sobota, 11 maja 2013

Rozdział 11.


Rozpłakałam się zapominając, że nie jestem sama. Spojrzałam na przerażonego Nathana, który nie wiedział, co się ze mną dzieje. 
- Przepraszam... - wychrypiałam
- Daj spokój... - powiedział i mnie przytulił. Czułam się znów jakbym miała jakieś 7-9 lat. Zawsze, gdy płakałam, moja mama tuliła mnie mocno do siebie i po kilku chwilach cała przykrość przechodziła. Potem miałam w sobie jakąś blokadę i nie potrafiłam przy kimś płakać. Było mi ciężko pokazywać swoje emocje. Praktycznie nigdy nikt, prócz mojej Kasi, nie widział moich łez od jakiś 12 lat. Dlatego, zszokował mnie fakt, ale i jednocześnie trochę cieszył, że teraz płaczę jak mała dziewczynka przy kimś innym. Cieszył dlatego, że to oznacza, że zaczynam się w końcu zmieniać. 
- Powiesz mi, co się stało? - zapytał Nathan lekko mnie od siebie odrywając i patrząc mi w oczy. Skoro zrobiłam już tak ogromny krok do przodu, jakim był płacz przy nim, postanowiłam zrobić kolejny i wszystko mu powiedzieć. Czas zacząć się otwierać i teraz mam ku temu okazję. 
- Daj mi chwilę i zaraz ci wszystko powiem, ok..? - powiedziałam i poszłam do łazienki opłukać twarz zimną wodą. Zrobiłam głęboki wdech i wróciłam do pokoju. Puściłam playlistę z piosenkami The Wanted, które ostatnio w moim pokoju słychać codziennie. Uspokajały mnie.
- Właśnie się dowiedziałam, że człowiek, przez którego tu jestem będzie na weselu Kasi i będę musiała patrzeć na niego i jego dziewczynę...
- Tą, z którą cię zdradził?
- Nie... Tą, którą zdradzał ze mną.
- Nie rozumiem?
- A chcesz wysłuchać całej historii? - spojrzałam na niego
- Jeżeli będziesz w stanie mi opowiedzieć, to zamieniam się w słuch - dodał mi otuchy lekkim uśmiechem
- Postaram się... - głęboki wdech - Więc może zacznę od początku. 

- Zawsze na swojej drodze spotykałam facetów, którym zależało tylko na jednym. Chcieli mnie tylko przelecieć. Rzadko im się to udawało, więc się zniechęcali i bardzo szybko znikali. Byłam postrzegana tylko przez pryzmat mojego ciała, a nie osobowości i to zawsze bolało mnie najbardziej. W pewnym momencie zaczęłam zakrywać wszystkie swoje atuty. Chowałam nogi, nie pokazywałam dekoltu... W końcu poznałam... Marcina. - po raz pierwszy od prawie 3 miesięcy powiedziałam głośno JEGO imię. Byłam z siebie niesamowicie dumna, że w końcu mi się to udało - Nie chciałam się szybko angażować, bo bałam się kolejnego zawodu, lecz on pokazywał mi, że nie chodzi mu tylko o jedno, bo nie był wobec mnie nachalny. On był jeszcze prawiczkiem, ja już miałam pierwszy raz za sobą. Myślałam sobie wtedy, że może z nim będzie inaczej, bo skoro apetyt rośnie w miarę jedzenia, to on jeszcze nie był aż tak na to nastawiony. I w końcu się zakochałam. Było naprawdę cudownie, pokazywał mi na każdym kroku, że mu na mnie zależy. Kupował kwiaty, chodziliśmy na spacery, poznawaliśmy się. W końcu mu się oddałam i mimo to dalej był ze mną. Później mieliśmy chwilę przerwy, bo on 'chciał sobie wszystko poukładać w głowie', trwało to może z tydzień i znów było jak wcześniej. Nigdy nie poznałam jego przyjaciół, bo mówił, że ich nie ma, bo jest typem samotnika. Za to moich znajomych uwielbiał i to ze wzajemnością. Wszyscy nam mówili, że idealnie do siebie pasujemy. Że jesteśmy idealnie dobrani. Nathan... my się nawet raz nie pokłóciliśmy, rozumiesz? Wszystko było takie perfekcyjne... A ja byłam ślepa, że mnie to nie zaniepokoiło. Nie dało nic do myślenia. Dopiero teraz widzę, że robiłam wszystko pod jego dyktando. Moja przyjaciółka mówiła mi wtedy, że on mnie wykorzystuje, ja nie chciałam tego słuchać. Powiedziałam mu o tym, zdenerwował się i powiedział, żebym się z nią nie spotykała, bo zepsuje to, co jest między nami. A tego nie chciałam najbardziej. Zerwałam kontakty z nią, powiedziałam, że nie chcę się zadawać z kimś, kto nie akceptuje mojego związku. Jaka ja byłam głupia... Chyba tego żałuję najbardziej. Zostawiłam przyjaciółkę, dla faceta... Chciałam iść na studia, ale on stwierdził, że nie ma sensu... Że tylko będziemy mieli dla siebie mniej czasu, że na studia idą ludzie, którzy muszą zdobyć wykształcenie, aby później znaleźć pracę. A ja mam firmę po mamie, pieniędzy, ile tylko chce i że mi to niepotrzebne... Boże, jaka ja byłam żałosna, że się go tak słuchałam. Owinął sobie mnie wokół palca i dobrze o tym wiedział. Starałam się robić wszystko, żeby go uszczęśliwiać. Wiedziałam, że ma problemy finansowe, bynajmniej tak mówił, dlatego nie było dla mnie problemem, żeby mu od czasu do czasu dać jakieś pieniądze. Traktowałam to całkowicie naturalnie. Tak bardzo chciałam się z nim zestarzeć... Codziennie myślałam, kiedy i jak mi się kiedyś oświadczy. Marzyłam o idealnym, skromnym ślubie, wspólnych dzieciach... Wyobrażałam sobie jak będą wyglądały, które geny odziedziczą po mnie, które po nim... Nie mogłam się doczekać chwili, kiedy to wszystko nastanie. Natomiast on mówił, że nie chce się spieszyć, że jest na to jeszcze za młody, że jakbyśmy teraz wpadli i byłabym w ciąży, to by się załamał... Bolało mnie to, bo dla mnie najważniejsze byłoby to, że bylibyśmy razem i ze wszystkim na pewno byśmy sobie poradzili... Pewnego dnia powiedział, że musi wyjechać na miesiąc, bo udało mu się dostać na praktyki w drugim końcu kraju. Rozmawialiśmy przez telefon, ale nie były to tak częste rozmowy jak zawsze, kiedy długo się nie widzieliśmy. W końcu powiedział, że ma dostęp do internetu i żebym weszła na skype, bo chce mi coś powiedzieć. Poleciałam, jak głupia ciesząc się, że go zobaczę po dwóch tygodniach chociaż na laptopie. Od razu rzucało się w oczy, że jest szczęśliwy. Z tej rozmowy pamiętam jego szeroki uśmiech, który cały czas siedzi mi w głowie... Powiedział, że chce mi przekazać szczęśliwą nowinę. Cieszyłam się widząc go takiego rozpromienionego, ale gdy powiedział zadowolony, że będzie ojcem, mój uśmiech momentalnie zgasł... On będzie ojcem. Ojcem NIE MOJEGO dziecka... Jedyne na co było mnie stać, to rozłączenie się i tępe patrzenie w monitor. Próbowałam pojąć, co się właśnie stało. Po 10 minutach dostałam od niego wiadomość z długim monologiem opisującym, jak najcudowniejsze 3 lata mojego życia wyglądały z jego perspektywy. - łzy zaczęły zbierać mi się już w oczach wspominając to wszystko, lecz nie przestawałam opowiadać
- Napisał mi, że miał już dziewczynę zanim poznał mnie. Byłam jego kochanką. Przez 3 pieprzone lata byłam kochanką, nawet o tym nie wiedząc... Mało tego, ona o wszystkim wiedziała... Sama kazała mu ją sobie znaleźć. Byłam jego zabawką do łóżka i testerką nowych rzeczy, które potem on, te sprawdzone, wykorzystywał na niej. Poza tym ona za seksem nie przepadała, więc on mógł się wyżyć na mnie, a ona miała spokój. Potem stałam się też ich małym źródłem pieniędzy. Dzięki mnie on mógł kupować jej prezenty, na które nie byłoby go normalnie stać... I nawet nie miał w sobie na tyle honoru, żeby powiedzieć mi to wszystko prosto w twarz... I wiesz, co jest najgorsze? Że ja nie wyjechałam z Polski dlatego, żeby o nim zapomnieć, choć w pewnej części, to też był jakiś powód. Tylko dlatego, że wiedziałam, że jeśli on będzie chciał dalej to ciągnąć, to ja bym się na to zgodziła... Byłam w nim tak ślepo zakochana, że bym się zgodziła... Jaka ja byłam żałosna, Nathan... - rozpłakałam się już na dobre ponownie
- Daj spokój... Nie byłaś żałosna, tylko zakochana... - przytulił mnie - Ten palant, wykorzystywał wszystkie twoje słabe punkty... Gdybym go tylko spotkał... Nie wiem, jakim sukinsynem trzeba być, żeby tak przedmiotowo, kogoś potraktować, ale uwierz mi, jeszcze sam kiedyś będzie tego żałował - powiedział i kołysał mną lekko, a ja dałam upust wszystkim emocjom, jakie się we mnie znajdywały. Chciałabym wylać je wszystkie razem z łzami, które się lały i nie chciały przestać.

Wtulałam się w Nathana i słuchałam 'Personal soldier", które właśnie leciało. W pewnym momencie chłopak zaczął śpiewać mi do ucha razem z piosenką
-'Cry, your tears on my shoulder. You don't know what the future holds, so I'll be your personal soldier'- aż mnie przeszły ciarki słuchając go na żywo... Przestałam płakać i słuchałam tylko głosu Nathana wpadającego wprost do mojego ucha. Rozpływałam się, jego głos był lekiem na moje cierpienie. Gdy śpiewał kwestię Sivy 'I'll protect you, girl don't worry' spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem na twarzy. On go odwzajemnił.
- Twój głos na żywo brzmi o wiele lepiej. Musisz mi śpiewać częściej jak będę się załamywać
- Nie ma problemu, z wielką radością, skoro wywołuje to u ciebie taki piękny uśmiech - powiedział i skubnął mnie w policzek - Mówił ci ktoś, że ślicznie układają ci się policzki, jak się uśmiechasz?
- Daj spokój, nie znosiłam nigdy tego! Jak chomik wyglądam! - powiedziałam ze śmiechem i schowałam je pod dłońmi. Chłopak mnie za nie złapał i odciągnął od twarzy.
- Ale za to jaki słodki chomiczek - powiedział i przybliżył się do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy z odległości ok. 10 cm i nie wiedziałam, co zamierza, dlatego zapytałam:
- To co z tą kawą? Bo pogoda nam ucieknie - i wstałam z łózka.
- Za pół godziny na dole? - zapytał Nathan idąc w stronę drzwi
- Ok, powinnam się wyrobić - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się i jeszcze szybko do mnie podszedł, nachylił się nade mną i powiedział szeptem do ucha:
- Słodka jesteś, jak nie wiesz, co zamierzam - spojrzał przelotem w oczy i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaczęłam się śmiać z jego przebiegłości. Pokiwałam głową i zaczęłam myśleć, w co się ubrać. W końcu postawiłam na to. Pomalowałam się też mocniej niż zwykle, nałożyłam cienie na powieki i narysowałam cienkie kreski eyelinerem. Włosy lekko zakręciłam prostownicą i zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam torebkę, schowałam do niej telefon i portfel i zeszłam na dół. Nathana jeszcze nie było, więc powiedziałam Max'owi siedzącemu przed tv, żeby mu przekazał, że czekam przed domem. Rozmyślałam, że jest bardzo ciepło jak na początek kwietnia, kiedy usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam na Nathana. Dopiero, gdy spojrzałam jak jest ubrany, zrozumiałam jego reakcję i sama zaczęłam się śmiać.
- No to ładnie, wyglądamy jak klony - powiedział - Może pójdę się przebrać?
- Haha no daj spokój, przynajmniej jest śmiesznie!
- W sumie masz rację, to gdzie idziemy na tą kawę?
- Ty chyba znasz lepiej Londyn, więc oddaję się w twoje ręce.
- No doooobra, sama tego chciałaś - zaśmiał się i zaczęliśmy iść rozmawiając i śmiejąc się nie raz.
- No to jesteśmy, mam nadzieję, że ci się spodoba - powiedział i stanął przed małą kawiarenką. W środku była nie duża, ale bardzo przestronna i jednocześnie przytulna. Usiedliśmy w kącie, myśląc co zamówić.
- Polecam babeczki kajmakowe. Mają je tu rewelacyjne
- Może się skuszę na jedną. A do tego jak zwykle latte.
- Widzę, że nie tylko ja jestem fanem tej kawy. Dobra, to poczekaj chwilę, a ja zaraz wracam z zamówieniem. Po chwili wrócił i postawił na stoliku nasze pyszności.
- Dziękuję, Panu
- Proszę bardzo.
- Skąd znasz tą kawiarnie? - zapytałam
- Jak byłem mały, mój dziadek kiedyś mnie tu zabrał. Jak miałem jakieś 8 lat. Opowiadał mi, że poznał tu moją babcię i zaraził mnie tym miejscem. Ta kawiarnia istnieje już tyle lat, a ciągle ma swój klimat. Człowiek czuje się tu jak u siebie, a nie jak zwykły klient.
- Faktycznie... Niesamowite miejsce - uśmiechnęłam się - Zazdroszczę ci, że masz dziadków. Ja swoich nigdy nie poznałam i zawsze zastanawiałam się jak to jest ich mieć.
- Dlaczego?
- Tata mojej mamy zmarł jak miała jakieś 15 lat. A jej mama z kolei jak była w ciąży ze mną.
- A rodzice taty?
- Nie mam pojęcia.
- Nie mówił ci nigdy?
- Nie... Bo ja go nawet nie znam
- Jak to?
- Wiem o nim tylko tyle, że jest anglikiem. Moja mama mieszkała przez kilka lat w Londynie, poznała mojego ojca. Po kilku miesiącach bycia razem zaszła w ciążę. Wpadli. Ojciec powiedział jej wtedy, że on nie chce tego dziecka i nie będą się już spotykać, bo on już ma rodzinę. Żonę i dziecko. Także ona też dowiedziała się, że była kochanką... Nigdy mi o nim nie opowiadała, pokazała tylko jego zdjęcie. Później postanowiła wrócić do Polski i zadbać o to, żeby nigdy niczego mi nie brakowało. Założyła firmę z bratem. Okazała się strzałem w dziesiątkę i mieli bardzo duże obroty. Po jej śmierci, ja odziedziczyłam w spadku jej udziały, dzięki którym, moje konto jest non stop zasilane.
- Przykro mi z powodu jej śmierci... Dawno zmarła?
- We wrześniu będą 2 lata. Miała wypadek samochodowy, wjechał w nią rozpędzony TIR. Nie miała żadnych szans na przeżycie...
- Przykro mi.. - ścisnął moją dłoń leżącą na stoliku.
- Teraz już sobie z tym radzę, mimo że bardzo za nią tęsknię. Właściwie jedyną rzeczą, za którą mogę podziękować Marcinowi jest to, że dzięki niemu jakoś przetrwałam okres żałoby. Nie wiem, co by ze mną było, gdybym wtedy była sama.
- Co nie zmienia faktu, że i tak jest dupkiem
- No nie zmienia - uśmiechnęłam się lekko. Dopiliśmy kawę i postanowiliśmy się jeszcze przejść na spacer po parku, aby wykorzystać jeszcze ostatnie promienie zachodzącego już powoli słońca.







Witajcie Miśki moje! 
Tak, wiem, nie napisałam nic pod ostatnim rozdziałem, ale to dlatego, że pisałam go w telefonie i się nad nim namęczyłam. Miałam dokończyć następnego dnia, ale jak już weszłam, to nie mogłam zjechać do dołu i nic dopisać, nie wiem czemu ;P Ale chyba jeszcze nie do końca ogarniam mój telefon xD 
A mam słaby dostęp do komputera ostatnio... Dlatego też długo mnie nie było:( Ale na bieżąco starałam się odwiedzać i komentować Wasze twórczości ;D

Miałam też ostatnio sporo na głowie i po prostu brak czasu na dodanie czegokolwiek. Chciałam napisać w majówkę, ale zostałam porwana i oderwana od wszystkiego ;P Więc wybaczcie! 
Mam nadzieję, że teraz uda mi się dodawać częściej w końcu rozdziały :) 

Aaa zapomniałabym! Zostałam nominowana przez Smile. do tego jakiegoś konkursu, ale niestety nie mam na to czasu teraz, ale obiecuję, że jak się ze wszystkim obrobię, to się tam dowiem o co chodzi i dopełnię wszystkich obowiązków z tym związanych :P
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam i do następnego Słońca moje Kochane! ;**

Ps. Co do zagadki, myślę, że mogę Wam już powiedzieć ;P Baaardzo blisko była Berry mówiąc, że moja ciocia mieszka w UK. Bo to właśnie ona jest rozwiązaniem zagadki ;D Jest właściwie realną postacią, z którą mam identyczny kontakt jak w opowiadaniu ;)

Ściskam! ;*

9 komentarzy:

  1. <3 <3 Byłam najbliżej ! ;3
    Jejjjjjjj ;*
    Rozdział mnie rozwalił, taki smutny, a zarazem taki słodki bo SYKES ;3
    ten Nath jest mądrzejszy niż ten w moim opo, ale tamten też się nawraca.
    Wracając do tego rozdziału:
    Ja już chce ten ślub *.* Chce poznać tego debila i niech mu Nath przywitali
    Dawaj szybko nexta kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooo zazdroszczę Cioci w UK :( ...
    jeeejć jaki nastrojowy ten Twój rozdzialik, az mi lezka w oku się zakrecila. Ale wreszcie poznałam prawde o tej łajzie - Marcinie. Dupek zrąbany, ciota, człowiek skurwiel, frajer jeden, kretyn. NO debil po prostu no.
    dobra dość epitetów :)
    jak słodko ze Nathan jej wysluchal i ze poszli na ta kawcie i ciacho :)
    ale ja wiem, ze będzie jeszcze fajnie na tym spacerze wśród promieni zachodzącego slonca ;) ! aha, aha ja to wiem !
    ma być full romantico za ten dzisiejszy nastrojowy rozdzial :) ! który oczywiście i tak uwielbiam :*

    nic więcej mądrego nie napisze bo do matury musze uczyc się znowu kufa O_o .. u mnie na dniach next , bo w sumie już skonczylam go wczoraj pisać wieczorem :)

    Laleczka Moja, całus w czółko :* !

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Cioci! :)
    Też bym tak chciała. ;)
    Odnośnie rozdziału... cóż by tu napisać...?
    Jednym słowem GENIALNY! <3
    Normalnie ubóstwiam Cię. ;*
    Płakać mi się chciało jak opowiadała o tym kretynie - Marcinie. -,-
    Jak ktoś może być taki bezuczuciowy?
    No ja się pytam! -,-
    Mam nadzieję, że kiedyś tego pożałuje, gnojek jeden!
    Rozdział pomimo smutnych momentów wywołał na mnie uśmiech. :D
    To przez Nathana i jego reakcje, czułe słówka i w ogóle. ♥
    Normalnie KOCHAM! ♥
    Duuuużo weny i czekam na kolejny rozdział! ;*
    Trzymaj się kochana. ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie masz z tą ciocią ;p
    Dupek do potęgi entej z tego Marcina...
    Wzruszająca historia ;D
    Czekam na następny :)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Anusiaku ty wspaniały z chęcią czytam twe rozdziały!
    Lol taka moja głupia twórczość...;)
    powiem tylko WOW!Naprawde czytałam z przyjemnością twoje dzieło ♥
    Naprawdę historia Nadi mnie wzruszyła a to sie bardzo rzadko u mnie zdarza ;)
    Nawet nie komentuje zachowania tego debila...
    Ah och jaki Nathy kochany!♥ po prostu skarb a nie chłopak!
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej jak słodko :))
    A historia życia Nadii.. po prostu.. nawet nie wiem jak to ująć ;)
    Inna niż wszystkie, niebanalna i smutna..
    Jak można być takim.. pozwól, że nie bd się brzydko wyrażać, bo na mnie nakrzyczysz, Siostro ;p
    Ale na całe szczęście był Nathan :)
    Już się nie mogę doczekać co się będzie działo na tym weselu :D
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Omnomnom cuuuuuudny!
    Pisz szybko nexcika Kochana :)
    Wenyyy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie to urocze *_*
    Pewnie powinnam powiedzieć jakie to smutne, ale jestem taka szczęśliwa rozwojem sytuacji:) Ta historia z jej BYŁYM... Aż się wierzyć nie chcę! Dupek z niego. Choć może to określenie jest zbyt delikatne. Tak, ono jest zbyt delikatne. No, ale przecież nie będę używała niecenzuralnych słów w necie, bynajmniej nie tutaj;)
    Kochana, ja już nie mogę doczekać się wydarzeń związanych z tym wypadem do kawiarni... Tak, więc nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i jak tylko będziesz miała czas i ochotę po prostu pisz i dodawaj!
    Czekam :***

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)