piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 29.

Kreciłem się samochodem właściwie w kółko nie wiedząc co ze sobą zrobić... Stanąłem przed barem chcąc się uchlać do nieprzytomności, ale stwierdziłem, że to żałosne, poza tym jestem samochodem. Trudno, jak wrócę później do domu to się zresetuje. Poszedłem do parku, w którym pierwszy raz ją spotkałem. Tu na mnie wpadła i nawrzeszczała, bo ją skomplementowałem. Uśmiechnąłem się na samą myśl siadając na tej samej ławce, na której ona wtedy siedziała. Była śliczna i taka zagubiona. I te jej smutne oczy, które mnie oczarowały... Jak ją zobaczyłem później w domu śpiącą na kanapie, miałem okazję jej się przypatrzeć. Każdemu centymetrowi jej pięknej twarzy. Nawet jak spała to niepokój kroił się na jej twarzy. Powiedziałem sobie wtedy, że zrobię wszystko, żeby ten niepokój zniknął i pojawił się uśmiech. Udało mi się na chwilę, widziałem ją potem szczęśliwą. I ostatnio znów była zmartwiona, kiedy zasnęła przed telewizorem, przykryłem jej kocem i żałowałem, że tak to się potoczyło. Wyszeptałem to nawet i pocałowałem ją w czoło, co ją obudziło. Musiałem uciec, żeby mnie nie zdemaskowała. Uciec jak pieprzony tchórz, który nie miał odwagi spojrzeć jej prosto w oczy i powiedzieć, co czuje... Dostałem sms-a. Spojrzałem na wyświetlacz, od Tom'a. Otworzyłem wiadomość: "Wracaj do domu. I nie spieprz tego tym razem."

PERSPEKTYWA NADII

- A właściwie to nie - Tom znów zgasił silnik - Dlaczego musisz wiecznie uciekać? Od problemów nie uciekniesz
- Tom, ja zawsze tak robiłam i zawsze mi to pomagało
- Ale problemu nie rozwiązało!
- Bo rozwiązał się sam. Czas go rozwiązał... 
- Tak nie może być, nie możesz tak po prostu wyjechać... - spojrzał na mnie smutno - Nie zostawiaj nas..
- Nie zostawiam, Tom - złapałam go za rekę - Po prostu wyjeżdżam, dalej będziemy przyjaciółmi
- To nie jest to samo... Przez telefon czy skype... Dla mnie to już jest koniec, Nadia... - zrobiło mi się przykro. Puściłam jego rękę i odwróciłam się w drugą stronę zamykając oczy, do których łzy znów się cisnęły
- Skoro tego chcesz... Jest mi przykro, ale nie mogę mieć wpływu na to, że nie będziesz chciał się ze mną przyjaźnić...
- Po prostu to wtedy nie ma dla mnie sensu
- Dobrze, szanuję twoją decyzję. 
- I tak po prostu chcesz to zostawić? Tyle cię obchodzi to, że w tym momencie kończysz przyjaźń ze mną?
- Tom, sam tego chciałeś...
- Nie ja tego chciałem! Tylko ty! i wiesz co ci powiem? Nie puszczę cię do Polski - zablokował zamki w drzwiach
- Tom! Ja zaraz muszę być na lotnisku, wiec uspokój się i odwieź mnie z łaski swojej!
- Nigdzie nie polecisz! Rozumiesz? - patrzył mi prosto w oczy z lekkim uśmieszkiem na ustach
- Jak chcesz, ja wychodzę - złapałam za klamkę - Otwórz mi drzwi 
- Nie ma mowy.
- Tom, do cholery! To nie jest zabawne!
- I nie ma być. Obiecałem ci coś i zamierzam słowa dotrzymać. Nie pozwolę ci znów zrezygnować z przyjaciół dla faceta, rozumiesz? - powiedział, a we mnie jakby cos strzeliło. Faktycznie znów to chciałam zrobić... Myślałam o sobie, a nie pomyślałam, że innych moja decyzja może dotknąć, tak jak właśnie Tom'a...
- Tom...-załkałam
- Nigdzie nie pojedziesz i zostaniesz tutaj. Zostaniesz w końcu sama jak będziesz tak ciągle wyjeżdżać, nikt się nie będzie chciał do ciebie przywiązywać, bo będzie wiedział, że zaraz może cię nie być
- Tom... - starałam się mu przerwać
- Poza tym, pomyśl o dziecku, naprawdę dasz radę sama się nim zająć? A co jeśli będziesz musiała chociażby wyjść do sklepu, a dziecko będzie chore? Zostawisz je samo? Tutaj zawsze ktoś będzie się mógł nim zająć...
- Tom...
- Jesteśmy rodziną i traktuj nas jak rodzinę, a nie jak wrogów, przed którymi trzeba uciekać... jakoś temu wszystkiemu zaradzimy, ogarniemy Nathan'a, zobaczysz, że wszystko się ułoży
- TOOOOM! - krzyknęłam śmiejąc się przez łzy
- CO?! - odkrzyknął
- Kocham cię
- Co?
- Kocham cię, Bracie - zaśmiałam się - chyba potrzebowałam takiego impulsu jaki mi dałeś
- O czym ty mówisz?
- O tym, że mnie przekonałeś - uśmiechnęłam się do niego - Masz rację, nie mogę rezygnować z rodziny, której od tak dawna pragnęłam
- Żartujesz? - zapytał zszokowany a ja zaczęłam się śmiać
- Nie, naprawdę mnie przekonałeś
- I jak otworzę drzwi, to nie uciekniesz z krzykiem i nie popędzisz na lotnisko?
- Nie - zaśmiałam się 
- Naprawdę? - rozpromienił się
- Naprawdę, Tom. Zostaję - uśmiechnęłam się szeroko - Tu jest moje miejsce
- AAAAAA - krzyknął i mnie przytulił - Ale jestem zajebisty
- Haha, ooj jesteś! - wtuliłam się w niego. Po chwili zapytałam - Wiesz dlaczego chciałam, żebyś to ty mnie odwiózł?
- Bo mnie najbardziej lubisz - wyszczerzył się
- Skromny jesteś - zasmiałam się - Dlatego, bo miałam cichą nadzieję w głębi duchu, że uda ci się znaleźć sposób żeby mnie zatrzymać - spojrzałam na niego z uśmiechem - I ci się udało
- Ale ty jesteś głupiutka... - przytulił mnie znów
- Nie wiedziałam, co robić. Ucieczka to najprostsze rozwiązanie i dlatego chciałam wyjechać. Ale teraz już wiem, że zanim coś zrobię muszę się radzić starszego brata - uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko
- No widzisz?! Mówiłem, że wczoraj mogłaś się odezwać, ale nie... Zawsze najmądrzejsza
- Dobra, już dobra - zaśmiałam się - Już koniec tego. Zostaję i to najważniejsze - powiedziałam i zaraz potem głośno westchnęłam
- Nie będzie łatwo, Tommy
- Wiem. Ale dasz radę, a my ci w tym pomożemy
- Dzięki - wysłałam mu uśmiech - To co? Standardowo jedziemy oblać to lodami?
- No pewnie! - włączył silnik i ruszył. Jadąc do naszej ulubionej lodziarni przejeżdzaliśmy koło lotniska. Patrzyłam się na nie i czułam ulgę, że nie muszę tam wchodzić. Wiem, że będzie trudno dogadać się z Nathan'em i załagodzić to wszystko. Ale będę miała przy sobie ludzi, którzy mi w tym pomogą. Swoją rodzinę. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl, że jednak nie będę musiała za nimi tęsknić, bo będę miała ich pod nosem. Jestem głupia, że chciałam wyjechać i ich zostawić. Jay miał rację - można to załatwić inaczej. Tylko ja się tego bałam i nie dopuszczałam do siebie innych rozwiązań. Teraz już musi być tylko lepiej. 

Siedzieliśmy w cukierni chyba dobre 2 godziny jedząc lody i pijąc mrożoną kawę. Tom był przeszczęśliwy, że nie wyjechałam i nie omieszkał non stop tego powtarzać. W końcu postanowilismy wrócić do domu. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu po alkohol, żeby jakoś umilić sobie dzisiejszy dzień. Dla siebie wzięłam dwa kartony soku bananowego. Parker wjechał do garażu i wszedł drzwiami garażowymi do domu, a ja stałam za nimi i czekałam na znak.
- Jesteeeem! - krzyknął
- Poleciała? - usłyszałam Max'a
- Niestety... - Tom udawał smutnego
- Szkoda... Pusto bez niej... - Iza - A tak się cieszyłam jak przyleciała w lutym... Przyzwyczaiłam się, że ją mam obok...
- My też się do niej przywiązaliśmy... - Kelsey
- Ciężko będzie się przyzwyczaić, że rano wstaniemy i nikt nie będzie się krzątał po kuchni robiąc nam śniadanie - Jay
- I nie będzie pysznych obiadków... - Siva
- A ja nie będę miał o kogo się martwić... - dodał Tom. Stwarzał pozory skubany
- Biedna... Pewnie musi być załamana, skoro uciekła... - Nareesha
- Dziwisz się? Ja na jej miejscu pewnie zrobiłabym tak samo... - Kelsey
- A ja nie. Zawsze jest jakieś rozwiązanie... Eh, szkoda mi jej... Tęsknie już za nią... - Iza
- No cóż... Może jakoś wam poprawię humor. Ktoś chce piwa?
- Nasze zapasy się wykończyły, Tom
- Kupiłem po drodze - krzyknął i wyszedł z salonu. Otworzył drzwi garażowe i uśmiechnął się do mnie szeroko. Weszłam do środka z torebką z kilkoma piwami, a Tom z drugą.
- No to kto chce tego piwa? - stanęłam w drzwiach od salonu z uśmiechem na ustach
- NADIA! - krzyknęli i sie na mnie rzucili
- Nie poleciałaś! - ucieszyła się Iza i mnie całowała
- Ale fajnie! Już wystarczająco się natęskniliśmy - Max objął mnie w pasie i zakręcił dookoła.
- Max, puść mnie, jestem w ciąży - smiałam się
- Przepraszam - wyszczerzył się - Ale po prostu strasznie się cieszę
- Wiem, ja też - uśmiechnęłam się i wyściskałam z każdym po kolei
- Dlaczego jednak zostałaś? - zapytała Kelsey z uśmiechem
- Bo masz cudownego chłopaka, który uświadomił mi jak wielką egoistką byłam - uśmiechnęłam się do niego
- Nooo stary - Max poklepał go po plecach - Masz u nas dług - zaśmiał się
- No nie wiem, czy mi się jakoś za to odpłacicie - wypiął pierś do przodu
- Nie wiem, jak ja ci się za to odpłacę - poczochrałam go po włosach - Idę po walizkę, muszę się rozpakować - uśmiechnęłam się do nich
- Poczekaj, to ci pomogę - Max się zaoferował i objął ramieniem
- No dobra
- Fajnie, że jesteś - ucałował mnie w głowę
- Też się cieszę, Max - wtulłam się w niego mocniej na chwilę - Tu jest moje miejsce, teraz to wiem. Tu mam Was - spojrzałam na niego, a on pogłaskał mnie palcami po uchu
- Dobrze, że w porę to zrozumiałaś. Naprawdę nie wiedziałbym, co ze sobą zrobić, jakbyś nam się tu nie krzątała pod nogami - zaśmiał się
- Masz tu drugą, co ma tą samą krew, co ja. Dałbyś radę - poklepałam go po ramieniu i otworzyłam bagażnik samochodu, a Max wyjął walizkę.
- Ale jej nie mógłbym się radzić, co mam robić, żeby ją rozkochać w sobie - zaśmiał się
- I tak wiem, że sam byś sobie świetnie poradził. W końcu masz ten swój urok osobisty - pomachałam brwiami
- Uuu... no to mnie skomplementowałaś!
- Sama prawda - puściłam mu oczko.
- Nadia...
- Hm?
- Dałem mu kopertę. - spojrzałam na niego - Ale najpierw zrobiłem mu awanturę i nie uwierzysz...
- Max... - przerwałam mu - Daj mi odetchnąc, dobrze? Dopiero co zmieniłam decyzję o wyjechaniu przez niego, muszę to sobie poukładać w głowie. Przemyśleć jak mam tu mieszkać z nim pod jednym dachem, żeby mu nie wadzić, a przede wszystkim
- Ale Nadia..
- A przede wszystkim - nie dałam mu skończyć - nie chcę żebyście wy się od niego odsunęli. To jest sprawa między nami, która was nie dotyczy i chcę żebyście podchodzili do tego neutralnie
- Ale..
- Koniec dyskusji! Proszę.... - wysłałam mu spojrzenie nie znoszące sprzeciwu. Westchnął tylko
- Okeeej... Ale później i tak z tobą sobie porozmawiam na ten temat...
- Ale to później. Albo jutro
- Poźniej!
- Zobaczymy - zaśmiałam się - Dobra, dzięki. Myślę, że już sobie poradzę sama, żeby się rozpakować - powiedziałam jak weszliśmy już do mojego 'starego-nowego' pokoju.
- No dobra, to jak się ogarniesz, zejdź do nas. Stęsknilismy się - uśmiech
- Przez jakieś 4 godziny?
- No pewnie, myśleliśmy, że jesteś w innym kraju, to nam się nie dziw
- Wariat - zaśmiałam się i ucałowałam go w policzek - Niedługo jestem - Zamknęłam drzwi za sobą i usiadłam ciężko na łóżku. Będzie ciężko. Mam nadzieję, że to się po prostu jakoś uspokoi. Przynajmniej Nathan wie już co do niego czuję. Może to zrozumie i będzie chociaż trochę milszy? Westchnęłam i wzięłam się za rozpakowanie moich rzeczy, które wczoraj w nocy tak dokładnie pakowałam. Godzinę później zeszłam już na dół z telefonem i słuchawkami.
- Rozpakowana? - zapytał Tom
- Tak - uśmiechnęłam się - Idę posiedzieć na tarasie i pomyśleć - powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na murku i włożyłam słuchawki do ucha. Patrzyłam jak słońce świeciło nade mną i rozświetla wszystko wokół. Tak samo Nathan rozświetlał mi drogę powrotu do normalności żeby na jej końcu stanąć na nogi. Udało się, ale zaraz potem upadłam. Tyle było upadków w moim życiu, lecz za każdym razem jakoś udawało mi się powstać, chociaż na moment, ale zawsze. Teraz też się uda, ale na długo? Chciałabym móc się cieszyć z każdego dnia, nie martwić się, że stanie się coś, co znów mnie przewali na kolana. Właściwie, mam w sobie nowe życie. Moje dziecko, córkę bądź synka. Ono będzie mi dawało codziennie mnóstwo powodów do tego by stać stabilnie na nogach i to jemu pomagać się podnosić. Będą dobrą mamą. Postaram się nią być i wierzę, że mi się uda. Musi się udać. Byłoby łatwiej jakbym miała kogoś obok. Kogoś kto mnie pokocha tak mocno jak ja jego... Nathan... Gdyby to się skończyło tak cudownie jak się zaczęło... Gdyby po drodze coś się nie zepsuło, może byłabym teraz z nim szczęśliwa? Siedziałby obok mnie tak po prostu i przytulał. To by mi wystarczyło. Czuć jego bliskość i to, że znaczę dla niego tyle samo, co on dla mnie... W słuchawkach rozbrzmiała mi moja ulubiona piosenka zespołu Coldplay. Wsłuchiwałam się po prostu w słowa.
"When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?"
Nuciłam cicho razem z piosenką. Ktoś wyjął mi słuchawkę z ucha...






Cześć, Miśki ;* Jak się trzymacie? Ja pewnie siędzę na polu z krowami albo jeżdżę traktorem wujka na wsi :D Ale na pewno jest fajnie ^^
Zaskoczone rozdziałem? ;> A może zawiedzione? :) Jakkolwiek by było, czekam na opinię w komentarzach :)
Ściskam Was mocno, całuję i tęęęęsknię :< 
Oczekujcie kolejnego rozdziału w piątek :)
Baj! :**

10 komentarzy:

  1. No w końcu dodałaś ^^
    Nie powiem dzięki komu ;DD
    No i nie musiałam nawet wchodzić w link do piosenki, bo od razu wiedziałam co to ^^
    Mimo, że nie znam słów ;p
    Za dobrze Cię znam Miśku <3
    Co do rozdziału, to dobrze wiesz co myślę ^_^
    Buziaki i wracaj do mnie szybko ;-*****

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki świetny rozdział;)
    szkoda tylko że Nadia nie dała powiedzieć Maxowi tego co się dowiedział:)
    ale teraz pewnie Nathan jej wszystko wyjaśni i będą szczęśliwi;p
    pozdrawiam, weny życzę i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej !
    Nominowałam twój blog do The Versatile Blogger
    Szczegóły u mnie:
    http://zgodabudujeniezgodarujnuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. lesfkcoiesafn O JEZUSIE DROGI *0* Ona nie wyjechała FUCK YEAH !
    Ale się cieszę isfoisnargvoidrs ♥
    Normalnie taka radocha, że się szczerzę jak głupia do lapka xd
    JEZU, JEZU, JEZU. Tą słuchawkę wyjął jej Nathan. ALBO... NIE. NAAAAAAAAATHAN i koniec.
    Wyzna jej miłość i będą żyć długo i szczęśliwie.
    EEEEE to chyba by za łatwo było, c'nie?
    No, ale nic. Czekam z niecierpliwością na NEXTA
    Wenyyy Kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawiedzione? No chyba sobie kpisz!;D
    OMG!Uwielbiam Cię kobito!
    Thomas Matko Boska!No po prostu pomnika mu postawić trzeba!
    Jezusie!!!!! Aaaaa! Boskie no po prostu nie wiem co powiedzieć.
    Genialnie to wymyśliłaś mój ty geniuszku ;)
    Tylko teraz Nathan!Kurde gdzie on polazł!NIech przyjdzie szybko do domu!
    OMG!TO ON!TO NATH JEJ TĄ SŁUCHAWKE WYJĄŁ!
    ale jak kto inny to cie zabije!
    ale się będzie cieszył aaaaaaa! <3

    I teraz wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie ,amen.

    Daj mi szybko next słonko bo zwariuje normalnie ;)
    ps.Osz ty!To też moja ulubiona piosenka Coldplay <3 Magicznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. ojoj jak fajnie, że została ;)
    miluśnie i fajnie wymyśliłaś jej powrót " No to kto chce tego piwa?" xD
    Fix you ♥
    ktuż to może być ta tajemniczą postacią, która przerwała jej słuchanie tej zajebistej piosenki ??
    coś knuję w głowie, ale przekonam się później
    wypoczywaj ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym to mnie zaskoczyłaś! Naprawdę w piątek byłam trochę przygnębiona, że jednak jakimś cudem rozdział się nie dodał, ale warto było poczekać trochę dłużej:)) I to wszystko jak mniemam dzięki Alice, tak bynajmniej wywnioskowałam z jej komentarza:PP I ja również uwielbiam Fix You. Ta piosenka jest po prostu niesamowita:)) Coś mi się wydaję, że osobą, która to przeszkodziła jej w dalszym słuchaniu muzyki jest Nathan. Chociaż może znów będziesz chciała Nas zaskoczyć:D
    Czekam z niecierpliwością na nexta ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany...
    dlaczego w tym momencie przerwałaś???
    Przecież dobrze wiemy, że to Nath.
    Badą przeprosiny, całusy i kto wie, może i sexytime :P
    Rozdziały są boskie i przepraszam, że dopiero teraz go nadrobiłam, ale najzwyczajniej w świecie nie miała zbytnio dużo czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i obiecuję, iż będę od dziś komentować i czytać każdy twój następny rozdział, gdyż bardzo fajnie piszesz i dobrze się go czyta :)

    Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuużo weny :*
    Całusy :*

    time-is-slepping-away.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wolno przerywać w takim momencie.. : / : D Czekam na rozwinięcie zakończenia z niecierpliwością < 3
    Nominowałam cię do The Versatile Blogger, szczegóły u mnie ;) http://sydneyowewarzone.blogspot.com/ ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Możesz sobie pogratulować - w czasie czytania Twojego cudeńka (bo inaczej nazwać go nie można) miałam mini zawały! ^^
    Skarbie, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę, że Nadia zostaje z chłopakami.
    I najważniejsze, że Nathan w końcu ZROZUMIAŁ swój błąd. ;)
    Jak zawsze kończysz w takim pięknym momencie!
    Dobrze, że jestem w tyle i nexta zdążyłaś już dodać, bo podejrzewam, że z ciekawości mogłabym Ci tutaj umrzeć. ^^
    Także wiesz... rozdział CUDOWNY! <3
    Idę komentować następny rozdział, buziaki Słońce. ;***

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)