wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 25.

- Pani Adamczyk - odezwała się po obejrzeniu dokładnie badań - Wygląda na to, że Pani dziecko jest całkowicie zdrowe - uśmiechnęła się do mnie, a ja odetchnęłam z ulgą. 
- Ale się cieszę...
- No dobrze, to zapraszam na łóżeczko zobaczymy jak się rozwinęło dzieciątko od ostatniej wizyty i czy uda nam się rozpoznać płeć. Widzę, że w końcu zaczął rosnąć Pani brzuszek.
- Tak, w końcu sie troche zaokrąglił - uśmiechnęłam się i położyłam na łóżku. Po chwili znów widziałam moje Maleństwo na monitorze. 
- No postępy niezłe, rośnie jak na drożdżach. Prawidłowo się rozwija, nie ma powodów do obaw. Niestety Dzieciątko wykręciło się do nas pupą dzisiaj także płci nie poznamy na dzień dzisiejszy. Ja już drukuję zdjęcia, a Panią proszę o wytarcie się i ubranie - podała mi ręcznik papierowy. 10 minut później już byłam z powrotem w samochodzie z Tom'em, Danielem i Kasią. Naprawdę kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałam, że z dzieckiem wszystko w porządku. Pojechaliśmy uczcić to lodami ;)
Wróciliśmy do domu i dobrą nowiną podzieliłam się z resztą. Wszyscy się ucieszyli i mnie wyściskali.
Usiadłam na dworze wystawiając twarz do słońca. Po chwili dosiadł się do mnie Max.
- Przepraszam...
- Za co? - spojrzałam na niego
- Że tak wybuchnąłem na Ciebie wczoraj. Nie powinienem... Ale zdołowało mnie to, co powiedziałaś...
- Nie dziwię Ci się. Tylko nie dałeś mi powiedzieć sobie najważniejszego
- Czego?
- Max, Iza się zaręczyła...
- To wiem - przerwał mi
- Jezu, daj mi skończyć... - skarciłam go - Iza się zaręczyła. Widziałam, że jej to było nie na rękę, więc powiedziałam, co myślę. Zjechała mnie jak nigdy, ale przemyślała sprawę i jestem pewna, że odda mu pierścionek. A może nawet go zostawi.
- Jak to? - wyprostował się
- Tak to.
- Ale przecież go kocha...
- W tym problem, że chyba nie. Była, jeszcze jest właściwie, z nim na siłę, bo bała się być sama i że nikogo sobie już w życiu nie znajdzie...
- Czyli mam szanse?
- Nie wiem, Max. Nie siedzę w jej głowie. Musiałbyś ją porządnie w sobie rozkochać, żeby ją usidlić.
- Dam radę - wyszczerzył się - Dziękuję! - złapał mnie za policzki ściskając je i pocałował w kącik ust
- Czy Ty się przypadkiem nie zapędzasz? - zaśmiałam się
- Co w rodzinie, to nie zginie - wyszczerzył się i pobiegł w stronę domu - Hej, Nath! - przyklepał piątkę z Sykes'em i wbiegł do domu. Wrócił. Jak go zobaczyłam od razu serce zaczęło bić mi szybciej. Spojrzał na mnie przelotem i wrócił do środka. Spuściłam wzrok, zamknęłam oczy i westchnęłam głęboko. Chciałam z nim pogadać, ale chyba brakowało mi odwagi żeby wejść do domu i poprosić go na chwilę... Ale chyba bardziej bałam się tego chłodnego wzroku, który wiem, że byłby na pewno. Westchnęłam jeszcze raz i weszłam do domu. Salon pusty, więc usiadłam na kanapie i znów wylegiwałam się na sofie przed tv. Do momentu, w którym urwał mi się film i zwyczajnie przysnęłam...

- Szkoda, że tak to się potoczyło... - usłyszałam głos Nathana. Poczułam ciepło i muśnięcie na swoim czole. Nagle wstałam i krzyknęłam:
- Poczekaj! - otworzyłam oczy. Obudził mnie mój własny krzyk. Byłam przykryta kocem i sama w pomieszczeniu.
- Co się stało, Kochana? - zapytała Kels wychylając się z kuchni
- Nic, śniło mi się coś... - zdjęłam z siebie koc, usiadłam i przeciągnęłam lekko - Która godzina?
- Po 18
- Co? Aż tak długo spałam? - wstałam i udałam się w jej stronę
- No trochę się zdrzemnęłaś - zachichotała - Ale to chyba normalne w Twoim stanie. Chcesz coś zjeść?
- Nie pytaj jej, tylko nałóż jej obiad - odezwał się Tom
- Matko, ten znowu swoje - przewróciłam oczami - Sama sobie nałożę - uśmiechnęłam się do Kels
- Kiedy Ty w końcu zrozumiesz, że się po prostu o Ciebie martwię? - zapytał i wziął ode mnie talerz, który trzymałam w dłoni z myślą nałożenia sobie posiłku. Po chwili był pełny jedzenia i stał przede mną na stole.
- Pyszne - zachwycałam się makaronem penne z sosem - A gdzie wszyscy w ogóle?
- Porozchodzili się do swoich pokoi. Jakiś leniwy ten dzień dzisiaj. Nic się nie chce... - Tom
- Może dlatego, że i pogoda zrobiła się kiepska? - spojrzałam na okno, za którym lało jak z cebra aż mimo na dość wczesną godzinę zrobiło się ciemno.
- Może... W każdym bądź razie, od jutra znów się zaczyna sajgon... A tak już przywykłem do siedzenia w domu i nic nie robienia...
- Ooo cały dom dla mnie? - zaśmiałam się - W końcu będę mogła robić na co mam ochotę i nie będziesz mógł mnie upominać.
- Słońce, chyba się pogniewamy...
- Tom, daj jej spokój... Ona wie co robi - poparła mnie Kels, której wysłałam szeroki uśmiech
- Widzisz! Twoja kobieta dobrze gada!
- Solidarność jajników... I tak Ci nie popuszczę
- No, już się boję... - odstawiłam talerz do zmywarki. - Herbatki ktoś sobie życzy?
- Ja poproszę - powiedział Nathan i usiadł przy stole jakby nigdy nic.
- No w końcu do nas zszedłeś - ucieszyła się Kelsey - To opowiadaj jak było 'u rodziny' - zakreśliła w powietrzu cudzysłów
- Dobrze, wszystko u nich w porządku.
- Nath, my dobrze wiemy, że nas oszukałeś. To nie było w porządku... - odezwał się Tom - Byłeś na Karaibach.
- I to nie sam - dodała blondynka
- Dobra macie mnie. Ale to wszyło tak nagle. Dostałem zaproszenie i skorzystałem po prostu.
- To nie mogłeś nam powiedzieć?
- No mogłem... Ale jakoś tak wyszło... Wybaczcie, nie wiem co mi odbiło...
- No ja też nie mam pojęcia, co Ci odbiło i mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy - pogroził mu palcem Tom
- Na pewno nie, obiecuję - uśmiechnął się brunet, a ja postawiłam przed nim herbatę - Dziękuję - odpowiedział.
- Proszę. Ja idę do siebie, chyba się wcześniej położę, bo jestem padnięta.
- Przecież pół dnia przespałaś - Kelsey
- Kochanie, daj jej spokój. Jest w ciąży, to nie dziwne, że jest zmęczona - uratował mnie Tom. Bo nie miałam pojęcia jakiej innej wymówki mogłam użyć, byle tylko uciec jak najdalej z kuchni. Wysłałam mu promienny uśmiech.
- No racja, racja. Śpij dobrze, Kochana - wysłała mi buziaka Kels.
- Dzięki, wzajemnie - wyszłam z kuchni i poszłam na górę. Oczywiście spać mi się nie chciało, ale uznałam, że gorąca kąpiel dobrze mi zrobi. Po godzinie moczenia się w wodzie wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku z laptopem. Nie wiem po co, ale powchodziłam na jakieś plotkarskie strony, w których pełno było zdjęć Natha z tą dziewczyną z Karaibów. Katowałam się zdjęciami, na których widać, że dają sobie buziaka i było mi cholernie źle. Ale chyba ja już tak mam, że zamiast unikać rzeczy, które mnie ranią, to ja jeszcze bardziej się w nie zagłębiam. Chyba jestem masochistką...

Obudziłam się rano z laptopem na kolanach. Starałam się sobie przypomnieć moment, w którym usnęłam, ale nie byłam w stanie. Westchnęłam i jak co rano, dokonałam porannych czynności i zeszłam na dół.
- No, Kochany. Zaskoczyłeś mnie - zaśmiałam się i ucałowałam Tom'a w policzek.
- Czemu?
- Bo udało Ci się wstać przede mną i zrobić śniadanie - spojrzałam na omlety leżące na stole.
- Obiecałem? No to zrobiłem - wyszczerzył się
- Ale mogłeś sobie pospać... O której jedziecie na te swoje wywiady czy coś tam?
- Daj spokój. O 13 ruszamy. Herbatki?
- Poproszę. - ugryzłam kęs omleta - Pyszne - stwierdziłam z uznaniem
- A dziękuję - dygnął, a ja się zaśmiałam. Jak skończyłam swoje śniadanie, to do kuchni wparowała reszta The Wanted.
- Oho, za dużo testosteronu, idę do siebie. Dziękuję za śniadanie - zaśmiałam się i znów ucałowałam Parkera.
- Nie ma problemu, Słońce - puścił mi oczko. Poszłam najedzona na górę zobaczyć, co z Kasią i Danielem, że jeszcze ich nie ma na dole. Zapukałam i po usłyszeniu proszę weszłam do środka. Przyszłe małżeństwo zaczęło się pakować.
- Już się pakujecie? Przecież jeszcze 5 dni macie do wylotu.- ucałowałam każdego w policzek
- No właśnie nie... - odezwał się Daniel i spojrzał na Kasię. Ja też przeniosłam na nią swój wzrok
- Jak to?
- Wracamy dzisiaj, Misia... Wczoraj wieczorem mama do mnie zadzwoniła, że babci się pogorszyło i możliwe, że zostały jej ostatnie dni życia, więc chciałabym przy niej być... Przepraszam...
- Za co, oszalałaś? - przytuliłam ją - Kochanie, tak mi przykro... Trzymam kciuki, żeby jednak wszystko było w porządku.
- Dziękuję, Kochana...
- O której macie samolot? Kupiliście bilety?
- Jeszcze nie, mieliśmy właśnie zaraz zadzwonić...
- To się pakujcie, a ja zaraz wszystko załatwie - wyszłam z pokoju, poszłam do siebie i odpaliłam laptopa. Kupiłam bilety przez internet, wydrukowałam je i 15 minut później z powrotem byłam w pokoju gościnnym.
- Macie dopiero o 23.45. Wcześniej nie dało rady...
- Dziękujemy, Kochana. Ile mamy Ci oddać?
- Daj spokój.
- Nadia, mów... - Daniel naciskał
- Dwa gile, może być? Dajcie mi chociaż w taki sposób Wam trochę pomóc... Koniec dyskusji, spakowaliście się już?
- Eh... - westchnęła Kasia - Jeszcze raz dziękujemy - przytuliła mnie - Właściwie to tak, zostały pierdoły...
- No to chodźcie na dół zjeść śniadanie. - zeszliśmy do kuchni i reszta dalej tam siedziała i czekała do 13 żeby się zebrać do swoich obowiązków.
- Tom, mam nadzieję, że zostało jeszcze trochę tych twoich pysznych omletów?
- No pewnie - uśmiechnął się - Siadajcie, już podaje - powiedział do Kasi i Daniela
- To świetnie, bo to ich ostatnie śniadanie tutaj...
- Jak to? - zapytał Max
- Muszą jednak dzisiaj wracać... Problemy rodzinne... - powiedziałam ogólnie i spojrzałam na Kasię
- Moja babcia jest chora na raka i wczoraj jej się pogorszyło... Najbliższe dni są decydujące... - powiedziała ze spuszczoną głową, a Daniel głaskał ją po ręce, którą trzymał w swojej dłoni
- Tak nam przykro...Jeżeli możemy jakoś pomóc... - powiedział Tom
- Dziękuję... Już nam dużo pomogliście - spojrzała na nich z lekkim uśmiechem - Mogliśmy odetchnąć od codziennych problemów i zapomnieć o nich chociaż na chwilę tutaj. I naprawdę dużo nam to dało.
- Cała przyjemność po naszej stronie - odezwał się Jay
- Jak tylko będziecie mieli ochotę to wpadajcie - Siva
- No właśnie - poparł Max
- Narazie to my nie będziemy mieli czasu, żeby wpaść, ale - Kasia spojrzała na Daniela i uśmiechnęła się szeroko - zapraszamy was do Polski na nasz ślub! I nie przyjmujemy odmowy. Zaproszenia jeszcze wam wyślemy.
- Oooo, na pewno skorzystamy, kolejna okazja żeby się napić - zaśmiał się Tom - No i oczywiście okazja, żeby się z wami zobaczyć - dodał po chwili.
- No to świetnie - uśmiechnął się Daniel
- Dobra, jak już wszystko ustalone i tak dalej, to jedźcie, bo wam ostygnie - uśmiechnęłam się do nich ciepło i wzięłam się za zrobienie im herbaty.
- A właśnie, o której będziecie w domu?
- Myślę, że koło 19 - powiedział Max
- Idealnie. Tom, zawieziemy ich na lotnisko, prawda?
- No pewnie, z przyjemnością.
- Świetie - uśmiechnęłam się i zalałam herbatę wrzątkiem.






Hej moje Kochane! :**
Po pierwsze to przepraszam, że taki krótki, ale obiecuję, ze następny będzie dłuuuuższy :)
Wczoraj nie dałam rady dodać, bo dopiero dzisiaj odespałam wesele, a było świetnie! Wytańczyłam się bardziej niż na własnej studniówce :P Dziękuję za życzenia dobrej zabawy! :)
San - nie no co Ty, zdaje Ci się, że ciut jak tutaj z tą panną młodą ^^

Strange - Dziękujęę <3 i fakt zajebiście jest mieć urodziny, kiedy Jay ^^ Jak się o tym dowiedziałam pierwszy raz, to odrazu go polubiłam ;DD
Cieszę się, ze Wam przypadł do gustu nowy wygląd bloga! :))

Moje Miśki kochane ! :DD Razem z moją nową siostrą Alicee, wpadłyśmy na bardzo spontaniczny pomysł napisania nowego opowiadania ;D Zapraszamy Was tam bardzo gorąco i liczymy, że Wam się spodoba! :) A mamy naprawdę mnóstwo pomysłów, co do niego :D Także, wpadajcie, czytajcie i komentujcie: http://twinspowerwanted.blogspot.com/ :) 

Niedługo dodaję obiecany dłuższy rozdział.
Ściskam Was mocno! ;***


6 komentarzy:

  1. Świetni... Jak zawsze z resztą.
    Mało Nathana, ale jeśli to pomoże Nadii i Nath'owi tooo.... :D
    Życzę weny i czekam na nexta.
    U mnie wkrótce nowy. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki słodki rozdział, wszystko w nim jest
    przepraszam, że tak krótko, ale nie mam czasu, a chciałam napisać, żebyś wiedziała, że przeczytałam
    trzymaj się i do next'a ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Heloł!
    Jak zwykle śwetny rozdział ;)
    Ale kurde no ten Nath mnie cały czas denerwuje...jak bym była Tomem to bym gnoja od góry do dołu zjechała a nie.ugh
    Ej!Zrobiłaś mi smaka tym snem .myślałam ,że to prawda łeeee ;(
    Kurde no.Ciekawa jestem jak to się potoczy dalej.Musi być dobrze jakoś no... ;)
    I powiem ci że taki leniwy ten rozdział ,ale bardzo dobry bo ja też jestem leniwa więc spoko xd

    No więc zakańczam komentarz mój i czekam na nexciorka (szybko mi tu serwowac go proszę ;)) ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że słabo ochrzaniłaś Nathana? Wiesz^^
    Wiesz, że uwielbiam troszczącego się Toma? Wiesz^^
    Wiesz, że rozdział mi się strasznie podoba? Wiesz^^
    A skoro wszystko wiesz, to obie wiemy, że nie muszę pisać nic więcej ;***
    Tak, trzeba robić reklamę naszemu Dziecku ;DD
    Kocham Cie Miśku <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Idiota z tego Nathana -,- Powinnien sie do niej odezwać i wyjasnić a nie się zachowywać jakby nie istniała ..
    Ale cudeńko ci wyszlo jak zwykle zresztą ;)
    Szkoda że Kasia i Daniel wyjeżdzają.
    A Tom jaki troskliwyy! ;3
    Czekam na nexciora i weny Kochana :**
    Wpadaj do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Ty Moje Szczęście Trójkątne :* !!

    Jeeeeej jak ja się ciesze ze z Maluszkiem Nadii wszystko w porządeczku :). Wiedzialam ze tak będzie i trzymałam już tylko kciuki ;).
    Tooom jak się stara - nie wierze,cud a nie facet ;D
    I Max - będzie walczyl jak lew o swoja kobiete ! Tak jest kurde ! Nastepny cud natury ;P !

    Tylko ten Nathan jakas taka zakala zespołu ... ciota -,-. Nie zdzierżę tego jego zachowania - tak emmm ...gwiazdorzy i nie zachowuje się jak porządny, z krwi i kosci facet. Zreszta co ja tu będę jezyk strzepic na darmo .No ciota taka no ^^.

    Zreszta Ziomeczku - Ty go nawrócisz przecież , my się znamy ;) ...

    Zatem czekam na nexciorka Bejbe ;*.

    PS dobra, zejdz ze mnie z ta panna mloda xd

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję! :)