną postacią, z którą mam identyczny kontakt jak w opowiadaniu ;)

Ściskam! ;*

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 10.


Po powrocie do domu od razu zalogowałam się na skype i czekałam aż Kasia zrobi się dostępna. W międzyczasie przyszedł do mnie do pokoju Nathan.
- Mogę na chwilę, czy przeszkadzam?
- Jasne, wchodź, czekam aż przyjaciólka wejdzie na skype, więc mam chwilę. No co tam?
- Przyszedłem zapytać, czy może w końcu umówisz się ze mną na tą obiecaną kawę
- Ooo zupełnie o tym zapomniałam. Jasne, ładna pogoda, to z chęcią znów dzisiaj wyjdę z domu - uśmiechnęłam się. Usłyszałam dźwiek oznajmiający, że ktoś do mnie dzwoni na komunikatorze. 
- Kasia dzwoni, poczekasz chwilę i zaraz pójdziemy?
- Jasne, może poczekam na dole?
- A nie chcesz poznać mojej przyjaciółki? Na pewno z chęcią Cię zobaczy
- No dobra - usiadł bliżej mnie, żeby widzieć monitor laptopa. Odebrałam połączenie od Kasi
- Heej Mamuśka! - ucieszyłam się na jej widok
- Hej, Ciotka. Ale się cieszę, że cię widzę. I widzę też, że mamy towarzysza rozmowy 
- A no, Kasiu, to jest Nathan. Jeden z moich cudownych wspólokatorów. Nathan, a to jest moja najlepsza i najcudowniejsza przyjaciółka pod słońcem - zapoznałam ich już po angielsku
- Hej, miło mi Cię poznać, dużo o tobie słyszałem
- Hej, wzajemnie mam nadzieję, że same pozytywy? - zaśmiała się Kasia
- Oczywiście, Nadia o wszystkich wypowiada się w samych pozytywach
- O no coś o tym wiem. Dobre dziecko z niej 
- Już nie dziecko, moja droga! - zaśmiałam się - No co tam słychać, opowiadaj - mówiłam juz po polsku
- A no właśnie zaczął mi się 5 miesiąc ciązy i na szczęście już praktycznie w ogóle nie wymiotuję. Jutro mam usg i dowiemy się czy mamy chłopczyka czy dziewczynkę 
- O no to dobrze, biedaku ty mój. Mówię ci, że to będzie chłopak. Pokazuj mi tu brzuszek
- Jeszcze mało widać - powiedziała Kasia i stanęła bokiem przed kamerką, żeby pokazać mi swoje malutkie wypuklenie
- Ojeeej, faktycznie malutko, ale widać małą kuleczkę! Jak tylko zrobisz usg jutro, to poproszę na maila! 
- Nie ma problemu Słońce. A teraz opowiadaj, jak tam u ciebie. 
- A dobrze, powolutku wszystko idzie do przodu. Zaczynam już lepiej to wszystko znosić - uśmiechnęłam się
- No właśnie widzę, że chyba twój towarzysz na ciebie dobrze działa, bo aż promieniejesz - powiedziała Kasia uśmiechając się i patrząc na mnie porozumiewawczo
- Co wy wszyscy z tym promieniowaniem! - zasmiałam się - Po prostu lubię Nathana. 
- Co ja? - zapytał nieświadomy chłopak
- Po prostu mówię, że się dobrze dogadujemy
- A no całkiem nieźle. Ale będzie jeszcze lepiej - zaśmiał się ruszając brwiami
- No na pewno - ironizowałam z uśmiechem - Kasia, coś pisałaś, że masz mi do przekazania kilka rzeczy, więc zamieniam się w słuch.
- A no... - nasza sześcioletnia znajomość pozwoliła mi zauważyć, że nie na rękę jej było to, że musi mi coś powiedzieć - Tak chciałam obgadać kilka rzeczy związanych ze ślubem. Np. czy myślałaś już nad moim panieńskim?
- Jasne, Kochana. O to się nie martw, ja już mam pewniem mały planik. Tylko musisz mi dać listę dziewczyn, którę chcesz żeby tam były. Ja już się resztą zajmę.
- A no to ok. A zdradzisz mi, co planujesz? 
- Haha! Dowiesz się w swoim czasie
- No dobraaa - sztucznie się zasmuciła. - Kolejna sprawa, to musisz mi dać swój adres, żebym mogła Ci wysłać zaproszenie ślubne. I powiedz mi, czy wiesz już z kim będziesz?
- Nie mam pojęcia, więc możesz spokojnie napisać z osobą towarzyszącą...
- Mhm... - uśmiechnęła się zadziornie - Nathan? - zapytała, a ja już wiedziałam, co planuje
- KAŚKA ! Ani mi się waż!
- Słucham? - zapytał chłopak
- Nie przyjechałbyś do Polski na mój ślub jako towarzysz Nadii? - chłopak miał banana na twarzy
- No pewnie, że przyjadę! A kiedy wesele?
- W lipcu 
- No to świetnie, lepszego towarzysza nie mogłaś sobie znaleźć! - chłopak zamknął mnie na chwilę w stalowym uścisku z uśmiechem
- Podkreślam, iż to nie ja sobie znalazłam, tylko moja nieznośna przyjaciółka! - zaśmiałam się
- Jeszcze niedawno mówiłaś, że kochana! - wtrąciła się Kasia
- Zmieniłam zdanie - wystawiłam jej język - No ale dobra, koniec tych żartów. Mów, co cię tam jeszcze trapi, co mi masz powiedzieć? - Kasi od razu zszedł uśmiech z twarzy
- Może innym razem o tym pogadamy, co? - spojrzała na Nathana ukradkiem, ale zdąrzyłam się zorientować, o co jej chodzi
- Spokojnie, on po polsku nie rozumie, więc spokojnie możesz mówić
- Ale..
- Kasia, mów!
- No dobra... Powiedz mi... Czy ty wiesz, kim jest ta dziewczyna, z którą... 
- Nie wiem. Tego mi nie powiedzial... - czyli to ma coś związek z moim 'byłym'...
- No właśnie... Rozwoziliśmy zaproszenia ślubne. I pojechaliśmy do Ostrołęki, do kuzynki Daniela, żeby dać jej jedno. Wiedzieliśmy, że kogoś ma, ale nie wiedzieliśmy, że jest nim...
- Nie kończ! Już wszystko wiem... - przerwałam jej - czyli... czyli ON będzie na waszym ślubie?
- Dostali zaproszenie.... Ale, Kochana, powiesz mi tylko słowo, a ja pogadam z Danielem, żeby anulować ich zaproszenie... Ty jesteś dla nas wazniejsza niż oni...
- Nie, spokojnie... Dam radę, to będzie dla mnie egzamin. Zobaczymy czy go zdam.... Powiedz mi... Jak się zachowywał jak was zobaczył?
- Właśnie... Myśleliśmy, że będzie mu głupio, ale on się z nami przywitał, tak jak zawsze.... Jakby w ogóle nic się nie stało... Miałam ochotę go walnąć w ryj i stamta wyjść... 
- Mhm - tylko na tyle mnie było stać, zeby to jakos skomentować... - Ty się mną nie przejmuj, Mamuśka. Będzie dobrze - wymusiłam uśmiech na twarzy - Musze kończyć, bo obiecałam temu obok kawę i chcemy skorzystać z pogody póki jest ładna. A Ty się tam trzymaj, ucałuj Daniela i maluszka i jutro czekam na wieści zaraz po usg!
- Jasne, lećcie. Trzymaj się, Ciotka... Ucaluję na pewno - uśmiechnęła się - Kocham cię i tęsknimy za tobą!
- Ja też cię kocham i też tęsknie, Malutka. Pilnuj się, pa
- Pa - usłyszałam jej ostatnie słowa, rozłączyłam się zamykając laptopa i patrzyłam przed siebie, żeby po chwili wybuchnąć płaczem...