sobota, 5 października 2013

Rozdział 34.


Weszłam do kuchni, w której zastałam Nathana siedzącego i pijącego herbatę. 
- Co tam, podglądaczu? - poczochrałam go po włosach i się zaśmiałam
- Czemu podglądaczu? Po prostu wróciłem po szklankę...
- Którą specjalnie zostawiłeś - spojrzałam na niego z jedną uniesioną brwią
- Wcale nie!
- Ehe... - zaśmiałam się i nalałam sobie soku
- Naprawdę...
- Dobra, niech ci będzie - usiadłam obok niego i się uśmiechnęłam - reszta jeszcze śpi, czy co?
- Nie, każdy się pochował po prostu
- Zbierają siły przed spotkaniem ze Scooter'em?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnął się - Jak się czujesz?
- Dobrze, nawet bardzo. 
- Właśnie widzę, że jakiś dobry humor masz od rana - spojrzał na mnie wyszczerzony wzrokiem, od którego aż przestałam oddychać
- Jakieś sugestie? - odezwałam się po chwili i napiłam soku
- Nie skądże... - uśmiechnął się pod nosem
- To dobrze - pokazałam mu język
- Heeeej - przywitała się Iza ziewając
- Cześć śpiochu - uśmiechnęłam się do niej
- A daj spokój, nie mogłam wczoraj zasnąć, a z kolei jak się już obudziłam rano, to wiesz, że już z powrotem nie usnę... Spałam może z 4 godziny...
- To nie wesoło. Następnym razem nie pij 3 kaw wieczorem, to może uśniesz normalnie
- Oj tam, to nie od tego
- To od czego?
- Za dużo myślałam i mózg mi się przegrzał - zaśmiała się
- A o czym to myślała moja blondyneczka? - spojrzałam na nią ciekawskim wzrokiem
- A nie za dużo chcesz wiedzieć? Blondyneczko? - uśmiechnęła się i usiadła obok
- Po prostu ciekawi mnie, co tak męczy moją ukochaną cioteczkę, że nie może spać po nocach
- I za tą cioteczkę się nie dowiesz - zaśmiała się - zjadłabym coś...
- To sobie zrób
- Ale mi się nie chceeeee 
- Jak poprosisz Nathana, to może zrobi ci pyszne naleśniki jakie mi rano zrobił - uśmiechnęłam się do chłopaka
- O nie, nie, nie... Ja sobie odpoczywam i piję herbatkę
- Oj Natty... Proooszę - jęknęła Iza - Nadii zrobiłeś
- Ale ona ma u mnie specjalne względy
- No to jej rodzina też powinna mieć - wyszczerzyła się
- Ale jej rodzina nie jest w ciąży - spojrzał na nią i uniósł jedną brew
- A skąd wiesz?
- A wiatropylna jesteś?
- Ale z ciebie głupek. Nie to nie, sama sobie zrobie - wstała i podeszła do lodówki, a ja z chłopakiem się zaśmialiśmy
- Śmiejcie się, śmiejcie... - burknęła
- Iza?
- Co?
- A co byś powiedziała na pierogi ruskie na obiad? - zapytałam i puściłam oczko Nathanowi
- O jezuśku, kocham cię! - odwróciła się i przybiegła mnie przytulić
- Wiedziałam, że się ucieszysz - zaśmiałam się
- Za dobrze mnie znasz - zadowolona wróciła do lodówki i wyjęła składniki potrzebne jej do naleśników

Punkt 13 wszyscy zeszli na dół i usiedli przy stole w kuchni czekając na Scooter'a. Kilka minut później pojawił się i on. Przywitał się ze wszystkimi i usiadł przy stole
- Napijesz się czegoś? - zapytałam
- Kawy, dzięki
- Ja zrobię - Tom wstał
- Ty siedzisz, ja robię - wysłałam mu spojrzenie nie znoszące sprzeciwu, więc chłopak zrezygnował i usiadł
- No, no. Od razu widać, kto tu rządzi - zaśmiał się Scooter - Dobra, do rzeczy. Mam listę miejsc, w których będziecie grać i musimy ustalić daty koncertów. Od razu mówię, że będzie ich sporo i między niektórymi zrobimy kilka dni przerwy, żebyście mogli odpocząć. - rozdał każdemu z chłopaków listę miejsc, w których będą grać.
- 18... - nie ma tragedii odezwał się Max
- Miało być więcej, ale ponegocjowałem trochę, bo chcieliście wyjechać do Polski na to wesele, o którym wspominaliście. Dlatego myślę, że tyle dacie radę zagrać w miesiąc
- W miesiąc?! - Jay
- No mówiliście, że wesele jest w lipcu tak, czyli za miesiąc? - zdziwił się Scooter, a ja postawiłam przed nim kawę - Dzięki - uśmiechnął się
- No tak... Ale 18 to cholernie dużo. Tym bardziej, że ciągle praktycznie będziemy w trasie między jednym miastem, a drugim...
- Ale specjalnie są ułożone tak, żeby były dość blisko siebie. No i tak jak mówiłem, między niektórymi zrobimy wam ze 2-3 dni wolnego
- Dobra, damy radę. Bywało, że i codziennie koncertowaliśmy i dobrze było - odezwał się Nathan 
- No tak, tylko że przez miesiąc nas nie będzie w domu... - odezwał się Tom
- No i ? - Max
- No i to, że Iza jedzie z nami, a Kels za dwa tygodnie jedzie z dzieciakami i zespołem na warsztaty taneczne. Więc Nadia zostanie sama z Naree....
- Właściwie, to ja chciałam skorzystać z okazji i odwiedzić rodzinę... - odezwała się mulatka
- No to jeszcze lepiej... Nadia będzie przez jakieś dwa tygodnie sama...
- Tom - odezwałam się - Prosiłam cię kiedyś, żebyś nie traktował mnie jak niepełnosprawnej...
- Ale on ma rację, Nadia - odezwał się Nathan
- Jak coś się stanie, to nie będzie miał kto ci pomóc...- Max
- Och dajcie spokój! - zirytowałam się - Co ma się stać? Rozumiem, gdybym była w 9 miesiącu albo chociaż 8... Bo mogłabym w każdej chwili urodzić, ale nie w 5! Opanujcie się...
- Nie ma mowy, nie zostaniesz tu sama. Pojedziesz z nami - odezwał się Loczek
- Jay, martwicie się, co może być jak zostanę sama w domu SIEDZĄC lub LEŻĄC - zaakcentowałam ostatnie słowa - Więc myślisz, że ciągła podróż, ciągła zmiana miejsca i ciągłe zmęczenie będzie lepsze?
- Dobra, głupi pomysł...
- Beznadziejny... - burknęłam
- Pojedziesz do Gloucester - powiedział Nathan
- Co?
- Pojedziesz do mojego domu
- Chyba sobie żartujesz
- Nie. Jess się ucieszy, moi rodzice zresztą też. Polubili cię, a ktoś będzie miał na ciebie oko
- Nie ma mowy. Nie będę się zwalała ludziom na głowę, bo wy macie jakiś chory nawyk nadopiekuńczości
- Po prostu, zwyczajnie w świecie się o ciebie martwimy, kiedy to do ciebie dotrze w końcu?! - krzyknął Parker
- Tom, po pierwsze to się nie drzyj z łaski swojej, a po drugie ja to wiem. Tylko uważam, że przesadzacie. 
- Ale co tu będziesz robiła przez dwa tygodnie sama? - odezwała się Iza - Zanudzisz się... 
- Nie wiem, zawsze znajdzie się coś do roboty... Może coś posprzątam na przykład...
- O nieeee - jęknęli wszyscy
- No co?!
- Jesteś w ciąży! - powiedzieli chórem
- Wam chyba nigdy to nie przejdzie... - burknęłam znowu
- A do ciebie nie dotrze, że nie możesz się przemęczać - Tom
- Jezu, dobra! - zrezygnowałam
- Co dobra? - zapytał Nathan
- Pojadę do Gloucester - powiedziałam cicho
- Mądra dziewczynka - uśmiechnął się - Później do nich zadzwonię i im powiem, a teraz przejdźmy do konkretów i ustalmy te daty - powiedział i zajęli się swoją robotą, a ja poszłam do swojego pokoju. Nie czułam się dobrze z tym, że mam się zwalić rodzinie Nathan'a na głowę. Było mi z tym głupio. Ale z drugiej strony miło byłoby znów zobaczyć Jess i Karen... No ale nie wpychając im się do domu buciorami... A może powiem im, że pojadę, a nie pojadę? Przecież nie wrócą z koncertów i siłą mnie nie zaciągną... Aż uśmiechnęłam się pod nosem z wizji tworzącej się w mojej głowie. Tak będzie najlepiej. Oni pojadą myśląc, że wszystko w porządku i grzecznie pojadę do Gloucester, a ja będę miała spokojną głowę. Zadowolona ze swojego planu włączyłam cicho muzykę i postanowiłam ogarnąć trochę w pokoju. 

- Mogę? - pół godziny później Tom zapukał do drzwi
- Wchodź - powiedziałam i schowałam bluzkę do szafy
- Nie wściekaj się na nas...
- Przecież się nie wściekam - uśmiechnęłam się
- Ja wiem, że może czasem i przesadzamy...
- Czasem? - przerwałam mu
- Oj szczegóły... Ale czujemy się za ciebie odpowiedzialni
- Wiem, Tom - usiadłam obok niego - I cholernie wam za to dziękuję, że tak o mnie dbacie, tylko ja po prostu odzwyczaiłam się od tego, że ktoś się o mnie martwi i mówi mi, co mam robić... Odkąd nie ma mojej mamy byłam zdana praktycznie tylko na siebie i sama wytyczałam sobie granice. Nawet jak byłam z Marcinem, to nie czułam z jego strony uczucia opiekowania się mną... Jedynie Kasia była taką osobą, która o mnie dbała, ale nie 24h na dobe - uśmiechnęłam sie lekko
- A twoja kuzynka, z którą mieszkałaś? - zapytał Tom i tym samym mi o niej przypomniał. Nie odzywałam się do niej dawno... A jak już to były to zdawkowe smsy typu "co tam? Dobrze a u ciebie? Tez..." i tyle...
- właściwie to mieszkałyśmy razem, ale żyłyśmy osobno... Ona była zbyt zajęta swoim chłopakiem, a ja swoim. Przed samym wyjazdem właściwie nawet się posprzeczałyśmy...
- O coś poważnego?
- O to, że po moim rozstaniu z Marcinem jak byłam załamana i nie ruszałam sie ze swojego pokoju, to któregoś dnia przyszła i mnie lekko mówiąc opieprzyła, żebym się ogarnęła, że ona od początku wiedziala, że to sie tak skończy i tak dalej.... Kazałam jej się nie wpieprzać w moje życie i żeby uważała żeby z nią nie było tak samo, bo jej chłopak nie jest wcale lepszy. Potem sie spakowałam i po prostu wyszłam z domu... No i dwa dni później przyleciałam tutaj...
- A ona wie, że jesteś w ciąży? - zapytał a ja tylko pokręciłam głową
- Może do niej zadzwoń i sie pogódźcie? To w końcu twoja rodzina...
- Chyba tak zrobię, Tom - uśmiechnęłam się do niego - Dobra, lepiej mi powiedz jak z tobą i Kels. Dawno nie gadaliśmy...
- To fakt... nie było kiedy, ciągle Nathan cię gdzieś porywa - pomachał brwiami
- Oj daj spokój - zaśmiałam się
- Ooo czyżbyś się zaczerwieniła? - wyszczerzył się
- Spadaj, ja się nie czerwienię - powiedzialam, ale mimo tego złapałam się za policzki, co wywołało śmiech u Parkera - Oj wal się, Tom! - założyłam ręce na piersi i zrobiłam minę naburmuszonego dzieciaczka.
- No juuuź, uśmiechnij się - złapał mnie za policzki - wujek Tom nie będzie się juź się śmiaaaał
- Głupek - odepchnęłam jego ręce od mojej twarzy ze śmiechem
- A tak serio jak między wami? - spoważniał trochę
- Dobrze - uśmiechnęłam się - Jesteśmy świeynymi przyjaciółmi
- Przyjaciółmi?
- Tak, Tom. I tak już zostanie
- Nie zmienisz swojej decyzji?
- Raczej nie
- Ale Nadia, przecież go kochasz... On kocha ciebie... Daj wam szansę
- Tom... Ale ja ją nam dam i co jeśli nawalimy? Ja nie moge myśleć tylko o sobie, bo jeszcze między nami jest moje dziecko, rozumiesz?
- Ale przecież Nathan powiedział, że zadba o nie jak o swoje...
- Tom... załóżmy, że zakochujesz się w Kelsey i coś się między wami tworzy, a ona nagle odkrywa, że jest w ciąży ze swoim byłym... I co robisz? Łatwo by ci było żyć ze świadomością, że biorąc ją, bierzesz dodaktowt bagaż i w tak młodym wieku wychowujesz nie swoje dziecko?
- Myślę, że jak się kocha kobiete, to kocha się i to co z niej powstało. A dziecko to najpięknieszy dar od kobiety. I traktowałbym je jak swoje, bo to ja bym je wychowywał, a to że inny facet się do tego przyczynił nie ma znaczenia
- Nie jesteś obiektywny... - powiedziałam - Chcesz mnie po prostu przekonać, żebym zmieniła decyzję, ale ja tego nie zrobię...
- Mówię, to co uważam, Słońce
- Ehe... Dobra, bo zmieniłeś temat i mi nie odpowiedziałeś! Jak między tobą a Kels? - uśmiechnęłam się
- Świetnie - też pokazał swoje ząbki - Właściwie, to świetny czas jest teraz między nami. Jest lepiej niż kiedykolwiek. Tyle uczucia, co jest teraz między nami... Aż brak mi słów
- Cieszę się strasznie - złapałam go za rękę z uśmiechem - Uwielbiam was jako parę, pasujecie do siebie jak mało kto
- Też tak myślę. Dlatego mam zamiar się jej oświadczyć - spojrzałam na niego z wyszczerzonymi oczami
- Aaaaa - pisnęłam - Serio?
- Serio - wyszczerzył się - Tylko sie boję...
- Czego?
- Że się nie zgodzi...
- Tom, błagam cię. Przecież tobie żadna by nie odmówiła - zaśmiałam się
- Mówisz? - napiął się i po chwili tez się zaśmiał - Nie wiem sam jak zareaguje
- Uwierz mi, że na pewno się zgodzi. Przecież widać jak cię kocha
- Może... Poza tym, co mi szkodzi spróbować? Kocham ją i chcę żeby była moją żoną, wiec chyba warto zaryzykować
- Otóż to
- Tylko muszę kupić pierścionek a nie znam rozmiaru i w ogóle...
- Da się załatwić - uśmiechnęłam się
- Pomożesz mi?
- No ba! Bratu bym nie pomogła? - zaśmiałam się
- Jesteś boska - przytulił mnie i ucałował w głowę
- Może trochę
- Nawet bardzo! Dobra, lecę do mej lubej nacieszyć się przed trasą.
- A kiedy jedziecie?
- Za 4 dni
- A no to zdążycie się pożądnie sobą nacieszyć - zaśmiałam się
- No mamy mało czasu, żeby na cały miesiąc się doładować - pomachał brwiami stojąc już przy drzwiach
- Tylko cioci ze mnie nie zróbcie - pogroziłam mu palcem
- O to to się nie martw - puścił mi oczko i zniknął za drzwiami

Następnego dnia wstałam i odsłoniłam zasłony. Dzień był nieciekawy, ale całe szczęście nie padało. Przyszykowałam sobie zestaw do ubrania i poszłam wziąć szybki orzeźwiający prysznic.Lekko się umalowałam, ubrałam i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Dobrze się złożyło, bo nie chciało mi się go przygotowywać, a Max z Izą wstali wcześniej ode mnie i załapałam się na jajecznicę.
- A ty co tak wcześnie dzisiaj wstałaś? - zapytala ucieszona cioteczka
- Ja zawsze tak wstaję, Kochanie, więc to ja powinmam zadać to pytanie. Co was zmusiło do tak wczesnego wstania?
- Shopping
- Oww razem? - zapytałam i wysłałam Maxowi porozumiewawcze spojrzenie na co on pomachał brwiami ucieszony
- Max obiecał mi doradzić w kupnie sukienki na wesele
- To już kupujesz?
- Raczej już się rozglądam, wiesz że zanim ją kupię, to odwiedzę milion sklepów...
- Aż się boję... - powiedział pod nosem Max
- Oj już nie przesadzaj - Iza się zaśmiała
- Współczuję ci... - powiedziałam głośnym szeptem do Łysego
- Nie gadaj tak, bo jeszcze zrezygnuje!
- No Jurek już się nie wycofa, uwierz mi - wyszczerzyłam się - Dobra, my tu gadu gadu, a ja muszę spadać - spojrzałam na zegarek
- A gdzie lecisz?
- Do lekarza
- To może cię podwieziemy? Albo weź mój samochód, bo i tak jedziemy Maxa
- Wiesz, że nie wsiadam za kierownicę...
- Dałabyś wreszcie spokój... To że Ania miała wypadek nie oznacza, że i tobie to grozi
- Nie będę dyskutować na ten temat, bo nie chcę się kłócić - wstałam - Zrobię sobie spacer. Dzięki za śniadanie. Pa! - wyszłam z kuchni a następnie z domu. Drażniło mnie to, że Iza nie rozumiała mojej w pewnym sensie traumy związanej z wypadkiem mamy. Nie chodziło o to, że bałam sie wypadku, tylko siedząc za kierownicą miałam przed oczami rozwalony całkowicie samochód i mnie to paraliżowało do tego stopnia, że nie byłam w stanie nawet wrzucić biegu... Próbowałam nie raz i zawsze kończyło się tak samo, więc po prostu dałam sobie spokój. Poszłam do metra i 15 minut później byłam pod gabinetem. Weszłam do środka i podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry, moje nazwisko to Adamczyk. Byłam umówiona dzisiaj na wizytę
- Dzień dobry, już sprawdzam - uśmiechnęła się i szukała mnie w systemie - Zgadza się, tylko Pani doktor musiała pójść na zwolnienie od dzisiaj i wszystkie pacjentki są kierowane do doktoraTowna.
- Oo... a na długo to zwolnienie? Bo szczerze mówiąc wolałabym mieć wizytę u doktor Bluckburn...
- Rozumiem, tylko że Pani doktor jest na miesięcznym zwolnieniu, a Pan Town też jest naprawde dobrym lekarzem - uśmiechnęła się
- Miesiąc to strasznie długo... No dobrze, w takim razie pójdę do doktora Town'a
- To w tym samym gabinecie, co zawsze. Proszę usiąść i poczekać, bo akurat ma pacjentkę - dała mi moją kartę z uśmiechem. Podziękowałam i poszłam usiąść pod gabinetem. Po jakiś 10 minutach z pokoju wyszła kobieta, więc wstałam i po zapukaniu weszłam do środka.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do mężczyzny na oko około 50 letniego z małą bródką.
- Witam i zapraszam - odwzajemnił gest. Usiadłam na przeciwko niego i podałam mu kartę.
- Czyli mamy przyszła mamusię w początku 22 tygodnia, zgadza się?
- Dokładnie
- No dobrze, to zobaczymy poprzednie wyniki... - przeglądał kartę - Jeszcze nie poznała pani płci dziecka?
- No jeszcze się nie udało
- Dobrze... - przeglądał dalej - Hmmm... coś mi się tu nie zgadza... Nie ma tego w karcie, ale nie wiem czy doktor Bluckburn poinformowała panią o ryzyku?
- Słucham? Jakim ryzyku? - przestraszyłam się
- Czyli nie powiedziała... Dobrze to najpierw obejrzymy dziecko, proszę się położyć i przygotować do badania
- Ale proszę mi powiedzieć o co chodzi...
- Za chwilkę, dobrze? Najpierw obejrzymy dziecko - powiedzial, a ja położyłam się na łóżku u podniosłam bluzkę wyżej. Byłam cała roztrzęsiona nie wiedząc o co chodzi. Lekarz posmarował mi brzuch żelem i zaczął badanie.
- Chce pani poznać płeć? - zapytał
- Chyba tak...
- Dobrze, to spójrzmy... Z tego, co widzę ma pani córkę - uśmiechnął się. - Ma 21 cm, rośnie narazie prawidłowo. Proszę się wyyrzeć - podał mi chusteczkę. Po wytarciu i ogarnięciu znów siedziałam na przrciwko lekarza
- Panie doktorze... O jakim ryzyku pan mówił?
- O ryzyku, że dziecko może urodzić się chore...
- Jezu, jak to chore?
- Nie ma stu procentowej pewności, więc też proszę się przedwcześnie nie denerwować
- Proszę przejść do rzeczy - przerwałam mu
- Mniej więcej 60% pewności jest, że pani dziecko może się urodzić niepełnosprawne, nie ma to żadnego wpływu genetycznego ani nic w tym stylu, po prostu zdarzają się takie przypadki raz na milion ciąż i niestety nie da się temu zapobiec...
- W jakim... jakim sensie niepełnosprawne?
- Umysłowym. Zatrzyma się w pewnym wieku, mniej więcej około roku i mimo że fizycznie będzie się rozwijało, to umysłowo zostanie na tym samym etapie
- Matko... - głos mi się zatrzymał - Czyli jest 40% szans, że urodzi się zdrowe?
- Tylko 40%..  Pod koniec 6 miesiąca możemy zrobić badanie, które powie, czy dziecko będzie zdrowe. Ale do tego czasu możemy tylko gdybać... - mówił coś dalej, ale już go nie słuchałam. Wiedziałam jedno - nie chcę upewniania się. Co ma być to będzie. Pokocham to dziecko jakie by nie było, ale jednocześnie byłam załamana. Patrzyłam w jeden punkt i czekałam aż lekarz skończy swój monolog, da mi zdjęcia USG i będę mogła stamtąd wyjść. Chwilę później już wychodziłam z przychodni nie mówiąc nawet "do widzenia" recepcjonistce. Miałam zamazany obraz przez łzy znajdujące się w moich oczach. Wykręciłam numer do Nathana, który odebrał telefon po dwóch sygnałach
- No co tam? - zapytał ucieszony
- Przyjedziesz po mnie? - zapytałam łkając
- Co się stało? - jego ton od razu zmienił się z radosnego na przejęty
- Nie pytaj tylko po prostu przyjedź... Będę w parku przy przychodni - powiedziałam i się rozłączyłam kierując się we wspomnianym kierunku...






Tak wiem, rozdzialy miały być częściej, możecie mnie ochrzanić :p
Ale naprawdę nie miałam jak dodać, mimo że się starałam. Po prostu nie polecam nikomu internetu w neostradzie -.- Człowiek płaci za rachunki, a ci idioci wmawiają, że dwa miesiące są nie zapłacone i wyłączają mi internet... Szału można dostać... Ale w końcu PO PRAWIE MIESIĄCU! jednak doszli do wniosku, że te dwa miesiące są zapłacone i mam neta! Sukces :p
Do rzeczy - rozdział jest i teraz już na serio postaram się częściej dodawać. Oczywiście jak to mówią "jak nie urok to sraczka" i mam neta, ale zepsuł mi się komputer ;D Na szczęście mam telefon i jakoś będę działać ;D
Jak Wam mija październik? Bo mi zaczął się przeziębieniem i dzisiaj (a raczej wczoraj, bo już 3:36 :p) cały praktycznie dzień spędziłam w łóżku, kaszląc,  ciągając nosem i zużywając 4 paczki chusteczek :p
Spadam nadrabiać zaległości w komentowaniu Waszych rozdziałów, bo bezsenność i tak nie pozwoli mi jeszcze usnąć ;) 

ŚCISKAM! ;***

11 komentarzy:

  1. JEJU ale zgon!:) ROZDZIAŁ WYMIATA!!!Aaaaaaa dziecko oby urodziło się zdrowe , ale się przejełam :P . Max i Iza yeah nowa parka hehehe.Jak czytam to opowiadanie to zapiera dech , zwłaszcza w takich chwilach :D super !ŻYCZE WENY i do NEXTA!:***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej.. mam nadzięję , że akurat jej dziecko bedzie zdrowe.. ;(
    Ale rozdział super!
    Hahaha ale oni się boją o nią.. No ale mają racje zanudziłaby się przez te dwa tygodnie.. Ciekawe czy jednak pojedzie do rodziny Nathana.
    Jestem ciekawa co bd w kolejnym rozdziale.. Może ona bd tak przygnębiona i Nathan się spyta czy zostanie jego dziewczyną a ona się zgodzi? XD No ale pewnie nie mam na co liczyć ;P
    Weny Kochana i pisz nexta :**
    Wpadnij do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział
    Ale mi sir smutni zrobiło jak sir dowiedziałam o tym dziecku ... :(
    A Nath chce ja wysłać do swoich rodziców :P
    Ne ma co gdybac bo rozdział bomba super hiper Zajebisty i wgl :)
    Powodzenia przy pisaniu nn :*

    Jeśli możesz to wpadnij do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział super:)
    mam nadzieję że dziecko Nadii urodzi się całe i zdrowe:)
    ciekawi mnie to czy Nadia powie Nathanowi czego się dowiedziała....no chyba że on sam to jakoś od niej wyciągnie jak nie będzie chciała powiedzieć;d
    coś się dzieje miedzi Izą a Maxem i bardzo dobrze;p
    weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! ŚWIETNY!!!
    Zaczytałam się i to nieźle.
    Mam nadzieję, że dziecko będzie zdrowe, a Nadia i Nathan będą jednak razem, mimo wszystko. Ona musi mu powiedzieć. ;)
    Już niedługo u mnie pojawi się nowy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny <3
    Nie moge się do czekać kolejnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej ty słońce!
    tak ,to prawda długo cię nie było i się trochę niepokoiłam ;( taaa te cudowne problemy z internetem ,niestety mam podobne -,- ale mniejsza o to.

    No więc wow!Z uśmiechem czytałam rozmowę z Tomem ;) tak tak polać mu ten pan dobrze gada!Ale nasza uparta Nadia dalej swoje...
    cholera jasna teraz jeszcze bardziej będzie załamana bo dziecko ;< matko musisz to robić? kobitko ale ty mieszasz.Biedna nasza Nadia ,jej naprawdę mi przykro.Oby Nath ją wsparł z resztą on to jest taki skarb że będzie dobrze wszystko.Dziecko będzie zdrowe ,musi bo nie ma innej opcji! ;) no

    Łoł no i trasa!Ej ej oni są naprawdę nadopiekuńczy.W sumie to nawet nie jest taki zły pomysł z tym Glouceser hmm chociażby na tydzień tam by Nadia przyjechała ,ale z niej taki uparciuch że zrobi ja będzie chciała.

    Rozdział czytałam z zacieszem ;) no ,ale koncóweczkę to już nię :<
    Pisz pisz nam tam kochana ^^ weny i do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. uredamnhovgiasdrnvoisnadeovinsdav OSZ TY KURDE ;ooo
    hahahahahahhahahahahahahaha rozmowa z Izą xd THE BEST!
    Uparta Nadia forever ♥
    O jsjcnsodncvsdv tylko 40% ? Jejku ;o Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, a Nath będzie ją wspierać :)
    HUEHEUHEUHE Gloucester? Super! Ale Nadia coś kombinuje. Niech ona lepiej już tam jedzie i spokój.
    Rozdział mega!
    Słońce zdrowiej mi tam!
    Wenyyy ♥

    Muszę się jeszcze pochwalić, że byłam na koncercie naszych chłopaków w Berlinie *-* Boże. ♥♥♥♥♥♥ osirdvfgoisdarnvg Niezapomniane przeżycia do końca życia

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby córeczka urodziła się zdrowa ;)
    Ja na szczęście od początku roku nie chorowałam ;)
    Zdrowiej ;)
    Kocham twój blog !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. JESTEM!
    Czesc Serduszko ;* !
    raaaaanyyy ile się dzieje ^^...ale od początku..;
    "- No to jej rodzina też powinna mieć - wyszczerzyła się
    - Ale jej rodzina nie jest w ciąży - spojrzał na nią i uniósł jedną brew
    - A skąd wiesz?
    - A wiatropylna jesteś?" <-----hahahahahahahhaha no padlam XD. jeeeeenyy jak beke z tego miałam xD no nie wierze .... ;D !
    hahaha i nie ma to tamto - Nadia jedzie do Gloucester. i b.dobrze ! akurat w tej kwestii zgadzam sie z chłopakami ;] jednak jest w ciąży i dobrze będzie jeśli nie będzie sama ;).

    (wgl Town- hah, polubilysmy chyba te nazwisko, u mnie Olivier; boss Victorii ma te same nazwisko xD)
    nieeeeeee...nie może się urodzić chore :C! urodzi się jej sliczna, zdrowa dziewczynka ! musi tak być ! mam tylko nadzieje ze Nath teraz ja będzie wspieral przez te 4 dni, do wyjazdu...^^

    ojjj Słońce-doprawilas się gdzies ;/. to się kuruj szybciutko i wyskakuj z lozeczka ! wysylam zdroweczko ;* i calus w czolko :* !

    <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)