niedziela, 27 października 2013

Rozdział 38.

Spędziłyśmy świetny wieczór z Kelsey na rozmowach, dopóki obie nie padłyśmy na kanapie nie wiadomo kiedy. Nie namawiała mnie do tego, żebym dała szansę Nathan'owi, ale co jakiś czas jak nawinął się temat mówiła pozytywnie na jego temat i szczerzę mówiąc udawało się jej wzbudzać w moim sercu nadzieję na to, że może faktycznie mogę mu zaufać. Chłopaki codziennie do nas dzwonili i pytali co u nas słychać. Za każdym razem Nathan przypominał mi o podróży do Gloucester i zawsze odpowiadałam mu, że pamiętam, ale i tak wiedziałam, że tam nie pojadę. Postanowiłam spakować się dla picu, wyjść z Kels z domu i potem do niego wrócić. Może to było nie fair, ale naprawdę źle czułabym się z myślą, że zwalam się na głowę rodzinie bruneta i byłoby to dla mnie dość niezręczne. Kiedy nastał dzień mojego "wyjazdu", spakowałam byle co do walizki, ubrałam się i zeszłam na dół. Stargałam powoli swoją i tak lekką walizkę i postawiłam pod drzwiami. Zdążyłam sobie nalać soku i usłyszałam Kelsey schodzącą ze swoją walizką
- Pomóc ci? - wyjrzałam z kuchni
- Nie, zaraz zniosę twoją - odpowiedziała, a jak zeszła i zobaczyła, że moja już stoi spojrzała na mnie pobłażliwie - Odbiło ci?
- Też cię kocham - zaśmiałam się
- Spakowałaś wszystko? Wiesz, że prosto z Gloucester jedziesz do Polski?
- Mhm... - stwarzałam pozory
- Dobra, za - spojrzała na zegarek, który miała na ręku - jakieś 30 minut wychodzimy, więc jeszcze masz czas. Dawaj tą walizkę i idziemy cię porządnie spakować.
- Co? - spojrzałam na nią zdziwiona
- Błagam cię... - podeszła do mojej walizki i ją uniosła - Może mi powiesz, że wszystkie twoje rzeczy ważą jakieś 3 kg?
- Oj Kels...
- Żadne, Kels. Nie kombinuj, jedziesz do Gloucester i idziesz się grzecznie spakować
- Ale... - zaczęłam
- Mam sama cię spakować? - przerwała mi
- Ugh... nie lubię cię - zrobiłam "złą" minę
- Też cię kocham - wzięła moją walizkę i poprowadziła na górę, a ja człapałam za nią. Pod czujnym okiem blondynki zapakowałam wszystko, co trzeba było.
- I nie można tak było od razu? - uśmiechnęła się triumfalnie
- Ehe... - mruknęłam i pomogłam jej znieść walizkę z powrotem na dół. 
- Czyli gotowa? - zapytała mnie. Wzięłam torebkę i potwierdziłam - To teraz daj mi klucze od domu - nastawiła rękę
- Coo?!
- Klucze od domu
- Jezu, Kels, ty jesteś jakimś duchem świętym czy jak? - wyjęłam je niechętnie z torebki zła, że przejrzała mój plan
- Nie ja. Nathan mi to wszystko zalecił, bo przeczuwał, że będziesz chciała się wymigać od pojechania do Karen
- Jezu, nie mam do was sił...
- Wybacz, ale jakbyś przeze mnie została w domu, to by mi tego nie darował. Tom zresztą też... - wzięła ode mnie klucze, wyszliśmy z domu i zamknęłyśmy go. Wpakowałyśmy się do taksówki i ruszyłyśmy najpierw na dworzec. Kels pomogła mi wyjąć walizkę z taksówki i chciałam się z nią pożegnać, ale ta postanowiła pójść ze mną i dopilnować, że wejdę do pociągu i nie wymyślę sposobu, żeby wrócić do domu. 
- Jezu, Kelsey! Przecież i tak nie mam wyjścia, bo zabrałaś mi klucze. Pojadę do Gloucester, nie musisz mnie odprowadzać!
- Wybacz, ale to też nie był mój pomysł
- Widzę, że muszę sobie porozmawiać z Nathanem... - powiedziałam pod nosem. Weszłyśmy na peron po kupieniu biletu i po wpakowaniu walizki do pociągu pożegnałam się z blondynką
- Mam nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za mocno, co? - zapytała tuląc mnie
- No coś ty - pocałowałam ją w policzek - No może trochę - zaśmiałam się
- Przejdzie ci - też zachichotała - Widzimy się za dwa tygodnie, trzymaj się tam i dbaj o siebie
- Ty też, Kochana. I powodzenia na zawodach! - uśmiechnęłam się do niej i weszłam do pociągu. Pomachałam jej i kiedy pojazd ruszył usiadłam na swoim miejscu i westchnęłam głośno. Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do Nathan'a. Odebrał po dwóch sygnałach
- Hej, już w pociągu? - zapytał radośnie
- A myślisz, że po twoich zapobiegawczych zaleceniach mogłoby mnie tu nie być? - burknęłam, na co on się zaśmiał
- Cieszę się, że Kels dotrzymała słowa
- A ja nie, Nath! Czuję się głupio...
- Już ci to tłumaczyłem. Zresztą sama zobaczysz jak się ucieszą, że przyjedziesz
- Mhm... No przecież wiadomo, że nie powiedzą mi wprost, że nie chcą mnie tam
- Nadia... - westchnął - Czemu ty jesteś taka uparta, co?
- Bo taka moja natura - zaśmiałam się
- W końcu!
- Co w końcu?
- Słyszę dzisiaj twój śmiech - powiedział miękko i czuć było w głosie, że się uśmiecha
- Jesteś niemożliwy - pokręciłam głową, ale też się uśmiechałam
- A ty cudowna
- Dobra, rozmowa schodzi na złe tory widzę, więc chyba tam jakieś obowiązki masz, co?
- A właśnie nie, bo mamy przerwę w próbie
- Cwaniak - zaśmiałam się
- Tęsknię za tobą - powiedział, a mi serce zabiło szybciej
- Ja za tobą też... - odpowiedziałam cicho
- Za dwa tygodnie się widzimy - powiedział weselej
- Tak, już coraz bliżej
- Muszę kończyć, bo na próbę nas wołają
- No to leć
- Pamiętaj, że czekam
- Wiem...
- Uważaj na siebie
- Ty też, pa. - rozłączyłam się. Wpatrzyłam się w widok za oknem. Tęskniłam za nim bardziej niż bym tego chciała. Codziennie patrzyłam na jego zdjęcia i chciałam już go zobaczyć, mimo że chciałam uciec od uczucia, którym go darze, to było ono silniejsze ode mnie i zamiast maleć cały czas wzrastało, a to nie ułatwiało niczego. Wyjęłam słuchawki z torebki i reszta podróży minęła mi w rytm muzyki lecącej z mojego telefonu. Po dotarciu do Gloucester i wyjściu z pociągu od razu zauważyłam Jess z Karen idące w moją stronę z uśmiechem.
- Heeej! - krzyknęła młodsza i uścisnęła mnie mocno uważając na mój brzuszek - Cieszę się, że do nas przyjechałaś - uśmiechnęła się - A raczej przyjechaliście - i dotknęła mojego brzuszka - Cześć maluszkuu - powiedziała do niego, a ja poczułam jak Ann mnie kopnęła
- Ciebie też miło widzieć, Jess. Ona też się cieszy - puściłam jej oczko - Witaj, Karen - uśmiechnęłam się do mamy blondynki i uścisnęłam z nią
- Witaj, prześlicznie wyglądasz - uśmiech nie schodził jej z twarzy
- Przepraszam, że tak zwalam sie wam na głowe... - zaczelam, ale nie dane mi bylo skonczyc
- Nadia, Kochanie, my naprawde cieszymy sie, ze przyjechalas. Nathan mowil mi, ze nie chcialas przyjechac i uwierz mi, ze jakbys tego nie zrobila, to sami bysmy po ciebie przyjechali. Nie powinnas siedziec sama w domu - usmiechnela sie
- No chyba, ze po prostu nas nie lubisz - wziela mnie pod wlos Jessica
- Przeciez wiesz, ze was uwielbiam - objelam ja ramieniem
- No to jak wszystko wyjasnione to idziemy do samochodu - wyszczerzyla sie i wziela moja walizke.

Dwie godziny pozniej po moim "zadomowieniu sie" Karen podala nam obiad i usiedlismy w kuchni tez i z tata Natha, ktory wrocil z pracy. Rozmawialismy ze soba jakbysmy sie znali od lat i odkad tu przyjechalam nie zalowalam ze to zrobilam. Pomoglam pozmywac po posilku i poszlam do mojego tymczasowego pokoju troche odpoczac, bo kregoslup dawal mi sie we znaki i czulam sie calkowicie wypruta. Gdy lezalam na lozku wpadla do mnie Jess.
- Jak sie czujesz? - zapytala i usiadla obok mnie
- Juz troche lepiej - usmiechnelam sie i podnioslam sie troche zeby tez usiasc
- A jak tam malenstwo?
- Szaleje - zasmialam sie - Pokazuje mi, ze jest
- Mocno kopie?
- No czasem niezle potrafi dac czadu. Chcesz dotknac? - zapytalam
- No pewnie! - ucieszyla sie z propozycji. Wzielam jej dlon i polozylam ja sobie na brzuchu. Po chwili mala kopnela
- Ojejku... Ale swietne uczucie - rozpromienila sie - Czesc, sloneczko - powiedziala do brzucha - Tu ciocia Jess. Masz cudowna mamusie, wiesz? - usmiechnela sie do mnie
- I boska ciocie - puscilam jej oczko
- Sluchaj, ide spotkac sie z przyjaciolka, nie chcialabys do nas dolaczyc? Poszlybysmy na jakas pizze czy cos - usmiechnela sie
- Z ogromna checia, ale nie dzisiaj, Kochana... Raczej bylabym kiepska towarzyszka, bo jestem padnieta...
- No tak...
- Ale pizzy i tak ci nie odpuszcze - poczochralam ja po wlosach
- No mam nadzieje - usmiechnela sie identycznie jak jej brat
- Ale jestescie do siebie podobni z Nathanem - powiedzialam
- Juz to mowilas
- No wieeeem - zasmialam sie - Zazdroszcze ci, zawsze marzylam zeby miec starszego brata
- To fakt, Nath jest cudownym bratem - usmiechnela sie - Zawsze moglam na niego liczyc. Tylko w sprawach chlopakow mu sie nie zwierzalam
- Jakbys kiedys miala potrzebe o nich pogadac, to jestem
- No nie wiem czy chcialoby ci sie mnie sluchac
- No pewnie! O mlodszej siostrze tez marzylam - usmiechnelam sie
- To musimy sobie kiedys zrobic nocne pogaduchy
- Obowiazkowo - puscilam jej oczko
- Super - ucieszyla sie - To odpoczywaj, a ja uciekam, bo zaraz sie spoznie - pocalowala mnie w policzek i wstala
- Baw sie dobrze!
- Dzieki - usmiechnela sie i wyszla z pokoju. Ledwo zdazyla to zrobic, a zadzwonil moj telefon. Odebralam zadowolona
- Dzien dobry, Panu
- Dzien dobry, Pani - zasmial sie - Jak tam moja rodzinka? Bardzo zle?
- A wrecz przeciwnie, bardzo dobrze
- No widzisz? A tak nie chcialas jechac
- Oj, bo dalej mi glupio... I chyba po prostu posiedze tu tydzien i wczesniej pojade do Polski i tam sie juz spotkamy
- Przeciez masz wizyte u lekarza trzy dni przed wyjazdem
- A no tak... no to nie mam wyjscia...
- A no nie masz - zasmial sie - A jak sie czujesz?
- Troche kiepsko...
- Co ci jest? - przejal sie
- Spokojnie, plecy mnie tylko bola i Ann mi szaleje. A tak to wszystko w porzadku. Jak tam koncerty? - zmienilam temat
- To odpoczywaj duzo. Koncerty swietnie, dajemy z siebie wszystko - czuc bylo w glosie, ze sie usmiecha
- To ciesze sie - sama sie usmiechnelam
- Musze konczyc, bo Scooter przyszedl cos poustalac jeszcze...
- No to smigaj
- Uwazaj na siebie i odpoczywaj duzo
- Wiem, ty tez tam uwazaj na siebie
- I czuj sie jak u siebie - dodal
- No w twoim pokoju jest mi idealnie - zasmialam sie
- No nie dziwie sie - uslyszalam jego smiech
- Nath?
- Tak?
- Tesknie za toba - powiedzialam cicho
- A ja za toba... Jak nie bedziesz spac, to jeszcze pozniej zadzwonie
- Dobrze, trzymaj sie, pa
- Pa... - skończyliśmy rozmowę. Niestety mimo tego, że próbował się do mnie później dodzwonić nie udało nam się porozmawiać, bo najzwyczajniej w świecie padłam.

Kilka dni później, kiedy pogoda była przepiękna, przed południem usiadłam w ogródku razem z Karen skorzystać z czerwcowego słońca. Jess była w szkole na zakończeniu roku szkolnego, a James w pracy. Z wystawioną twarzą do promieni odpoczywałam i relaksowałam się gawędząc z Karen.
- A jak tam twoje samopoczucie z tym, że jesteś w ciąży? Oswoiłaś się już z tym? - zapytała w pewnym momencie
- Jak najbardziej, dużo mi w tym pomogłaś - uśmiechnęłam się do niej - Teraz czuję, że nic lepszego w życiu nie mogło mnie spotkać niż moja mała Ann. Nie mogę doczekać się kiedy ją zobaczę, tylko boję się porodu... - przyznałam się szczerze
- No lekko nie jest, aczkolwiek znam kobiety, które rodziły zaledwie 20 minut i nie zdążyły się zbytnio zmęczyć - zaśmiała się - Ale ten moment kiedy je widzisz... Pamiętam, kiedy dali mi małego Nathana na ręce po tych całych 18 godzinach ciężkiego porodu od razu wszystko przeszło, cały ból, zmęczenie... Liczyło się tylko to, że mam go już przy sobie - uśmiechnęła się - Dlatego nie myśl o tym, bo uwierz mi, że warto to wszystko przetrwać
- Domyślam się - też się uśmiechnęłam - Tylko brakuje mi tego, żeby mała miała tatę...
- Dalej się tym zamartwiasz?
- Mhm... - mruknęłam - Tylko trochę pod innym kontekstem. Karen... Ja się zakochałam
- No to bardzo dobrze, cieszę się, Słoneczko - uśmiechnęła się i złapała mnie za rękę
- Tylko, że boję się wejść w związek ze względu na moje dziecko...
- A czy ten chłopak powiedział ci, że odwzajemnia twoje uczucia?
- Nie raz - uśmiechnęłam się - Tylko, że ja nie chcę marnować mu najlepszych lat na niańczenie nie swojego dziecka... I też boję się... - szukałam odpowiednich słów - Boję się, że coś pójdzie nie tak i Ann na tym ucierpi... - spuściłam głowę
- A jak on się wypowiedział na ten temat?
- Powiedział, że się nami zajmie. Mną i Ann, godzi się na to
- No to w czym problem? Nadia, posłuchaj... To, że nie jesteś z ojcem swojego maleństwa nie oznacza, że całe życie masz być sama. Naprawdę możesz znaleźć kogoś, kto wychowa Ann na cudowną i mądrą dziewczynkę razem z tobą. A jeśli nie spróbujesz i nie dasz mu szansy, to się nie dowiesz czy na tę szansę zasługuje
- Myślę... Myślę, że zasługuje, ale czułabym się jak nie wiem jak to nazwać... hipokrytka? Że dla swojego własnego szczęścia chcę poświęcić jego młode lata, podczas których mógłby robić wiele innych rzeczy niż bycie już ojcem w tak młodym wieku...
- Kochanie nie byłabyś hipokrytką, bo on chce tego samego szczęścia i rozdzielibyście je na dwoje i uwierz mi, że dziecko w wielu rzeczach nie przeszkadza jak się wszystkim wydaje. Wszystko można ze sobą pogodzić, wystarczy włożyć w to trochę siebie, więc swoich lat nie traci, jak to ujęłaś
- Karen, tylko że...- przerwałam na chwilę - Tym chłopakiem jest twój syn
- Wiem o tym - uśmiechnęła się
- Jak to? - wytrzeszczyłam na nią oczy - Nath ci powiedział?
- Nie musiał - zaśmiała się - Jak przyjechaliśmy w kwietniu widziałam jak na siebie patrzycie. Nie chcę żebyś teraz pomyślała, że mówiłam to wszystko właśnie ze względu na mojego syna. Mówiłam, co myślę, Kochanie. I powiem ci coś - patrzyła mi prosto w oczy - Zawsze chciałam go wychować na odpowiedzialnego, myślącego racjonalnie mężczyznę, który wie, co robi i jeśli się na coś decyduje to całym sobą. I myślę, że mi się to udało. Nie raz mi dał ku temu dowody, więc nie bój się mu zaufać - uśmiechnęła się - Jestem pewna, że razem dalibyście radę przejść wszystkie trudności, oczywiście nie chcę cię do tego namawiać, bo to twoja decyzja i zrobisz jak będziesz uważała. Chcę ci pokazać, że masz możliwość być szczęśliwa i spełnić swoje pragnienie, żeby twoja córeczka miała tatę, który zrobi dla niej wszystko. Nie wiem, czy Nathan ci wspominał kiedyś, że James nie jest jego biologicznym ojcem? - zapytała
- Nie... - odpowiedziałam zdziwiona
- Kiedyś miałam te same dylematy, co ty dlatego doskonale cię rozumiem - ścisnęła mnie znów za dłoń - James pojawił się w naszym życiu, kiedy Nath miał 2 latka. Bałam się mu zaufać, bałam się być szczęśliwa kosztem jego i tego, że kiedyś może go zabraknąć nagle w życiu Nathana, a ja potem nie będę wiedziała jak mu to wytłumaczyć. Ale zaryzykowałam, stwierdziłam, że małemu dziecku potrzebni są oboje rodzice i spróbowałam. I to była najlepsza decyzja w moim życiu - uśmiechnęła się - Dzięki tej decyzji mam cudowną córkę, a moje dzieci mają pełną rodzinę. Kiedy Nathan dorastał, to właśnie do James'a kierował pytania na temat kobiet, byli najlepszymi przyjaciółmi i są do tej pory, a mój mąż był zawsze dla mnie wsparciem. Dlatego myślę, że to kolejna rzecz, która może dać ci pewność do tego, że Nath wie, co robi, bo sam wie jak to jest nie mieć biologicznego taty.
- Jej, Karen... - odezwałam się po chwili - Aż nie wiem, co powiedzieć... Jesteś niesamowita - przytuliłam ją - Czuję się jakbyś tą całą opowieścią i swoimi radami zdmuchnęła wszystkie chmury przykrywające moją nadzieję i odwagę żeby zaryzykować... Tyle ludzi próbowało mi wytłumaczyć to samo, co ty... Ale dopiero tobie udało się mnie przekonać...
- Oj, Kochanie... - zaśmiała się lekko i przytuliła mocniej - Ja uważam, że w końcu sama byś do tego doszła, w końcu mądra z ciebie młoda kobieta - uśmiechnęła się
- Nie tak jak ty - też wysłałam jej szczery uśmiech
- Ja mam po prostu większy bagaż życiowy za sobą
- Dziękuję za tę rozmowę, jesteś niesamowita i strasznie przypominasz mi moją mamę...
- Nie zastąpię ci jej, wiem, ale zawsze możesz na mnie liczyć i kto wie, może niedługo będziesz mogła tak do mnie mówić - puściła mi oczko, na co ja się zaśmiałam
- Zobaczymy - uśmiechnęłam się - Teraz muszę porozmawiać z Nathan'em... Powiedzieć mu, że dam mu szansę
- Cieszę się, zobaczysz, że nie będziesz żałować
- Mam nadzieję - westchnęłam - W podziękowaniu robię dzisiaj obiad - powiedziałam, wstałam i ucałowałam ją w policzek
- Pomogę ci - wstała również. Chciałam już zaprotestować, ale mnie ubiegła i dodała - Też nie potrafię bezczynnie siedzieć jak ty - zaśmiała się i objęła ramieniem.






Hej, Misiaki :) :*
Jak Wam się podoba rozdział? :) Ta Karen, to mądra kobieta, nie? :D
Dziękuję za gratulacje dostania pracy <3 Co prawda nie jest to nic specjalnego, ale dochód daje, także San - będę męczącą konsultantką jednej z sieci telefonicznych ;) Ktoś zainteresowany internetem? :D
Hah, dokładnie kololowa, liczy się wyobraźnia! :) Chociaż sama osobiście znam 19stolatka, który związał się z dziewczyną, która była w 3 miesiącu ciąży z innym chłopakiem. Teraz są po ślubie i wychowują malutkiego chłopczyka :)
Nie możecie się doczekać aż Nadia będzie z Nathanem, co? :D Sama się nie mogę doczekać, ale jeszcze trochę poczekamy :) Został nam następny rozdział i po nim jedziem do POLSKI! :)
Dlatego nie przedłużam i do napisania! ;***

ŚCISKAM! :**
 

10 komentarzy:

  1. rozdział fantastyczny:)
    Nathan ją przejrzał, widać że ją bardzo dobrze zna;d
    Karen bardzo dobrze jej to wytłumaczyła:)
    mam nadzieję że Nadia i Nathan będą ze sobą szczęśliwi:)
    liczę że jej były chłopak nie dowie się że jest to jego dziecko tylko uwierzy że Natha;p
    weny duuuuuuuuuuuużo życzę i czekam na szybkiego nexta;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo ale słodko <3 Podejrzenia Sykesa zawsze się opłacają. Przeczytałam twoje całe opowiadanie i szczerze ci powiem bardzo mnie wciągnęło, bo cały czas czytałam i czytałam. I oby Nadia dała Nathanowi szansę, bo jak mało kto , ale oni do siebie pasują. Ja tam też zapraszam do mnie i czeeekam na nexta
    http://historia-z-swiata-wyjeta.blogspot.com i http://i-m-gonna-lose-my-mind.blogspot.com <33

    Z poważeniem, twoja nowa czytelniczka Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże ! Kocham Cie! <3 Nie mogę się doczekać, aż będą razem *-*
    Chce już następny rozdział*-*
    Weny życzę;*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. WOHOHOHOHOHOHOOOOOOOOOO !
    YEAH YEAH YEAH ! KOCHAM CIĘ KAREN NO!
    sarngvfuasbrvuosebgrdvousdbrgvoubarsd Ale mam zaciesz na ryju! O mój jezusie drogi!
    DA MU SZANSĘ. DA MU SZANSĘ. NADIA DA MU SZANSĘ !!!!!!!!!!!!!!
    Wiem, że jej nie zawiedzie. Wiem, że Nath jest odpowiedzialny.
    O rany ale mam zaciesz, ale się jaram!
    oirnsdagvoauisrdnmhvgiunriusbfgrviufbs No i widzisz Nadia :) Jak dobrze, że pojechałaś do Gloucester.

    HAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHA jak ktoś będzie dzwonić w sprawie neta to od razu się będę pytać 'Anusiak?!' XD
    wiedz, że to ja.
    KOCHAM CIĘ :*
    Pisz szybko nexta
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No mądra mądraa ^^
    Jak jej się udało przekonać Nadie to ja nwm :P
    No ale ważne że Nadia zrozumiała ^^
    Noo nie mogę się doczekać aż bedą razem! :3
    I ta pomysłowość Nathana , oj dobrze wiedział że Nadia spróbuje się wykręcić od wyjazdu hahahaha
    Noo czekam na nexta i weny Kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny
    Ale fajnie będzie jak ona da mu szansę :*
    Nie mogę pisać ale nadrobie to w nexcie
    Weny i do nn
    Ściskam i całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  7. faktycznie Karen to bardzo mądra kobieta, mieć ją za teściową to zaszczyt ;)
    nie tyle czekam na związek Nath'a i Nadii, bo wiem, znaczy czuję, że tak będzie, ale najbardziej wyczekuje porodu, normalnie nie mogę się doczekać
    cholernie cenie mężczyzn, którzy mimo tego że ich wybranka jest w ciąży z innym to jednak nie jest to dla nich przeszkoda ;)
    ale bym lała, jakby się okazało, że zadzwonisz do mnie z propozycją internetu, a ja nawet nie bd wiedziała, że to ty xD
    powodzenia jeszcze raz w pracy i weeny kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww, kocham ten blog !
    Fakt, Karen jest bardzo mądra kobietą i w końcu przetłumaczyła Nadii, że Nath to odpowiednia osoba na ojca i chłopaka :D
    Nie mogę się doczekać reakcji Nathana na tą wiadomość.
    I już niedługo wesele w Polsce ! :D
    Z niecierpliwością czekam na następny. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny i zapewne nie zadajesz sobie sprawy jak bardzo Cię kocham. Naprawdę! ❤ Tak bardzo się cieszę, że Nadia W KOŃCU postanowiła dać Nathanowi szansę! :) Aaaa, nie mogę przestać się szczerzyć! ;D A tak w ogóle to mamę Nathana mam ochotę mocno uściskać! Jest taką kochaną, miłą i sympatyczną kobietą! :)) Kurczę, nie mogę doczekać się tego wesela w Polsce!!! ;D Także Skarbie pisz szybko kolejne rozdziały! ;* Weny Słońce! ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No hej Pomarańczo ;D
    Pierwsza widziałam ten rozdział :D
    A na pewną tą ciekawszą część ^^
    Ale Kelsey jest świetna :D Boska normalnie :D
    A mamę Nathana kocham *.* ale to już wiesz ^^
    Nie chce mi się rozpisywać, bo muszę ogarnąć metody prognozowania popytu, dodać rozdział u siebie, bo mi się chce ^^ itd xD
    Gadam głupoty..
    Czekam na kolejny Miśku ;*****
    A weny życzyć nie muszę, bo i tak jesteś Geniusz <333
    Te amo!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)