czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 42.


- Dobra, przydałoby się skoczyć do sklepu po odpowiednie napoje - odezwałam się jakieś dwie godziny później - Kto ze mną pojedzie?
- Ja! - krzyknęli wszyscy razem
- Eee... no taką ekipą to nie ma sensu - zaśmiałam się - Jedna osoba w zupełności wystarczy
- No to ja! - znów krzyk każdego
- Jeeezu, w życiu nie widziałam tylu chętnych ludzi na zrobienie zakupów, zdecydujcie się, kto idzie
- To może ty wybierz - odezwała się Iza
- Ja nie chcę wybierać, sami się zdecydujcie 
- To losujemy! - krzyknął Tom i zaczął nucić pod nosem jakąś wyliczankę, a chwilę później pokazał palcem na siebie - Ha! Ja idę! - wyszczerzył się
- No na pewno! Specjalnie żeś sobie tam nie wiadomo co pod nosem gadał! Gramy w marynarza! 
- Max, to dziecinne - zaśmiała się Iza
- Ale sprawiedliwe!
- Jestem za - odezwałam się i uśmiechnęłam - Tylko chyba najlepiej będzie jak zagracie w parach, bo w tyle osób to każdy nawzajem się wyeliminuje i to będzie bez sensu.
- Racja! 
- No to po kolei jak siedzicie Nathan grasz z Maxem, Kels z Tomem, Kasia z Danielem, Naree z Sivą, Sylwia z Jayem - uśmiechnęłam się do niej - a Iza... eee ze mną
- Ale przecież Ty idziesz do sklepu, to jak masz grać? - zapytał Nathan
- No to zmiana zasad i dwie wygrane osoby idą do sklepu - puściłam mu oczko - To gramy! - Każdy odwrócił się do swoich par. 
- No to trzy - czte - ry! - powiedziałam do Izy i wyciągnęłyśmy dłonie. Ja miałam kamień ona nożyczki -  Przegrałaś - zaśmiałam się
- Jak zwykle - przewróciła oczami 
- To kto wygrał u was?
- Kelsey - powiedział niezadowolony Tom na co blondynka się zaśmiała
- Ja - wypiął dumnie pierś do przodu Jay
- Nareesha też wygrała - Siva pocałował ją w policzek
- I jaaaaa! - ucieszyła się Kasia
- A u was? - zapytałam Maxa i Natha
- A jak myslisz? - burknął Łysy i skrzyżował ręce na piersi
- Widzę, że ktoś tu nie umie przegrywać - zaśmiałam się - Dobra, to mamy 6 osob. Ja gram z Keeeels - uśmiechnęłam się do niej i zajęłam miejsce Toma na krzesełku obok
- To ja z Naree - uśmiechnął się Jay i podszedł do mulatki
- Kasia! Gramy razem - Nathan się wyszczerzył i przykucnął przy mojej przyjaciółce. Zagrałam z blondynką i znów wygrałam! U reszty został Nathan i Jay.
- No dobra, to wy się bijcie a ja poczekam na zwycięzcę - zaśmiałam się
- Okej! - krzyknął Jay i rzucił się na Nathana. Tarzali się po podłodze udając, że się nawalają
- Ej! Żartowałam! - krzyknęłam na nich - Macie grać dalej a nie tarzać się po ziemi!
- A już wygrywałem! - zaśmiał się Jay i podniósł z podłogi
- Chciałbyś - Nathan pacnął go w ramię. Loczek mu oddał, drugi to samo i tak się walili
- Jezu dość! - zaśmiałam się i stanęłam między nimi - Gorzej niż dzieci. Gracie, trzy-czte-ry! - Krzyknęłam a oni pokazali dłonie. Oboje mieli kamień
- Jeszcze raz! - oboje papier. Następnym razem Nathan był bardziej przebiegły i ponownie pokazał papier, gdzie Jay wystawił pięść
- Hahahah! - zaczął się śmiać złowieszczo - Wiedziałem, że dasz kamień! 
- Spadaj, oszukiwałeś!
- No ciekawe jak!
- Nie wiem, ale na pewno oszukiwałeś - wygiął usta w podkówkę
- Haha, Jaaaaaay - przytuliłam chłopaka na pocieszenie, a ten objął mnie ramionami i pokazał Nathanowi język 
- Dobra, koniec - odezwał się brunet - Nadia, idziemy do sklepu - wyszczerzył się i zabrał mnie z objęć Jay'a
- Już nie bądź taki zazdrosny! - krzyknął Loczek ze śmiechem
- Spadaj - Nathan też się zaśmiał 
- Sylwia, kluczyki do mojego samochodu są tam gdzie zawsze?
- No chyba tak, ja ich nie ruszałam
- Okeeej, jakieś specjalne zamówienia macie?
- A kupisz looody? - Kasia się uśmiechnęła
- Pistacjowe?
- Jak ty mnie dobrze znasz - puściła mi oczko
- Orzeszki!
- Chipsy!
- M&Msy!
- Krakersy!
- Stop! - przerwałam ich wykrzykiwania - Napiszcie mi smsem bo nie spamiętam, a my jedziemy - zwróciłam się do Nathana. Poszliśmy do przedpokoju i z jednej z małych szufladek w małej meblościance wyjęłam kluczyki, które podałam chłopakowi. Otworzyłam garaż i weszliśmy do mojego ukochanego Audi s3
- Nie mówiłaś, że masz samochód - powiedział Nath ustawiając sobie fotel i lusterka
- Bo tak jakbym go nie miała. Nie jeżdżę nim od wypadku mamy. 
- Myślisz, że się nie zastał?
- Nie, od czasu do czasu był jeżdżony albo przez Sylwię, albo... - urwałam
- Przez twojego byłego? - dokończył
- Ehe... - zapięłam pasy - Chyba pojedziemy do supermarketu, największy wybór będzie
- No dobra - uśmiechnął się - To prowadź - puścił mi oczko
- Kawałek będziemy musieli pojechać, bo w Podkowie nie ma żadnych większych sklepów
- Powtórz ? - zapytał z uniesioną brwią
- W Podkowie. Miejscowość, w której się znajdujemy to Podkowa Leśna - uśmiechnęłam się do niego
- Podkowa Leszna... - powtórzył ze swoim akcentem - Podoba mi się
- A no mi też - zaśmiałam się - Jedź! - nakazałam i chłopak ruszył. Musiałam mu non stop przypominać, że w Polsce jest prawostronny ruch i żeby trzymał się odpowiedniego pasa. Piętnaście minut później parkowaliśmy przed supermarketem. W tym samym czasie dostałam smsa od Tom'a z mega długą listą ich zachcianek. Zapakowaliśmy wszystko co potrzebne do wózka nie zapominając oczywiście o wódce i napojach. Szlismy juz do kasy, kiedy sobie przypomnialam
- Lody dla Kasi! Musimy wrocic
- Nie ma problemu - Nathan sie usmiechnal i zawrocil wozkiem w druga strone. Szlismy glowna, srodkowa alejka rozgladajac sie na boki czy jeszcze o czyms nie zapomnielismy. Spojrzalam przed siebie i z ust wypsnelo mi sie ciche
- O cholera...
- Co mowilas? - zapytal brunet pchajacy wozek i spojrzal na mnie
- Marcin... - szepnelam a on spojrzal w kierunku, w ktorym i ja patrzylam. Zlapal mnie za reke i pociagnal lekko zebym na niego spojrzala. Skierowalam swoj wzrok na niego
- Jestem tu z toba - usmiechnal sie cieplo a mi od razu zrobilo sie cieplej w duchu i nawet kaciki moich ust powedrowaly do gory. Znow spojrzalam przed siebie i widzialam chlopaka o krotko obcietych czarnych wlosach usmiechajacego sie szeroko. To co czulam patrzac na niego zszokowalo mnie rownie mocno co jego widok tutaj. Nie czulam nic, procz zdenerwowania. Zadnego zalu, bolu, uczucia... Nic glebszego. Jedynie lek przed tym, co bedzie jak stane z nim twarza w twarz. Pierwsza moja mysla bylo skrecenie w boczna alejke i zwykla ucieczka, ale Nathan sciskajacy mnie mocno za reke dodal mi odwagi zebym nie zachowala sie jak tchorz. Szlam dumnie do przodu z usmiechem na ustach udakac, ze go nie widze. Spojrzalam na Nathana
- Myslisz, ze jeszcze o czyms zapomnielismy?
- Wydaje mi sie, ze oprocz lodow wszystko mamy - puscil mi oczko z usmiechem - Chyba, ze jeszcze masz na cos ochote, hm?
- Chyba... - zaczelam ale przerwal mi dobrze znany glos
- Nadia! Ludzi nie poznajesz? - powiedzial wesolym tonem. Spojrzalam na niego z mina bez wyrazu i nie odezwalam sie slowem
- Jak milo cie widziec - usmiechnal sie
- Ooo doprawdy? - unioslam brew do gory
- Slyszalem, ze bylas w Londynie, wrocilas juz? - zignorowal moje pytanie i to ze nie mialam checi z nim rozmawiac
- A co sie to obchodzi?
- Widze, ze szybko sie pocieszylas? - spojrzal na Nathana, ktory patrzyl na Marcina takim wzrokiem jakby sie mial na niego zaraz rzucic. Puscil moja reke i objal ramieniem
- Pocieszylas? Nie bylo po czym
- Tez sie dziecka spodziewasz? - spojrzal na moj brzuch i usmiechnal sie znow szeroko pokazujac swoj doleczek na prawym policzku. Sparalizowalo mnie jego pytanie. Stojac przed nim zapomnialam o tym, ze jestem z nim w ciazy
- A jak twoje? - usmiechnelam sie sztucznie - Juz sie urodzilo?
- Za miesiac bede mial corke, a ty?
- Smieszny jestes - prychnelam - Nie bede ci opowiadac o moim zyciu, bo nie jestes nikim mi bliskim
- Ale przez trzy lata bylem - wyslal mi prowokujace spojrzenie. Z tej wrednej i przebieglej strony jeszcze go nie ujrzalam i szczerze mowiac to jego ostatnie zdanie wypowiedziane tym tonem mnie ucieszylo, bo pokazalo ta jego gorsza strone, ktorej wczesniej nie widzialam
- Byles? - rozesmialam sie calkowicie naturalnie - Blagam cie... Nie dotarlo do ciebie, ze byles pionkiem w mojej grze?
- Nie udawaj, dobrze wiem, ze bylas we mnie zakochana po uszy i zrobilabys wszystko o co bym cie poprosil - ten usmieszek nie znikal mu z twarzy. Przybralam na usta identyczny
- Doprawdy? Znales mnie troche, nie sadzisz, ze jakbym cos do ciebie czula to po zobaczeniu ciebie ucieklabym jak tchorz bojac sie, ze zaboli mnie twoj widok? - unioslam brew
- Szczerze mowiac tego sie spodziewalem
- No wlasnie. A stoje przed toba i mam na to totalnie wylane
- Daj spokoj, przeciez widze, ze udajesz teraz twarda, a w srodku cie rozwala - zblizyl sie do mnie o krok, ale Nathan odsunal mnie do tylu i z ta sama zacieta mina nie spuszczal wzroku z Marcina
- Nie, skarbie - usmiechnelam sie przekornie - Ja teraz jestem prawdziwa soba. Udanych zakupow - zgromilam go wzrokiem i odeszlam wtulona w bruneta. Moj byly darowal sobie odpowiedz i ruszyl w swoim kierunku.
- Praktycznie nic nie rozumialem, ale jestem z ciebie przeogromnie dumny - Nathan pocalowal mnie w czubek glowy
- Dziekuje... Gdyby cie nie bylo, to albo bym uciekla albo polozyla na srodku sklepu i zaczela plakac... - spojrzalam mu w oczy i objelam
- Beze mnie tez bys dala rade. A wiesz dlaczego? - zapytal z usmiechem
- Dlaczego?
- Bo jestes o wiele twardsza niz ci sie wydaje - puscil mi oczko i pstryknal delikatnie w nos
- Nie jestem, Nathan. Po prostu udalo ci sie mnie z niego wyleczyc. Nie czulam nic kiedy stal obok i to chyba tez mi dalo kopa do tego zeby mu sie przeciwstawic a nie uciec - usmiechnelam sie
- Ciesze sie - pocalowal mnie w czolo tulac do siebie - To co? - znow spojrzal mi w oczy - Idziemy po te lody?
- Idziemy! I jeszcze po winogrono, bo naszla mnie ochota - rozesmialam sie. Naprawdę byłam wdzięczna losowi, że to właśnie Nathan był ze mną w sklepie. Gdybym była sama... Uciekałabym jak najdalej od Marcina, a gdyby trzeba było schowałabym się w jakiejś lodówce z mrożonkami
- O czym myślisz? - zapytał mnie brunet siedząc za kierownicą i jadąc w kierunku domu.
- O mrożonkach - uśmiechnęłam się
- O czym?
- Takie tam - zaśmiałam się - Nie ważne. Powiedz mi, moglibyśmy jeszcze zajechać w jedno miejsce?
- Jasne, tylko musisz mnie kierować
- Świetnie, to na następnym skrzyżowaniu skręć w prawo - uśmiechnęłam się. Chwilę później wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do głównej bramy. Podeszłam do jednego ze stoisk i kupiłam świeżą wiązankę i duży czerwony znicz z sercem. Szliśmy z Nathanem między alejkami, żeby w końcu dojść do grobu mojej mamy. Był czysty i zadbany, zapewne wujek musiał niedawno tu być.
- Cześć mamo... - szepnęłam do siebie pod nosem. Brunet postawił wiązankę na płycie a ja obok zapaliłam znicza. Pomodliłam się wpatrując się w napis na nagrobku i daty, które tam widniały. Chwilę później usiadłam na ławce, a Nathan obok mnie.
- Posiedzimy tu chwilkę? - zapytałam
- Jasne, ile tylko będziesz chciała - objął mnie ramieniem
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego. Milczeliśmy oddając się własnym myślom dłuższą chwilę.
- Nath? - przerwałam ciszę
- Hm?
- Wierzysz w duchy?
- Ciężko powiedzieć... Ale chyba tak, a ty?
- Ja chyba też. Zawsze jak tu jestem, czuję obecność mamy. Jakby dosłownie stała obok mnie. Nie potrafię tego wytłumaczyć jakoś racjonalnie...
- Chyba wiem, co masz na myśli
- Kiedyś też, w dzień pogrzebu spałam z Izą, bo nie chciałam spędzać samotnie nocy i leżałam w łóżku z zamkniętymi oczami próbując usnąć i nagle poczułam jakby tak ktoś przeleciał mi ręką przed oczami, takie wrażenie, jakby ktoś chciał mnie czymś przykryć. Otworzyłam oczy i nikogo ani niczego nie było, więc dalej usiłowałam usnąć. Rano jak wstałyśmy Iza do mnie mówi, że miała dokładnie to samo, co ja. Wpoiłyśmy sobie wtedy do głów, że mama tam była z nami i chciała dać znać, że jest tam wysoko i jest jej dobrze - uśmiechnęłam się lekko
- Kto wie, może i tak było - pocałował mnie w czubek głowy - Ale na pewno czuwa nad tobą i cię pilnuje - uśmiechnął się
- Też tak myślę. Zawsze się o mnie martwiła, więc teraz pewnie też tam na górze siedzi i patrzy na każdy mój krok - zaśmiałam się
- Jak to każda mama
- Oj tak, kiedyś tego nie rozumiałam, ale teraz - spojrzałam na brzuch i pogładziłam się po nim - Zaczynam ją rozumieć jak to jest się martwić o swoje dziecko. Jeszcze go nie urodziłam, a już się boję jak to będzie jak Ann będzie miała naście lat i będzie chciała pójść na imprezę, czy później wracać do domu, chyba będę umierać ze strachu o nią i zakazywać wszystkiego - zaśmiałam się
- No nie popadaj w skrajności. Ty chyba nie siedziałaś w domu jak miałaś 16 lat, co?
- No niby nie, ale ja to ja, a moje dzieciątko takie bezbronne jest...
- Teraz tak, ale jak urośnie, to już nie do końca - puścił mi oczko - Zawsze można ją wysłać na kurs samoobrony
- O widzisz i to jest myśl. Przynajmniej będę wiedziała, że w razie czego będzie umiała się obronić
- Oj czuję, że naprawdę będziesz nadopiekuńcza - zaśmiał się
- I będą ją rozpieszczać ile wlezie! - też zachichotałam
- Tylko jej nie zagłaszcz na śmierć!
- Postaram się - uśmiechnęłam się do niego - Dobra, jedziemy?
- Jasne - wstał i wystawił do mnie dłoń. Chwyciłam ją i trzymając się za ręce poszliśmy do samochodu.








No hej, hej, hej ! :D
Nie było mnie trochę i w sumie nie do końca mam coś na swoje usprawiedliwienie, bo najzwyczajniej w świecie miałam MEGA lenia i brakowało mi weny. Teraz też mi jej brakuje, ale zebrałam opierdziel od Alicee, więc się zmobilizowałam. Nie jestem ani trochę zadowolona, aleeee liczę na powrót weny w następnym rozdziale, w którym toooo pijemy polską wódkę! ;DD

Co Wam jeszcze mogę napisać od siebie, to to, iż dzisiaj znów zmieniłam pracę, bo tamta mi się średnio widziała i jak będzie - zobaczymy. Aczkolwiek nie wykluczam dalszego poszukiwania czegoś bardziej dla mnie ;)
Kolejną nowością jest to, iż.... poznałam w poniedziałek osobiście naszą San! :D Udało nam się spotkać w baaardzo ciekawym miejscu, w którym zaczerpnęłyśmy trochę inspiracji do naszych opowiadań ;D Mogę Wam jeszcze zdradzić, iż Sandra jest doooookładnie tak samo ciepłą i cudowną osobą, jaką się przedstawia czy to w komentarzach, czy w notkach pod swoimi rozdziałami :) Dlatego też i tu Ci podziękuję za to spotkanie Saaaan! ;**

Było to już moje drugie spotkanie z bloggerką, bo pierwszą była Alicee <3 Która z kolei to została moją odnalezioną Siostrą, tyle rzeczy co nas łączy, to chyba tylko my wiemy, c'nie? :D
 Także, jeśli któraś miałaby ochotę spotkać się na kawę - zapraszam! Albo może by tak jedno wielkie grupowe spotkanie bloggerek? ;) To by było coś! :D

Nie przedłużając spadam jeszcze obejrzeć jakiś film przed snem i jutro znów do pracki!:) 
Trzymajcie się ciepło i jak zawsze

ŚCISKAM! ;***

12 komentarzy:

  1. No w końcu :)
    Dziękuję ci Alice za ten opierdziel ^^ a tobie Anusiak za rozdział. Śmieszna sprawa z tym Marcinem. Czy kiedyś dowie się, że Ann to jego córka? I kiedy w końcu Nadia powie Nathanowi o jej uczuciach do niego? Oh, nie trzymaj nas dłużej w niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze że nie uciekla i Nath był przy niej :)
    Hah fajne losowanie aby dowiedzieć sie kto ma iść do sklepu :P
    Czekam na to jak Nadia powie Nathanowi o swojej decyzji która Tak na marginesie pewnie bardzo go ucieszy :D
    Weny Anusiaku i do nexta kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  3. *.* oj no wiesz że mi się rozdział podoba, bo jeszcze nie było takiego co mi się nie podobał xd
    Oj Marcinie nie bądź taki pewny siebie, Nadia ma cie w dupie Haha dobrze ci tak ty chuju (sorcia...ale mu się należy) Ona kocha Nathana i on kocha ją Haha i jest cudownie, a ty tak stojąc obok nich tylko zanieczyszczasz im powietrze, więc wypierdalaj!
    Taki tam mój list do Marcina ;*
    no losowanie było super, a Nath jest taki słodki i tak ją kocha *.*
    Czekam na to że mu Nadia prawdę powie ;3
    więc szybko Nexta xddd

    OdpowiedzUsuń
  4. Film o 1? Chyba Cię poryło xd to dlatego jeszcze mi nie odpisałas ;p
    Tak wiem, że byłam pierwsza :D <3333 i wrócimy do naszej inteligentnej rozmowy ^^ bo Ci nie odpuszczę!
    Bo opieprz Ci się należał ! Jestem z siebie dumna :D
    A takie spotkanie w kilka pisarek, to byłoby fajne :))

    Wracamy do rozdziału ;)
    O jak się wszyscy garnęli żeby z Nadią do sklepu jechać ;p
    No i oczywiście wiedziałam, że wygra Nathan :D
    I wiedziałam, że spotkają Marcina
    Yh co za dupek! Że też musiał w tym samym czasie robić te zakupy -.-
    I jaki pewny siebie..
    Ale Nadia poradziła sobie świetnie!
    Nathan jej pomógł, ale bez niego też dałaby sobie radę :)
    Haha xd w lodówce z mrożonkami xD myślę, że nawet w największej by się nie zmieściła xd bo na pewno wygląda jak wielka beza z tym brzuchem :D cytat z mojego filmu haha :D a własnie, oglądałaś jak mówiłam?
    I na cmentarz pojechali :)
    Miała okazję Nadia pogadać z Nathem ^^ ale obie wiemy, że jeszcze nie czas ;dd

    Dobra, kończę ten mój wywód i idę dalej xd
    Pamiętaj, że dzisiaj 10 razy mam rację :D
    Kocham Cię Małpo Podła xd <33333333
    Bo jakie inne mam wyjście, nie? :P ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDO CUDO CUDO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! *.*
    Noo dobrze że Nathan z nią był i nie uciekła :)
    Najlepiej się postawić :P
    Hahaha jacy chętni na zakupyy XD
    Tak myślałam że w końcu pojdzie z Nathanem.
    No i odwiedzili grób mamy.
    Rozdział świetny!
    Weny Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  6. noo doczekałam sie nexta.. rozdział super.. dobrze że Nathan był przy Nadii i dawał jej siły na pokazanie że ma już w dupie Marcina.. czekam na nexta i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. fantastyczny rozdział:)
    wiedziałam że Nathan wygra nie było innej opcji:D
    ale ten Marcin jest chamski mam nadzieję że nigdy nie dowie się że to jego dziecko:)
    ładnie Nadia go potraktowała oby uwierzył w to wszystko:p
    no ja nie mogę się doczekać kiedy w końcu Nadia mu powie że chce z nim być? może w następnym rozdziale byś tak ich połączyła?:D
    weny dużo życzę i czekam na next;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeeeeej ty chcesz mnie chyba zamordować tą cudownością swoich rozdziałów kochana! ;)
    Jest cudownie ,szczególnie wizyta u mamy Nadii była bardzo taka poruszająca i genialnie pokazana :')
    A no i jeszcze bardzo ważny punkt programu czyli spotkanie z byłym...no -,- że akurat musiał tam przyleź ugh!
    A Nath zachował się wspaniale mimo że pewnie tam stał w czasie tej konfrontacji taki głupiutki i nie wiedział o co kaman to dobrze że pozwolił Nadii stawić temu czoło.Boje się pomyśleć co by było gdyby Nadia była sama ;< nagadała mu i to solidnie ;)
    Hahahah i ta gra i marynarza ;D wiedziałam no wiedziałam kto zostanie wzwycięzcom ;D hahah i miałam przed oczami idealny obraz przegranego Jaya z ofochaną miną i językiem ;D

    Oj dawno cie nie było robaku ty nasz <3 i dobrze że wróciłaś w końcu!Bo tu tak mi jakoś nieswojo bez ciebie.Łiii i spotkanie 2/3 trójkąta <3 wam to fajnie ;)
    No nic.Wyściskuje i czekam na nexta! A i weny życzę słońce oczywiście! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo, cudo, cudo *-* Nie mogę się doczekać kiedy Nadia będzie z Nathanem ;*
    Czekam z niecierpliwością weny ;*
    Ps. Zapraszam do swojego bloga ;*
    http://inmymemoriesyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. zjazd blogerek ? to jest myśl xD aż mi się buzia sama cieszy na ten pomysł :)
    jakoś jak jest nasunięty temat duchów to zawsze mam ciarki, tak było i tym razem, jakie przeżywam doznania czytając twojego bloga ;)
    Nathan jaki słodki <3 dobrze, że wtedy poszedł z Nadią na te zakupy, ale jakoś tak od początku czułam, że wypadnie na niego, ciekawe dlaczego ?? :)
    oby wena nie dawała ci w nocy spać, mam nadzieję, że cię złapie na dniach, może weekend cię jakoś natchnie, odpoczniesz, nabierzesz sił i takie tam
    trzymaj się kochana i do następnego
    i ... jakby to powiedział nasz kochany Seev "Niech moc będzie z Tobą" :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział taki jak zawsze - czyli świetny ;)
    Mogłabym go czytać i czytać i dalej by mi się nie znudził :D
    Tyle emocji.
    Nie mogę się doczekać , kiedy Nadia powie Marcinowi o Ann. Będzie miał dwoje dzieci na wychowanie ; )
    weny i do jak najszybszego;)

    they-are-my-weakness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. a witym witym ;)

    jeeeej reklamę mi zrobiłaś Ziomek, oj zrobilas ;) ale az mi ryjek sie usmiecha jak przypomne o spotkaniu xd.. faaazka byla XD !! ja chce jeszcze raz !!
    a zjazd blogerek ? - nono oczywiscie ze wpadam jesli takowy bedzie, chociazbym miala byc jedna xd
    dobra ogarnijmy sie..

    rozdzial - WoW !
    co ja paczę ... wgl nie moglam sie odezwac jak czytalam o tej akcji w supermarkecie i czytalam z rozdziawioną buzia ^^ co za tupet ma ten cham ! no ja ciez pierdziele ! jeszcze ten tekst o ciazy Nadii ze "tez jestes w ciazy?" czy cos takiego ... no po prostu az mnie zamurowalo -.-
    ale musiala byc silna, zeby sprostac temu wyzwaniu. I Sykes jej pomogl ! i nalezycie, tylko szkoda ze biedactwo nic nie rozumialo, ale to inna kwestia, ze go Nadia jeszcze nie nauczyla polskiego ;p

    i wzmianka o duchach .. brrrr - nie lubie tego tematu bo jestem zawsze cala zdygana takze pozwol ze to omine tym bardziej ze niedlugo noc xd ...

    hahahahah poczatek mnie rozwalil <3 istne cudo ;D !!

    weny weny zycze i prosze mi tu przegonic lenia bo ludzie czekaja na nexta, nie wiem czy wiesz ;D ?!

    owocnej pracy i do spyknięcia ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)