środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 9.



Następnego dnia wstałam jako pierwsza, a że nie znam uczucia kaca, zrobiłam dla innych rosół, myśląc że większość nie będzie się czuła tak dobrze jak ja. Nie myliłam się. Każdy narzekał na ból głowy, a dodatkowo Jay był irytujący wypominając wszystkim wczesne padnięcie. Tego dnia wrócili do domu również Siva i Nareesha, których w końcu poznałam i bardzo polubiłam.

Był początek kwietnia, kiedy obudziły mnie ciepłe promienie słońca wkradające się do mojego pokoju przez okno. Tak się ucieszyłam, że w końcu jest tak piękna pogoda, że niemalże wyskoczyłam z łóżka przesuwając wielkie drzwi prowadzące na balkon. Było cieplutko i wiał lekki wiaterek. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilę ciepłem słońca. Wróciłam do pokoju, wykonałam poranną toaletę, przebrałam się i ze znakomitym humorem zeszłam na dół. W kuchni siedział Max z Nathanem. 
- Hej Wam! - przywitałam się z nimi z wielkim uśmiechem na twarzy
- Heej, widzę że ktoś od rana ma tu świetny humor - odpowiedział mój niedoszły wujek
- Świetna pogoda, to i świetny humor
- Przez te 2 miesiące nie widziałem cię jeszcze takiej uśmiechniętej - dodał Nathan z uśmiechem. Faktycznie. Dzisiaj mój humor był najlepszy ze wszystkich odkąd tu jestem. Już 2 miesiące... Zleciały tak szybko, że nawet nie wiem kiedy. Przez ten okres, poznałam lepiej wszystkich członków zespołu oraz Kelsey i Nareeshe. Ze wszystkimi bardzo się zaprzyjaźniłam. Nawet z Jay'em, który po przeprosinach, nie był aż tak wredny, ale dalej byliśmy dla siebie często złośliwi. Ale stało się to naszym małym hobby i było raczej z sympatii do siebie niż specjalnym dogryzaniem. Najbardziej jednak jak do tej pory zbliżyłam się z Tomem. Był dla mnie kimś w rodzaju starszego brata, na którego mogłam zawsze liczyć i odwrotnie. Jak na razie, tylko jemu powiedziałam coś więcej na temat mojego byłego związku. 
Nauczyłam się częściej patrzeć w oczy Nathanowi, który starał mi się w tym pomagać i dawał mi reprymendy, gdy nie patrzyłam w jego patrzałki mówiąc do niego :) Dzięki niemu, baaaardzo powoli udawało mi się zapominać o przeszłości. Co prawda, nie było jeszcze dnia, żebym nie myślałam o NIM, ale zdarzało się, że dopiero pod wieczór wpadał do mojej głowy. Co raz lepiej sobie z tym radziłam i co raz rzadziej oglądałam wspólne zdjęcia, których jeszcze nie byłam w stanie usunąć. 
Poznałam też chłopaka Izy - Steven'a. Ogólnie był bardzo sympatyczny i w sumie go lubiłam, ale moim zdaniem nie pasował do niej. Za bardzo ją wyciszał, a ona zawsze była osobą raczej głośną, towarzyską i lubiącą się dobrze zabawić.
- Bo przez te dwa miesiące nie było takiej pięknej pogody. Idę dzisiaj na spacer rozkoszować się tym ciepłem póki jest
- Tylko zjedz najpierw śniadanie. Zrobiłem kanapki, w lodówce są - Max
- Dobrze, Tato. Dziękuję - powiedziałam z uśmiechem, dotykając jego ramienia, kiedy przechodziłam obok niego kierując się do lodówki. Wyjęłam talerz ze śniadaniem i usiadłam przy stole z chłopakami. 
- Ale dobre - pochwaliłam po przełknięciu pierwszego gryza
- Widzisz, nie tylko ty jesteś dobra w kuchni - wyszczerzył się Łysy
- No to oddaję ci moje królestwo i od dzisiaj ty gotujesz, kuchmistrzu!
- Coś ty narobił?! Nie rób tego, błagam! Ja umrę bez twojego spaghetti! - lamentował Nath
- No może czasami ci je zrobię, jak zasłużysz 
- Wielbię cię!
- Nie wątpie - zaśmiałam się

- Czeeeść - ziewnął ponuro Tom wchodząc do kuchni, siadając obok mnie i sięgając po kanapkę - Nie wiecie, gdzie jest Kelsey?
- Poleciała gdzieś z samego rana. Mówiła, że jeszcze śpisz, a nie chciała cię budzić - odpowiedział mu Max
- Mhm... - chyba nie miał zbyt dobrego humoru
- Tom, pójdziesz ze mną na spacer?
- Kiedy?
- Jak zjesz
- Nie chce mi się za bardzo...
- No prooooszę, taka ładna pogoda...
- Nie wiem, nie mam ochoty 
- Proooooszę, Tomuś... 
- No dobra... Zbyt często wykorzystujesz, to swoje 'Tomuś' - powiedział z brytyjskim akcentem i lekko się uśmiechnął. Jak pierwszy raz go tak nazwałam, tak mu się to spodobało, że nie omieszkałam tego nie wykorzystywać ^^ 
- To dokończ śniadanie, a ja skoczę po telefon i możemy iść
- No dobra, to czekam.
Po 10 minutach szliśmy już ulicami Londynu i cieszyliśmy się dobrą pogodą, a raczej ja, bo mój towarzysz był jakoś dziwnie cichy. Zupełnie to do niego nie pasowało, dlatego zapytałam:
- Tom, co się dzieje?
- Nic - spojrzał na mnie - A co ma się dziać?
- No proszę cię... Przecież widzę, że jesteś jakiś nie swój
- A tam, zdaje ci się
- O nieee mój drogi, tak rozmawiać nie będziemy, siadaj - powiedziałam pokazując mu ławkę obok której własnie przechodziliśmy
- Nadia, proszę cię...
- Ja też cię proszę. Powiedz mi, co cię tak męczy. Może będę mogła ci jakoś pomóc. Poza tym będzie ci lżej jak się wygadasz, sam tak mówiłeś, pamiętasz? - zapytałam uśmiechając się. Te słowa od niego usłyszałam, kiedy zaczęłam mu się jakiś czas temu zwierzać. Podniósł oczy do góry i usiadł na ławce.
- Po prostu coś jest nie tak między mną a Kelsey. A ja nie mam pojęcia co...
- A rozmawiałeś z nią o tym?
- Próbowałem... Ale obojętnie odpowiadała 'Nic się nie dzieje'. Nie wiem, co się zmieniło... Przecież jest tak jak zawsze. Jestem taki sam, nie zmieniłem swojego stosunku względem jej. Kocham ją jak nikogo innego, chcę z nią spędzić resztę życia, a mam wrażenie, że ona tego nie czuje...
- Słońce, ona na pewno czuje to samo... Może po prostu ma jakiś gorszy czas?
- Jakby miała, to by mi o tym powiedziała... Bynajmniej zawsze mówiła... Nie wiem, może jej się znudziłem... Może ma mnie już dość? Nadia... Co jeśli ona mnie zostawi? Przecież ja sobie bez niej nie poradzę... - powiedział załamany
- Tommy, na pewno jej się nie znudziłeś, no bo jak? Tobą nie da się znudzić! - ścisnęłam go za rękę i uśmiechnęłam do niego pocieszająco - Może wpadliście w jakąś rutynę? W końcu już długo jesteście razem..
- Nie wydaje mi się... Wiesz jak to u nas w domu jest, zawsze się coś dzieje, cały czas się wszyscy bawimy i jest wesoło, nie ma czasu na nudę i rutynę. 
- No właśnie, Tom. Może ona po prostu chciałaby więcej czasu spędzać TYLKO z Tobą? Kiedy ostatni raz byliście gdzieś tylko we dwoje?
- Ostatnio byliśmy razem w sklepie... - zaśmiałam się lekko
- Nie chodzi mi o takie 'tylko we dwoje', gdzie idziecie do sklepu, wracacie i łącznie spędziliście 20 minut sami. Tylko kiedy ostatni raz zabrałeś ją chociaż do kina? Na spacer, kolację? Może ona tego potrzebuje. Może też, Tom, Kelsey chciałaby od ciebie więcej romantycznych gestów, a nie ciągle tylko żarty, śmiech i zabawę. Nie zrozum mnie źle, to oczywiście pozytywne, że masz świetne poczucie humoru, lubisz się bawić itd., tylko że kobiety czasami potrzebują też być zaskakiwane, czuć się doceniane. Potrzebują jakiś romantycznych gestów... - chłopak się zamyślił
- Może i masz rację... Ale ja nie wiem, czy potrafię być romantyczny...
- Na pewno potrafisz. W każdym jest choć odrobina romantyka, tylko musisz tę cząstkę w sobie znaleźć.
- To co mam zrobić?
- Zaskocz ją. Weź ją na spacer, w końcu dzisiaj taka ładna pogoda, wygląda na to, że cały dzień będzie ładny. Pójdźcie gdzieś razem na kolację. Spędźcie czas tylko ze sobą. Porozmawiajcie. Może powie ci, co konkretnie miało wpływ na jej zachowanie?
- Masz rację, zaraz do niej zadzwonię i zapytam, o której będzie - powiedział i wyciągnął telefon, wykręcając numer swojej dziewczyny.
- Cześć, Kochanie, gdzie jesteś? Mhm... A gdzie dokładnie i za ile kończysz? No dobra, to przyjdę po ciebie. No to buziak, pa! - rozłączył się uśmiechnięty i mnie mocno przytulił - Dziękuję!!! 
- Udusisz mnie! - wychrypiałam i chłopak mnie puścił - podziękujesz, jak poskutkuje! I jeszcze jedno, taki uśmiech chcę widzieć non stop, zrozumiano? - posłałam mu groźne spojrzenie
- Dobrze, dobrze - zaśmiał się - To teraz, czas na ciebie, co taki dobry humor dzisiaj masz?
- Haha, przez słońce! Tyle czasu go nie było, że się za nim stęskniłam
- I chyba nie tylko przez nie, co? - spojrzał podejrzliwie
- Nie wiem, co masz na myśli...
- No daj spokój, przecież widzę jak patrzysz na Nathana!
- No jak? Normalnie, jak na wszystkich innych - nigdy nie umiałam dobrze kłamać
- Haha, na mnie tak nie patrzysz, Słońce, więc mi tu nie czaruj. Widzę, że ci się podoba
- A tam, nie wiesz co mówisz - wstałam z ławki i zaczęłam iść, lecz chłopak siedział dalej i tylko na mnie patrzył
- Idziesz, czy sama mam iść? 
- Nigdzie nie pójdę, dopóki nie będziesz ze mną szczera. Obiecałaś mi to!
- Toooom, proszę... 
- Ja też cię proszę - zaśmiał się, parafrazując mnie sprzed 20 minut. Tym razem ja przewróciłam oczy do góry i opadłam ciężko na ławkę. Ale z uśmiechem na ustach
- No więc?
- No więc co? - odpowiedziałam patrząc na ludzi przechadzających się po parku i korzystających z promieni słońca.
- Podoba ci się Nathan?
- A co to ma do rzeczy?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie
- Tom! Nie wiem!
- Co nie wiesz?
- To, o co pytasz
- A, o co pytam? 
- Zaniki pamięci masz? - zaśmiałam się - Nie wiem, czy mi się podoba...
- Jak można nie wiedzieć, czy ktoś ci się podoba? 
- Normalnie. Tom... nie wiem jak to wytłumaczyć. Wiesz, że ja mam cholernie dużo w głowie i nie zawsze umiem to wszystko ładnie poskładać w całość
- To powiedz wszystko, co ci tam siedzi - postukał mnie w głowę z uśmiechem
- Po prostu dobrze się z nim dogaduję... Jest przystojny, lubię jego towarzystwo. Zresztą tak samo myślę i chociażby o tobie...
- No tak, tylko że na mnie patrzysz jak hmm.. na brata, a na niego jak mężczyznę. If you know what I mean... - dodał ze śmiechem
- Hahaha, Tom przestań! - klepnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać z nim - No dobra, może i w jakiś sposób mi się podoba, ale to nic nie zmienia, bo po pierwsze, ja w głowie mam cały czas... JEGO, cały czas żyję przeszłością i nie potrafię pstryknąć palcem i wyrzucić go z umysłu i z serca... Po drugie ja nie podobam się Nathanowi. Po trzecie nie szukam żadnych związków, romansów, miłości, itd. A po czwarte, to jestem tylko kobietą i patrzę na Nathana jak każda inna dziewczyna, która uważa go za przystojnego. Tyle w tym temacie. Dziękuję, dobranoc. Możemy już iść dalej?
- No dobra - wstał - Ale dalej twierdzę, że Ci się podoba, i mam wrażenie, że ty jemu też - uśmiechnął się pod nosem patrząc przed siebie
- Poczekaj... - złapałam go za ramię - Tom. Nie próbuj mnie swatać, nie kombinuj nic i to, co mówię Tobie, jest tylko dla ciebie, dobrze?
- Tak, tak - powiedział dalej się dziwnie uśmiechając. Czyli nie zrozumiał, co do niego powiedziałam
- Tom, ja nie żartuję! - krzyknęłam - Proszę cię... Ja naprawdę mam dość jakichkolwiek związków... - dodałam spokojniej - Daj mi żyć spokojnie i po swojemu, dobrze?
- No dooobra... - zrobił smutną minkę - Ale za to pójdziesz ze mną na lody!
- Haha, nie ma problemu! A nie spóźnisz się po Kelsey?
- Spokojnie, poszła zrobić sobie manicure, więc mam jeszcze jakieś 2 godzinki. Musisz się ze mną trochę pomęczyć
- Z chęcią się z tobą pomęczę, Tommy - uśmiechnęłam się. Wyjęłam telefon, bo dostałam sms-a. Był od Kasi: "Hej, Misia, złapiemy się dzisiaj na skype? ;*" Odpisałam jej od razu: "Hej, Malutka! No pewnie, za jakieś 3 godziny możemy się umówić. A coś się stało? ;*". Dostałam odpowiedź po minucie: "No dobra, to się słyszymy nie długo. Nie, muszę Ci kilka rzeczy powiedzieć. To do zobaczenia ;*". Zamyśliłam się.
- Kto tam pisze? - zapytał mój towarzysz
- Kasia, ta moja przyjaciółka z Polski. Umówiłyśmy się na rozmowę na skype, bo chce mi kilka rzeczy powiedzieć. I mam wrażenie, że coś jest nie tak, tylko jeszcze nie wiem co. 
- Dlaczego tak myślisz?
- Jakoś tak mi mówi kobieca intuicja, no ale nic - uśmiechnęłam się - to gdzie idziemy na te lody?







Witajcie, moje Ślicznotki! :)
Oto jestem! Kurde, trochę się lenię ostatnio z tymi rozdziałami :P
Ale obiecuję, że teraz postaram się dodawać częściej :) 
Zgodnie z obietnicą, przyspieszyłam czas :P Mam nadzieje, że Was nie zanudziłam ;)
Póki co tylko Strange Sykes rzuciła propozycję, co do zagadki spod poprzedniego rozdziału. Przypomnę, że chodziło o to, co z opowiadania ma odniesienie w rzeczywistości. Więc bawimy się dalej. Na razie nie zdradzę, czy Strange Sykes miała rację, czy nie. Czekam na dalsze propozycje ^^
Więc do następnego! Mam nadzieję, że szybkiego napisania :)
Trzymajcie się ciepło!


Ściskam! ;*

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 8.


Między wygłupami na parkiecie w salonie uzupełnialiśmy braki alkoholu we krwi. Wszyscy byli schlani do upadłego i zaczęli zasypiać gdzie popadnie. W końcu zostałam sama z Maxem. Aczkolwiek i ten był już bliski padnięcia.
- Max, pomożesz mi czy nie jesteś w stanie?
- W czym? – wybełkotał i zachwiał się tak, że gdyby nie ściana, to leżałby jak długi.
- Dobra, nie ważne. Chodź, usiądziesz na chwilę w kuchni, a ja zaraz do Ciebie wrócę, ok?
- Dopra…
Posadziłam go, a sama udałam się do salonu. Zaczęłam od Izy, która leżała na sofie zawinięta w kłębek.
- Iza -  potrząsnęłam nią lekko – Chodź na górę do łóżka.
- Tu mi doprze…
- No z pewnością, łóżko masz większe i wygodniejsze, chodź, nie będę Cię dźwigać
- W szumie masz raczję..- wybełkotała i wstała kołysząc się z lewej na prawą. Swoją drogą, to dość zabawne żeby prowadzić swoją ciotkę pijaną do łóżka ^^ Uśmiechnęłam się i pchałam ją lekko, żeby pokonywała kolejne stopnie. Doprowadziłam ją do pokoju, a ta od razu walnęła się na łóżko w ulubionej – pajacykowej – pozycji i usnęła. Zeszłam na dół i zastanawiałam się za kogo się wziąć. Popatrzyłam na Toma, który chyba miał ‘najlepszą’ miejscówkę ze wszystkich. Leżał samym tułowiem na małym stoliczku, a jego nogi i ręce zwisały aż do ziemi. Rozbudziłam go
- Tom, chodź położysz się z Kelsey do łóżka, będzie wam wygodniej
- gmdgnd…
- Tom, nie rozumiem Twojego bełkotu, no już wstawaj, bo stolik połamiesz..
- Dzie ja jesztem? – boże…
- W domu, w salonie. Chodź do łóżka
- Ale ja mam dziewczyne – spojrzał na mnie przerażony. Zaczęłam się śmiać
- Tom, oszołomie, nie ze mną! Z Kelsey!
- A dzie ona jeszt? – zapytał i zaczął się podnosić. Uff, przynajmniej sam wstał.
- Tutaj – powiedziałam i podeszłam do dziewczyny, żeby i ją obudzić. – Kelsey?
- hm?
- Chodź, pójdziecie z Tomem spać do siebie, lepiej się wyśpicie, co?
- Mhm.. – wymruczała nawet się nie ruszając.
- Tom, dasz radę ją wziąć?
- Kelsey, szłonko. Chodź, koniecz imprezy, wyganiają nasz… - powiedział i chwycił ją pod pachy i zaczął podnosić. Z racji, że sam nie miał dobrej stabilności zachwiał się i zamiast dziewczynę podnieść, upadł na nią prawie ją miażdżąc.
- Ała! Czo Ty robisz? Ja nie mam teraz ochoty… - Kelsey
- A ja raczej nie jestem w sztanie, Kochanie.. Wstawaj, idziemy spać!
- O taaak! Spać! Do mojego łóżeczka! – powiedziała i wstała razem z Tomem. Chwiejnie, ale dość stabilnie obydwoje poszli za rączki na górę. No dobra, to jeszcze ta dwójka. Wzięłam się za Nathana, bo Jaya bałam się w ogóle dotykać…
- Nathan..? – potrząsnęłam jego ramieniem zwisającym z fotela. Chłopak od razu otworzył oczy. Odwróciłam od nich wzrok
- Tak? – zapytał zaspale.
- Chodź, położysz się u siebie.
- Ale mi tu wygodnie..- powiedział i poprawił się na fotelu zamykając oczy.
- No nie wiem.. – powiedziałam patrząc na niego wygiętego w chińskie osiem – Jutro będzie cię bolał kręgosłup. Chodź, proszę cię… Otworzył oczy a ja znów uciekłam od jego wzroku
- No dobra, masz rację… - powiedział i wstał przeciągając się.
- Dasz radę sam dojść do pokoju? – zapytałam patrząc na jego bluzkę
- Dam… Nie jestem aż tak pijany – faktycznie nie był w takim stanie jak reszta – Ale najpierw odpowiesz mi na pytanie
- Hmm.. słucham? – zapytałam zastanawiając się, co ma na myśli
- Dlaczego praktycznie w ogóle nie patrzysz mi w oczy jak do mnie mówisz? – zapytał i przyglądał mi się oczekując na odpowiedź. Spuściłam głowę na chwilę i głęboko odetchnęłam
- Bo… po prostu… Nie umiem.. – wydukałam.
- Ale innym patrzysz, dlaczego tylko mi nie? – I co ja mam mu powiedzieć? Że jego oczy są tak piękne, jak JEGO? Że jak na nie patrzę, to wszystkie wnętrzności mi się przekręcają?
- Nathan… porozmawiamy o tym kiedy indziej, ok?
- Nie, chcę wiedzieć teraz – był uparty. A ja nie wiedziałam, co powiedzieć, dlatego patrzyłam na swoje dłonie przygryzając wargę i myśląc, jak mu przekazać, to co myślę
- Proszę… chcę wiedzieć i już cię nie męczę. Hm? – powiedział i podszedł biorąc mnie pod brodę tak, żebym spojrzała na niego. Mimo, że skierował moją twarz w kierunku swojej, to jego oczy omijałam, patrząc na jego resztę twarzy.
- Po prostu Twoje oczy są identyczne jak… jak kogoś, kto mnie zranił… - powiedziałam i przymknęłam oczy. Nie czułam już jego dłoni na swojej brodzie. Spojrzałam na niego.
- Teraz już rozumiem. Przepraszam, że cię o to męczyłem… Już idę do siebie, dzięki że mnie obudziłaś, do jutra – spojrzał na zegarek – a właściwie do dzisiaj – uśmiechnął się i poszedł w kierunku schodów.
- Do dzisiaj… - odpowiedziałam cicho. Mimo, że chłopak był już zapewne u siebie w pokoju, dalej miałam wrażenie, że jego dłoń dotyka mojej skóry na brodzie…
- Czo szie dżeje? – bełkotał Jay, który właśnie podniósł się z podłogi. – ooo… szpąca królewna… Dzie wszyscy?
- Wszyscy już śpią, Jay. Czas żebyś i Ty poszedł do łóżka.
- ooo ale czeniasy! Ale będę się ż nich jutro nabijał!
- Tak będziesz, ale idź już cicho do siebie, ok?
- doprze, doprze. La la lalala! – zaczął śpiewać zbyt głośno i szedł na góre
- Jay, miałeś być cicho!
- Przeczeż jesztem, nie?
- Nie, nie jesteś! Obudzisz wszystkich! – powiedziałam wlokąc się za nim po schodach, żeby nie zaczął się znów drzeć.
- Doprze, doprze, królewno, jusz będę cicho – podśmiewywał się
- zobaczymy… - odpowiedziałam i weszłam za nim do jego pokoju. Syfu jaki tam się znajdował, to jeszcze chyba nigdy nie widziałam. Sterta ubrań na łóżku i podłodze. Kilka brudnych naczyń walających się to tu, to tam. Tylko dokoła jednego miejsca było w miarę schludnie. Wokół terrarium stojącego na komodzie. Nie widziałam, co za zwierzę się tam znajduje, widocznie musiało się schować, ale modliłam się, żeby to nie był żaden pająk. Poczekałam aż chłopak się położy i odwróciłam się, żeby już wychodzić.
- Szpąca królewno? – wybełkotał Jay
- Co znów?
- Pszepraszam ża wczoraj – czknął. Uśmiechnęłam się, w sumie wyglądał nawet słodko jak to mówił
- Wybaczę jak pójdziesz grzecznie i cicho spać
- Doprze, dopranoc – powiedział i odwrócił się na drugi bok, a ja wyszłam z pokoju. Trochę się zszokowałam, że mnie przeprosił, ale zastanawiałam się, czy zrobiłby to również na trzeźwo. 

Udałam się do kuchni i zastałam tam Maxa gadającego ze sobą
- O, widzę że już naprawdę źle z tobą skoro mówisz sam do siebie - zaśmiałam się, sięgając po wodę i wlewając do szklanki
- Po prostu rozmawiam z kimś inteligentnym - wyszczerzył się - napijesz się ze mną jeszcze? - wskazał na butelkę i kieliszki leżące na stole
- A nie starczy ci już?
- Jeden kieliszek, proszę. Musze zapić smutki
- No dobra, przekonałeś mnie, zapijemy razem - uśmiechnęłam się - polejesz?
- Jasne - powiedział. - Wybacz, że ci nie pomogłem, głupio mi teraz...
- Nie ma sprawy, akurat miałeś czas, żeby dojść trochę do siebie
- Przyznaj się, omijałaś kolejki jak piliśmy?
- Nie rozumiem, dlaczego?
- Bo nie mogę uwierzyć w to, że ty nie jesteś praktycznie w ogóle pijana - zaśmiałam się
- Zaprawiona jestem, haha! Zawsze miałam mocną głowę. Poza tym wasz, alkohol jest słabszy od naszej polskiej wódki. - uśmiechnęłam się - to co, pijemy?
- Pijemy! Za lepsze jutro - stuknęliśmy się i wypiliśmy zawartość
- A tak właściwie, co cię trapi? Jak nie chcesz, to nie musisz mówić oczywiście... - zapytałam Maxa
- Wiesz, chyba się zakochałem...
- No to raczej powinieneś być szczęśliwy czy nie?
- Byłbym, jeśli ona by to odwzajemniała...
- A skąd wiesz, że nie odwzajemnia?
- Bo ma kogoś...
- Uuu... No to już wiem, skąd ta nieszczęśliwa mina... Przykro mi Max...
- Spoko, jakoś sobie muszę z tym poradzić. Wiesz, na początku myślałem, że Iza jest trochę mną zainteresowana... - powiedział i od razu spojrzał na mnie przerażony a ja zszokowana na niego
- To Ty zakochałeś się w mojej Izie?
- Zawsze powiem więcej niż bym chciał... tylko nie mów jej proszę...
- Spokojnie, możesz mi zaufać - uśmiechnęłam się - Wiesz, nie znam jeszcze tego jej chłopaka, ale myślę, że Iza nie jest zbyt stała w uczuciach. W sensie takim, że lubi wynajdywać różne 'ale' w związkach. Więc może jeszcze masz szanse, wujku - puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się. - To co, ostatni kieliszek i idziemy spać? Bo w sumie jestem padnięta - ziewnęłam - i trochę pijana - dodałam śmiejąc się
- Dzięki... Kochana jesteś - wstał i mnie uściskał - Fajnie byłoby cię mieć w rodzinie - uśmiechnął się, a ja polałam nam alkoholu
- No to obyśmy stali się rodziną! - ze śmiechem wypiliśmy wódkę i odstawiliśmy kieliszki do zlewu, a następnie udaliśmy się na górę. 
- No to do dzisiaj, Max. głowa do góry - cmoknęłam go w policzek i poszłam do siebie.
- Dzięki, Nadia. Słodkich snów
- Tobie też, Wujku - uśmiechnęłam się ostatni raz i zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam szybką, ale gorącą kąpiel i padnięta położyłam się na łóżku, momentalnie zasypiając. 






Jestem! To chyba była moja najdłuższa przerwa w pisaniu ! :P
Ale mam trochę na głowie ostatnio i do tego cierpię na bezsenność. 

Od następnego odcinka trochę przyspieszę w końcu czas, wybaczcie, że tak długo trwa ten jeden dzień xD

Chciałam powiedzieć, że ogłaszam konkurs (hahaha) na to, kto zgadnie, co z tego opowiadania ma odniesienie w rzeczywistości? ;D Dodam, że ma 'to' miejsce od samego początku :D 
Alicee, Ty siedź cicho, bo popsujesz zabawę :P Dedykuję Ci ten marny rozdział w nagrodę za rozmowę o 5 nad ranem xD ;**

San X - zgadłaś, miałam fazę, wybacz ^^ A co do Toma, to o tych pięciu laskach kiedyś przeczytałam, że ponoć faktycznie tak było ;p ;*

Chciałabym też Wam podziękować za już prawie 1000 wyświetleń! Wow! ;*
I mam prośbę, żeby KAŻDY, KTO PRZECZYTA NAPISAŁ KOMENTARZ lub chociaż kliknął, że przeczytał :) bo dziwi mnie trochę fakt, że wyświetleń rozdziałów jest kilkadziesiąt, a komentarzy kilka ;P 

Trzymajcie się ciepło! W końcu wiosna, więc korzystajcie z słońca! Do napisania, Śliczne! ;*

Ściskam! ;*

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 7.


Po kilki następnych kieliszkach, Max wpadł na pomysł, żeby w coś pograć. Tom rzucił propozycję 'nigdy nie', na którą wszyscy się zgodzili. Gra polega na tym, że każdy po kolei mówi, np "Nigdy nie jadłem ananasa", a osoba, która, tą czynność wykonała pije kolejkę.
- No dobra, to kto zaczyna? - Max
- Ja! - Jay - No to, nigdy nie całowałem się z osobą tej samej płci. - No to nieźle zaczął. Ja i Iza opróżniłyśmy kieliszki. 
- Ooo, ale te Polki bezpruderyjne! Tylko nie mówcie, że ze sobą? - Max
- Haha, niieee. Jak się było młodym, głupim i pijanym, to różne rzeczy się robiło - zaśmiałam się
- No proszę, trzeba cię upić! - Max zatarł ręce
- No to będziesz się musiał bardzo postarać, ona ma tak mocną głowę, że przepiłaby was wszystkich - Iza
- Przekonamy się! 
- Dobra, dobra, Tom teraz ty - powiedziałam
- No to, żeby wszyscy się napili, nigdy nie uprawiałem seksu 
- Ja przecież jestem prawiczkiem! - zaśmiał się Jay, ale mimo to ze wszystkimi się napił
- Nikogo by to nie zdziwiło - powiedział Nathan, za co został zdzielony po głowie przez Jay'a. Odwdzięczył się i walnął chłopaka z pięści w ramie. No i zaczęli się szarpać na kanapie śmiejąc się z siebie nawzajem
- Jak dzieci - Max. - Uspokójcie się, bo dostaniecie karę! 
- Dobra, Jay spokój, bo tata Max, zabierze nam zabawki! - powiedział Nathan dziecinnym głosikiem i usiał potulnie z rękami na kolanach. Jay zrobił to samo, a my zaczęliśmy się śmiać
- Kelsey, kolej na ciebie - Iza
- Hmm... nigdy nie zdradziłam swojego chłopaka/dziewczyny - Na samo słowo zdrada poczułam skurcz w brzuchu. Ale starałam się odgonić negatywne myśli. Max i Nathan wypili kolejkę.
- Bez zbędnych pytań proszę, przejdźmy od razu dalej, teraz moja kolej - Nath - Nigdy nie uprawiałem seksu z więcej niż jedną osobą w ciągu jednej nocy - wszyscy spojrzeli po sobie, aż w końcu Tom nieśmiało pociągnął alkohol. Kelsey wybałuszyła na niego oczy
- Z iloma? - zapytała 
- Oj tam, stare dzieje, Kochanie
- Gadaj!
- Z pięcioma...
- Coo? - zapytaliśmy wszyscy chórem
- Chłopie, o to bym cię nie podejrzewał - zaśmiał się Max
- Oj dobra, koniec tematu. To było dawno - speszył się chłopak
- Boże, z kim ja jestem - zaśmiała się Kelsey
- Ze mną! - odpowiedział dumnie Tom i pocałował swoją dziewczynę.
- Dobra, to teraz ja - Iza - Czas na wszystkich, a więc nigdy nie byłam zakochana - No i wszyscy ponownie opróżnili kieliszki 
- Nadia, czas na ciebie - powiedział Max i się do mnie uśmiechnął
- Hmm... No to może nigdy nie kąpałam się nago w basenie - Kelsey i Tom się napili
- No to ładnie, i może jeszcze w tym naszym? - zapytał Jay
- No pewnie - Tom
- O fuu, już tam przez ciebie nie wejdę - śmiał się Loczkowaty
- No na pewno, bo ty w kąpielówkach swoich zarazków tam nie zostawiasz? 
- Oczywiście, że nie. Ja nigdy nie mam zarazków!
- No szczególnie jak się kilka dni nie myjesz! - śmiała się Kelsey, a wszyscy wybuchnęli śmiechem, po czym chłopak zrobił naburmuszoną minę i jeszcze bardziej nas rozśmieszył
- Moja kolej! Nigdy nie miałem więcej niż dwóch partnerów seksualnych - powiedział Max i od razu wypił wódkę. Za nim ja, Iza, Tom, Nathan i Kelsey. 
- Oooo Jay, tak mało kobiet leci na Twoje loczki? - śmiał się Tom - Czy po prostu za rzadko się myjesz? - znów wszyscy w śmiech
- Seks to nie wszystko! - bronił się chłopak
- Ale ciągła praca na ręcznym chyba jest męcząca, co? - zapytałam ze śmiechem, a reszta miała jeszcze większą polewkę
- Bycie zdradzonym chyba też, co? - odgryzł się chłopak. A mnie zatkało. Domyślałam się że wszyscy wiedzą od Izy, dlaczego tutaj jestem, ale nie sądziłam, że ktoś o tym wspomni. A już tym bardziej tak chamsko jak zrobił to Jay.
- Mam nadzieję, że kiedyś się przekonasz. O ile znajdziesz jakąś, która wytrzyma z tobą chociaż godzinę. Zaraz wracam - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i wstałam idąc w stronę pokoju. Musiałam przez chwilę zostać sama. Idąc usłyszałam jeszcze, o czym gada reszta 
- Ale z ciebie dupek, Jay - Iza
- Nie ja zacząłem
- Ale ona żartowała, idioto, a ty byłeś chamski! - Max
- Ona też!
Dyskutowali coś dalej, ale już nie słyszałam, bo byłam na górze. Weszłam do pokoju i od razu podeszłam do łóżka, biorąc telefon do ręki. Weszłam w galerię i przeglądałam zdjęcia ze łzami w oczach. Już myślałam, że udaje mi się o nim zapomnieć, że coś idzie do przodu, ale dalej wystarczy wzmianka o nim, a ja cała się spinam i cholernie mi źle. Usłyszałam pukanie do drzwi. Zrobiłam dwa głębsze oddechy, opanowałam łzy i powiedziałam 'proszę'. Do pokoju wszedł Max
- Hej... Przyszedłem cię przeprosić za tego idiotę. Nie bierz tego do siebie, on czasami nie myśli, co mówi
- Nie ty powinieneś przepraszać - uśmiechnęłam się lekko - Poza tym, też nie byłam w porządku
- Daj spokój, żartowałaś, jak wszyscy zresztą, a on zachował się jak dupek i tyle. Zejdziesz ze mną na dół?
- Jasne, tylko daj mi minutę ochłonąć. 
- Dobra, to pewnie chcesz zostać sama, to poczekam na zewnątrz
- Nie musisz - uśmiechnęłam się ponownie - Nie wiem, co w was wszystkich jest, no z jednym wyjątkiem, że ma się wrażenie jakby się was znało od lat. Jeszcze chyba nigdy nie czułam się tak dobrze w czyimś towarzystwie od samego początku...- zastanawiałam się na głos
- Po prostu jesteśmy wyjątkowi - zaśmiał się chłopak - A tak serio to może dlatego, że jesteśmy bardzo otwarci, co zdążyłaś już chyba zauważyć
- Żebyś wiedział, że jesteście! Może... To co, idziemy? - zapytałam i wstałam z łózka, zostawiając na nim komórkę
- No pewnie, panie przodem - powiedział Max i otworzył drzwi puszczając mnie pierwszą
- Cóż za gentleman - zaśmiałam się
- Zawsze i wszędzie!

Po zejściu na dół zobaczyliśmy jak Tom z Nathanem ganiają się po salonie, a Iza z Kelsey śmieją się nich. Jay siedział naburmuszony na fotelu. 
- A tym co? - zapytał Max i zaczął polewać wódkę
- Tomowi się nudziło i włożył Nathanowi obśliniony palec do ucha, a teraz ten go goni i chce się zemścić
- O fuuu, nienawidzę jak to robi! - powiedział Łysolek i postanowił pomóc biednemu pokrzywdzonemu złapać bruneta. Kiedy przebiegał mu przed nosem rzucił się na niego. Dosłownie. I oboje polecieli na podłogę z takim hukiem, jakby piorun strzelił kilka metrów od nas. 
- Ała, idioto chcesz mnie połamać? - pieklił się Tom
- Przynajmniej będziesz miał nauczkę! Może oduczysz się robienia tego świństwa! - powiedział Max, poślinił palca i wsadził mu go ucha. 
- Dokładnie! - dołączył się Nathan i zrobił to samo z jego drugim narządem słuchu, a my lałyśmy ze śmiechu
- Już zostawcie mojego biedaka! - powiedziała Kelsey. Podeszła do chłopaka, przytuliła i głaskała po głowie. 
- No już dobrze,mój malutki - śmiała się z niego, wtulającego się w jej klatkę piersiową ze smutną minką
- Piersi lekarstwem na wszystko! - powiedział Tom i wtulił się jeszcze głębiej
- Hahaha, zazdroszczę ci, że możesz się do jakichś przytulić! - powiedział Max - Iza, chodź przytulę się do twoich! - zaczął iść w jej stronę z szatańskim uśmiechem
- No na pewno, zbliż się jeszcze na krok, to cię zdzielę
- Wiem, że tego chcesz!
- No jasne, pragnę cię Max! - ironizowała
- Ooo no proszę! No to chodź, Maleńka! 
- Spadaj! - zaczęła przed nim uciekać, bo chłopak nie dawał za wygraną. Ganiali się po całym domu, aż w końcu padnięci i uspokojeni, padli na sofę
- Czas się napić! - ogłosił Nathan i porozdawał wszystkim kieliszki, oprócz Jay'a - A ty jak chcesz, to rusz tyłek i sam sobie nalej, chamie jeden 
- Nie to nie - odpowiedział tylko naburmuszony. Wzięłam jego kieliszek i mu podałam, bo zrobiło mi się go szkoda, że wszyscy tak na niego naskakują. I to w sumie z mojej winy... Myślałam, że nie weźmie, ale o dziwo zrobił to i jeszcze podziękował pod nosem
- Jesteś zdecydowanie za dobra! - powiedziała Iza - Pijemy za to, żebyś w końcu pokazała swoje pazurki!
- Dobrze wiesz, że tego nie chcesz - zaśmiałam się i wypiłam kieliszek razem z innymi
- Dobra, żeby tak cicho nie było, puścimy jakąś muzykę i może potańczymy trochę, co? - powiedział Tom i podszedł do wieży włączając ją. Złapał swoją dziewczynę i zaczął wirować. Wszyscy się dołączyliśmy i zaczęliśmy się wygłupiać.







No! Możecie być ze mnie dumne, bo sama naprawiłam swój komputer! Chyba zostanę informatykiem xD
W sumie, mało podoba mi się ten rozdział, bo nie miałam na niego pomysłu. Zbierałam się na niego od dwóch dni, ale w końcu musiałam coś napisać ;P
Mam nadzieje, że mi wybaczycie ten chwilowy brak weny :)
Chyba muszę przyspieszyć to opowiadanie, bo już 7 odcinków, a tu minął dopiero jeden dzień xD 
Ponownie przypominam, że jestem otwarta na wszelkie zażalenia/pretensje/niezadowolenia itd. :P
Oraz na pogadanie, jeżeli ktoś miałby na to ochotę - kontakt w zakładce 'o mnie' :)
Także nie przeciągam i do następnego, Kochane! 



Ściskam! ;*

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 6.


- O cholera, co tak zajebiście pachnie? - spytał Tom wchodząc do salonu. A za nim weszło 3 chłopaków. Dwóch brunetów, z czego jeden miał loczki na głowie, a drugi grzywkę postawioną do góry oraz jeden, który był łysy. 
- Kolacja - odpowiedziała dumnie Iza - Gdzie zgubiliście Sivę?
- Poszli na kolację z Nareeshą. Ooo nasza śpiąca królewna wstała - powiedział ten loczkowaty szczerząc się szeroko i idąc w moją stronę, a Iza zaczęła się śmiać
- A nie mówiłam?
- Jay jestem, najmądrzejszy, najprzystojnieszy i najzabawniejszy z tych wszystkich głąbów - uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę całując w policzek
- Polemizowałabym- uśmiechnęłam się słodko
- Ooo Jay, właśnie zostałeś zmiażdżony. Max, miło mi - odpowiedział ten łysy śmiejąc się i witając się ze mną podobnie jak poprzednik
- Nadia, mi również - Ostatni podszedł ten z grzywką.
- Nathan, miło mi - uśmiechnął się, a ja spojrzałam w jego oczy i o mamo... One były identyczne jak JEGO. W głowie od razu zobaczyłam JEGO twarz i zabolało. Spuściłam wzrok
- Nadia... Mi też - odpowiedziałam cicho. 
- Hej, mała - przywitał się też i Tom całując mnie w policzek - Wszystko ok? - zapytał cicho do ucha. Kiwnęłam tylko głową, że tak. Wzięłam głęboki oddech.
- To ja pójdę sprawdzić, czy kolacja gotowa - powiedziałam i poszłam do kuchni. Oparłam się o blat i zamknęłam oczy. Cholera, jak ja mam mieszkać z kimś, kto miał oczy tak podobne, do tych, które oglądałam przez 3 lata i które kochałam ponad wszystko... Oczy które dzień w dzień okłamywały mnie tak dobrze, że uwierzyłam, że widzę w nich, to co chciałabym, aby w nich było. 
- Ktoś mnie już od samego początku znajomości chyba oszukuje, co? - zapytał brunet, podchodząc do mnie
- Nie, dlaczego?
- Daj spokój, może i jeszcze się praktycznie nie znamy, ale widzę, że coś jest nie tak
- Tom, ja... nie chcę o tym gadać... Nie umiem...
- Tak, wiem, nie ufasz mi jeszcze, co? - przerwał mi i się uśmiechnął
- To jeden z powodów - odwzajemniłam uśmiech - Ale mniej ważny. Ja po prostu nie czuję się gotowa, żeby się przed kimkolwiek otworzyć.
- Czyli coś głębszego... Słuchaj, jakbyś chciała pogadać, wyżalić się, pośmiać, nie wiem, cokolwiek, to wal śmiało, o każdej porze dnia i nocy - Chciałam już coś powiedzieć, ale chłopak mi nie dał - Tak wiem, jak mi zaufasz - uśmiechnął się ponownie. Ja również
- Czuję, że w twoim przypadku długo to trwać nie będzie, dzięki Tom. 
- Nie ma sprawy. I co z tą kolacją?
- Już sprawdzam - spojrzałam do piekarnika. Ser był idealnie spieczony, więc wyłączyłam sprzęt.
- Zawołasz wszystkich?
- Jasne - odpowiedział i poszedł. Ja w tym czasie wyjęłam lasagne i zaczęłam nakładać na talerze.
- O dziewczyno, pachnie bosko. Aż nie mogę się doczekać, aż wsadzę to cudo do ust! - powiedział Max
- Od razu mówię, że to jak narkotyk! Jak zjesz raz, będziesz chciał więcej! - powiedziała Iza, siadając na swoim miejscu i zacierając ręce. 
- No to cóż... Smacznego, mam nadzieję, że będzie wam smakować - powiedziałam z uśmiechem i również usiadłam do stołu. Wszyscy odpowiedzieli 'nawzajem' i zaczęli jeść. Wzięłam pierwszy kęs i w duchu trochę się uspokoiłam, bo według mnie, wyszła pysznie. Bynajmniej tak jak zawsze. Spojrzałam na wszystkich, każdy jadł zawzięcie i nie powiedział nawet słowa. Przez chwilę pomyślałam, że im nie smakuje, ale jedzą, żeby nie było mi przykro, ale z błędu wyprowadził mnie Tom
- Cholera, chyba zacznę cię nosić na rękach! To jest przepyszne! 
- Ja też! Możesz robić to częściej? - Max
- Rewelacja! Najlepsza rzecz jaką w życiu jadłem - Nathan
- Mówiłam? - szepnęła Kels, siedząca obok mnie uśmiechając się
- Średnie, jadałem lepsze - powiedział Jay z poważną miną. 
- Zawsze możesz nie jeść. To co, zabrać ci talerz i dać coś innego? - odpowiedziałam z uśmiechem, czując, że chłopak odgrywa się za wcześniejsze
- Nie, nie, już dokończę. 
- Ależ nalegam, po co masz się męczyć? Daj spokój, na pewno masz coś pyszniejszego w lodówce. Już zabieram ci talerz - odpowiedziałam powoli wstając z miejsca
- No dobra, żartowałem! To jest najlepsza rzecz jaką jadłem! 2-0 dla ciebie... - odparł cicho chłopak, a wszyscy zaczęli się z niego śmiać
- No Jay, twardy przeciwnik ci się trafił. Nie będzie tak łatwo, co? - zaśmiał się Max
- Jeszcze zobaczymy - powiedział pod nosem i kontynuował posiłek

Każdy zjadł wszystko, co miał na talerzu, a chłopcy wzięli nawet dokładkę, nie zostawiając nic dla pozostałej dwójki, której nie było teraz w domu. Wszyscy rozwalili się na kanapie w salonie odpoczywając, a ja poszłam wstawić naczynia do zmywarki, aby się umyły. Próbowałam właśnie zapoznać się z obsługą maszyny, kiedy do kuchni dołączył jeden z chłopaków
- Widzę, że nie możesz sobie poradzić z włączeniem zmywarki - uśmiechnął się
- No jakoś nie bardzo
- Dlatego przyszedłem, żeby Ci pomóc
- Mhm... Dzięki - chłopak kliknął dwa przyciski i sprzęt się włączył. Odwrócił się, skrzyżował ręce na piersi opierając się jednocześnie o blat. Spojrzałam na niego i jego oczy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Naprawdę były identyczne! Z tą różnicą, że odcienie tęczówek Nathana były ciut ciemniejsze od JEGO.
- Ty mnie nie pamiętasz, prawda? - przerwał me obserwacje chłopak. Przyjrzałam mu się, faktycznie wydawał mi się znajomy, ale wydawało mi się, że musiałam go widzieć gdzieś w internecie, czy w telewizji
- Hmm.. o czym mówisz? - zapytałam zdezorientowana
- Wczoraj w parku nie wydarłaś się na jednego chłopaka przypadkiem? - przyjrzałam mu się jeszcze raz. O cholera, to faktycznie on. Wtedy miał inaczej ułożoną grzywkę i czapkę na głowie, dlatego nie skojarzyłam go od razu. Zrobiło mi się głupio...
- Kurde, faktycznie... Ja uniosłam się za bardzo, cholernie głupio mi się później zrobiło, chciałam się wrócić i cię przeprosić, ale ciebie już tam nie było...
- Wiem, widziałem - uśmiechnął się szeroko - Odszedłem stamtąd kawałek dalej i zobaczyłem, że się zatrzymałaś i odwróciłaś szukając mnie wzrokiem. Ale powiem ci szczerze, że miałem przeczucie, że jeszcze cię kiedyś spotkam. Także jak zwykle moja intuicja się nie myliła
- Mhm... - nie wiedziałam, co powiedzieć. Te oczy działały na mnie jak magnes, cały czas się w nie wpatrywałam i przez to traciłam język w gębie
- No więc teraz masz okazję mnie przeprosić
- Przepraszam... - przerwałam spojrzenie
- Miałem na myśli inne przeprosiny
- To znaczy?- spojrzałam na niego ponownie. Chłopak pokazał policzek. Zirytowało mnie to trochę.
- Każdej przypadkowej dziewczynie na ulicy każesz się tak przepraszać
- Tylko tym ładnym - uśmiechnął się cwaniacko
- I co, całują?
- Żadna nigdy nie odmówiła
- No to zawsze musi być ten pierwszy raz. Wybacz, ale nie mam zamiaru całować cię, by podnieść twojego ego. Jeżeli zwykłe przepraszam ci nie wystarczy, to już nie mój problem - zaczęłam iść w stronę salonu, lecz chłopak złapał mnie za rękę
- Poczekaj, przepraszam, nie chciałem cię urazić... Dlaczego reagujesz tak niemiło na jakikolwiek znak, że się komuś podobasz?
- Nie ważne, po prostu tak mam. Przepraszam
- Ok, to może tym razem, żeby znów cię nie urazić, pójdziesz ze mną kiedyś na kawę w ramach tych przeprosin? Ty przeprosisz mnie, a ja ciebie. Dwie pieczenie na jednym ogniu, co ty na to? - uśmiechnął się. Średnio miałam ochotę w ogóle gdzieś wychodzić. Z kimkolwiek, a już tym bardziej z jakimkolwiek chłopakiem. Aczkolwiek, głupio mi było powiedzieć teraz nie, po tym jak się zachowałam...
- No dobra, ale to ja wybiorę dzień, ok?
- Ok - uśmiechnął się
- Ej, dawajcie do salonu, zaczynamy się bawić na cześć nowej współlokatorki! - powiedział Max wchodząc do kuchni i otwierając lodówkę.
- Nathan weźcie szklanki i kieliszki, ja wezmę jakiś sok i wódkę - tak też zrobiliśmy i zanieśliśmy do pomieszczenia, w którym wszyscy się znajdowali. Tom wziął od Maxa butelkę z czystą i polewał do kieliszków, a z kolei ten drugi lał sok
- No to moi drodzy pijemy za zdrowie tej o to panienki, oby nam się dobrze z nią mieszkało i nie było tak źle jak z jej ciotką! - powiedział Tom, puszczając do mnie oczko
- Na zdr... Że co?! - dopiero po chwili załapała Iza, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Pogroziła palcem chłopakowi i wypiliśmy wszyscy pierwszą kolejkę.







Hej, Piękne! ;* 
Jak święta? Brzuszki pełne? :)
Następny rozdział miał się ukazać później, a nie dziś, ale że trafiła mi się okazja, to postanowiłam zrobić to teraz, ponieważ, spieprzył mi się komputer i nie wiem, kiedy dodam następny ;/
Mam nadzieję, że to nic poważnego i szybko to ogarnę. Mimo wszystko będę jakoś starała się wchodzić na Wasze blogi i czytać to, co napisałyście! :)
Trzymajcie się cieplutko i trzymajcie kciuki, żeby mój komputerek ożył :P

Ściskam mocno ;**