sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 55.

Jay nic nie mówił, tylko cały czas trzymał mnie w ramionach czekając aż się uspokoję. Trwało bardzo długo aż w końcu przestałam się trząść ze zdenerwowania. Starałam się uspokoić na siłę, bo wiedziałam, że nie wróży to dobrze mojemu dziecku. Zaczęłam myśleć o nim i to mi pomogło się ogarnąć. Odsunęłam się od Loczka i usiadłam na jego łóżku.
- Dziękuję ci... - szepnęłam
- Daj spokój - usiadł obok mnie - Powiesz mi co się stało? Bo nic nie rozumiem
- Tom jest moim bratem
- Ale... jak to? - pokręcił głową z niedowierzaniem
- Jego ojciec miał romans z moją mamą
- O cholera... Dlatego był taki wkurzony
- Nie, był wkurzony, bo stwierdził, że to sobie wymyśliłam
- Ale po co miałabyś to robić
- Żeby być sławną jako siostra wielkiego pana Parkera - prychnęłam - Jak mu mogło to w ogóle przyjść do głowy - pokręciłam głową a do oczu znów napłynęły mi łzy
- Co za dupek... - skwitował Jay
- Po części go rozumiem, bo miał w ojcu autorytet i nie podejrzewałby go nigdy o zdradę, no ale bez przesady
- Nic go nie tłumaczy, Nadia. A już na pewno nie to, że cię uderzył. Boli cię? - ujął mnie za podbródek, a drugą ręką dotknął delikatnie policzka oglądając go czy nie jest zaczerwieniony
- Nie... nawet o tym zapomniałam - uśmiechnęłam się delikatnie, żeby go uspokoić - Nie uderzył wcale tak mocno. Lekko klepnął bardziej
- Nie ważne... I tak nie powinien tego robić. Nie chcę myśleć, co Nathan z nim zrobi jak się dowie...
- Bo się nie dowie - spojrzałam na niego spanikowana - Obiecaj mi to, Jay. Nikt ma się nie dowiedzieć
- Ale...
- Proszę - przerwałam mu
- Jak chcesz, ale nie rozumiem, dlaczego chcesz kryć mu tyłek
- Bo nie chcę zgrzytów między wami! Ani żadnych awantur... Jesteście zespołem, a ja nie chcę stawać pomiędzy wami... - spuściłam głowę
- Jesteś zdecydowanie za dobra, Nadia. A ode mnie i tak dostanie - powiedział dosadnie
- To mu przywal tak, żeby nikt się nie dowiedział i żeby było między wami ok, dasz radę to tak załatwić? - zapytałam z sarkazmem
- No jasne - powiedział pewnie
- Ta, na pewno... Jay, żadnych awantur, błagam. Potraktuj to jak by to się nie stało. To jest sprawa między mną a Tomem, Ty się w to nie mieszaj
- Nie potrafię się nie mieszać!
- Ale kobiecie w ciąży nie odmówisz!
- Jeeeezu... Nie bierz mnie pod włos, bo i tak to z nim załatwię. Wybacz
- To obiecaj mi, że nie zepsuje to relacji między wami
- To ci mogę obiecać
- I że nikt się nie dowie? - patrzył się na mnie zwlekając z odpowiedzią
- No dooobra - jęknął - to też obiecuję
- To masz wolną rękę - powiedziałam
- To idę mu przywalić - wstał
- Jay!
- Pozwoliłaś mi! Wolę to zrobić zanim wróci Max z Nathanem i Izą. Chyba, że mam to zrobić przy nich? Dla mnie żaden problem
- Jezu - zakryłam twarz dłońmi
- Tak myślałem - odpowiedział i wyszedł z pokoju.

PERSPEKTYWA TOMA

Stałem w tym pokoju i nie wiedziałem co zrobić. W pierwszej chwili chciałem wybiec, przytulic ja do siebie i przeprosić za to co zrobiłem. Jak mogłem ja uderzyć? Schowałem twarz w dłoniach. Z drugiej strony czułem nienawiść do Nadii za to co mi powiedziała. Przecież mój tata w życiu nie zdradziłby mojej mamy! Tak ja kochał... i kocha nadal! To musiała być jakaś wielka pomyłka. Nie wiem już jak to tłumaczyć... To co powiedziałem Nadii... Dobrze wiem, ze taka nie jest, żeby oszukać mnie w tak perfidny sposób... Ale miłość do rodziny wzięła gorę i zachowałem się jak pieprzony sukinsyn. Było mi wstyd za samego siebie. Wiedziałem tez jedno - muszę pogadać z ojcem. Spojrzałem na zegarek, było kolo 11. Poszperałem w szufladach i znalazłem zdjęcie mamy Nadii. Spojrzałem na te kobietę z nienawiścią i schowałem je do kieszeni spodni. Poszedłem do swojego pokoju i wziąłem dokumenty od auta oraz kluczyki. Chciałem już wychodzić, ale do pokoju wpadł Jay. Wkurzony Jay.
- Co ty sobie w ogóle myślałeś?! - krzyknął - Uderzyłeś kobietę w ciąży, zdajesz sobie z tego sprawę?!
- Zdaje... - odpowiedziałem bawiąc się kluczykami - Straciłem panowanie nad sobą
- Straciłeś panowanie?! Czy ty słyszysz jak się tłumaczysz? A co następnym razem jak bardziej jakaś dziewczyna wytraci Cie z równowagi? Np Kels? Przywalisz jej z pieści?!
- Nigdy nie uderzę Kelsey! - spojrzałem w końcu na niego
- Jasne. Kiedyś mówiłeś, ze nigdy nie uderzysz kobiety i co z tego wyszło?
- Wiem, ze zachowałem się jak sukinsyn, Jay! Nic mnie nie tłumaczy...
- Pewnie, ze nic. W życiu bym się tego nie spodziewał po tobie, Tom. Zawiodłem się na tobie - powiedział a mi zrobiło się cholernie źle. Poczułem się jakbym zmalał do wielkości malej myszki.
- Sam się zawiodłem na sobie... - powiedziałem cicho
- Dziwie się, ze Nadia zabroniła mi mówić o tym komukolwiek. Bo oprócz mnie, każdy facet w tym domu, a szczególnie Nathan powinien ci przywalić.
- Masz racje, przywal mi - spojrzałem na niego
- Nie miałem zamiaru czekać na twoja zgodę, ale skoro tak..  - powiedział i przywalił mi z liścia w twarz. Zabolało. Włożył w to chyba cala swoja sile. W tym momencie pomyślałem o bólu, który odczula Nadia i aż jęknąłem uświadomiwszy sobie jej cierpienie.
- Dzięki - powiedziałem do Jaya i złapałem się za policzek licząc, ze ból trochę minie
- Do usług - odpowiedział dalej patrząc na mnie z pogarda - Nawet ból lepiej zniosła od ciebie. Wstyd mi za ciebie, Tom
- Jak ona się czuje?
- A gówno cie to obchodzi! - odpowiedział i odwrócił się żeby wyjść z pokoju
- Jay, poczekaj - złapałem go za rękę - Możesz ją przeprosić za to, że ją uderzyłem?
- Tylko za to? Bardziej ją zabolały twoje słowa, Tom. Jeżeli chcesz ją przeprosić tylko za uderzenie, to sobie daruj. Ona jest twardsza niż myślisz. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Poza tym, sam powinieneś to zrobić.
- Ale mnie nie będzie chciała słuchać...
- I wcale się jej nie dziwie - prychnął i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego. Westchnąłem ciężko i zszedłem do garażu żeby wsiąść do samochodu. Kiedy bylem już w środku zadzwoniłem do Kels, ale nie odebrała, wiec napisałem jej wiadomość, ze jadę do Bolton i wytłumaczę jej wszystko jak wrócę. Wyjechałem z garażu i ruszyłem w drogę do rodzinnego domu...

Zgasiłem silnik i oparłem głowę o kierownice zbierając się w sobie żeby wysiąść z samochodu i wejść do domu. Odczuwałem strach przed tym co mogłem usłyszeć. To pewnego rodzaju paradoks. Dopiero co niedawno wmawiałem Nadii, ze to jedna wielka głupota, a teraz czułem ze to jednak jest prawda. Balem się tylko usłyszeć o tym wprost. W końcu odetchnąłem głęboko i wyszedłem z samochodu ruszając w stronę domu. Otworzyłem drzwi i przywitała mnie mama.
- Tom! - krzyknęła rozpromieniona - Co tu robisz? Kelsey jest z tobą? - ucałowała mnie
- Nie, jestem sam. Jest tata?
- Tak, w salonie. Coś się stało?
- Chciałem z nim pogadać
- No to chodź - z uśmiechem wzięła mnie pod ramie i zaprowadziła do salonu
- Anthony, zobacz kto przyjechał - powiedziała po wejściu do mojego taty, któremu się przyjrzałem dokładnie. Nadia miała jego nos. Bezapelacyjnie.
- Tom! - uśmiechnął się i odłożył gazetę wstając
- Możemy pogadać? - zapytałem od razu
- Coś się stało?
- Potrzebuje rozmowy. Możemy się przejść?
- Jasne... Chodźmy
- Wybacz mamo - pocałowałem ja w policzek - Ale to ważne
- Jasne, leć - uśmiechnęła się ze zrozumieniem, ale widziałem w jej oczach zmartwienie. Wyszedłem na dwór a zaraz za mną tata. Ruszyłem przed siebie nie oglądając się na niego, ale słyszałem że idzie tuż za mną.
- Tom, co się dzieje? - zapytał jak byliśmy już pod brama. Wyjąłem zdjęcie z kieszeni i podałem mu je
- Kojarzysz te kobietę? - zapytałem
- Ann... - powiedział cicho - Skąd to masz?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - jęknąłem z bólem w sercu - Dlaczego zdradziłeś mamę? Zdradziłeś nas?
- Tom... Ja wiem, jak to wygląda z twojej perspektywy, ale...
- Z mojej?! Pomyśl jak wyglądało z jej ! Zostawiłeś ja sama z dzieckiem. Twoim dzieckiem do cholery! - krzyknąłem i poczułem piekące łzy w oczach. - Tyle mnie uczyłeś przez cale życie, przyzwoitości, uczciwości, oddania bliskim... A sam co? Byłeś pieprzonym dupkiem!
- Skąd o tym wiesz? - zapytał
- Tylko tyle cie obchodzi? Skąd to wiem? Nie obchodzi cie to dziecko? Nie obchodzi cie jak ona sobie poradziła sama bez twojego wsparcia? - pokazałem na zdjęcie - Nie obchodzi cie co mama poczuje jak się o tym dowie? Nie obchodzi cie, co ja czuje? - ostatnie pytanie zadałem już cicho z wielką kluchą w gardle, po której musiałem wciągnąć łapczywie powietrze
- Daj mi dojść do słowa, daj się wytłumaczyć...
- A co tu jest do tłumaczenia? - zapytałem
- Tom... - zaczął i westchnął - Posłuchaj... Tak, popełniłem kiedyś błąd. Ogromny błąd. I nie mowie tu o zdradzie, jak to ująłeś, tylko o zostawieniu Ann wtedy kiedy najbardziej mnie potrzebowała... Ale balem się, ze stracę was. Ciebie i Lewisa. Was już miałem, znalem was i kochałem ponad wszystko, to dla Was wracałem do domu. Nie dla Noreen... Nie wiedzieliście o tym, ale my mieliśmy wtedy gorszy czas. Mało co się nie rozwiedliśmy, wiec postanowiliśmy od siebie odpocząć na jakiś czas, a kiedy przyjeżdżałem żeby zobaczyć się  tobą i Lewisem udawaliśmy z mamą, że wszystko jest w porządku żeby was nie ranić...
- Mama o tym wie? - przerwałem mu zszokowany
- Wie... Powiedziałem jej od razu, kiedy i ja się dowiedziałem. Nie było łatwo, ale udało mi się znów odzyskać miłość twojej mamy i naprawiliśmy to, co wcześniej zepsuliśmy. Znów byliśmy pełną rodziną. To Noreen namawiała mnie, żebym odnalazł swoje dziecko. Skontaktowałem się z Ann, ale ona była rozgoryczona, że ją zostawiłem... Mimo wszystko wysyłała mi zdjęcia naszej córki. Informowała o ważnych sprawach w jej życiu, w domu mam te wszystkie listy... Ale nigdy nie chciała się zgodzić, żebym ją poznał
- Bo to ona nie chciała cię poznać - wetknąłem się w słowo
- Skąd wiesz?
- Nie ważne - uciąłem
- Eh.. Tom, ja wiem, że popełniłem błąd, ale uwierz mi, że starałem się go naprawić. Chciałem nawet polecieć do Polski, bo tam mieszkały, ale nie wiedziałbym gdzie mam się udać. Nie znałem adresu, nawet miejscowości. Miałem tylko informację jak wygląda i jak się nazywa moja córka. Ann wysyłała mi regularnie listy, a jakieś dwa lata temu przestała...
- Bo nie żyje - spojrzałem mu prosto w oczy
- Co?
- Ona nie żyje.
- Jak to? Przecież... - szukał słów - Skąd o tym wiesz?
- Tak się składa, że mieszkam z twoją córką od ponad pół roku. Dopiero dzisiaj dowiedziałem się, że jest moją siostrą. Teraz już rozumiem, dlaczego tak dobrze dogadywaliśmy się od samego początku. Jakbyśmy podświadomie wiedzieli, że płynie w nas ta sama krew. I wiesz co ja zrobiłem? - spojrzałem na niego z bólem - Dzisiaj sprawiłem, że własna siostra mnie nienawidzi i to przez ciebie. Bo bardziej ufałem tobie, a tak naprawdę to ona nie oszukała i nie zawiodła mnie ani razu. Za to ty tak. I nigdy ci tego nie wybaczę. Mamie też, bo też o tym wiedziała a nie zająknęła się nawet słowem. Cholera, jak wy mogliście ukrywać coś takiego tyle lat! 21 lat! Tato! - jęknąłem i otarłem ze złością łzę z policzka
- Tom - głos mu się załamał - Przepraszam...
- Nie mnie powinieneś przepraszać. Tylko swoją córkę, którą zostawiłeś. - skończyłem i ruszyłem w stronę samochodu
- Poczekaj - złapał mnie za ramię - Naprawdę Ann nie żyje?
- Od prawie dwóch lat. Miała wypadek samochodowy - odpowiedziałem cicho
- Nie wiedziałem...- puścił powoli moją rękę i spuścił głowę
- Nie wiesz jeszcze jednego. Nadia jest w ciąży. Będziesz dziadkiem. - teraz już prawie, że odbiegłem z tego miejsca zostawiając go z jego myślami samego. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon.

PERSPEKTYWA NADII

Kilka minut później Jay wrócił do pokoju, a ja spojrzałam na niego wyczekując aż się odezwie.
- No. To sprawa załatwiona - usiadł obok mnie zadowolony
- Co zrobiłeś?
- Powiedziałem mu co myślę - powiedział, a ja odetchnęłam z ulgą - A potem mu przywaliłem - dodał
- Jay! - krzyknęłam
- Ale sam mi kazał! - bronił się
- Jak to?
- On tego żałuje, Nadia. Chciał żebym cię przeprosił, ale nie zrobię tego, bo on sam musi to zrobić
- Ja nie chcę jego przeprosin - spuściłam głowę
- Wiem... - objął mnie ramieniem i pocałował w czubek głowy - Ale prędzej czy później, będziecie musieli pogadać i się pogodzić. Jesteście rodziną
- Ale nie teraz - odpowiedziałam i oderwałam się od niego - Nie jestem na to gotowa. Czy on dalej jest u mnie w pokoju?
- Nie, był u siebie, a teraz chyba gdzieś pojechał, możesz spokojnie wyjść
- Dziękuję ci Jay. Naprawdę. Gdyby nie ty, to nie wiem jakbym to zniosła...
- Dałabyś radę - uśmiechnął się
- No ja nie jestem tego taka pewna - wstałam i chciałam wyjść z pokoju i udać się do swojego, ale zatrzymałam się - Cześć Neytiri - uśmiechnęłam się i nachyliłam do terrarium jaszczurki, która wpatrywała się we mnie. Jay podszedł swojej pupilki i wziął ją na ręce
- Widzisz, ciocia Nadia cię lubi - pogłaskał ją po głowie
- Nie ugryzie mnie? - zapytałam
- Zobaczymy. Póki co gryzie tylko Sivę - zaśmiał się
- No to zawsze mogę podzielić jego stanowisko - puściłam mu oczko i powoli przybliżyłam rękę do jaszczurki. Nie wiedziałam jak ją udobruchać, więc zrobiłam to tak jak z psami. Najpierw przystawiłam dłoń do pyszczka żeby oswoiła się z moim zapachem i kiedy nie było żadnej reakcji z jej strony przesunęłam ją do jej głowy i zjechałam po tułowiu.
- Ooo... - uśmiechnęłam się szeroko
- Chcesz ją potrzymać? - pomachał brwiami Jay
- A nie zdenerwuje się?
- Jak stoję obok to nie powinna
- Ciężka jest?
- No trochę...
- No to nie będę jej dźwigać, bo nie mogę... Ale korci mnie strasznie - pogłaskałam ją znów
- Faktycznie, racja - uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam
- Wiesz... Kiedyś słyszałem, że silne osoby potrafią uśmiechać się nawet w najcięższych sytuacjach życiowych i że uśmiech jest symbolem sił psychicznych. A ty widzę, że jesteś bardzo silna. I nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię za to podziwiam, bo ja tak nie potrafię
- Chyba po prostu przywykłam, że nie jest u mnie kolorowo i dlatego. - odpowiedziałam po chwili - Po prostu kwestia wprawy, więc nie masz za co mnie podziwiać Jay - uśmiechnęłam się lekko - Ale dziękuję. Za wszystko. Jesteś świetnym przyjacielem - przytuliłam go na tyle ile umożliwiała mi jaszczurka leżąca na jego rękach.
- Nie ma sprawy. Możesz na mnie liczyć - puścił mi oczko
- Wiem - pocałowałam go w policzek - Idę się trochę ogarnę, a ty lepiej wróć do Sylwii, bo pewnie się zastanawia gdzie jej wyparowałeś - pomachałam brwiami
- O właśnie!- krzyknął i odłożył Neytiti uprzednio całując ją w główkę, a ja się zaśmiałam. Oboje wyszliśmy z pokoju, a Loczek raczej wybiegł. Poszłam do siebie i ogarnęłam trochę zapłakane oczy i zeszłam do kuchni. Akurat trafiłam na powrót mojego chłopaka z Maxem i Izą z zakupów.
- Ale wam się zeszło! - uśmiechnęłam się i podeszłam do Nathana całując go w usta
- Dziwisz się? - Iza pokręciła głową pokazując siatki z produktami i poszła do kuchni zanieść swój przydział, a Max podreptał za nią
- Jak się czujesz? - zapytał Nathan i się uśmiechnął
- Dobrze - powiedziałam krótko - Co kupiliście?
- Hej... Płakałaś? - zapytał zaniepokojony przyglądając się moim oczom
- No coś ty - machnęłam ręką i spuściłam wzrok zaglądając do reklamówek - Ooo kupiłeś mi granaty!
- Nadia! - powiedział stanowczo i ujął moją twarz, żebym na niego spojrzała - Co się stało? - zapytał przejęty, a ja westchnęłam
- Pokłóciłam się z Tomem...
- Powiedziałaś mu?
- Nie musiałam. Sam niechcący zobaczył zdjęcie i była awantura
- Chodź tu i mi wszystko opowiedz - złapał mnie za rękę zostawiając zakupy w przedpokoju i pociągnął mnie do salonu sadzając na kanapie.
- Nathan! Sami mamy to dźwigać?! - Izka stanęła w progu - Co się stało? - zapytała jak zobaczyła spiętego Sykesa wpatrującego się we mnie
- Tom się dowiedział - spojrzałam na nią
- O kurde... I co? - zapytała przygryzając wargę
- Powiedział, że to zmyśliłam, żeby zdobyć sławę - powiedziałam cicho
- Żartujesz?! - krzyknęła, a Nathan wybałuszył oczy spuszczając z siebie głośno powietrze
- Nie... Usłyszałam od niego jeszcze wiele gorszych słów... - spuściłam głowę na wspomnienie o tym, co mi powiedział, a raczej wykrzyczał.
- To znaczy? - Nathan miał zaciekłą minę
- Nie ważne. Po prostu... - szukałam słów - Oboje się pogubiliśmy, to jest dla nas coś nowego i niekoniecznie jest to szczęśliwa nowina. Musimy się w tym odnaleźć i poukładać kilka rzeczy.
- Ale co ci powiedział? - Nathan naciskał
- Nie ważne - jęknęłam - Proszę cię... Nie chcę tego wspominać. Chcę to wymazać, wiem że powiedział to w gniewie... Ja też nie zostałam mu dłużna zresztą.
- Co się dzieje? - doszedł do nas Max, a ja spojrzałam na niego nie mając ochoty opowiadać znów tej samej historii.
- Iza, jak możesz to wprowadź Maxa w temat, bo ja już nie mam siły. I jestem głodna - powiedziałam i wstałam udając się do kuchni żeby coś spałaszować. Kiedy mijałam Łysego z miną "wtf" poklepałam go po ramieniu i wysłałam mu buziaka. Zjadłam coś na szybko, a kiedy skończyłam poszłam na górę się położyć, bo czułam się tym wszystkim już zmęczona, a drzemka powinna dobrze mi zrobić.






Hej, Skarbeczaki ! ^^
Widzę, że emocje przeniosły się na Was z poprzedniego rozdziału huehuehue :D I o to chodziło ! :D
Tak, Strange Ty Szogunie mój, jestem cyganem, bo znów coś dowalam haha :D Ale nie może być za długo słodko ^^ 
Mam nadzieję, że nie naczekałyście się za długo na nowy rozdział, hm? ;) Może jak mnie wena nie opuści i znajdę czas, to i kolejny dodam zaraz po weekendzie ;d

Jak Walentynki? :) Udane, nieudane? Samotne, z chłopakiem, przyjaciółką, schłodzoną drugą połóweczką? ;) Dla mnie to dzień jak co dzień, nie nakręcam się na to święto za specjalnie, bo szczerze mówiąc jest dla mnie trochę bezsensowne :) Dlatego z moim chłopakiem, oryginalnie żeby je uczcić... Nie obchodziliśmy go w ogóle ^^ I spędziliśmy po prostu miły dzień, piekąc ciasto, którego został maluteńki już kawałeczek. Ktoś chętny na ostatki? ;D 

MOJE DROGIE. To jest właśnie czas dla bloggerek, do których wcześniej nie miałam kiedy zajrzeć. Jestem spragniona wszelkich nowości i liczę, że obsypiecie mnie linkami do swoich na pewno cudownych opowiadań, którymi będę mogła zapełnić wolny czas zyskany po zaliczonej sesji :) 

Widzimy się niedługo! :)

ŚCISKAM ! :**

12 komentarzy:

  1. Fajny rozdział myślę ze tom będzie chciał pogadać z nadia i ja przeprosić. I w końcu wie ze jest to prawda . Moim zdaniem dobrze zrobiła ze nic nie powiedziała chłopakom bo jak by powiedziała co on zrobił to mogą by być po zespole :) czekam na kolejny rozdział !! :* Weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny rozdział *-* Szkoda, że tak wyszło z Nadią i Tomem, ale myslę, że wszystko się ułoży i będą się cieszyć, że sa rodzeństwem. ;)
    Czekam na następny i nie mogę się doczekać, aż mała Ann będzie na świecie ;D
    Zapraszam do mnie :)
    http://inmymemoriesyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O M G ! ! !
    Ale mnie dziś rozpieściłaś :)
    No powiem tak... Neytiri! Ślicznie ją wplątałaś :)
    Tom - rozumiem chłopaka i również jego zachowanie, no ale cholera, żeby tak uderzyć Nadię? Dziewczynę, za którą szalał na początku? Który nie dopuścił do tego, by zostawiła przyjaciół przez chłopaka?
    A Anthony! Co za kawał sk***. O ile zakład, że przyjedzie do Londynu, by poznać córkę? I porozmawiać z obydwoma.
    I Nath ^^ ale będzie rozpieszczał ciężarną, póki są jeszcze razem :P
    Granaty jej kupił, no i te zakupy! Boże, jak o nią dba.
    Czekam kochanie na kolejny rozdział :)
    Będzie on naprawdę szybciutko?


    A! I żebym nie zapomniała... czas powoli wymyślać żeńskie imiona dla maluszków ^^ Jednak żadnemu nic już nie urośnie :/
    No i powiedz mi jeszcze na TT, jakie kolorki sobie wybierasz :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaaaay slodziak :D
    Na prawde zachowal sie jak prawdziwy przyjaciel ;)
    Rozmowa Toma z ojcem bezbledna!
    I to, ze wiedzial co sie dzialo z corka ^^
    Ale to wymyslilas Misiek ;D ;*
    Mojego bloga tez Ci podac? ;D
    Taaa, znowu zasnelam..xp
    Kocham! <3 :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział fajny. Pogódź ich szybciej ;)
    Jakbyś mogła... Byłabym wdzięczna, jeżeli byś przeczytała i powiedziała co myślisz o moim blogu. Liczę na szczerą opinię.
    mirandaithewanted.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!! Jezu ajshdgdjqje *0* Kocham jshdhfkakegdvf tyle emocji że wjdhfjwkhggr :0000 no no no ciekawa jestem co Parker teraz zrobi. No ladnie. Zachował się gorzej niż zwierzę. Ba, zwierzęta są delikatniejsze i jakieś takie milsze. Biedna Nadia, mają rację, za dobra jest.
    No mam nadzieję, że pomiędzy chłopakami nie dojdzie do konfliktu.
    Pisz mi szybko nexcika Kocie!
    Wenyyy :*
    girlletmeloveyou.blogspot.com :3333

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaaaaa! Ja jestem chętna na ciasto xd jak zwykle hah ;) ;p

    No Misiek ja ci powiem ,że mimo wszystko to jakoś jestem z tego rozdziału zadowolona.A dlaczego? Po primo to Thomas zorzumiał swoja wine itp pooojechał do ojca co bardzo mile mnie zaskoczyło mi bardzo slusznie również uczynił.Ale ?! Jego matka o tym wiedziało no to mi siew głowie nie mieści no?!
    Wow pewnie miał niezły szok zresztą nie mniejszy jak ja sie dowidziałam o tym wszystkim co ty tu nam namieszałaś Geniuszu ;)
    Bird! Też jestem pod wrażeniem jego postawy i baaardzo przyjacielskiej z resztą ;D hah cały czas miałąm jakiś głupi cynk w głowie że jak Jay tak bedzie pocieszał Nadie to tam wpadnie Nathan xd ale to takie tam głupie tam.. no ;D

    jejuuuu! Niech oni nie wyjeżdzrzają zepsuj im tam samolot czy co hahha ;D no wiesz ;P
    Geniallnie to wszytko wymyśliłąś i opisałaś też cudpwnei i baardzo prawdziwie jestem pod wrażeniem ;) oczywiśćie czekam na więcej!!
    Tak ,że widzimy się tzn do napisania Czajniczku ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurwa !
    Jezu ale genialny rozdział
    Jesteś geniuszem :D
    Sory że tak krótko ale jestem na komórce :/
    Weny i do nn *_*

    OdpowiedzUsuń
  9. no to Parker spiął dupę i już sobie wszystko wyjaśnił z tatusiem, oby teraz przeprosił Nadię i jakoś wrócili do tego co było na początku
    walentynki spędzone z moim ukochanymi przyjaciółkami, więc najedzona, uśmiana po pachy i we wspaniałym humorze wróciłam wieczorkiem do domu xD
    do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. http://zwariowanym.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jak zwykle super ^^
    Mam nadzieje że teraz ja przeprosi i bedzie tak jak wczesniej
    Szkoda tylko ze wyjeżdżają zepsuj samolot albo ppogode xD
    Weeny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Cze Blondynuszku ! ;**
    odzywam się, bo stęskniłam się przeogromnie, choć przyznaje sie bez bicia, ze nie przeczytalam jeszcze do konca tego rozdzialu, co zamierzam zrobic na czasie, bo niestety oczka mi wypadaja juz z orbit :( przepraszam, ze tak nawalam z tym komentowaniem, ale ... pogadamy jak sie spotkamy.
    chcialam tylko powiedziec (a wlasciwie napisac) ze Twoja nowa foteczka (ktora zauwazylam juz w poprzednim rozdziale) JEST PRZECUDOWNA I ZAKOCHALAM SIE W NIEJ !
    nawet nie zamierzaj jej zmieniac kiedykolwiek bo skopie Ci tyleczek ;* !

    a rozdzialik aktualny juz od poczatku mna zawladnal ale nie dam rady konstruktywnie go doczytac do konca mimo ze skreca mnie z ciekawosci, ale zmeczenia jest silniejsze.

    mam nadzieje ze mi wybaczysz Kochanie i ze nie bedzie gniewania sie, bo w zyciu tego nie chce :* !!!

    postanawiam poprawe, a Ciebie Anusiaku prosze o wybaczenie :*

    looooove <3 !!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)