wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 27.

Koło godziny 15 przyjechali chłopcy. A ja dalej siedziałam na kanapie patrząc tępo przed siebie. 
- Heeej - przywitali się
- Cześć Wam - wstałam i przywitałam się z nimi standardowym buziakiem w policzek.
- Hej piękna - odpowiedział Max. Nathan tylko na mnie spojrzał chłodno i zniknął w kuchni...
- Mam nadzieję, że się dostosowałaś do mojej porannej prośby? - zapytał Tom
- Tak. Obiadu dzisiaj nie robiłam. Leżałam cały dzień na kanapie i nic nie robiłam.
- Oglądałas nas w TV? - zapytał George
- Em... przegapiłam... - głupio było mi się przyznać, że obejrzałam jedną i to niecałą piosenkę, więc wolałam powiedzieć, że nie widziałam nic
- Sierooota - zaśmiał się Tom
- Możliwe.
- Co jest?
- Nic, a co ma być?
- Jesteś jakaś nieswoja...
- Zdaje ci się, po prostu się nie wyspałam. To co robicie mi dzisiaj na obiad? - Tom przyglądał mi się badawczo i dopiero po chwili odpowiedział
- A co byś chciała zjeść?
- Nie wiem, zdaję się na wasze cudowne pomysły.
- Okej, w takim razie, chłopaki! Do kuchni! - zwołał wszystkich i znów zostałam sama ze swoimi myślami w salonie. Nie trwało to długo, bo dosiadł się do mnie Nathan, nie odzywając się słowem wziął pilota do ręki i włączył tv rozwalając się na kanapie. Nadarzyła sie okazja, więc pomyślałam, że spróbuję
- Możemy chwilę pogadać? - zapytałam cicho. Zero odpowiedzi. Powtórzyłam pytanie, trochę głośniej. Znów cisza.
- Nathan?! - krzyknęłam
- Co? - spojrzał na mnie marszcząc brwi
- Pytałam, czy możemy chwilę pogadać - nie spuszczałam z niego wzroku
- A nie widzisz, że jestem zajęty?
- Szczerze mówiąc to nie widzę
- To może czas się przejść do okulisty
- A możesz mi powiedzieć o co ci chodzi? - zapytałam starając się, żeby głos mi się nie załamał
- O nic mi nie chodzi. Chciałem sobie odpocząć po dniu w pracy - wyłączył telewizor - ale jak widzę tu się nie da - wstał i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Stałam wryta i nie wiedziałam, co zrobić. Pobiec za nim, zapaść się pod ziemię, rozwalić stolik stojący przede mną czy wydrzeć się z całych sił okazując moją bezradność. W końcu opadłam tylko na kanapę i schowałam twarz w dłoniach.
- Co za pieprzony gówniarz - powiedziałam sama do siebie. Wkurzył mnie i to porządnie. A najbardziej tym, że jest na mnie cięty, ja nie mam pojęcia dlaczego a jeszcze nie ma odwagi mi tego powiedzieć. Woli się na mnie odgrywać. Rozumiem, żebym mu naprawdę zrobiła jakąś krzywdę, obraziła go... COKOLWIEK! A nie zrobiłam nic. Analizowałąm wszystko po kolei i nie widziałam niczego, co by mogło go tak ode mnie odwrócić... Wstałam z westchnięciem i poszłam zobaczyć jak idzie chłopakom obiad. W kuchni było pełno dymu, śmierdziało, był syf i istny armagedon.
- Co tu się dzieje? - podeszłam do kuchenki - Czy wy wiecie, że makaron to się czasami miesza? I zalewa cały garnek wody, a nie jedną szklankę na całe opakowanie?! - wyłączyłam palnik. - To się do niczego nie nadaje, mogliście tylko spalić dom! A warzywa to rozumiem z podłogi mamy jeść, tak? - rozglądałam się po podłodze gdzie było pełno pokrojonej cebuli, papryki, pomidora i ogórka. Nie pomijając oczywiście obierek.
- Oj tam, trochę nam spadło przy krojeniu... - bronił sie Jay
- TROCHĘ?! Tu jest conajmniej 2 kg warzyw...
- Ale drugie tyle jest w misce! - udzielił się i Max, a mi ręce opadły
- Wiecie co? Zamówimy dzisiaj pizze... A teraz wynocha mi stąd! - krzyknęłam poirytowana.
- To już nawet pogotować sobie nie można... - spuścił głowę Loczek idąc w stronę salonu
- To nie było gotowanie, a zabawa 4 dorosłych facetów!
- Nie przesadzaj, Słońce... - odezwał się Tom, kiedy reszta już wyszła
- Jakie nie przesadzaj? Czy ty widzisz, co tu sie dzieje? Zrobiliście tylko syf
- Staraliśmy się...
- No własnie widzę... Idź do chłopaków, bo muszę tu posprzątać po was - wzięłam garnek do rąk, żeby pozbyć się z niego spalonej zawartości
- O nie, nie, nie. Ty sobie pójdziesz, a ja posprzątam.
- No na pewno! Mam rączki i nóżki i sama posprzątam.
- Nie ty nabałaganiłaś - starał się mnie podejść
- Ale ja mam ochotę posprzątać, jakiś problem?
- Tak, problem - wkurzył się - Jesteś w ciąży i masz się oszczędzać
- Tom, do cholery, daj mi w końcu święty spokój i daj mi żyć po swojemu, dobra? Powiedziałam ci, że ciąża to nie choroba i wiem co mi wolno. I to jest MOJA ciąża i MOJA sprawa, a tobie gówno do tego. Więc odpieprz się z łaski swojej i wypieprzaj do pokoju - krzyczałam. Parker patrzył mi cały czas prosto w oczy. Dopiero jak skończyłam swój chory monolog i ochłonęłam przez sekundę, zobaczyłam że zrobiło mu się przykro. Nie powiedział nawet słowa, tylko odwrócił się i szedł w kierunku drzwi
- Tom, zaczekaj! - złapałam go za rękę - Przepraszam... Nie wiem, co mi odwaliło...
- Spoko, powiedziałaś co myślisz. Już rozumiem. Nie będę ci się wpieprzał butami w twoje życie. I wybacz, że się zwyczajnie o ciebie martwię. - nawet na mnie nie spojrzał, tylko stał i patrzył przez okno, a mi łzy zebrały się w oczach. Z własnej głupoty i beznadziejności.
- Tom, to nie tak... Przepraszam... Naprawdę doceniam, że się o mnie martwisz i cholernie ci za to dziękuję... Nie wiem, co mi odwaliło - głos mi się załamywał - Po prostu czasami jestem bezsilna, a jeszcze Nathan mnie podbuzował... - podniosłam głowę do góry patrząc w sufit, żeby ochłonąć i się uspokoić.
- Nie płacz... - podszedł i mnie przytulił a ja się w niego wtuliłam i mimo że tego nie chciałam, to łzy zaczęły powoli lecieć mi po policzkach.
- Przepraszam cię, Tom... Nie powinnam się wyżywać na tobie, ale to jakoś samo wyszło... I strasznie mi głupio z tego powodu. Wybacz
- Daj spokój, Małolacie. Rozumiem - poczochrał mnie po włosach i uśmiechnął się czule
- Jesteś dla mnie zdecydowanie za dobry - odwzajemniłam gest i wytarłam łzy z policzka
- Nie mam innego wyjścia, bo jesteś w ciąży. Inaczej bym cię mocno opieprzył - zaśmiał się
- Czyli punkt dla mnie?
- Zdecydowanie. W ogóle to czym Nathan cię podbuzował?
- A daj spokój... nie wiem co go ugryzło, ale zrobił się dla mnie złośliwy...
- To znaczy? - westchnęłam i opowiedziałam mu całą sytuację
- Co za gówniarz...
- To samo pomyślałam jak wyszedł.
- Pogadam z nim
- Daj spokój, Tommy. Nie chcę tego. Nie chcę żadnych ingerencji, wiesz o tym... - znów wzięłam się za ogarnianie syfu w kuchni.
- Ale ja bym z nim tak inteligentnie pogadał, że nie wiedziałby, że chodzi mi o ciebie
- Eee... ty i inteligentnie? - spojrzałam na niego pobłażliwie - błagam, to nie wypali - zaśmiałam się - A tak serio, proszę cię, żadnych rozmów z nim na ten temat, jasne?
- Obraziłaś moje ego, nie wiem czy się ciebie teraz posłucham - udał obrażonego
- Oj Toooomuś żartowaaaaałam
- No dobra, niech ci będzie - zaśmiał się i pomógł mi sprzątnąć kuchnie. Po pół godzinie było już czysto i siedzieliśmy wszyscy w salonie zajadając się pizzą. Nawet Nathan się zjawił ponownie. Po zjedzeniu i podczas wieczornego byczenia się w salonie odezwała się Iza
- Tak w ogóle to chciałam wam coś powiedzieć
- Co znów za rewelacja? - Jay
- Rozstałam się ze Steven'em. - spojrzałam na Max'a, który uśmiechnął się pod nosem
- Jak to? Przecież się zaręczyliście...-Kelsey
- Tak. To znaczy nie do końca. Przyjęłam pierścionek pod wpływem impulsu. Tak naprawdę to chyba nigdy go nie kochałam i byłam z nim tylko dlatego, że bałam się być sama... Na szczęście ktoś mi to w porę uświadomił - uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam gest
- Ciesz się, że mnie masz
- Wszyscy się cieszymy, że cię mamy - Max się do mnie wyszczerzył
- Mów za siebie - odezwał się Nathan, a wszyscy na niego spojrzeli. Ja tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem
- O co ci chodzi? - zapytał Siva
- O nic, po prostu nie lubię jak ktoś mówi w moim imieniu
- Od kiedy? - Tom
- Od zawsze.
- W każdym bądź razie - Max starał się rozładować napięcie - Ja się cieszę, że jesteś - uśmiechnął się do mnie
- I ja! - Tom
- I ja - Kelsey
- Ja też - Nareesha
- No i ja - Siva
- I ja - Iza
- A nawet ja - powiedział na końcu Jay i wszyscy się zaśmialiśmy.
- To jak mamy chwilę szczerości to i ja mam coś do zakomunikowania - odezwał się Max i rozejrzał się po wszystkich z uśmiechem - Zakochałem się - dodał po chwili, a ja wybałuszyłam na niego oczy i zakrztusiłam się pizzą.
- Ooo stary! - Jay klepnął go po ramieniu - W kim?
- A tego nie powiem - spojrzał na mnie zadowolony - Ale uwierzcie mi, jest prześliczna i cudowna
- Dobra, ja idę do siebie - Nathan
- A nie możesz zachowywać się w końcu normalnie? - odezwałam się
- I kto to mówi?
- Ja, a masz z tym jakiś problem?
- A żebyś wiedziała - odwrócił się na pięcie i szedł na górę
- To może byś mnie oświecił w końcu do cholery, a nie zachowywał się jak gówniarz i bawił ze mną w podchody, co? - odwrócił się, spojrzał na mnie tak piorunującym wzrokiem, że aż przeszły mnie dreszcze. Tyle złości w jego oczach jeszcze nie widziałam. Mimo tego twardo patrzyłam mu się prosto w oczy.
- Ja gówniarz, tak? I mówi to dziewczyna - szedł w moim kierunku - która jest tak żałosna, że aż żal na nią patrzeć. Która puszcza się z kim popadnie i zachodzi w ciąże z kimś z kim nawet nie jest. I wiesz co ci jeszcze powiem? - stał twarzą w twarz ze mną - Nie dziwię się, że tamten dupek cię zostawił. Widocznie nadajesz się tylko do jednego. - uśmiechnął się triumfalnie i patrzył mi prosto w oczy z jedną uniesioną brwią. Zabrakło mi słów. Uderzyłam go z liścia w twarz jak najmocniej potrafiłam. Odrzucił głowę i po chwili znów oblał mnie swoim piorunującym spojrzeniem. Odwrócił się i wchodził po schodach na górę
- I żałuj, bo nigdy się o tym nie przekonasz, dupku! - krzyknęłam patrząc się na jego plecy. Nawet się nie odwrócił. Gdy zniknął mi z oczu opadłam na kanapę będąc dalej w ciężkim szoku. Szczypała mnie dłoń. Ale to dawało mi satysfakcję, bo wiedziałam, że jego gęba boli go jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, co powiedzieć. I nie tylko ja, wszyscy patrzyli na siebie nie wiedząc jak się odezwać i co zrobić. Byli chyba w jeszcze większym szoku niż ja. Oddychałam szybko a do oczu zaczęły mi się zbierać łzy. Po chwili płynęły już po moich policzkach a ja nie byłam nawet w stanie ich zatrzymać.
- Kochanie... - Iza usiadła obok mnie i przytuliła. - Nie wiem, co mu odwaliło...
- Co za dupek pieprzony... - odezwała się Kelsey - O co mu chodziło?
- Zaraz się dowiem - Tom wstał wkurzony i pobiegł na górę
- Nadia, słońce, już nie płacz... - Max głaskał mnie po głowie
- Nie warto... Coś mu odbiło i na pewno wcale tak nie myśli... - Nareesha próbowała mnie pocieszyć
- Myślał. Doskonale wiem, że myślał... - odezwałam się w końcu - Jakie to jest popieprzone wszystko... Czemu ja się zawsze muszę zakochać w jakimś dupku - załkałam
- Zakochać? - Iza wybałuszyła na mnie oczy, a ja pokiwałam głową
- Dlaczego nam nie powiedziałaś... Jakoś byśmy to załatwili...
- No i właśnie dlatego nie mówiłam...
- I co? - zapytała Kelsey Tom'a, który zszedł na dół
- Nic, zamknął się w pokoju - uklęknął przede mną - Jak się czujesz? - zapytał i spojrzał z troską
- A jak mam się czuć - wzruszyłam ramionami - Świetnie, rewelacyjnie. Wręcz bosko - załkałam - Dobra, nie ma co się nade mną użalać - wstałam - Idę do siebie
- Poczekaj pójdę z tobą - Tom
- Chcę zostać sama - odwróciłam się i pocałowałam go w policzek - Nie martw się - załkałam znów i zniknęłam na schodach. Weszłam do pokoju i zakluczyłam drzwi za sobą. Rzuciłam się na łóżko i wybuchnęłam płaczem wtulając twarz w poduszkę, żeby nie było mnie słychać. Było mi cholernie źle. Wiedziałam, że powiedział to, co myślał, a nie tak jak mówiła Nare, że "coś mu odbiło". W końcu odważył się powiedzieć mi prosto w oczy swoje zdanie na mój temat. Mimo, że powiedział to twardo i dosadnie, w dalszym ciągu nie do końca wiedziałam o co mu chodzi. Na pewno o ciążę. Czyli tak jak myślałam. Ale na pewno jest coś jeszcze. Nie jestem pewna czy chciałabym wiedzieć, co... Chyba nie... Usiadłam na łóżku jak już się trochę uspokoiłam. Wstałam i wyszłam na balkon odetchnąć świeżym powietrzem. Stanęłam jak zwykle przy barierce i wpatrywałam się w niebo. Było czyste i widać było gwiazdy. Gdybym mogła, to bym teraz zapaliła. Usłyszałam, że otworzyły się drzwi balkonowe, ale nawet nie spojrzałam czyje. Dalej wpatrywałam się w gwiazdy. Dopiero odgłos zapalanej zapalniczki zmusił mnie mimowolnie odwrócić się w tamtą stronę. Na drugim końcu stał brunet palący papierosa. Brunet, który tak łatwo jak mi zawrócił w głowie, równie łatwo mnie zranił. Stał i patrzył się w moją stronę twarzą bez wyrazu. Znów w oczach zaczęły zbierać mi się łzy. Odwróciłam głowę w drugą stronę, odetchnęłam kilka razy głęboko i wróciłam do pokoju zostawiając Nathana samego na balkonie. I tak moje towarzystwo mu nie sprzyjało... I tu tkwił problem. Wiedziałam jedno, nie dam rady udawać, że nic się nie stało i patrzeć na niego codziennie. Poszłam wziąć kąpiel i po wyjściu byłam pewna swojej decyzji.

Rano wstałam wcześnie tak jak zaplanowałam. Poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i podmalowałam się, żeby zamaskować podpuchnięte oczy. Założyłam naszykowany wczorajszej nocy zestaw. Zeszłam na dół i przyszykowałam śniadanie. Zrobiłam biszkoptowe naleśniki przekładane owocami i nutellą. Poczekałam aż ktoś zejdzie na dół. Pierwszy pojawił się Max.
- Jak się czujesz, Mała - pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobrze - uśmiechnęłam się blado - Max, mogę mieć do ciebie prośbę?
- Pewnie, co tylko chcesz
- Jak zjesz śniadanie, mógłbyś zwołać wszystkich do salonu? Tylko wszystkich... - spojrzałam na niego porozumiewawczo
- Postaram się, a coś się stało?
- Chciałam wam coś powiedzieć. Nie martw się, wszystko w porządku. Po prostu bardzo mi zależy, żebyście byli wszyscy...
- No dobra, to za godzinę? - spojrzałam na zegarek
- Ok, to jak już będziecie gotowi zapukaj po mnie na górze, ok?
- Dobra
- Tu masz śniadanie. Smacznego - podałam mu talerz - Czekam u siebie - poszłam na górę i czekałam jak na szpilkach. Bałam się tego, co chciałam im powiedzieć. Cholernie się bałam, że sobie nie poradzę, ale wiedziałam, że muszę dać radę. Pogłaskałam się po brzuchu. Tylko moje dziecko podtrzymywało mnie teraz na duchu. I dzięki niemu miałam nadzieję, że sobie ze wszystkim poradzę. Przechadzając się po pokoju i denerwowaniu się usłyszałam pukanie.
- Zaraz zejdę! - krzyknęłam.
- Ok! Czekamy - George mi odkrzyknął i usłyszałam jego kroki zmierzające ku dołowi. Odetchnęłam kilka razy i też udałam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam wszystkich na sofie i uśmiechnęłam się do nich
- Cześć... - przywitałam się
- Hej...- odpowiedzieli chórkiem. Prócz jednego osobnika, który siedział odizolowany od reszty na fotelu
- Dzięki, że się zebraliście...
- Co się stało? - przerwała mi Iza
- Chciałam wam coś powiedzieć..
- No to mów
- Jak będziesz mi przerywać, to nie powiem - uśmiechnęłam się do niej
- No dobra, dobra, już milczę, tylko mów, bo się martwię
- Spokojnie. Wszyscy byliście świadkami wczorajszej... wymian zdań, więc nie muszę tłumaczyć dlaczego... Chciałam wam powiedzieć, że się wyprowadzam...
- No i świetnie, w końcu będzie święty spokój, mogę już iść? - Nathan wstał
- Weź się ogarnij, idioto! - Parker się wkurzył
- Tom, proszę... - uspokoiłam go - Nikt cię tu na siłę nie trzyma - powiedziałam do Sykes'a
- Super - rzekł i poszedł na górę
- Nadia, proszę cię... Nie przejmuj się tym kretynem... Sam dojdzie w końcu do wniosku jak się zachował i jeszcze cię przeprosi... - Max
- Ale to już nie chodzi tylko o mnie, Słońce - wysłałam mu słaby uśmiech - Chodzi o was wszystkich, o mnie, o moje dziecko... Coś poszło nie tak, nad czymś straciliśmy kontrolę... Jesteście zespołem. Gracie razem, jesteście przyjaciółmi, a ja nie chcę tego psuć i na to wpływać. A zobaczcie jak to wygląda teraz. Przeze mnie się od niego odsunęliście i co będzie dalej jeśli on nie zmieni swojego zdania? Po czyjej staniecie stronie? Nie chcę was stawiać w takiej sytuacji. Dlatego się wycofuję...
- Wiesz, że można to załatwić inaczej... - odezwał się Jay
- Nie można.. To jedyny sposób
- Skoro już zdecydowałaś... To kiedy się wyprowadzasz? - zapytała smutno Kelsey
- Za 3 godziny mam samolot.
- Jak to samolot? - Iza spojrzała na mnie przerażona, a ja przygryzłam wargę
- Wracam do Polski...- oczy zaczęły robić mi się szkliste
- Nie, proszę cię... Nadia... - Max spojrzał na mnie
- Tak, Max... Muszę odpocząć od... wszystkiego.
- Nie sprawdziliśmy się...
- O czym ty mówisz, Siva?
- Nie sprawdziliśmy się jako przyjaciele...
- Słuchajcie...- głos mi zaczął drżeć, a łzy spływać po policzkach - Nie bierzcie tego do siebie proszę... Będąc tu zaczęłam mieć rodzinę, której mi od tak dawna brakowało. Udało wam się mnie zmienić, otworzyć... Dzięki wam poczułam, że żyję. Zaczęłam znów się śmiać, cieszyć z życia... Dzięki wam, zapomniałam o wszystkich złych chwilach, które mnie spotkały... Dzięki wam potrafię płakać... Tak jak teraz, stoję i płaczę przed tyloma osobami, gdzie kiedyś było to dla mnie coś nieprawdopodobnego... Tak wiele wam zawdzięczam, że nie wiem, czy będę kiedykolwiek w stanie wam się odwdzięczyć...
- To zostań... - Max
- Nie mogę... Proszę was tylko o to żebyście uszanowali moją decyzję. Jeszcze nie raz się spotkamy, na pewno was odwiedzę, a też i wy u mnie jesteście mile widziani. Zawsze to powód by w końcu wpaść do Polski - uśmiechnęłam się blado - Będę za wami cholernie tęsknić. Nawet za tobą, Jay - załkałam ze śmiechem
- A ja za tobą, wiewióro! - wstał i się na mnie rzucił zamykając w uścisku, a zaraz za nim reszta.
- No to co, zbieramy się i odwieziemy cię na lotnisko? - Iza
- Nie... nie chcę tam się żegnać... Pożegnamy się tu, a Tom... odwieziesz mnie na lotnisko?
- Tak. Pójdę po twoją walizkę. - pognał na górę z miną bez wyrazu
- Naprawdę musisz wracać? - Iza się do mnie przytuliła
- Tak... Ale jeszcze wrócę. Nie płacz, Wariatko - wytarłam jej łzę z policzka i ucałowałam - Kocham cię, boska cioteczko
- Eh, ty mój mały gnomie. Ja ciebie też - wyściskała mnie jeszcze szybko i oddała w ręce Nareeshy i Sivy
- Trzymajcie się kochani - uściskałam najpierw mulatkę - I kochajcie dalej tak mocno jak teraz, a nawet mocniej - uśmiechnęłam się do nich i przytuliłam Sivę - No i czekam w końcu na zaproszenie ślubne
- Ty też się trzymaj, Malutka. Będzie dobrze, pamiętaj. I dbaj o maleństwo - Nare mnie ucałowała
- Będę was zasypywać zdjęciami usg, więc przygotujcie skrzynki mailowe - zaśmiałam się przez łzy
- Kels... - przytuliłam ją - Moja ty bliźniaczko mojej ciotki... Będę tęsknić, po prostu. Ty wiesz, czego ja ci życzę. Przede wszystkim ustawienia Tom'a w końcu do pionu
- O tak... Mam nadzieję, że mi się uda - zaśmiała się - Szkoda, że nie będzie tu biegał nam twój maluszek - zasmuciła się
- Odwiedzimy was na pewno, więc jeszcze będziesz miała okazję mieć go dość - wyściskałam ją znów i ucałowałam
- Trzymam cię za słowo - uśmiechnęła się blado, a mnie przytulił Max. Jak tylko się w niego wtuliłam to łzy się wzmogły.
- I kto mnie będzie teraz pocieszał? - wyszeptał mi do ucha
- Teraz już nie trzeba. Musisz działać - wyłkałam - Będzie dobrze, Przystojniaku mój.
- Jak ja będę za tobą tęsknić...- głos mu zadrżał. Odepchnęłam go lekko od siebie i spojrzałam w jego załzawione oczy.
- A ja za tobą... Nie płacz, bo i ja będę płakać, a tego byś nie chciał - powiedziałam z uśmiechem i otarłam mu łzę z policzka
- To był mój tekst - zaśmiał się i przytulił znów - Trzymaj się i dbaj o siebie. I odwiedź nas jak najszybciej. I dzwoń do mnie często! - pogroził mi palcem
- Będę na pewno - zaśmiałam się - Max... Mam jeszcze jedną prośbę... Jak już pojadę z Tom'em, mógłbyś dać to Nathan'owi? - dałam mu kopertę z listem - Napisałam mu wszystko.
- Wszystko?
- Tak... Łącznie z tym, co do niego czuję. Chciałabym żeby po prostu wiedział, że nie mam do niego żalu. Po prostu mu daj...
- Ok... Pamiętaj, że zawsze jesteśmy
- I że cię kochamy - dodała Kelsey z uśmiechem
- Ja też was kocham... - wyściskałam ich jeszcze raz po kolei - Musze lecieć... Zadzwonię jeszcze dzisiaj. Trzymajcie się... - uśmiechnęłam się przez łzy ostatni raz i poszłam za Tom'em do samochodu.






No i doczekałam sie momentu, na który tak czekałam ^^ Nie wiem jak Wam, ale ja jestem zadowolona :P
W ogóle to miało to się dziać później, aleeee nie chciało mi się czekać ^^ A jeszcze tyle ma się dziać, więc w sumie nie ma co przeciągać :D
Postaram się jeszcze dodać w weekend, bo w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc mnie nie będzie :( A że mogę tam mieć słaby zasięg to i z internetem może być kiepsko, dlatego z góry przepraszam, za moją nieobcność, ale jak tylko wrócę to nadrobię :) Postaram się napisać jeszcze w tym tygodniu chociaż dwa rozdziały i ustawić, żeby się same dodały, to będziecie mogły sobie poczytać i liczę na Waszą dużo frekwencję :)
Rozdział dla mojej Siostry, która też się nie mogła doczekać tego momentu równie mocno, co ja ^^ Alice ;**
Nie przedłużam, przypominam o NOWYM OPOWIADANIU :) Już sa dwa rozdziały i serdecznie zapraszaam! :)

Ściskam mocno, Miśki! ;**

10 komentarzy:

  1. Takie cudo dla mnie? Kochanie dziękuję ;***
    Na prawdę wyszło Ci to cudownie *_*
    A przy pożegnaniu miałam łzy w oczach Miśku :) <3
    Nathan coś Ty narobił... Jak mogłeś tak powiedzieć eh..
    Teraz jeszcze bardziej czekam na następny rozdział ;D
    Bo wiem, że będzie równie zajebisty co ten :)
    Ba! Będzie lepszy, ze względu na.. TO co ma się tam dziać *.*
    Będę Cię męczyć o czytanie przed premierowe ;**
    Gaskarth pozdrawia ;DD
    Kocham Cię Wariatko Moja <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaaaa Anusiaku Ty mój Trójkątny ....
    JAKIE TO JEST PIĘKNE.
    przez caly rozdzial, czytając miałam gula w gardle i lzy w oczach. gul do tej pory jeszcze jest..
    o rany..co się narobilo... tak mi szkoda ze ona wyjezdza, ale rozumiem..tez bym się wycofala...
    a ten idiota ?! jak on mogl?! pozwolil sobie i to grubo pojechać po bandzie. CIOTA ! ^_^.

    nie mogłam uwierzyć ze tak Nadii wygarnal. Booooozeee to było straszne. nie wyobrażam siebie w takiej sytuacji, być na jej miejscu. Serce by mi peklo :< ...

    nie no, po prostu nie mogę. Anusiak uklon, bo rozdzial jest UJMUJĄCY :*

    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże rewelacyjnie piszesz . ;D
    Weny , czekam na następny ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże Anusiaku ,przez ciebie prawie sie poryczałam.
    To jest piękne!Takie prawdziwe i takie wzruszające...
    OMG tak mi smutno zrobiło gdy sie żegnali ;( i po co ona musi wyjeżdżać? no przez tego chama jebanego kurde ugh chętnie bym więcej epitetów dla niego znalazła ale nie będe ci tu robić dziadostwa ugh wkurzył mnie ten gnój!
    To było okropne ,straszne no po prostu sie nie spodziewałam ,mówił do niej jak by mu całą rodzinę wymordowała.
    Ten list!Tak Nathan go przeczyta ,poleci na lotnisko i ją przeprosi tak ma być bo inaczej dostanie ode mnie wpierdol.No i git.
    Jestem wkurzona i zarazem wzruszona i w ogóle.
    Słońce ty moje świetne ,to jest świetne.

    Życzę ci udanego wyjazdu ,ale będe tęsknić ,mam nadzieje że jakoś pododajesz te rozdziały no sory ale 2 tyg bym nie wytrzymała.Tak że ściskam i całuje mocno , bo nexta ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale wredna małpa z tego Nathana :(
    Biedna musiała wyjechać
    Jak się słodko zrobiło podczas pożegnania ...:)
    Weny i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie tak, że nie czytam tylko nie komentuję ;)
    Ale zamierzam się zmienić i komentować będę xd
    Najchętniej bym go udusiła, Nathana oczywiście ;d
    Sykes po przeczytaniu listu powinien popędzić na lotnisko i ją przeprosić :D
    Za dużo romansów, wiem !
    Czekam na następny ;)
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hshxhsjxbshsjsbsbnxkshsbbxncjdbdgeu NATHAN TY $!#!@*&@!
    Jestem normalnie taka wściekła jak nigdy. jak. on. mógł. jej. coś. takiego. powiedziec. ja sie pytam. no w szoku jestem.
    a moze on do Polski przyleci?
    Nieeeee. wątpie.
    rany. płakałam razem z Nadia. ;c
    ale właściwie to dobrze, że sie wyprowadza. przynajmiej nie bedzie musiała oglądać tego debila.
    Max ma (Czyt. innej opcji nie ma.) Byc z Iza ;3
    czekam z niecierpliwwoscia na nexta
    wenyyy kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ojejciu ona wyjeżdża :(
    ciekawe co wymyśliłaś dalej
    czekam z wytęsknieniem i uciekam na drugi blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Tego to się nie spodziewałam :(
    Najpierw kłótnia z Nathanem, a teraz wyjazd :(
    Jak mogłaś :(
    No ale stało się..
    Lec czytać nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O boże... co się porobiło. :(
    Jak Nathan może być takim bezuczuciowym chamem? ;c
    Czytając to miałam normalnie łzy w oczach!
    Nigdy nie pomyślałabym, że będzie kiedyś stać na takie coś Nathana.
    Mam ochotę mu kudły z głowy powyrywać. ^^
    Nadia wyjeżdża i... ach, szkoda gadać. :C
    Nie chciałam by tak wszystko się potoczyło. ;c
    Ale mam nadzieję, ba, ja to wiem, że w Twojej główce rodzi się wiele pomysłów. ^^
    Rozdział CUDOWNY! Brak słów po prostu! <3
    Zabieram się za komentowanie nexta, bo w tyle jestem. ;dd ;****

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)