piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 44.


Mówiąc wczoraj Kasi, że nie wstanę wcześniej niż o 11 miałam rację. Obudziłam się przed 12, ale ani trochę nie chciało mi się zwlec z łóżka. Poleżałam z pół godziny i po ostatnim dużym ziewnięciu, wstałam i poszłam do łazienki się trochę ogarnąć. Umalowałam się delikatnie i ubrałam się. Nie byłam ani trochę zdziwiona, kiedy po zejściu na dół nikogo tam nie zastałam prócz psa leżącego w kuchni przy swojej misce
- Cześć, Bruno - uśmiechnęłam się i poklepałam go po pysku - Głodny jesteś, co? - w odpowiedzi pomachał ogonem i liznął mnie po ręce. Sypnęłam mu jego karmy do miski i podeszłam do lodówki. Wyjęłam cytryny i zrobiłam dwa największe jakie miałam dzbanki wody z cytryną. Ugotowałam też rosół i zostawiłam na kuchence. Zadzwoniłam do Kasi czy już wstała i spacerkiem poszłam na kolejkę żeby pojechać do Warszawy, gdzie mieszkała. Podróż zajęła mi niecałą godzinę, zadzwoniłam domofonem po uprzednim skontaktowaniu się z przyjaciółką, bo jak zwykle zapomniałam numeru mieszkania.
- Hej, kochana - uścisnęłam ją - Wyspana?
- Cześć Misia - uśmiechnęła się - Ja tak. Książę jeszcze śpi - zaśmiała się pokazując zamknięte drzwi od sypialni
- No proszę, u mnie też pewnie jeszcze wszyscy dogorywają, bo nie miałam żadnego telefonu od zamartwiających się o mnie oszołomów gdzie to ja jestem - puściłam jej oczko i poszłyśmy do kuchni
- A to nie powiedziałaś nikomu, że wychodzisz? - zapytała a ja pokręciłam głową i chwyciłam jabłko leżące na blacie - Nic się nie zmieniłaś - zaśmiała się - Chcesz coś do picia?
- Herbatki poproszę
- Się robi - wstawiła czajnik z wodą - A do jedzenia?
- W sumie to nie zjadłam śniadania... - zastanowiłam się - Ale jabłko mi na razie wystarczy
- Ehe, nie u mnie kochana! I nie w ciąży - złapała mnie za brzuszek - Też jestem głodna, co powiesz na jajecznicę?
- Oooooo, cudo - uśmiechnęłam się - Ale jabłko też zjem - dodałam i je ugryzłam
- Smacznego - odpowiedziała zadowolona i wyjęła jajka z lodówki
- Może ci pomogę, co?
- Siedzisz? To siedź, ja tu jestem gospodynią
- Dobrze, dobrze nie wchodzę w twoje królestwo - zaśmiałam się
- No! - też zachichotała
- Ty mi lepiej powiedz, czy masz jakieś specjalne życzenia, co do swojego panieńskiego - zagadnęłam
- Szczerze?
- Mhm
- Tylko dwa - odwróciła się do mnie przodem wyszczerzona
- Dajesz, zobaczymy co da się zrobić
- Po pierwsze - zaczęła - żadnych chippendales'ów...
- Oooo... Serio? - zrobiłam smutną minkę - A tak liczyłam na tych spoconych mięśniaków - machnęłam ręką klepiąc się w kolano z udawanych rozczarowaniem
- Głupek - zaśmiała się
- Przecież cię znam i nawet ich nie planowałam - uśmiechnęłam się do niej
- Wiem, ale wolę się upewnić - puściła mi oczko
- A po drugie?
- A po drugie, to w NASZYM - podkreśliła słowo - stanie, to liczę na zwykłą babską noc w domu a nie latanie po klubach
- Zwykła to ona nie będzie, kochana! Co to, to nie! Ale w domu, jak najbardziej mi pasuje - pomachałam brwiami - To super, wszystko wiem, potrzebuję jeszcze listę dziewczyn, które sobie życzysz zaprosić na tą szczególną noc i datę jaka Ci pasuje
- Tydzień przed ślubem?
- Idealnie, a dziewczyny?
- W sumie to dużo zaprosić nie planuję
- To znaczy?
- To znaczy wystarczycie mi Ty, Kels, Nareesha, Sylwia, Iza, Monika z Karoliną - siostry cioteczne Kasi - i Daga... - spojrzała na mnie, a ja na nią
- Chyba, że naprawdę bardzo jej nie będziesz chciała, to oczywiście...
- No daj spokój - przerwałam jej - to twój dzień, ona mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. To raczej moje towarzystwo nie będzie jej odpowiadało...
- Jeśli z nią pogadasz, powiesz jak było, przeprosisz... Ona zrozumie
- No nie wiem, nie potraktowałam jej zbyt dobrze, zresztą sama wiesz jak było...
- Wiem, Nadia, ale rozmawiałam z nią i ona też by chciała się z tobą pogodzić
- Naprawdę?
- Mhm - uśmiechnęła się do mnie
- No to będę musiała z nią pogadać
- Koniecznie - odwróciła się do kuchenki i wstawiła patelnie na gaz. Zjadłyśmy jajecznicę, na którą załapał się też Daniel, który wstał się napić. Potem znów poszedł dochodzić do siebie w łóżku, a my z Kasia obgadałyśmy kilka szczegółów związanych ze ślubem i umówiłyśmy się na ostatnią przymiarkę sukni ślubnej. Pożegnałam się z przyjaciółką i wróciłam do domu. Była godzina 18, a ja się dziwiłam, że nie miałam ani jednego telefonu gdzie jestem. Chyba naprawdę musi być z nimi źle, że nawet nie zauważyli mojej nieobecności. Już miałam otwierać furtkę, kiedy w mojej głowie zaświtała inna myśl. Nie zastanawiając się, żeby się nie rozmyślić, odwróciłam się i poszłam dalej. Dziesięć minut później byłam pod domem Dagmary. Spojrzałam w okno, w którym zawsze był jej pokój. Świeciło się światło, więc uznałam, że jest w domu. Zadzwoniłam domofonem i czekałam na odzew.
- Słucham? - usłyszałam po chwili. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak się odezwać. Głos ugrzęzł mi w gardle
- Halo? - powiedziała zniecierpliwiona
- Dagmara... To ja, Nadia... - odezwałam się w końcu
- A... - odpowiedziała tylko
- Słuchaj.. Możemy pogadać?
- Zaraz wyjdę - odłożyła słuchawkę domofonu, a ja stałam jak kołek w tym samym miejscu i w sumie bałam się tej rozmowy. Może nawet nie tyle rozmowy, co tego że mnie nie zrozumie i każe spadać. Furtka się otworzyła i pojawiła się w niej moja dawna przyjaciółka. Zrobiło mi się ciepło w sercu na jej widok, od razu przypomniały mi się stare czasy, kiedy byłyśmy jeszcze w gimnazjum. Stanęła z założonymi rękami i czekała aż się odezwę, a ja po prostu się w nią wpatrywałam i wspominałam. Uśmiechnęłam się lekko ze smutkiem na duszy, że tak to wszystko się potoczyło. Ona chyba myślała o tym samym co ja bo, kąciki jej ust też były lekko w górze.
- Pamiętasz, jak chodziłyśmy wieczorami na spacery na plac zabaw i śpiewałyśmy piosenki Alexz Johnson? - odezwałam się w końcu nie spuszczając z niej wzroku, a ona pokiwała głową - Miałyśmy po jakieś 14 lat i masę problemów mniej na głowie. Takie beztroskie, szczęśliwe i zbuntowane... Wiele rzeczy było prostych, nie było tych trudnych. Chyba, że kolejny zakaz rodziców na brak wychodzenia z domu za zbyt późny powrót do domu można uznać za trudny - zaśmiałam się lekko, ona też. Obie miałyśmy łzy w oczach - Nie było przed nami tych trudnych decyzji do podjęcia i wybrania drogi, która będzie właściwa... Potem się pojawiły... - spuściłam wzrok i zamilkłam na chwilę - Falling apart and all that I question, Is this a dream or is this my lesson - zanuciłam cicho jedną z naszych ulubionych piosenek i znów na nią spojrzałam - Wtedy myślałam, że to sen, a teraz wiem, że to była lekcja. Lekcja dobrych wyborów... Wtedy dokonałam złego - pierwsza łza mimowolnie zleciała mi po policzku - To była najgorsza decyzja w moim życiu, gdybym tylko mogła ją zmienić, nie zawahałabym się nawet chwili, Daga. Teraz mogę cię tylko przeprosić za to, że wtedy wybrałam jego... - głos mi się załamał i znów spojrzałam w ziemię chowając twarz w dłoni. Dagmara podeszła do mnie i przytuliła mocno.
- Cieszę się, że wróciłaś na tą dobrą stronę. Tęskniłam za tobą - powiedziała i spojrzała w oczy z uśmiechem
- Ja za tobą też... - odwzajemniłam gest - Wybaczysz mi?
- Już dawno ci wybaczyłam
- Dziękuję - szepnęłam i znów ją przytuliłam. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie, a ja wytarłam łzy z policzków
- Pierwszy raz przy mnie płakałaś - zauważyła
- Sporo się zmieniło w moim życiu
- To musisz mi o tym koniecznie opowiedzieć - uśmiechnęła się - Wejdziesz?
- Nie bardzo mam teraz czas... spojrzałam na zegarek - Ale co powiesz na to, żeby wpaść do mnie jutro na noc? Tak jak kiedyś? Bo to będzie dłuuuuuga rozmowa
- Tak jak kiedyś tylko bez wina, co? - pokazała głową na mój brzuch, a ja się za niego mimowolnie złapałam
- No ja raczej bez. Przerzuciłam się na sok bananowy - zaśmiałam się, a ona razem ze mną
- Ślicznie ci w ciąży, wiesz już jaka płeć?
- Dziewczynka - uśmiechnęłam się - To jak? Pasuje ci jutro?
- Jasne. Numer mam ten sam, więc zadzwoń, o której mam być
- Zadzwonię, do jutra - pocałowałam ją w policzek
- Pa - uśmiechnęła się i zniknęła za furtką, a ja skierowałam się w stronę domu. Nie spieszyłam się, szłam wolno ciesząc się widokiem uliczek, którymi tak często kiedyś chodziłam. Czułam lekkość w duchu, że pogodziłam się z Dagmarą i byłam jej wdzięczna za to, że wybaczyła mi zostawienie jej dla Marcina. Otworzyłam furtkę i weszłam na podwórko, gdzie zostałam przywitana głośnym i szczęśliwym szczekaniem mojego psa.
- No cześć, maluchu - uklęknęłam na trawniku i wytarmosiłam go po pysku - Brakowało mi cię, wiesz? - uśmiechnęłam się do niego, a on szczeknął, jakby chciał powiedzieć, że to odwzajemnia i wykorzystując moje rozczulenie liznął mnie po twarzy
- Bruno! - skarciłam go ze śmiechem - Chodź, łobuzie - wstałam i poszłam do domu, a pies dreptał zadowolony obok mnie. Weszłam do środka i zostawiając torebkę w przedpokoju skierowałam się do kuchni, żeby się czegoś napić.
- Oooo... - zdziwiłam się widząc wszystkich jedzących pizzę - Czy ktoś zauważył, że mnie cały dzień nie było? - zaśmiałam się
- Tak, pół godziny temu jak zamawialiśmy pizzę - powiedział Tom między jednym gryzem a drugim
- I nikt nie zadzwonił? - zdziwiłam się - Aż dziwne - nalałam sobie wody do szklanki
- Wszyscy dzwonili - powiedziała Iza - Tylko że miałaś wyłączony telefon
- No co ty? - spojrzałam na nią - Nie zauważyłam
- I jak zwykle nie pomyślałaś, że będziemy się martwić - odezwał się Nathan z wyrzutem
- Jakoś nie widzę, żebyście byli zmartwieni - uśmiechnęłam się i usiadłam na wolnym krześle między Sylwią a Kels
- Bo Iza pomyślała, że pewnie jesteś u Kasi i do niej zadzwoniła
- No proszę jaka mądra dziewczynka - wysłałam jej buziaka
- Mądra czy nie, mogłaś zostawić głupią kartkę, że wychodzisz
- Oj nie sądziłam, że wstaniecie z łóżek wcześniej niż ja wrócę. Dawno wstaliście? - sięgnęłam po kawałek pizzy
- No właśnie niecałą godzinę temu
- To nie dużo się spóźniłam. Jak tam się czujecie? Tom? - zaśmiałam się lekko i spojrzałam na chłopaka wyszczerzona. Każdy tłumił śmiech
- Nawet nic nie mów - jego wzrok mówił "nie waż się wspomnieć o wymiotowaniu"
- Kels? - spojrzałam na blondynkę z tym samym uradowaniem
- Szczerze? - uniosła brew i spojrzała na kawałek pizzy, który trzymała w dłoni - Dziwię się, że jestem w stanie jeść - wysłała groźne spojrzenie Parker'owi, po czym biedny spuścił z niej wzrok
- Hahahahaha! No nie wytrzymam już dłużej, sorry Tom! Hahahaha - Jay zaczął się śmiać, a reszta zrobiła to samo
- Widzę, że poruszyłam temat tabu - zaśmiałam się
- Żebyś wiedziała... - mruknął i wysłał mi obrażone spojrzenie
- Oj Tooooooom - zaśmiałam się w jego stronę - Każdemu się mogło zdarzyć
- Taaaa... - dalej miał tą posępną minę
- No daj spokój, Parker. Nie poznaję cię! - krzyknęłam
- Au... Ale Nadia... - odezwała się Kels - proszę cię nie krzycz mi nad uchem - złapała się za głowę
- Ooo czyli kacyk jednak jest... Myślałam, że was to ominęło - uśmiechnęłam się
- Niestety - Max pokręcił głową - W życiu nie czułem się goooorzej
- Czyli już więcej polskiej wódki się nie napijecie?
- Jak to nie? Stan jaki się po niej ma to uuuu - wyszczerzył się - Tylko następnym razem trzeba zwolnić tempo
- Oooo, doprawdy? - uniosłam brew do góry - Wcale, ale to WCALE wczoraj ci o tym nie mówiłam
- Oj cicho tam - zaśmiał się i rzucił mnie oliwką z pizzy
- Ja ci dam cicho, Łysolu jeden! - złapałam za kawałek papryki i odrzuciłam w jego stronę trafiając prosto w czoło
- Rzut za sto punktów! - zaśmiał się Jay
- No ba! - wypięłam pierś do przodu, a kawałek kurczaka trafił za bluzkę i wpadł mi w dekolt
- MAX ! - krzyknęłam - nie miałeś gdzie?!
- Pomóc wyjąć? - pomachał brwiami
- Wal się - wytknęłam mu język i wstałam wyjmując kawałek drobiu. Sięgnęłam sos czosnkowy, co umknęło George'owi i podeszłam cicho do niego od tyłu. Położyłam palec na ustach, żeby nikt się nie odzywał i wylałam całą zawartość sosjerki na głowę Max'a, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem
- Smacznego, Jurek! - zaśmiałam się i uciekłam na drugi koniec stołu
- Ooooo nieeeee.....! - wstał z całą białą twarzą - Nie ujdzie ci to na sucho !
- Chyba tobie, bo fakt, suchy nie jesteś - zaśmiałam się
- Chodź tu - stanął z drugą pełną sosjerką w ręce i pokazał palcem miejsce obok siebie
- Ani mi się śni!
- Chodź tu, bo inaczej marny twój los - pogroził mi palcem
- No, już się boję
- No to patrz - powiedział i zaczął biec w moją stronę, a ja uciekałam dookoła stołu
- Max! - krzyknęłam ze śmiechem - Ja jestem w ciąży, nie mogę biegać
- To stój!
- To i ty stój! - krzyknęłam i czmychnęłam dalej chowając się za Nathanem - Ratuuuj - powiedziałam do niego
- MAX! - brunet wstał i zakrył mnie sobą - Ona ma rację, nie może biegać... - zaczął a ja się wyszczerzyłam i pokazałam język Łysemu - Dlatego ci pomogę! - dokończył szybko Sykes i oblał sosem
- O... Ty... MENDO! - krzyknęłam i oblałam colą ze szklanki, która stała najbliżej
- Tak się bawić nie będzieeeeeeemy - powiedział przebiegle i ruszył w moją stronę, na co ja znów zaczęłam uciekać, ale zatrzymał mnie Parker z uniesioną brwią
- Puść mnie! - prosiłam błagalnie - Nie, nie, nie - zaśmiał się - Tak łatwo to nie będzie - trzymał mnie dalej aż doszedł Max i Nathan i otoczyli mnie z każdej strony.
- Ale prooooszę - zrobiłam przerażoną minę - Przecież mnie kochacie, tak? - patrzyłam na każdego po kolei
- O taaaaak - wyszczerzył się Tom
- I to baaaaaaardzo - dodał Max
- I to wszystko z miłości - pomachał brwiami Nathan i wylał na mnie wodę ze szklanki. Tom dołożył sos, a Max wtarł mi kawałek pizzy we włosy
- No to jesteśmy kwita - wyszczerzyli się i zostawili mnie siadając jakby nigdy nic na swoich miejscach śmiejąc się perfidnie
- Chyba sobie kpicie! - powiedziałam i podeszłam do stołu biorąc kawałek pizzy. Oderwałam kawałek i rzuciłam w Tom'a, ale że się schylił to dostała Iza
- O sorry - zaśmiałam się i rzuciłam kolejny kawałek trafiając w śmiejącego się Parkera. Oderwałam kolejny chcąc rzucić w Max'a, ale dostałam w nos szynką. Moja ciotka zaczęła się śmiać
- Ooo nie sądziłam, że trafię!
- I ty przeciwko mnie?!
- Ja tylko oddałam!
- To i ja oddam - zaśmiałam się i rzuciłam w jej stronę. Znów pudłowałam i dostał Siva. I tym sposobem zaczęła się bitwa, w której każdy rzucał w każdego czym popadnie. Nie muszę chyba mówić jak wyglądała kuchnia... Jedna wielka masakra. Usiadłam wciąż się śmiejąc na krześle ze zmęczenia.
- KOOOONIEEEEC! - krzyknęłam głośno
- Moja głowa! - złapała się za nią Kels
- Nie możesz cieszej? - to samo zrobił Max z wyrzutem
- Wiedziałam, że tylko to was uspokoi - zaśmiałam się - Koniec tej zabawy, bo zobaczcie jak kuchnia wygląda... - każdy się rozejrzał
- Jak po bitwie na jedzenie - wyszczerzył się Tom
- No brawo geniuszu - pokręciłam głową i wstałam powoli kierując się w stronę wyjścia, każdy siadał na wolnych krzesełkach - Dlateeeego - przeciągnęłam z uśmiechem - Współczuję temu, kto to będzie sprzątał - chciałam wybiec z kuchni, ale za rękę złapał mnie Jay
- Chyba nie myślisz, że się od tego wymigasz? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią - W końcu to ty zaczęłaś
- Eee... no taaaaaak, ale ja jestem w ciąży i zawsze mi powtarzacie, że mi nie wolno - wyszczerzyłam się zadowolona ze swojej wymówki
- A my mamy kaca - odpowiedział Max z założonymi rękami
- I za wasze pijaństwo ja mam cierpieć, tak?
- Nie za nasze pijaństwo... - zaczął
- Tylko za swoje głupie pomysły - dokończył Tom
- To nie fair! - powiedziałam widząc jak wszyscy wychodzą po kolei z kuchni mnie w niej zostawiając
- Izaaaa - powiedziałam do niej błagalnie
- Wybacz - wysłała mi pocieszający uśmiech
- Kels? - szukałam wsparcia
- Mają rację - puściła mi oczko i wyszła
- Naaaath? - wygięłam usta w podkówkę
- Sama zaczęłaś - pokręcił głową i puścił oczko
- Super - mruknęłam i usiadłam na krzesełku zostając sama w pomieszczeniu. Położyłam brodę na ręce opartej na stole
- Żartowaliśmyyyyy! - krzyknęli i ze śmiechem weszli do kuchni
- Głupki - zaśmiałam się razem z nimi
- Idź się umyj, a my posprzątamy - powiedział Max i wyciągnął dłoń w moją stronę, żeby pomóc mi wstać. Chwyciłam ją i stanęłam przed nim
- Sorry za sos - uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek
- Spoko - zaśmiał się - No leć - puścił mi oczko. Nie zastanawiałam się dłużej i pognałam na górę. Najpierw wzięłam szybki prysznic, żeby zmyć sos i inne resztki jedzenia. Pozwoliłam im spłynąć i napełniłam wannę ciepłą wodą. Dolałam sobie płynu do kąpieli o zapachu wanilii i zanurzyłam się w wodzie pełnej piany. Przymknęłam oczy i relaksowałam się do momentu, w którym usłyszałam pukanie do drzwi
- Kto taaaam? - krzyknęłam. Nie usłyszałam odpowiedzi za to drzwi się otworzyły i ujrzałam wyszczerzoną mordkę
- Nath! Ja się kąpię! - powiedziałam z wyrzutem
- Widzę - pomachał brwiami
- Możesz wyjść?
- Oj daj spokój, nic nie widać, bo piana wszystko zakrywa - powiedział i wszedł do środka - Niestety - dodał po chwili cicho
- STETY! - powiedziałam dosadnie ze śmiechem - Co chciałeś?
- A nic - uśmiechnął się i usiadł na skraju wanny. Dalej był brudny w sosie i innych kawałkach jedzenia, choć muszę stwierdzić, że dostało mu się chyba najmniej
- Posprzątaliście?
- Sprzątają - wyszczerzył się
- A ty uciekłeś i perfidnie się tu chowasz? - uniosłam brew do góry, a on pokiwał głową
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się
- I brudny - pomachał brwiami
- Nawet o tym nie myśl!
- No ale zobacz, zawsze to oszczędność wody, tak?
- Wody w rurach aż zanadto! W pokoju obok masz swoją czyściutką łazienkę
- Ale jej czegoś brakuje
- Czego?
- Ciebie - uśmiechnął się, a ja razem z nim
- Słodki jesteś - powiedziałam - Ale i tak wolałabym, gdybyś już wyszedł
- Ale...
- Żadnych ale, Nath! Idź na dół zanim się zorientują, że cię nie ma - zdążyłam to powiedzieć, a wparował do łazienki Max
- TU JESTEŚ ! - krzyknął - Myślałeś, że... - urwał - Oooo - przeniósł wzrok na mnie i się wyszczerzył
- Jeeeezu! Pomóż mi, bo nie wytrzymam! Wyłazić mi stąd!
- Ale przecież nic nie widać... - powiedział Max - niestety - szepnął do Nathana i puścił mu oczko
- Wy faceci, wszyscy jesteście tacy sami! Może jeszcze resztę tu zaproście?!
- Znalazłeś go?! - krzyknął Tom i stanął obok chłopaków - Ooo, hej słońce - wyszczerzył się jak reszta.
- O boże, widzisz i nie grzmisz, WYNOCHAAAA! - krzyknęłam - Bo wstanę i sama was stąd wyrzucę na kopach!
- Wstaniesz? - pomachał brwiami Nath i skrzyżował ręce na piersi z prowokującym spojrzeniem
- Jestem na przegranej pozycji... - westchnęłam załamana
- Macie go? - usłyszałam Izę
- IZA CHODŹ TU ! - krzyknęłam. Po chwili pojawiła się w drzwiach łazienki - RATUJ ! - wysłałam jej błagalne spojrzenie
- Was to naprawdę powaliło? Żeby kobietę w ciąży podglądać?! Wyłazić stąd! - popchnęła każdego w kierunku drzwi
- Dziękuję! - zaśmiałam się
- Nie ma sprawy - puściła mi oczko i wyszła zamykając drzwi. Wiedziałam, że teraz będą pod czujnym okiem mojej ciotki, więc jak najszybciej potrafiłam wyszłam z wanny, wytarłam się ręcznikiem i opatuliłam szlafrokiem. Kiedy to zrobiłam westchnęłam i spuściłam wodę. Poszłam do pokoju i pierwsze, co zrobiłam, to zamknęłam drzwi na klucz. Przebrałam się w piżamę i znów zarzuciłam na siebie szlafrok. Zeszłam na dół zobaczyć jak poszło sprzątanie.
- No muszę powiedzieć, że jak nie wyjdzie wam ze śpiewaniem, to firmę sprzątającą możecie otworzyć bez problemu - powiedziałam do chłopaków i wyjęłam lody z zamrażalnika
- Mówisz? - wyszczerzył się Jay
- No ba! - puściłam mu oczko i nałożyłam sobie lodów do miseczki - Ale idźcie się już umyć, brudasy - zaśmiałam się i wyszłam do salonu. Usiadłam samotnie na kanapie i włączyłam telewizor. Oglądałam jakiś serial lecący na jednym z kanałów zajadając się lodami. Jakieś pół godziny później obok mnie usiadł Nathan.
- Hej - uśmiechnął się do mnie
- Nie rozmawiam z tobą, podglądaczu - powiedziałam nawet na niego nie patrzeć
- Eeeeeej!
- Co eeeeej? - udawałam jego głos, na co on się zaśmiał
- Proszę się tu na mnie nie obraaażaaaać... - powiedział i zabrał miskę z moich rąk kładąc ją na stoliku - Bo to nie ładnie - po czym zamknął mnie w uścisku
- I nie ładnie jest dusić kobietę! - wychrypiałam
- A nie będziesz się obrażać? - zapytał śmiejąc się
- Nie będę! - też się zaśmiałam, po czym zostałam oswobodzona
- No to super - wyszczerzył się usiadł obok obejmując mnie ramieniem
- Świetnie - pokręciłam głową i wtuliłam się w niego z uśmiechem na ustach. Oglądaliśmy telewizję, aż w końcu brunet znów się odezwał
- Zagrasz coś?
- Hm? - spojrzałam na niego, a on głową pokazał na fotepian
- Nie pamiętam nic... - powiedziałam
- To sobie przypomnisz, chodź - uśmiechnął się i złapał moją dłoń kierując do instrumentu
- Ale Nathan...
- Żadnych ale - powiedział i usiadł na ławeczce pociągając mnie ze sobą. Westchnęłam
- No? - spojrzał na mnie i zachęcał wzrokiem do położenia dłoni na klawiszach.
- Co no?
- Zagraj coś - przewróciłam oczami i zagrałam kawałek utworu Beethoven'a "Dla Elizy".
- Tylko tyle pamiętam - powiedziałam
- A dwoma rękami zagrasz?
- E-e - pokręciłam głową
- To zagraj jeszcze raz - zachęcił mnie i znów przyłożyłam rękę do klawiszy. Nathan zrobił to samo z drugą ręką i grał razem ze mną. Uśmiechnęłam się pod nosem, wyszło nam nieźle
- A coś umiesz dwoma rękami? - zapytał
- Umiałam, ale naprawdę nie pamiętam. Nie grałam od dwóch lat...
- A jakieś nuty masz?
- Coś chyba jeszcze zostało... Tylko musisz wstać - powiedziałam i kiedy to zrobił otworzyłam ławeczkę i wyjęłam jeden z notesów mamy i podałam chłopakowi. Usiedliśmy znów, a kiedy Nathan zaczął przeglądać kartki ja zaczęłam grać piosenkę, którą mogłabym zagrać z zamkniętymi oczami. Nie tylko dlatego, że melodia nie była skomplikowana, ale dlatego, że grałam ją chyba milion razy dla mojej mamy. Zaczęłam też nucić cicho słowa piosenki. Nie brzmiało to tak cudownie jak wtedy, kiedy siadałam z mamą i ja grałam, a ona śpiewała. Jej głos zawsze był dla mnie kojący, rozpędzający wszystko, co złe i radujący moje serce. Kończąc ostatnimi słowami "gdyby cię nie było, zniknęło by wszystko" miałam łzy w oczach, ale też i uśmiech na ustach. Łzy, bo brakowało mi tu Jej, a uśmiech, bo spędziłam z nią piękne chwile przy tym fortepianie.
- Wow... - szepnął Nathan, a ja spojrzałam na niego i się zaśmiałam - Aż nie wiem, co powiedzieć... To było... piękne
- To ulubiona piosenka mojej mamy - przejechałam palcem po klawiszach - Cudownie ją zawsze śpiewała
- Ty też ją cudownie zaśpiewałaś. Nie mogłem usłyszeć jak ona śpiewa, ale wierzę że nie byłaś ani trochę od niej gorsza. Masz śliczny głos - uśmiechnął się do mnie
- E tam - zawstydziłam się i spuściłam głowę
- Naprawdę. Oczarowałaś mnie - złapał mnie za podbródek, żebym na niego spojrzała - uśmiechał się ciepło - Po raz kolejny się w tobie zakochałem... - szepnął, a na moje usta mimowolnie wkradł się delikatny uśmiech, a przez ciało przeszedł prąd ciepła, po którym dostałam dreszczy.
- Chce ktoś herbaty?! - krzyknął Tom z kuchni, a ja odsunęłam się od Nathan'a. Chwyciłam jednak jego dłoń i splotłam nasze palce ze sobą.
- Herbaty? - zapytał dalej uśmiechnięty, a ja kiwnęłam głową. Pocałował moją dłoń nie spuszczając ze mnie wzroku po czym puścił mi oczko. - Poprosimy dwie! - krzyknął do Tom'a. - To co jeszcze potrafisz? - położył moją dłoń na klawiszach.
- Hmm... - zastanowiłam się i zaczęłam grać kolejne kawałki piosenek, które pamiętałam.
- Herbata! - powiedział Tom i postawił dwa kubki na stole
- Dzięki! - uśmiechnęłam się do niego
- Nieźle grasz, Słońce - pochwalił mnie
- Dziękuję - uśmiechnęłam się
- Powinnaś częściej - puścił mi oczko i poszedł od kuchni po swój kubek z herbatą, a mi wpadł do głowy pomysł. - Daj mi telefon - powiedziałam do Nathan'a
- Po co? - zapytał, ale sięgnął do kieszeni
- Muszę zadzwonić do Kasi, a mój telefon padnięty - wzięłam telefon i wyklikałam numer przyjaciółki, który znałam na pamięć jako jeden z nielicznych.
- Halo? - zapytała
- Kasia, to ja, nie obudziłam cię?
- Niee, no co tam?
- Słuchaj, myślałaś nad piosenką do pierwszego tańca?
- Szczerze mówiąc jeszcze nie...
- A co ty na to, jakbym zagrała wam do niego na fortepianie? - wyszczerzyłam się.








Witam, witam i o zdrowie pytam! :*
Bo u mnie ze zdrowiem kiepsko... Złapała mnie jesienna grypa i męczę się z nią od... właściwie ostatniego rozdziału :P Niby trochę lepiej, bo dzisiaj nie miałam gorączki (sukces!), ale z nosa dalej mi cieknie i głowa pęka... A tu trzeba się trochę poduczyć na kolokwium z finansów przedsiębiorstwa  i zrobić projekt na strategie rozwoju terytorialnego... No cóż, nie ma lekko! 
Także może i trochę się rozleniwiłam, jak zauważyła San, ale mam nadzieję, że jestem usprawiedliwiona :P Chociaż troszeczkę ;)

Kiedy Nadia i Nathan będą razem? - to pytanie powtarza się w komentarzach niejednokrotnie. Uwierzcie mi, że... w swoim czasie ;D Musicie być cierpliwe, bo czasami w życiu nie wszystko jest takie łatwie i koloLowe ;) i trzeba do niektórych rzeczy dojrzeć lub je przemyśleć ;) Mogę Wam obiecać, że kiedyś na pewno będą razem ;D A kiedy - wkrótce! :)

Alexandra - taaaaak, przeżyłam najlepszy moment z tamtego rozdziału ;) Doskonale wiem, jak czuła się Kelsey :P Z tym, że Tom'em była moja przyjaciółka ;) Generalnie - nie polecam! Mimo że wspominam ze śmiechem :D

Z takich małych nowości, co u mnie, tooo mimo iż choroba nie dawała mi normalnie funkcjonować, to z gorączką, cieknącym nosem i bolącą głową zrobiłam sobie całkowicie SAMODZIELNIE napis na ścianie. Nie jest idealny, gdzieniegdzie krzywy, ma masę niedociągnięć, ale jest mój i mimo wszystko jestem z niego mega zadowolona :) Tym bardziej, że jest z piosenki, do której mam chyba największy sentyment :) A oto on:

"Say my name like it's the last time,
Live today like it's the last night..." 
I tymi słowami dzisiaj zakończę :)
Trzymajcie się ciepło i nie chorujcie! 
ŚCISKAM ! :**




14 komentarzy:

  1. *-*
    BITWA NA ŻARCIE ;3
    TOM...MAX...NATH...OH Nie ładnie się zachowują, za równo z bitwą jak i podglądaniem XD
    Ale Nadia i Nath *-*
    Mmmmm ;3
    I się z Dagmarą pogodziła ;D
    Czadowo ;3 Na pyt Kiedy będą razem już udzieliłaś mało precyzjnej odp, ale jednak xddd
    No to pozostaje tylko czekać na nexta ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze Nadia pogodziła się z Dagmarą :)
    Rozdział boski kochana :*
    Ta akcja z kuchni genialna
    Bitwa na jedzenie to jednak jest cos
    Ale oni sa slodcy :P
    To przy pianinie mnie poruszyło *_*
    Weny o czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW ! świetnie, że Nadia pogodziła się z Dagą ♥ Stare przyjaciółki 4ever !
    I tak ma zostać :*
    Hahahahahhaha bitwa na jedzenie z TW ? ZAWSZE I WSZĘDZIE !... a sprzątanie z TW? No tu juuuuż trochę gorzej xd ale oni zawsze służą pomocą ♥ Szczególnie paniom w ciąży
    Jaaaaaaaa *-* Nadia zagrała na pianinie ♥ I Nath taki romantyczny ♥
    To było.... iusdhfciuasbifuvsbadiuvbasdifvbisuadr ♥
    Kocham Cię Słońce moje !
    Wenyyy ♥
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział;D Bitwa na jedzenie, genialne ;d Fajnie, że Nadia pogodziła się z Dagą i że wpadła na pomysł zagrania na ślubie ;D Najlepiej jakby zagrała z Nathanem ;d Czekam z niecierpliwością na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cuuudeńko!!!!!!!! :3
    Dobrze że Nadia sie z nią pogodziła :)
    Hahaha bitwa na jedzenie!!!! No nieźle ją urządzili :P
    Nie no jebłam kiedy jej zaczęli włazić do łazienki XD
    Ojej Nadia zagrała na fortepianie *^*
    Oby mogła zagrać na ślubie!!!!!!!!
    No super rozdział! :)
    Weny Kochana i zdrowiej! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. ojoj, przy końcówce i przy tej piosence zrobiło mi się smutno :'(
    nieźle ich kacek męczył, i ta akcja z bitwą na jedzonko, ale najlepsze to chyba było wparowanie chłopców do łazienki xD
    genialne Iza !
    widzę, że ktoś tu jest czujny i szybko się uczy ;* [koloLowo]
    piękny napis, ja nie wiem jak ludzie potrafią sami z siebie pisać takie fikuśne literki, moje ozdobione litery wyglądają koszmarnie xD
    zdrowiej Rybo i do następnego Aśka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Skarbie, twój rozdział jest taki piękny, że się rozpływam :)) Nie mogę doczekać się tego wesela, a tym bardziej tego, kiedy to Nath i Nadia W KOŃCU będą razem :) Och, życzę Ci słońce dużo, dużo zdrowia i czekamy na Ciebie z duuuuuuużą ilością rozdziałów :* WENY KOCHANIE! <3

    Przepraszam, że tak krótko, ale jestem na telefonie i nie jest to odpowiednie urządzenie do komentowania... ;p

    Do następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrowienia z mojego lozeczka w moim domku ;**
    Ja wiedzialam, ze cos glupiego wymyslisz xd
    I w tym rozdziale to byla to bitwa na jedzenie xp
    A co do podgladania to nie ladnie sie zachowali ale Nathana juz mogla zgarnac do tej wanny :D
    A wspolne granie.. Awww *.* cudowne Wisienko :)) <3
    Nadia zagra na weselu :D jak najbardziej dobry pomysl ;)
    A co do tego kiedy Nadia i Nath beda razem to.. JA WIEM! ALE NIKOMU NIE POWIEM! ;**
    Dobra, juz sie ogarniam xd
    Czekam na nexta Pajacu i mam nadzieje, ze zostane poinformowana! ;)
    Kocham Cie, wiesz? <33333 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Napis widzialam jako pierwsza :D

      Usuń
  9. Dłuuugi ! <3
    Ach ,ci zboczeńcy w łazience. Nie pogardziłabym ;))
    Co do imprezy, to będziesz miała co wnukom opowiadać. Fajnie jest przeżyć coś czego później nie można zapomnieć ;P
    Też bym chciała taki napis w pokoju. Niby takie zwykłe słowa a jednak tyle w sobie mają : DD
    Do szybkiego następnego i do zdrowia wracaj !

    they-are-my-weakness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudny rozdział i napis tezzz :)
    Niezapomniane przeżycia są the best, może dlatego, że są niezapomniane hehe
    Zdrowiej i zapraszam do mnie na nowy

    OdpowiedzUsuń
  11. jejuu napis jest cudowny :P rozdział zresztą też :P musisz wyzdrowieć , bo ktoś musi mi poprawiać humor po całym tygodniu w szkole :/, a twoje opowiadanie właśnie tak działa :P więc życzę szybkiego powrotu do zdrowia i weny no i oczywiście czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uhuhu.. te zboczuchy.. hehehehe.. bitwa na żarcie mega.. xD
    Super że Nadia pogodziła się ze swoją przyjaciółką.. a napis jest cudowny
    pozdrawia osoba która już wyzdrowiała po ciężkim tygodniu :D
    weeeny i czekam na nexta ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. cześć SŁoneczkoooo ;**** !!!!
    o rany rany rany jak ja sie usmialam przy tym rozdziale xd !

    po prostu momentami nie wyrabialam ;D
    ale i tak mistrzem akcji w tym rozdziale byl zracy pizze Tom i jego posepne miny i oddalanie tematu zygania xD
    hahahah ubostwiam !!!! <3
    a teskt ; "- Hahahahaha! No nie wytrzymam już dłużej, sorry Tom! Hahahaha - Jay zaczął się śmiać" no po prostu parsknelam ze malo co laptusia swojego bym nie oplula ;D !

    i potem ta walka na pizze - genialne ! i NATHAN JUDASZ !!! oskalpowalabym !! albo i nie - bo mimo wszystko jest taki slodkiiiiiii <3 !

    akcja w lazience ? - takie to wszystko niewyzyte i nieposkromione ze tylko poped dziala - a wykastrowac jednego i drugiego to by sie nauczyli ze kobiety sie nie podglada !! ;P

    ooo i dziewczyny sie przede wszystkim na poczatku pogodzily.. - super ! nie ma niczego lepszego jak pogodzenie sie z dawna przyjaciolka i zaczynanie od nowa <3 !

    oojj jeszcze bym mogla dluuuugo pisac, ale jestem strasznie zmeczona.
    pewnie niedlugo dodasz nexta bo ja cos opoznilam sie z komentarzem u Ciebie - wybacz :C !

    takze czekam z neicierpliwoscia na to, co Twoja madra główka wymysli ;*

    czekam !! jestesmy in tacz ;D !

    :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)