niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 39.


Kilka dni później obudził mnie telefon. Odebrałam zaspanym głosem
- Słucham?
- Dzień dobry, ja dzwonie z przychodni w Londynie w sprawie wizyty u Dr Bluckburn
- Dzień dobry - podniosłam się - Coś się stało?
- Chciałam tylko poinformować, że doktor wróciła ze zwolnienia i już jest w klinice, a Pani zależało na szybszej wizycie.
- Oo, to świetnie. Proszę mi powiedzieć, kiedy doktor mogłaby mnie przyjąć?
- Dzisiaj na 16 dałaby pani radę? - szybka kalkulacja w głowie
- Myślę, że tak. Dziękuję bardzo za telefon i do zobaczenia 
- Dziękuję również i do zobaczenia - zakończyłam rozmowę i wstałam wziąć prysznic i się ogarnąć. Chwilę później byłam w kuchni, w której krzątała się już Karen i szykowała śniadanie
- Dzień dobry, Słoneczko - uśmiechnęła się
- Dzień dobry - odwzajemniłam gest - Nie wiesz, o której mniej więcej mam jakiś pociąg do Londynu tak żeby na miejscu być jakoś po 15?
- A co się stało? - spojrzała na mnie
- Zadzwonili do mnie z przychodni, że mogę już dzisiaj iść na wizytę, bo moja doktor wróciła ze zwolnienia i wolę to szybciej załatwić.
- No tak, jasne. Wiesz co, z tego co się orientuję to pociąg jest jakoś koło 12
- Świetnie - klasnęłam w dłonie - Zdążę zjeść śniadanie i posiedzieć chwilę. Pomóc ci coś? 
- Nie, Kochanie już wszystko gotowe. Jedynie możesz iść obudzić Jessicę
- Jasne - uśmiechnęłam się i skubnęłam plasterek ogórka. Poszłam na górę zbudzić śpiącą nastolatkę.

Po 10 minutach jedliśmy już posiłek bez James'a, który standardowo był już w pracy. Po śniadaniu usiadłyśmy w salonie i czekałyśmy żeby na spokojnie wyjechać z domu, bo Karen z Jess uparły się, że odwiozą mnie na dworzec. Zagadałyśmy się i 20 minut przed odjazdem pociągu ogarnęłyśmy się, że już dawno powinnyśmy wyjechać, więc wystrzeliłyśmy z domu jak z procy. Całe szczęście nie było korków i zdążyłyśmy, więc z ulgą usiadłam na swoim miejscu i wpatrzyłam się w widok za oknem. Podróż minęła mi nadzwyczaj szybko i po chwili wychodziłam już z pojazdu i skierowałam się do postoju taksówek. Pod przychodnią byłam prawie godzinę przed czasem, ale miałam nadzieję, że może uda mi się wejść wcześniej niż byłam umówiona.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do recepcjonistki po wejściu do środka
- Dzień dobry - odwzajemniła uśmiech
- Dzisiaj dzwoniła do mnie pani, co do wizyty u Dr Bluckburn na 16, ale jestem trochę przed czasem...
- Ma pani szczęście, bo poprzednia pacjentka odwołała wizytę, więc może pani już zostać przyjęta. Doktor jest u siebie w gabinecie
- Świetnie, dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się serdecznie i poszłam do znajomego mi już gabinetu. Zapukałam i po usłyszeniu 'proszę' weszłam do środka
- Dzień dobry - odezwałam się pierwsza
- Dzień dobry, widzę że jest pani wcześniej - uśmiechnęła się - zapraszam
- Tak wyszło - też się uśmiechnęłam i usiadłam na przeciwko niej
- Jak się pani czuje? - wyszukała moją kartę ze sterty znajdującej się na jej biurku
- Właściwie dobrze, tylko często puchną mi nogi i drętwieją stopy...
- To jak nogi puchną to proszę odpoczywać z nimi uniesionymi wyżej, a na drętwiejące stopy polecam moczenie w chłodnej wodzie z odrobiną soli - uśmiechnęła się - Mamy 23 tydzień - spojrzała w kartę - Dlatego dzisiaj zrobimy dokładną anatomię płodu, dobrze?
- Jasne - powiedziałam. Położyłam się jak zawsze na łóżku i doktor wykonała kolejne już USG z tym, że to było dłuższe i bardziej dokładne. Po stwierdzeniu, że wszystko w porządku, wytarłam się i ponownie usiadłam na przeciwko Pani Bluckburn. Zapisała wszystko, co trzeba było w karcie i po chwili dopiero się odezwała.
- Widzę, że ostatnio pani była u doktora Town'a jak mnie nie było... Dowiedziała się pani o płci? - spojrzała na mnie
- Tak, wiem, że mam córkę. I wiem też... - zawahałam się - o ryzyku...
- Jakim ryzyku? - spojrzała w kartę
- Dr powiedział mi, że moje dziecko może urodzić się chore...
- Ale jak to? - zmarszczyła brwi i wyjęła z karty badania, które miałam robione i przeglądała jedne po drugich. Nic z tego nie rozumiałam...
- Pani doktor... O co chodzi? - zdenerwowałam się
- Pamięta pani pierwszą wizytę? Kazałam wykonać pewne badania... Tylko, że nie mogę ich znaleźć w karcie, a na drugiej wizycie powiedziałam pani, że z dzieckiem wszystko w porządku
- No tak...
- Musiały się gdzieś zapodziać i doktor Town o nich nie wiedział, stąd te jego ryzyko... A ja je wykluczyłam po tamtych badaniach, dlatego proszę się nie przejmować, pani dziecko jest w stu procentach zdrowe - byłam w tak wielkim szoku, że nie potrafiłam się odezwać nawet słowem. Chyba cały czas dochodziły do mnie te piękne dla mnie w tamtym momencie słowa: "Pani dziecko jest w stu procentach zdrowe"...
- Przepraszam za tę pomyłkę, nie mam pojęcia, co się stało z tymi badaniami, ale zalecę recepcjonistce, żeby ich poszukała...
- Nie szkodzi - odezwałam się w końcu - Najważniejsze, że wszystko w porządku - uśmiechnęłam się. To co się działo teraz w mojej głowie i moim sercu było nie do opisania. Czułam się jakby mi ktoś zdjął z pleców ogromny ciężar. Jakbym mogła znów oddychać pełną piersią. - Dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Wzięłam zdjęcia USG, pożegnałam się i wyskoczyłam szczęśliwa z przychodni. Byłam tak szczęśliwa, że miałam ochotę skakać i krzyczeć z radości. Sięgnęłam do torebki, żeby wyjąć telefon i zadzwonić do Nathana. Przekopałam całą zawartość torby, ale telefonu nie było. Pacnęłam się ze śmiechem w czoło. Tak się spieszyłyśmy z Karen i Jess, że zapomniałam go wziąć. Złapałam taksówkę i pojechałam na dworzec. Pociąg miałam dopiero za godzinę, więc postanowiłam skorzystać z pogody i pójść na spacer. Wyszłam z dworca i ruszyłam w stronę skwerka znajdującego się niedaleko. Po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam sobie sok bananowy oraz wafle ryżowe, na które akurat miałam ochotę. Usiadłam na ławce wystawiając twarz do słońca chrupiąc kawałki wafli i popijając co jakiś czas sokiem. Było mi tam tak wygodnie i dobrze, że się zasiedziałam, czego skutkiem było to, że spóźniłam się na pociąg. Następny miałam dopiero po 20... Najgorsze było to, że nie miałam jak powiadomić Karen o tym, że będę tak późno. Nie znałam na pamięć jej numeru, Natha ani nikogo innego zresztą też... Nie pozostało mi nic innego jak po prostu czekać na kolejny pociąg. W międzyczasie poszłam zjeść jakiś obiad, ale tym razem pilnowałam godziny. W końcu wsiadłam do środka lokomocji i 2,5 godziny później byłam już w Gloucester. Taksówką podjechałam pod dom Sykes'ów i po wejściu do środka rzuciła się na mnie Jessica.
- Jak dobrze, że jesteś! - przytuliła mnie - Nie wiedzieliśmy, co się z tobą dzieje...
- Przepraszam, zapomniałam...
- Nadia! - Karen wyszła z salonu i mi przerwała - Gdzieś ty była - przytuliła mnie - Myśleliśmy, że coś ci się stało...
- Przepraszam... Zapomniałam telefonu i nie miałam jak się z wami skontaktować, że spóźniłam się na wcześniejszy pociąg...
- Ważne, że jesteś cała i zdrowa. Nathan odchodzi od zmysłów i co chwilę dzwoni i pyta czy już wróciłaś
- Oj... to ja pójdę do niego zadzwonić
- Najpierw chodź coś zjesz
- Jadłam w Londynie, więc nie jestem głodna, dziękuję - uśmiechnęłam się. Poszłam do pokoju wzięłam telefon z masą nieodebranych połączeń i wiadomości i wcisnęłam zieloną słuchawkę przy numerze Nathan'a. Odebrał po pierwszym sygnale
- Nadia! - krzyknął - Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? Boże my tu od zmysłów odchodzimy! Mówiłem ci, żebyś telefon miała zawsze przy sobie!
- Nath... - chciałam mu przerwać, ale on kontynuował
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak się martwiliśmy! Myślałem, że coś ci się stało
- Nath... - ponowiłam próbę wtrącenia się w jego monolog
- Tyle razy dzwoniłem i do ciebie i do mamy. Już miałem jechać sam do tego Londynu i przekopać go całego, żeby cię znaleźć... Same czarne scenariusze mi do głowy przychodziły... - zrobił pauzę, a ja dalej milczałam, bo nie wiedziałam czy nie zacznie znów zaraz kontynuować - Czemu nic nie mówisz? - zapytał
- Bo nie dałeś mi dojść do słowa - zaśmiałam się
- Jesteś niemożliwa! Ja się martwiłem, że coś ci się stało, a ty się śmiejesz...
- Oj, Nath... - powiedziałam łagodnie - Zapomniałam telefonu, bo spieszyłyśmy się na pociąg... A potem nie miałam jak się skontaktować, bo nie znam żadnego numeru na pamięć... Ale jestem cała i zdrowa, wszystko w porządku, jestem szczęśliwa - uśmiechnęłam się mimowolnie na koniec
- Nawet nie wiesz jak dobrze słyszeć twój głos... - powiedział cicho
- Twóje też, Nath. Byłam u dr Bluckburn i wiesz co mi powiedziała?
- Nie wiem
- Że moja malutka Ann jest w stu procentach zdrowa - uśmiechnęłam się tak szeroko jak tylko dałam radę
- Naprawdę? A widzisz? Mówiłem ci, że trzeba wierzyć zawsze w tą lepszą opcję!
- Mówiłeś, mówiłeś, a sam się dzisiaj martwiłeś, że coś mi się stało - wytknęłam mu
- Oj nie mądrzyj się - zaśmiał się w końcu
- Przynajmniej udało mi się poprawić ci troszkę humor - uśmiechnęłam się
- No troszeczkę...
- Tylko troszeczkę?
- No może trochę bardziej niż troszeczkę, ale jakbyś była tu teraz to najpierw nakopałbym ci do tyłka, a później mocno przytulił - powiedział, a ja się zaśmiałam
- No to chyba warto dla tego przytulenia trochę pocierpieć, co?
- No błagam cię, pewnie że warto, w końcu tuliłby cię sam Nathan Sykes!
- Doprawdy? Nie wiem nawet kto to jest - nabijałam się
- Taki jeden, co nie widzi świata poza taką jedną Nadią
- No proszę... to ona musi być jakaś wyjątkowa, skoro sam Nathan Sykes się nią zainteresował - zaśmiałam się
- Oj jest, nawet nie masz pojęcia jak - słychać było, że się uśmiecha
- A właściwie, to wy nie macie dzisiaj koncertu? Normalnie o tej porze zawsze śpiewaliście - zmieniłam temat
- Dzisiaj mamy wolne - westchnął, a chwile później ziewnął
- Zmęczony?
- Strasznie...
- To jak już wiesz, że żyję i kosmici mnie nie porwali to zmykaj odpocząć
- Jeszcze chwilę...
- Nath, już późno jest, idź się prześpij trochę i skorzystaj z chwili wolnego, ja i tak muszę kończyć, bo sama jestem padnięta, a twoja mama pewnie już przyszykowała mi coś do zjedzenia
- No doooobra... To odpoczywaj też i smacznego
- Dziękuję - uśmiechnęłam się - Śpij dobrze, Królewiczu
- Ty też, Królewno - zaśmiał się - Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa
- Dobranoc, Nath
- Dobranoc, jutro zadzwonię, więc pilnuj telefonu
- Będę, pa
- Nadia? - zapytał jeszcze
- Tak?
- Kocham cię... - powiedział miękko, a ja poczułam ciepło w okolicach serca
- Wiem, Natty - uśmiechnęłam się - Do jutra
- Do jutra - odpowiedział i skończyliśmy rozmowę. Uśmiechnęłam się sama do siebie odłożyłam telefon i zeszłam na dół.

Tydzień później obudziłam się już o 6.30, bo moje dzieciątko nie pozwoliło mi dłużej pospać. Szalało tak bardzo od kilku dni, że albo nie mogłam zasnąć albo budziła mnie z samego rana. Wstałam i poszłam wziąć chłodny, orzeźwiający prysznic. Zapowiadał się ładny dzień, więc z racji tego, że dzisiaj przyjeżdżają chłopcy postanowiłam założyć sukienkę. Przyszykowałam sobie zestaw na później, a teraz w spodniach dresowych i bokserce zeszłam na dół z zamiarem przygotowania śniadania dla wszystkich, ale ubiegła mnie Karen.
- Dzień dobry - przywitałam się zdziwiona - Nie śpisz już?
- Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie - Zbyt dużo rzeczy mam do zrobienia dzisiaj, więc nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długi sen
- Przecież ci pomogę - stanęłam obok niej i wstawiłam wodę na herbatę
- Dziękuję, Słoneczko - pogłaskała mnie po ramieniu - Śniadanie już gotowe - pokazała na kanapki na stole - A ja się biorę za obiad. Chłopcy przyjeżdżają o 14, przyjadą taksówkami zjemy obiad, a potem o 20 macie samolot do Polski. Wariacki dzień. Jesteś już spakowana?
- Praktycznie tak, jakieś duperele mi zostały - wzięłam kanapkę ze stołu i ugryzłam - Powiedz mi co robić
- Najpierw usiądź na spokojnie i zjedz - uśmiechnęła się. Wiedziałam, że nie ma co się przeciwstawiać, więc tak też zrobiłam. Potem uwinęłyśmy się ze wszystkim szybko i o 13 poszłam się przebrać i ogarnąć. Dopakowałam się też już do końca, żeby na spokojnie wszystko było gotowe. Zapinałam walizkę, kiedy zobaczyłam przez okno zatrzymujące się taksówki przed domem. Serce zaczęło bić mi szybciej niż wcześniej. Wyleciałam z pokoju i zbiegłam na dół po schodach. Razem z Jess i Karen wyszłyśmy z domu i stanęłyśmy na podjeździe. Kiedy zobaczyłam Nathana otwierającego drzwi taksówki czas się dla mnie zatrzymał. Widziałam tylko jego i nic poza tym. Słyszałam szybkie bicie mojego serca i w jego rytmie podbiegłam do chłopaka. On też ruszył w moją stronę. Stanęliśmy przed sobą łapiąc się za ręce i patrząc sobie w oczy nie zważając na to, co dzieje się dookoła. Wszystkie słowa, gesty były w tym momencie zbędne. Wystarczyło nam to, że stoimy przed sobą i po prostu czujemy swoją obecność. Ta chwila trwała może z 10 sekund, a miałam wrażenie jak by ten czas mijał w minutach. Nathan uśmiechnął się delikatnie, a ja ze łzami w oczach wtuliłam się w końcu w niego wąchając jego zapach, który tak dobrze znałam i którego tak bardzo mi brakowało.
- W końcu mam wszystko, czego mi trzeba - wyszeptał mi prosto do ucha i pocałował w czubek głowy od czego dostałam delikatnych dreszczy.
- Jak dobrze, że jesteś... - podniosłam głowę i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem... - pogłaskał mnie po policzku i uśmiechnął się delikatnie lustrując całą moją twarz. Dotknął kciukiem moich ust i zbliżył się, żeby mnie pocałować.
- Z nami to się już nie przywitasz?! - krzyknął Tom zaraz przy moim uchu i się zaśmiał przypominając mi jednocześnie o tym, że nie jesteśmy sami
- Ale z ciebie dupek, Tom - Nath walnął go w ramię. Spojrzał na mnie przepraszająco i pocałował w czoło. Poszedł przywitać się z rodziną, a ja uściskałam się z Parkerem
- Nic nie zmądrzałeś - zaśmiałam się i go przytuliłam
- Za to ty wypiękniałaś jeszcze bardziej - pomachał brwiami - I brzuszek ci urósł - zniżył się do niego i pogłaskał mnie po nim - Cześć mała Ann - powiedział - Wujek tęsknił, wiesz?
- Ej, wujek Jay bardziej! - podszedł do nas Loczek i też gadał do mojego brzucha wykłócając się z Tomem, kto będzie lepszym wyjaszkiem. Od tyłu podszedł Max i pocałował mnie w policzek przytulając od tyłu
- Hej, mała
- Hej, duży - uśmiechnęłam się
- Jak tam?
- Wszystko dobrze, a ty jak tam?
- Zmęczony... Nie mogę się doczekać aż odeśpię - zaśmiał się
- No nie dziwię się
- Dobra, głupki ogarnijcie się - powiedział do chłopaków, którzy dalej przede mną klęczeli i się kłócili
- Ciebie tym bardziej nie będzie lubiła! - powiedział Jay i wstał
- Chciałbyś - prychnął Max
- Nie masz włosów, więc będzie się ciebie bać! - pokazał mu język i przytulił mnie na przywitanie
- Cześć, Nadia - uśmiechnął się
- Hej, Jay - odwzajemniłam gest. Przytuliłam się jeszcze z Sivą i wyściskałam i wycałowałam z Izą.  Weszliśmy wszyscy w końcu do domu, usiedliśmy przy zastawionym stole i zjedliśmy obiad, a potem deser, który zrobiłyśmy z Jessicą i Karen. W międzyczasie przyjechała Nareesha i Kelsey, które też załapały się na posiłek. Koło 18 zaczęliśmy się zbierać, żeby zdążyć na odprawę. Podeszłam do Karen i przytuliłam się z nią
- Dziękuję ci za wszystko. Za rozmowy, za gościnę i za wszystko, co dla mnie zrobiłaś - uśmiechnęłam się do niej
- Nie ma za co, Kochanie - też się uśmiechnęła serdecznie - Drzwi są dla ciebie zawsze u nas otwarte. Jakbyś miała jakiś problem kiedyś, to dzwoń, pisz, przyjeżdżaj, cokolwiek - znów mnie przytuliła - I pamiętaj, że trzymam kciuki za ciebie i Nathana - szepnęła mi do ucha, żebym tylko ja usłyszała
- Dziękuję... - pocałowałam ją w policzek i oddałam ją reszcie. Uściskałam się z Jess i podziękowałam też James'owi. Poszliśmy zapakować się do taksówek i pojechaliśmy na lotnisko. Zdążyliśmy odebrać bilety i od razu poszliśmy na odprawę. Punkt 20 samolot ruszył, a ja siedziałam obok Nathana, który trzymał mnie za rękę.
-  Cieszę się, że w końcu mam cię blisko - powiedział i uśmiechnął się do mnie
- Ja też się cieszę... - wtuliłam się w niego na tyle, na ile pozwalały mi zapięte pasy. Chłopak objął mnie ramieniem i położył swoją brodę na mojej głowie. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie po prostu ciesząc się sobą nawzajem. Po chwili musiałam się wyprostować, bo córka znów zaczęła mnie kopać.
- Co jest? - zapytał brunet
- Ann szaleje od kilku dni - wyprostowałam się - W życiu bym nie powiedziała, że takie maleństwo ma tyle siły - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Bardzo boli? - zapytał wysyłając mi współczujące spojrzenie
- Trochę... - powiedziałam i spojrzałam na brzuch. Nathan położył na nim swoją dłoń i głaskał. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Uspokoiła się
- Naprawdę?
- Mhm... - mruknęłam - Twój dotyk ją uspokaja - znów na niego spojrzałam. Uśmiechnął się ciepło do mnie i swoją dłonią złapał mnie za podbródek.
- Nie przywitaliśmy się porządnie - powiedział cicho i powoli zbliżył swoje usta do moich. Zamknęłam oczy oddając się fali dreszczy, które po raz kolejny przeszły po moim ciele. Tęskniłam za jego wargami i za tym w jaki sposób mnie całowały. Czule, delikatnie i powoli ciesząc się każdą chwilą, kiedy nasze języki się ze sobą splatały. Po pocałunku oparł czoło o moje i uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie do siebie.
- Tęskniłem za tym - odezwał się pierwszy
- Ja też... - odpowiedziałam. Chciałam mu powiedzieć o tym, że zmieniłam zdanie co do nas, ale postanowiłam, że zostawię to na moment, w którym będziemy całkowicie sami bez całego samolotu zapełnionego ludźmi. W tym samej chwili, w której o tym pomyślałam zza fotela przed nami wyłoniła się głowa Max'a i Izy.
- Zagracie z nami w karty? Bo Maxowi się nudzi, a w dwie osoby to właściwie bez sensu - odezwała się Iza
- To nie lepiej się zdrzemnąć? - uśmiechnęłam się do Łysego
- Widać, że jeszcze ze mną nie leciałaś samolotem - zaśmiał się
- Max, nigdy nie lubi spać w samolocie, bo zawsze ma koszmary - wytłumaczył mi Nath powstrzymując się od śmiechu
- Młody! - chłopak to zauważył - Bez podśmiechujek, okej?
- Okej, okej - podniósł ręce w obronnym geście
- To co? - zapytała Iza
- Ja wchodzę - odezwałam się
- No to i ja - uśmiechnął się do mnie Nathan, a Max zaczął tasować karty.






Dzień doberek! :* A raczej dobry wieczór :P
Jak Wam minął długi weekend? :) Mi właściwie dość leniwie, a już szczególnie dzisiaj, gdzie spałam do 13 xD Ale zmobilizowałam się w końcu i napisałam dla Was rozdział :) Od następnego zaczynamy przygotowywania do wesela ! :DD 
Haha, kololowa o tym samym pomyślałam, czy kiedyś przypadkiem się do którejś z Was nie dodzwonię ;D Ale wiecie, jak zadzwoni do Was dziewczyna w sprawie internetu, nazywająca się jak znana polska piosenkarka (jak myślicie, która? ;) - TO JA ! :D Także wtedy bierzcie wszystko, co Wam proponuję xP 
A no i ja też nie mogę się doczekać i wesela i porodu jak kololowa :D
Nie przedłużam i lecę spać, bo jutro do pracy, także trzymajcie się ciepło i do napisania u Was, bądź u mnie :) Kocham Was bardzo i standardowo jak zawsze:

ŚCISKAM! ;**

11 komentarzy:

  1. Suuuuper :)
    Dobrze że zmieniła zdanie
    Już się nie moge doczekać jak wteszcie będą sami i ona powie mu ze sie zgadza ,chce zobaczyc reakcje Nathana :P
    Weny i do nn kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taki mały spam
      Wejdź na 1 rozdział na nathan-invented-story.blogspot.com :P

      Usuń
  2. Cześć Kochaaaaanieeee ;** !

    jejć jak się stęskniłam :< ! Przepraszam, ze nie skomentowałam poprzedniego ale bylam w domu rodzinnym i nie miałam jak komentować, ale już siedze w lozeczku w Wawce u siebie i jestem do dyspozycji :) :*

    ooommm wgl widze zmiane "profilowki" nonono kozacka foteczka, nie powiem xd ;*

    a teraz co do rozdzialu - no kurde się rozmarzyłam znowu no. ta milosc i te motyle w brzuchu... occchhhhh ! chyba strace wiare w ludzkość. jacy oni sa szczęśliwi .. no nie wierze ! ale w końcu Nadia jest gotowa i da szanse Nathanowi, jejć ! Bawmy się i radujmy ;) i to wyznanie zapewne padnie na weselu, wieczorem, na podworku, pod golym niebem, ew. przy jakiejś fontannie xd hahaha zero aluzji Anusiak ;p.
    ale rozdzial jest naprawdę na 3x TAK ;D ! Tyyyyyle się dzialo ! i dzieciatko zdrowe będzie, yeah ! tamtego doktorka za stres to bym chyba własnoręcznie wykastrowala kierwa -.- ...
    a potem chloooooopccyyyyyyy <3 tak jest ! wariaty cieszyli się ze już wrócili ;). sama słodycz - przynajmniej moja wyobraznia mi to tak przedstawila ;)

    powodzonka jeszcze raz w pracy. az kurde zaluje ze już mam neta zalozonego ;p !

    dodawaj nexciorki ! <3

    Aaaaaa i do mnie migusiem wpadaj, bo dodałam kilka dni temu nowy ale nadal mam fight z bloggerem i nie dodał mojego rozdzialu w aktualizacjach blogerek. Bitch please -.-

    do napisania ! ;*

    A kto ? - San . a gdzie ? - wantedowe-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie już dzień dobry Miśku ;**
    Dzisiaj mam duuuużo czasu więc napiszę Ci tu opowiadanie pod rozdziałem :D
    Ale spokojnie, nie będzie ono dłuższe niż sam rozdział ;)
    Już dawno wiedziałam, że z małą Ann (tak tak ^^) będzie wszystko w porządku i urodzi się zdrowa ;) xd
    Fajnie, że Nadii udało się mieć wizytę wcześniej :)
    I jak Nath się martwił *.*
    A Nadia to taki sam Pajac jak nie powiem kto ^^ i zapomniała telefonu xd
    No jak tak można ja się pytam? Chłopak tu od zmysłów odchodzi a ona się cieszy :D Głupek :D ;*
    No, ale cieszmy się, że wszyscy są cali i zdrowi ;)
    I że Nathan nie leciał do Londynu, bo i tak by jej nie znalazł, c'nie? :D
    Ale tak w sumie to Nadia mogła powiedzieć, że też go kocha :) a co jej szkodzi ;D brunet by się nieźle zdziwił xD
    No i w końcu wrócili !!!
    Powitanie awww *.*
    Z nami to się już nie przywitasz? Tom xD <3
    W ogóle Thomas u Ciebie to taki słodziak *.* do rany przyłóż :D Ale to już Ci mówiłam nie raz chyba, prawda? xd
    W ogóle jak się odwaliła na ich powrót ;D ale szpilki w ciąży to chyba średnio co? xd Blue nie pozwalasz zakładać a w ciąży nie jest xD Pajac ;*
    I sytuacja w samolocie *.*
    Szkoda, że Nadia się nie odważyła żeby powiedzieć Nathanowi, że da mu szansę ^^ No tak, ale po co mówić, żeby wszyscy ludzie w samolocie słyszeli i widzieli xd Lepiej później przy większej ilości ludzi, c'nie? :D Bo my wiemy kiedy to będzie :DD
    Maxio i horrory hahaha XD biedaczek :D
    Ale Iza by go potrzymała za rączkę i przytuliła i na pewno nic złego by mu się nie przyśniło :)))

    Ale się rozpisałam ;O
    Jak nie będzie Ci się chciało czytać to daj znać to Ci streszczę xD
    Ale najlepiej, jak przeczytasz tylko końcówkę:
    Że jesteś Genialna to wiesz i że Cię kocham też :D
    Ale powtórzę :D
    Jesteś Genialna Słońce i bardzo Cię kocham! Zrozumiała? :D
    <3333333333333333
    No to czekam na następny rozdział Ty Moja Pomarańczko :D ;****
    Już pewnie zasnęłaś xD
    Także.. do wieczora Palmo! ;******

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ty moje Słońce! Tęskniłam!

    No cudny ten rozdział co ja mogę jeszcze powiedzieć ?chyba tylko tyle że mordeczka cieszyła mi się tak że mnie teraz policzki bolą. ;)
    Matko no nie wiem od czego zacząć. to jest takie bviugbsvrmvnehvcj <3
    Mała Ann jest zdrowa!!! tak ;D wiedziałam że wszystko jest w porządku jeju i jaka Nadia była szczęśliwa <3 a ten piepszony doktorek jakis nie kompetentny tylko wszystkim stracha narobił.
    A potem rozmowa z Nathem no ja się tu po prostu rozpływałam cały czas ^^
    Ten rodziałjest taki szczęśliwy i taki idealny no nie mam słów.
    Aj wrócili!! yeah yeah! niech sie szmpan leje xd
    kocham ich przekomarzania na temat kto będzie lepszym wójkiem o takie kochane :')
    I nasz szanowny Baby Nath matko jakie to jest wspaniałe stworzenie ,takie kochane.Ucieszy sie jak Nadia mu powie o tej szansy <3
    Kurde zapomniałam co miałam napisać...eh skleroza.
    A właśnie! no po prostu monolog Nathanowski o tym jak to sie bał o Nadie i jacy ją kosmici porwali mnnie rozwalił.Mega!!!

    Oj ty mój Robaczu jeden ;) główka pracuje rozdziały sie pisze a nasze mordki się cieszą czyli wszystko prawidłowo ^^
    Już sie nie mogę doczekać ich wizyty w Polsce bo tam teraz lecą ,tak?
    Aj bedzie zabawa bedzie Polish Vodka bedzie boki zrywać.
    Jaram sie jak by naprawdę do naszej zacnej ojczyzny lecieli xd

    No t o kończymy ;) heh zgadzeam sie z San kozacka foteczka ;* aż cienie poznałam ziomeczku.Hmm imię i nazwisko jak sławna polska piosenkarka...kto robi ze mną śledztwo? xd

    Kochanie ściskam cię i czkekam na kolejnejszyn! ;**


    OdpowiedzUsuń
  5. AWWWWWWWWW Jak słodkoooo ♥ Jejciu był kiss i takie przywitanie JOOOJ :D
    Jak się cieszę, że mała Ann jest zdrowiutka !
    Nawet nie masz pojęcia mój Anusiaku !
    A rozdział.... NO osianfvoasrdnvfouasrvbogudsnvbiousedrbogvieaslrjkvgiusdvb ♥ KOCHAM

    Co do dzwonienia, to już miałam takich 5 rozmów i każda zaczynała się ' ANUSIAK , TO TY ? ' xd Kij z tym, ze nagrywane xd

    Kocham Cię normalnie
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny *-* Czekam, aż Nadia powie Nathanowi, że zmieniła zdanie ;)
    Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekaj czekaj.. mi się przewidziało czy Nadia zmieniła zdaniee!? AA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Rozdział CUUUDOWNYY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *.*
    I jednak z dzieckiem wszystko dobrze :)
    Ale się stęsknili za sobą :3 Noo słoodkieeeeeeeee!
    Hahaha a jak się martwił kiedy nie odbierałaa ^^
    Uroooczee ;D
    Pisz szybko nexta i weny Kochana :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww, jak słodko !
    Jak to szybko zleciało, dopiero co wyjeżdżali a już są w samolocie do Polski.
    I całe szczęście , że mała jest zdrowa ;D
    Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  9. oooo aww jak miło, rodzinnie i słodko
    taka jedna wielka kochająca się rodzinka
    i ci wujkowie, ooo rozczuliłam się podczas czytania tego rozdziału
    naprawdę pozytywny ci wyszedł
    kiedy oni w końcu bd ze sobą tak oficjalnie ??
    no i czekamy na poród ;)
    3 miesiąc - jeszcze 6 i będzie dzidziuś ^^
    #happy
    weny i całuski ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Weź pisz kolejny bo jestem kurde ciekawa co dalej
    a tak ogólnie rozwaliła mnie sprzeczka o to który będzie lepszym wujkiem xD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)